Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2014, 10:02   #29
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
- Próbuję się stąd wydostać… - odpowiedziała odruchowo, zastygając w bezruchu i wpatrując się błagalnie w twarz chłopaka.
- Kim jesteś i dlaczego tu przylazłaś? - nie odpuszczał chłopak. - Ostatnio was tu coraz więcej…
- Nas…? Coraz więcej…? - psykerka zmarszczyła brwi - Jestem Sybil. Przyszłam tu, bo miałam nadzieję na znalezienie czegoś, co pozwoli schwytać mordercę mojego… przyjaciela. A Ty? Mieszkasz tu? - rozluźniła się nieco, ale nadal była gotowa w każdej chwili uciekać… gdyby chłopak postanowił jednak skończyć tę rozmowę raz na zawsze.
- Mordercę przyjaciela? I szukasz po kanałach? - zapytał nieufnie chłopak.
- Nie tylko ja… - dziewczyna rozejrzała się ponuro i zamilkła na dłuższą chwilę, nasłuchując. W końcu skupiła spojrzenie na chłopaku - Spory oddział Arbites się tu kręci. - powiedziała z naciskiem.
- Arbites… - chłopak skrzywił się, ale po chwili odparł twardo. - Skąd mam mieć pewność, że to nie ciebie szukają?
- Szukają wszystkich, których uda im się znaleźć. - Sybil uśmiechnęła się nieprzyjemnie - Z tego, co udało mi się podsłuchać, sami nie wiedzą, po co tu są. Ale możesz mi wierzyć… jeśli znajdą mnie, znajdą i Ciebie. A wtedy zabiorą nas oboje.
Chłopak skrzywił się. Najwyraźnej, co nie było dziwne, nie widziało mu się oddanie w ręce Arbites i zaciągnięcie do ich twierdzy.
- Pójdziesz ze mną - oświadczył chłopak.
- Dokąd? - tego się nie spodziewała - Po co...? Jeśli pozwolisz mi stąd wyjść, zapomnę, że Cię tu widziałam.
- Nie ufam ci. - odparł chłopak. - Za duży ruch ostatnio w kanałach i nie wiem, czy nie jesteś jednym z jego elementów.
- W takim razie w porządku. - psykerka nagle dała za wygraną - Powiedz tylko, dokąd zamierzasz mnie zaprowadzić… wyobraź sobie, że ja Tobie też nie ufam. - dodała z przekąsem.
- Do osób, które ten ruch niepokoi, do osób jak ja - stwierdził chłopak.
- Dużo Was tu mieszka? - dziewczyna wolnym krokiem podeszła do chłopaka, czekając, aż ruszy we właściwą stronę - Od kiedy zaczął się tutaj wmożony ruch?
- Oddaj najpierw broń. Nie zamierzam ryzykować zaufania ci.
- Skąd mam wiedzieć, że nie poprowadzisz mnie w pułapkę? - Sybilla zmarszczyła brwi - Nie zamierzam szwendać się bez broni po kanałach.
- Jeżeli nie masz nic na sumieniu, broń zostanie ci oddana. Ja nie mam zamiaru ryzykować, że ty mi strzelisz w plecy podczas drogi.
Psykerka niechętnie sięgnęła po pistolet, ale zatrzymała się w pół ruchu.
- Najpierw przestań do mnie celować i zabezpiecz swój. Ja też nie zamierzam ryzykować bez powodu.
- Gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to dawno. W kanałach dzieją się ostatnio niepokojące rzeczy, więc musisz zrozumieć moją nieufność. Przestanę celować, ale nie zabezpieczę. To niezdrowe tutaj. - opuścił broń.
Wiedziała, że nic więcej już nie ugra, więc zacisnąwszy usta w wąską kreskę, bez słowa podała chopakowi zabezpieczoną broń. Miała co prawda jeszcze nóż, ale było to marne pocieszenie. Jedyne, co mogła teraz zrobić, to dać się poprowadzić… i przesłuchać. Może przy okazji dowie się czegoś, co będzie miało dla niej jakąś wartość? Może spotka tam też Asladera?
- Odpowiadając na twoje pytanie - zaczął. - Mieszka nas tu wystarczająco. Jest tu cieplej, niż na górze i… sama zobaczysz. - ruszył w kierunku, z którego przyszedł, co pewien czas zerkając, czy Sybil idzie za nim. - Dlaczego tutaj szukałaś zabójcy?
