Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2014, 17:51   #20
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
William jak zaplanował tak zrobił. Przyczaił się w pokoju i późno w nocy ostrożnie i po cichu zszedł na dół. Karczma była już od jakichś dwóch godzin zamknięta. W izbie karczemnej panowała cisza i spokój. Na ławach spało kilku świątecznych gości, których nie stać było na wynajęcie pokoju. Poza tym nie było śladu karczmarza, czy kogokolwiek z obsługi. No i było ciemno. Na szczęście wziął z pokoju płonący kaganek. Najciszej jak potrafił zakradł się na zaplecze do pomieszczenia z klapą w podłodze. Ostrożnie podniósł klapę i jego oczom ukazały się schody prowadzące w dół. Po zejściu na dół zobaczył dosyć typową karczemną piwnicę. Pod kamiennymi ścianami piętrzyły się beczki tu i ówdzie stał gąsior z winem. Uwagę Williama zwrócił zydel stojący pod jedyną wolną od beczek ścianą. Gdy podszedł bliżej i zaczął się przyglądać zauważył na ścianach i podłodze krwistoczerwone ślady. Niektóre były całkiem świeże. Trudno było w tych warunkach ocenić co to była za substancja, ale do złudzenia przypominała krew. Wyglądało na to, że ktoś urządził sobie w podziemiach karczmy katownię. Bogatszy o to wiedzę William wyszedł z piwnicy, ostrożnie zamykając za sobą klapę i czmychnął z powrotem do swego pokoju na górze. Na szczęście nikt nie zauważył jego nocnej aktywności. Położył się na łóżku niecierpliwie wyczekując świtu. Godziny mijały i gdy zorza poranna zabarwiła horyzont na czerwono, usłyszał jak karczmarz otwiera drzwi karczmy i w akompaniamencie przekleństw budzi śpiących na ławach, wyganiając ich zaraz na zewnątrz, by nie zajmowali miejsc do siedzenia klientom. William jak tylko to usłyszał zszedł na dół i wyszedł bez słowa przez otwarte drzwi na ulice. Powitało go rześkie i miarę czyste jak na miejski świt powietrze. Swe kroki od razu skierował do zajazdu "U Richterów" gdzie spodziewał się zastać resztę kompani. Nawet idąc i nie zatrzymując się jego uszu dobiegała plotka, którą żyło miasto. Ludzie powtarzali sobie, że oto Rajmund Leitdorf, bratanek jednego z najbogatszych Averlandczyków Kastora Leitdorfa, stanął późną nocą w płomieniach i jako jedyny do tej pory przeżył to zdarzenie. Leży teraz ponoć ranny w jednej z karczm.



***

Ta część drużyny, która nocowała w zajeździe "U Richterów" spędziła w miarę spokojną noc. Oczywiście co i rusz było słuchać z ulicy pijackie krzyki i śpiewy, ale takie atrakcje były w czasie trwania święta nieuniknione. Gdy wstali rano i zeszli na dół zastali już posilającego się Williama. Gdy wszyscy zasiedli przy jednym stole podeszła do nich Josefina-siostra Eliasa niosąc miski ze strawą. Podając im jedzenie zagadnęła.

- Całe miasto huczy od plotek. Rajmund Leitdorf stanął w nocy w płomieniach i przeżył. Kuruje się ponoć pod silną strażą w karczmie "Rzeczny Sekret". To jedna z najlepszych i najdroższych gospód w dzielnicy kupieckiej. Cuda... cuda.
 
Ulli jest offline