Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2014, 22:32   #104
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Fabien Dante

Wiedziona impulsem Aoatea Mathews depnęła na pedał gazy. Silnik zaryczał i oboje poczuli, jak potężna siła wciska ich w fotele, gdy samochód ruszał z miejsca.
Policjant zdążył odskoczyć i tym samym uniknąć potrącenia. W lusterku Fabien mógł dostrzec, że stróż prawa wyciąga z kabury pistolet. Ale żaden strzał nie padł, na ich szczęście.

Drugi ze oficerów nie miał już tyle skrupułów i władował w oddalający się ambulans cały magazynek. Kilka kul trafiło w karoserię, dziurawiąc ją, na szczęście omijając kluczowe dla samochodu elementy takie jak silnik, chłodnica czy różnego rodzaju wężyki z płynami.
Fabien Dante dzielił swoją uwagę między to. co działo się na zewnątrz i to. co działo się wewnątrz. A działo się sporo.

Leżący z tyłu wozu Akamu Hokorii wił się teraz niespokojnie jęcząc do tego głośno. Młody Terug mógł się domyślać z jakimi demonami może teraz walczyć umysł chłopaka. Podobne rzeczy widywał dosyć często w swej pracy. Ludzi na głodzie narkotykowym i ich majaki. Mógł tylko współczuć dzieciakowi i mieć nadzieje, że stadium uzależnienia nie było zbyt głębokie i młody organizm poradzi sobie z trucizną.

Niestety nagłe szarpniecie, które wyrwało Aoateii kierownicę z rąk, mogło sugerować, że jedna z kul trafił jednak w coś więcej niż karoserię. Pani prawnik okazała się nader złym kierowcą. Straciwszy panowanie nad autem nie potrafiła go już odzyskać. Fabien też niewiele miał w sobie z Senny czy Hakkinena.

Seria kolejnych szarpnięć, które mogły źle się dla nich skończyć, gdyby nie pasy bezpieczeństwa, zakończyła się gwałtownie, gdy auto wypadłszy z drogi zatrzymało się w jakiś zaroślach. Dobrze, że nie na drzewie. Chociaż i tak doznali kilku drobnych otarć i stłuczeń.

Chłopakowi na szczęście nic się nie stało. Spadło na niego co najwyżej kilka lekkich rzeczy, które znajdowały się w różnego rodzaju schowkach.
Sam ambulans nie nadawał się już raczej do dalszej jazdy, o czym dobitnie świadczył biały dym wydobywający się spod zniekształconej maski.

John Kaewe i Ryozo Sakamoto

Szli i szli, a ich kroki odbijały się echem od ścian i sufitów. Wreszcie John zatrzymał się, ale zrobił to tak gwałtownie, że jego dwaj towarzysze prawie na niego wpadli. Drzwi, przed którymi stali, wyglądały jak dziesiątki innych drzwi, jakie mijali w swojej wędrówce po szpitalu. Skąd zatem doktor Kaewe wiedział, że są tymi właściwymi, nie sposób było zgadnąć. On sam nie do końca zdawał sobie sprawę, skąd to wiedział. Ale był pewien.

Nie czekając na słowa przyzwolenia, Eteryta sięgnął po klamkę. Drzwi zaskrzypiały przeraźliwie, a ich jęk rozniósł się echem po pustym korytarzu. Gdyby ktokolwiek ich śledził, nie miałby najmniejszych problemów ze znalezieniem.

Pokój, do jakiego trafili, nie różnił się niczym od dziesiątek innych pokoi w tym, jak i dziesiątkach innych szpitali. Podłoga, podobnie jak w całej klinice, była sterylnie czysta, wręcz lśniąca, pościel na łóżku idealnie wyprasowana. Jak gdyby to miejsce tylko czekało na nowego pacjenta.


W pomieszczeniu nie było nawet śladu obecności ludzkiej. Ryozo już miał zawyrokować, że nie tego pomieszczenia szukali, jednak ubiegł go John pokazując wiszącą na ramie łóżka kartę szpitalną. Na górze, wielkimi literami napisano nazwisko: “Akamu Hokorii”.

W tym momencie Sony potknął się o coś. John mógł się tylko domyślić, znaczenia słów padły przy tym z jego ust. Natomiast Sakamoto doskonale zrozumiał japońskie przekleństwo. Cała trójka spojrzała w miejsce, z którym jeszcze przed chwilą stał Eutanatos. Cała trójka dostrzegła też owo coś, o co zahaczyła noga Azjaty. Był to bowiem łańcuch, gruby, wyglądający na solidy, stalowy łańcuch, świecący jednocześnie jakimś nienaturalnym zielonkawym blaskiem. Jeden jego koniec był przyczepiony do pustego obecnie szpitalnego łóżka, drugi natomiast niknął za drzwiami i dalej za zakrętem korytarza.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline