Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2014, 09:45   #14
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Po prawdzie, to Ałtyn sama sobie, czynami własnymi i słowy, na poturbowanie zasłużyła. Gdy tylko Gregovius się odwrócił, a Jan wypluł z siebie spostrzeżenie, że kobiecie stać przy prochach nie przystoi, w spokojną i pokorną zawsze Tyncię jakby diabeł wstąpił. Nie będzie jej tu rudy niedźwiedź, co w domu Bożym siedem razy rzadziej niż w karczmie bywa, dyktował, jak żyć ma, a nade wszystko - co przystoi jej, a co nie przystoi. Ona była z krwi Eliasza, któremy skórę kozackie prochy zetliły. We wszystkim, co z czynieniem prochu miało związek, daleko przewyższała rusznikarskiego syna...

... tyle że nie za bardzo mogła mu to powiedzieć w twarz. Tedy gdy Szkot oznajmił, iże "sam wszystkiego dopatrzy i sam wszystkim należycie zajmie się", Tyncia uśmiechnęła się tylko słodko i uroczo. I nijak na jej czole gładkim nie odbiła się twarda jej myśl. "Po moim trupie".

Udobruchał się Jan zaraz, gdy pod rękę go ujęła i poprosiła, by do dom ją odprowadził. Ledwie jednak przeszli kroków kilka, Tyncia spokojnym, monotonnym głosem wyliczać poczęła, które ładunki jak rozmieścić trzeba, jak krótko lonty przyciąć i w jakiej kolejności odpalać. I zanim ryży niedźwiedź na nowo sarkać począł, Tyncia ścisnęła jego przedramię i poważnym głosem zapytała, czy dobry pan Jan haftom oddaje się czasami... Odczekała, aż gębę Szkota zabarwił rumieniec równie jaskrawy jak jego włosy, i zmitygowała się szybko.
- Ach, nie! Przecież oczywiście, że nie! Hafty kobieca rzecz, gdzież panu Janowi do takich rzeczy brać się! Ale to pan Jan rozumie, że feuerwerki jako haftowanie są. Kolory, wzór i kolejność dobrać właściwie trzeba - zatrzymała się, ujęła wielką prawicę młodego rusznikarza i palcem powiodła po haftowanej taśmie na skraju swego rękawa. - Inaczej oczu nie ucieszą, a tylko bezładnym chaosem będą. Skoro jednak pan Jan nie zna się, ja chętnie dopomogę, z serdeczności i przyjaźni, jaką do was żywię...

Szkot zbaraniał, wielce zadowolona z siebie Ałtyn obkręciła się na miejscu, postąpiła krok do przodu... i w tym momencie porwał ją tłum. Ktoś ją popchnął, ktoś przydeptał kraj sukni...

Ocknęła się na ziemi pod kolumną domu Mediolańczyka, z krwią na ręku, w rozchłestanym kubraczku. Przytknęła dłoń do piersi i zalało ją uczucie niewymownej ulgi. Trzęsącącymi się rękoma zapięła sponiewierane odzienie. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie wyszła z tej przygody bez szwanku. U paska zwisał jej przecięty jedwabny sznurek od jałumżniczki, a ta krew - to jej własna.

Próbowała wstać, czepiając się kolumny. Kręciło się jej w głowie, a przed oczami latały mroczki. Chciała zawołać Jana, ale ze ściśniętego gardła dobył się tylko chrypliwy oddech. Nie zdziwiłaby się zresztą, gdyby poszedł w siną dal po tym, jak mu przygadała.

- Pomocy - wydusiła z siebie wreszcie. - Niech ktoś... mi pomoże...
 
Asenat jest offline