- Nie zabójcy, tylko wskazówek. - poprawiła go - Dowiedziałam się, że dzieją się tu dziwne rzeczy. Że to miejsce jest… niebezpieczne… omijane nawet przez miejscowe gangi. - wzruszyła ramionami, choć on nie mógł tego zobaczyć - Poza tym… nie przyszłam tu sama. Ale pogubiliśmy się, kiedy pojawili się Arbites...
- To miejsce faktycznie nie jest bezpieczne, ale kanały nigdy nie należały do bezpiecznych. Teraz po prostu zrobiło się… gorzej.
- A nie natrafiliście na ślady… krwi? - psykerka ostrożnie dobierała słowa, świadoma, że wchodzi na niepewny grunt.
- Natrafiliśmy na różne… rzeczy - odparł chłopak równie ostrożnie. - Normalnie tutaj nie byłoby to zdziwieniem. Ludzie wyrzucają naprawdę różne rzeczy i sprawy do kanałów, ale jak mówiłem. Wzmożony ruch…
- Właśnie tego tu szukałam… Macie te… rzeczy... tam, dokąd idziemy?
- Na razie nie powinno cię to interesować, póki nie wyjaśnimy sobie paru spraw - zerknął do tyłu na Sybil. - Kim ty w sumie jesteś?
- Mam na imię Sybil. - uśmiechnęła się - Tyle na razie powinno Ci wystarczyć.
- Arnelius - mruknął chłopak. - A sądzę, że dla osób, do których idziemy, nie będzie to wystarczające.
Droga, jaką Arnelius prowadził Sybil była naprawdę zawiła. Psykerka szybko zorientowała się, że nie jest w stanie odtworzyć trasy jaką się przemieścili od punktu, w którym spotkała chłopaka. Równie szybko też mogła dojść do wniosku, iż jej przewodnik wytycza taką drogę, aby zmylić ją co do kierunku, aby na pewno nie mogła drugi raz podążyć tymi krokami.
Albo, aby nie mogła uciec…
W końcu otoczenie zaczęło się zmieniać.
Arnelius poprowadził ją zawiłymi korytarzami, w których jednak nie płynęły ścieki, jednak mimo ich braku i braku ciepła, które z nich odchodziło, temperatura zdawała się wzrastać. Początkowo Sybil nie wiedziała za jaką sprawą, ale po chwili zrozumiała, kiedy zobaczyła przewody grzewcze. Czy mając do wyboru mrozy Crei też by nie wybrała sobie takiego ciepłego otoczenia za dom?
Chłopak pokrążył jeszcze trochę zanim dotarli do celu, którym okazło się sporych rozmiarów pomieszczenie, jakie zostało w całości zagospodarowane przez nowych lokatorów. Sybil zobaczyła posłania złożone z kocy, czasem jakiś spiworów. Wszędzie walały się worki pełne zapewne dóbr tych ludzi. Zobaczyła też kilka niewielkich skrzyń pełniących rolę prowizorycznych stolików.
Ale największym odkryciem byli sami ci ludzie.
Sybil na pierwszy rzut oka zobaczyła około kilkunastu osób, w tym także dzieci. Czy młodsi, czy starsi mieli oni wspólne cechy. Wszyscy odziani byli w ubrania, mówiąc delikatnie, biedne, różne na poziomie zniszczenia, ubrudzenia i widocznych prób załatania. Wyglądało na to, że każdy był ubrany w to, co akurat udało się zdobyć. Mimo, że czystość nie była tu priorytetem Sybil szybko zauważyła, że pomimo wszystkiego ci ludzie nie przymierali głodem, choć byli dość chudzi, a i dzieci wyglądały na dość poprawnie odżywione.
Większość tych ludzi jak tylko weszła wraz z Arneliusem spojrzała w ich stronę i gdy tylko zrozumieli, że pojawił się ktoś obcy nie spuszczali psykerki z oczu. Arnelius wprowadził psykerkę między ludzi i kazał jej poczekać, aż nie wróci (a obserwujące ją oczy skutecznie dawały pewność, że nigdzie nie ucieknie), po czym udał się do swoich i zaczął rozmawiać z rosłym mężczyzną o trochę dłuższych, czarnych włosach i zaniedbanym zaroście. Jego koszula tak naprawdę była zlepkiem dwóch poplamionych koszul zszytych razem, chociaż obu ciemnoszarych… o ile taki był ich naturalny kolor.
Po chwili rozmowy Arnelius wraz z tym mężczyzną wrócił do Sybil.
- W tych kanałach robi się coraz dziwniej. Najpierw tamto, a teraz nawet Arbites i błąkająca się po ściekach panna… Szaleństwo. - ku zaskoczeniu Sybil mężczyzna miał zadziwiająco łagodny i przyjemny głos, a jego dykcja była nienaganna.
