-
Po kolei. Po kolei – Lubomir rozłożył ręce w geście desperacji. Został zasypany pytaniami, domysłami i żądaniami, musiał sobie to wszystko jakoś poukładać. Najpierw zwrócił się w stronę Hyrkańczyka. -
Nie mam pojęcia co zginęło z garderoby oblubienicy Oleksy. Ale myślę, że Vesna, jej dwórka mogłaby służyć pomocą. Zaraz po nią poślę.
Gestem polecił jednemu ze strażników, aby przyprowadzić służącą, a sam szarpnął nerwowo wąsa i odpowiadał na pytania Tyngisa. -
Wyjścia są dwa... Trzy, licząc poternę prowadzącą do miasta. Ach, już rozumiem! - zakrzyknął, uderzając się z plaskiem w wysokie czoło. -
Porywacz uciekł tamtędy. Ale gdzie byli strażnicy? Na dach wejść można, ale nie bezpośrednio z gubernatorskich apartamentów, wejście jest w korytarzu po drugiej stronie budynku. Ale po co nam teraz sprawdzać dach? Trzeba powiadomić Oleksę, że znalazł się trop!
-
Żona mego pana – teraz Lubomir zwrócił się do Nivy, równocześnie otwierając drzwi do sąsiedniej komnaty. -
To biedna sierotka. Gubernator nie poślubił jej dla posagu ani wpływów, gdyż pieniędzy i władzy ma aż nadto. To jej uroda była motywem, dla którego wstąpił w ten związek. Gdybyś, Pani zobaczyła Juliannę, to uwierzyłabyś w moje słowa.
-
To gabinety Oleksy. Jak widzicie, wszystko jest tutaj w jak najlepszym porządku – rzeczywiście, nie widać było śladów rabunku. Biurko było uprzątnięte, papiery leżały na równym stosie, obok którego stał masywny, srebrny kałamarz. Ściany wyłożone były bogato inkrustowanym drewnem, a na podłodze leżał dywan, który niczym trawa otulał stopy awanturników. -
Sąsiednie pomieszczenie również nie zostało naruszone.
Gdy zeszli na dół, do ogródka, mogli się przekonać, że to co widzieli z góry, przez okno było prawdą. Ziemia w wielu miejscach była naruszona a rośliny stłamszone i pogniecione. W tym miejscu przez długą chwilę musiał stać koń. Koń, który potem, patrząc na ślady przeszedł w stronę muru i zgodnie z podejrzeniami wyjechał za obręb pałacu przez wąską bramkę w ścianie. -
Czy wciąż chcecie zwiedzać dach? - zapytał majordom z cynicznym uśmiechem na ustach. - Przecież to potwierdzenie, że uciekł tędy uwożąc piękną Juliannę ze sobą.
-
Oto Vesna – Lubomir wskazał na korpulentną kobietę w średnim wieku, która czekała już w sypialni. -
Jest służką Julianny. Powinna odpowiedzieć na wasze pytanie. - Zwrócił się do kobiety. - Czy jakieś ubrania czcigodnej małżonki Gubernatora zginęły?
-
Zaginęły – odparła z tajemniczym uśmieszkiem służąca, patrząc w skrzynię i nawet nie bardzo siląc się na przeglądanie rzeczy. -
Kaftan z jeleniej skóry i spodnie do jazdy konnej. Wysokie buty i pas. Peleryna. Wszystko co może się przydać gdy...
-
Wystarczy – huknął Lubomir, uciszając kobietę. Równocześnie dał znak strażnikowi, a ten szybkim krokiem wyszedł z komnaty. -
Możesz już iść. Chyba jesteś potrzebna w kuchni. Szybko!
-
No cóż – Lubomir odwrócił się z przymilnym uśmiechem przylepionym do twarzy. -
To już chyba wiecie wszystko, co? Została porwana przez jakiegoś jeźdźca, który zatroszczył się, żeby jego ofiara nie zmarzła i miała pewien komfort. To wyraźnie wskazuje, że będzie chciał okupu i stara się aby pani Julianna była cała i zdrowa. Spryciarz.