Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2014, 21:39   #28
MadWolf
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Przed Świątynią zwycięskiego Imperatora znajdował się nieduży placyk, od którego w cztery strony odchodziły wąskie, zatłoczone uliczki, w których jednak znajdywało się najwyraźniej wystarczająco miejsca, aby pomieścić obskurne stragany i zaczepiających przechodniów kupców.. o złodziejach nie wspominając. Naokoło gnieździły się ogromne bloki mieszkalne, wszystkie o standardzie niższym, niż ten, do którego przyzwyczajeni byli mieszkańcy lepszych partii Ula.
Fakt, że nikt nie zareagował na zdarzenie, a przynajmniej nie zrozumiał tego, co się dzieje, świadczył, że strzał musiał zostać wyciszony, chociaż gwar tej masy ludzkiej musiał także skutecznie wszystko zagłuszać.
Po terenie świątyni krążyli strażnicy, ale żaden z nich nie był obecny wystarczająco blisko Gnaeusa w czasie próby zamachu.

W jednej chwili z głowy skryby uleciały wszystkie myśli o dochodzeniu i jego komplikacjach. Nagle nie był już śledczym w sprawie o morderstwo, a pionkiem w morderczej grze o przetrwanie i wcale nie odpowiadała mu rola zwierzyny.
Gnaeus bez zastanowienia rzucił się pomiędzy przekraczających plac przechodniów, którzy nie rozumiejąc jeszcze co zaszło zwracali się w stronę bramy świątyni. O tyle ułatwiało mu to zadanie że mógł planować swą drogę na kilka chwil naprzód, lawirując przez gwarny tłum. Ludzie rozdarci między ciekawością, a instynktowną chęcią ucieczki poruszali się jak w zwolnionym tempie, niemal sparaliżowani przez nieumiejętność podjęcia decyzji. Akolita przebiegł w ten sposób niemal ćwierć placu zanim, niczym na niewidzialny znak, gapie zerwali się do szaleńczego biegu. Wypełniający plac przechodnie którzy nie byli w pobliżu zdarzenia i nie mieli pojęcia co zaszło, rozglądali się trwożnie i po chwili wahania przyłączali do biegnących. Bezrozumna panika rozszerzała się niczym pożar.
Dziękując Imperatorowi Gnaeus dopadł do boku mozolnie przepychającej się przez tłum ciężarówki i przez chwilę szedł równo z nią, korzystając z tej wygodnej osłony. Przez kilka uderzeń serca patrzył obojętnie jak niektórzy z obywateli uciekali wprost ku miejscu zbrodni, podczas gdy inni wpadali na nich próbując jak najszybciej się od niego oddalić. Tłum kotłował się wokół gdy po kilku krokach skryba zanurkował pod wysoki pojazd, by wynurzyć się pomiędzy zdezorientowanymi przekupniami stojącymi po drugiej stronie. Przepchnął się między przekrzykującymi się mężczyznami i włączył na chwilę w grupkę pielgrzymów zmierzających do najbliższej ulicy wychodzącej z placu, po czym ruszył pędem przez z wolna pustoszejący plac. Rozgniewane twarze potrącanych ludzi rozmazywały mu się przed oczami gdy biegł zygzakując i rzucając okazjonalne spojrzenia na górujące przed nim budynki. Modlił się przy tym by snajper nie odważył się strzelać w tłoczących się przechodniów…
Morderca zapewne był dość zdezorientowany sytuacją. W jednej chwili miał przed sobą swój cel, żeby w drugiej zniknął on mu z pola widzenia, rozmywając się pomiędzy innymi ludźmi. Gnaeusowi wydawało się jednak, że nie rozpoczął on ostrzału tłumu, najwyraźniej chcąc namierzyć swój cel na bardziej dogodnej pozycji.
Ale na to skryba pozwolić nie mógł.
Biegnąc, lawirując i skrywając się najwyraźniej popsuł zabójcy szyki. Rzucał jednakże także spojrzenia ku górze poszukując sprawcy… W niektórych z okien pojawili się ludzie zaalarmowani chaosem, jaki się tam rozpętał, ale… Był ktoś jeszcze. W jednym z okien zobaczył błysk, a później ubraną na czarno postać, która uważnie rozglądała się po placu przez wizjer swojego karabinu snajperskiego…
Było tylko kwestią czasu, jak szybko znajdzie ona Gnaeusa.
Gnaeus miał teraz dwa wyjścia. Mógł próbować uciec lub stawić czoło zabójcy. Był w końcu akolitą inkwizycyjnym, kandydatem na Inkwizytora i nie darowałby sobie, gdyby pozostawił sprawę samej sobie. Na pewno, nawet jeżeli zabójca nie był związany ze sprawą dotyczącą Visiusa Morene, ktoś miał coś do samego Gnaeusa, a tego nie można było pominąć. W końcu jeżeli nie dziś to może za kilka dni nie sprzyjałoby skrybie takie szczęście czy Łaska Imperatora, aby uniknąć kolejnego snajperskiego zamachu. Z takimi myślami szybko obliczył piętro i postarał się zapamiętać okno, po czym wpadł do środka kompleksu mieszkalnego. Dostał się na dwudzieste piętro. znalazł się na długim korytarzu, po którego obu stronach znajdowały się mieszkania. Sam korytarz był w dość opłakanym stanie- farba schodziła ze ścian, tynk tu i ówdzie odpadł, a na kamiennej posadzce walały się rozbite butelki i inne śmieci, ale na co można było liczyć więcej?
Stanął w końcu przed drzwiami, które powinny go zaprowadzić wprost do snajpera i do konfrontacji.
 
__________________
Sorry, ale teraz to czytam już tylko własne posty...
MadWolf jest offline