- Tamto...? - dziewczyna wpatrzyła się w brodacza i zerkając przelotnie na chłopaka, dodała - Gdyby Arnelius nie uparł się, że mam pójść z nim, już by mnie tu nie było.
- Arnelius dobrze zrobił. Widzisz, zbyt wiele osób kręci się po ściekach, osób niebezpiecznych, których lepiej omijać. Rodzą się same pytania, a my potrzebujemy odpowiedzi. Chłopak postąpił ryzykownie, ale myślał o dobru ogółu. - spojrzał uważniej na Sybil. - Często tu przebywasz?
- Jestem tu pierwszy raz. - odpowiedziała spokojnie, patrząc mężczyźnie prosto w oczy - I mam nadzieję, że ostatni. - dodała cicho.
- Kim jesteś? Nie chodzi mi o imię. Zwykłego mieszkańca Dolnego Ula nie przywiałoby do ścieków i błąkania się w tamtych rejonach.
Dziewczyna westchnęła z rezygnacją i powoli sięgnęła do wewnętrznej kieszeni kurty, by wyjąć z niej medalion.
- Nazywam się Sybilla Hoeren, jestem psykerką w służbie Inkwizycji. Inkwizytor Morene, z którym przyleciałam na Creę, został zamordowany… a jeden z tropów prowadził też tu, do kanałów. Nie było łatwo, by się tutaj dostać… przyszłam tu na prośbę przyjaciela, ale się pogubiliśmy. - mówiła cicho i spokojnie, otwarcie patrząc brodaczowi w oczy.
Mężczyzna, z którym rozmawiała, wydawał się poruszony, chociaż ciężko było określić jakie dokładniej szarpały nim emocje. Pobliscy bezdomni spojrzeli na niego uważniej, a widząc, co Sybil wyjęła z kieszeni kurty, zaczęli szeptać między sobą. Reakcja brodacza była w pełni zrozumiała. Z jednej strony miał teraz do czynienia z psykerem, jednak z drugiej był to psyker Inkwizycji, co dawało kłopotliwą mieszankę, jako że sprawa dotyczyła Świętego Oficjum. Skrzywił się on i dobierając ostrożnie słowa odparł cicho:
- I znaleźliście coś? Skąd pewność, że akurat tutaj coś mogło być?
- Salę, w której ktoś malował dziwne wzory krwią. - medalion na powrót zniknął w wewnętrznej kieszeni - Musimy rozmawiać tu… przy wszystkich?
Brodacz skinął ręką, aby psykerka poszła za nim i nakazał Arneliusowi, aby pozostał.
- Chodź - rzucił mężczyzna i oddalił się w stronę jednego z korytarzy, który jak się okazało prowadził do kolejnego, już mniejszego, pomieszczenia. Zatrzymał się tam i odczekał na Sybil, a gdy zjawiła się, zapytał:
- Znaleźliście kogoś?
- W tej sali nie. Ale nie zdążyłam wszystkiego… zbadać. Musieliśmy uciekać… dlaczego pytasz? Widzieliście tu kogoś?
- Widzieliśmy efekty czyiś działań. Porzucone zwłoki tych, którzy najwyraźniej podeszli za blisko do tego miejsca… Nigdy nikt nikogo nie zauważył, a przynajmniej nie pożył na tyle długo, aby o tym opowiedzieć.
- W Górnym Ulu zamordowano co najmniej dwie osoby, jedną z nich jest mój były przełożony. Oba morderstwa łączy krew, dziwne wizje i dziwne znaki. Podobne do tych, które dziś widziałam w tamtej sali… - zadrżała mimowolnie, choć w małym pomieszczeniu panowało przyjemne ciepło - ...ostatnio widuję zdecydowanie zbyt wiele krwi. Ktokolwiek to zrobił… jest piekielnie niebezpieczny.
- Dlatego nie zapuszczamy się w tamte rejony, a na pewno nie będziemy, skoro Adeptus Arbites zaczęło się nimi interesować. Zakładam, że Sędziowie nie wiedzieli o waszym zainteresowaniu tamtym miejscem?
- Nasze zainteresowanie miało naturę… prywatną. - niechętnie przyznała Sybil - Ale i tak współpraca nam się nie układała.
- Mam nadzieję, że nie jest zamiarem Inkwizycji plątać się dalej po tych kanałach - odezwał się chłodno mężczyzna. - To niebezpieczne miejsce dla tych, którzy nie znają jego praw i dróg.
Psykerka wzruszyła ramionami - Nie wiem, co Arbites tu znajdą, jeśli w ogóle znajdą cokolwiek. Słyszałam wybuch… nie wiem, co się stało. Może się okazać, że w kanałach zrobi się nagle bardzo tłoczno.
- Jeżeli ci, których poszukują nie zechcą zostać znalezieni, to nie zostaną. To miejsce potrafi ukryć każdego przed niepożądanymi spojrzeniami i zgubić tego, który nie potrafi się po nim poruszać.
- Jak to się stało, że tu trafiłeś? Kim właściwie jesteś… byłeś? - psykerka dała wreszcie upust swojej ciekawości.
Mężczyzna spojrzał na psykerkę zaskoczony.
- Skąd to pytanie?
Wzruszyła ramionami, choć na jej ustach błąkał się lekki uśmiech.
- Nie jesteś stąd, chociaż ubierasz się i wyglądasz tak, jak reszta. To widać, choć bardzo starasz się to ukryć. - zaryzykowała.
- Nie każdy urodził się w tych warunkach - odparł mężczyzna. - Ja… Ja byłem częścią Administratum, które potrafi dobitnie wyrażać niezadowolenie z powodu błędów.
- Dlaczego więc jesteś tutaj?
- Moim błędem było zadarcie z nieodpowiednią osobą i za ten błąd słono zapłaciłem… a tutaj czuję się bezpieczny.
- Co zamierzasz ze mną zrobić? - wyglądało na to, że nie dowie się wiele więcej o przeszłości tego człowieka, więc dalsze wypytywanie nie było sensu. Miała teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
Mężczyzna skrzywił się.
- Należysz do Inkwizycji, a nam nie trzeba jeszcze wałęsających się po tych tunelach członków Oficjum. Puszczę cię, ale nie chcę cię więcej widzieć w tych rejonach… bo może być różnie następnym razem.
- Arnelius mówił, że znajdowaliście w tunelach różne… rzeczy. Mogłabym je zobaczyć… dotknąć ich? - zapytała z wahaniem - Wierz mi, nie zamierzam tu wracać. Ale skoro już tu jestem… ten, którego szukamy, jest bardzo niebezpieczny. Cenna jest każda wskazówka, która pomoże nam go… znaleźć.
- Mogło mu chodzić o… ciała bardzo… okaleczone - zastanowił się. - Chociaż… Tak, znaleźliśmy jedną rzecz. - podszedł do jednego z worków rzuconego niedbale na ziemię. Przez chwilę szukał w nim czegoś, aby w końcu wyciągnąć coś, co ukrył w dłoni. Podszedł do Sybil. - Nieopodal jednego z ciał znaleźliśmy to.
Otworzył dłoń i oczom psykerki ukazał się wisiorek o zerwanym łańcuszku. Przedstawiał on białą gwiazdę.
- Mogę go… potrzymać? - sama gwiazda niewiele jej mówiła… ale może uda jej się coś zobaczyć…
- Tak. Nam na nic i tak się nie przyda. - mężczyzna podał wisiorek Sybil.
- Dziękuję. - na twarzy psykerki odbiło się zaskoczenie, ale też wdzięczność. Westchnęła i schowała zawieszkę do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Gdybyś mógł wysłać ze mną przewodnika… powinnam już wrócić do domu. Zanim zaczną mnie szukać. - uśmiechnęła się krzywo i wyciągnęła rękę do brodacza - Jeszcze raz dziękuję za… wyrozumiałość. Postaram się, byśmy się więcej nie spotkali.
- Arnelius poprowadzi cię do najbliższego wyjścia - mężczyzna przywołał chłopaka. - Też mam taką nadzieję, że nie będzie drugiego spotkania… Inkwizycja nie jest czymś, co chcę widzieć przy nas.
Chłopak poprowadził Sybil odprowadzaną przez wiele oczu bezdomnych. Psykerka zorientowała się, że tak jak ostatnim razem dużo kluczyli, ale w końcu została doprowadzona do wyjścia ze ścieków. Arnelius, jak tylko doszli do drabinki przy studzience wycofał się i zniknął jej z oczu.
Sybil znalazła się w nieznanym jej rejonie Ula, w ciemności nocy. Trochę jej zajęło rozeznanie się, szczególnie, że musiała błądzić, jednak w końcu udało jej się dotrzeć do Średniego Ula, a stamtąd poszło już łatwo. Dochodząc do posiadłości rozmyślała o tym, gdzie podział się Aslader. Czy go złapali? A może wciąż błąkał się po kanałach? Wiedziała jedno - kto jak kto, ale on potrafił zadbać o siebie.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline