Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2014, 15:07   #34
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
-Ale Diana wspomniała, że ostatnio zdarza mu się niedzielami wyjść wieczorem z domu na godzinę, czy dwie. Nie wiem jednak dokąd – rozłożył bezradnie ręce.

Ostatnie zdanie najbardziej przykuło jej uwagę. Najistotniejsza informacja, krawiec spisał się doskonale, pewnie sam sobie z tego nie zdawał sprawy.
-Jesteś wspaniały, naprawdę nadajesz się na szpiega mój ukochany – wampirzyca nie szczędziła mu komplementów, co jak co, zasłużył sobie. Mężczyzna, jakkolwiek miał na imię, był za to w siódmym niebie. W końcu przysłużył się swojej ukochanej, a jej szczęście cieszyło również i jego.
-Najdroższa już niedługo będziemy razem, ciągle myślę o tobie i nie mogę się doczekać naszego ślubu – złapał ją za rękę i ucałował. Znowu zaczął bredzić. Francesca rozejrzała się czujnie.
-Musimy być ostrożni, nie wiadomo czyje oczy śledzą każdy nasz ruch, ale już niedługo. Spotkamy się za cztery dni, w tym samym miejscu. Postaraj się dowiedzieć dla mnie gdzie on tak wychodzi, to jest bardzo istotne.
- Wszystko dla ciebie – uśmiechnął się wesoło.
-Dobrze, to czas na nas, tak bym bardzo chciała spędzić z tobą więcej czasu, ale nie możemy tak ryzykować. Wiesz o tym prawda? – powiedziała ze smutkiem.
-Niestety wiem, ale potem już nic nas nie rozdzieli. Mam dla ciebie prezent. Co prawda nie jest on godny ciebie, ale chciałbym, abyś go miała zawsze przy sobie – krawiec wyjął małe zdobne zawiniątko. – Proszę to dla ciebie – kobieta chwyciła i rozpakowała swój podarek. Była tam pięknie połyskująca bransoletka. Naprawdę dobrego wykonania i wszystko byłoby wspaniale gdyby nie była srebrna!



Pozwól, że zapnę ci ją na twojej doskonałej dłoni – krawiec nie czekając na pozwolenie chwycił „cudowną” niespodziankę i już chciał dotknąć nią wampirzycy, kiedy ta błyskawicznie się uchyliła.
-Co się stało kochanie? – spytał wielce zdziwiony jej reakcją.
- Nie możesz mi tak dawać publicznie prezentów. Wezmę ją – chwyciła oczywiście przez materiał. - Jest naprawdę piękna, dziękuję ci to wspaniały prezent.
- Cieszę się, że ci się podoba. Wiem, że zasługujesz na bardziej gustowne prezenty, ale gdy zajmę miejsce Ansbacha, bez wątpienie już nie będziesz musiała się o nic martwić.
-Każdego dnia coraz bardziej mnie uszczęśliwiasz – kobieta uśmiechnęła się słodko. Czuła się co najmniej nie komfortowo trzymając te paskudne srebro w dłoni. >>>Prezentów mu się zachciało, nie mógł mi kupić kwiatów, czegokolwiek innego, a on sobie wymyślił srebro! Idiota!<<<
Pożegnali się w końcu wysyłając sobie pełne miłości i tęsknoty spojrzenia. Francesca przy najlepszej nadarzającej się ku temu okazji, upuściła męczące ją zawiniątko.


Lisek do niedzieli miała jeszcze trochę czasu. Ciekawe była dokąd to niosą wieczorami krótkie nóżki Ansbacha. Niziołek nie był typem kochanka, biegającego w wolniej chwili do burdelu. Nie wyglądało też na to, że chodzi sobie na zwykłe przechadzki, spacery poprawiające formę dla zdrowia i pogody ducha zgodnie z novigradzką modą. Godzina to cholernie mało czasu, co można robić przez godzinę, dwie?! Niemniej jednak to dla niej doskonała szansa, wystarczy tylko spojrzenie, a urok zostanie rzucony. Musiała tylko poczekać na dogodną chwilę, kiedy krasnal będzie wracał do domu. Na początku jednak musiała koniecznie się dowiedzieć dokąd on się w te przechadzki wybiera.

Czas do niedzieli Francesca nie spędziła wyjątkowo szczególnie. Oszczędzała siły, gdyż niewidzialność i urok będą ją sporo kosztowały. W dodatku w dalszym ciągu musiała się ukrywać. Tylko pod osłoną nocy wychodziła, aby trochę się zabawić i zrelaksować. Nie mogła się też doczekać pełni, miała ochotę wcielić się w postać nietoperza i odfrunąć od tego brudnego i śmierdzącego miasta. Poczuć wolność, tę prawdziwą i niczym nieskrępowaną. Miasto, miasto miało swoje dobre strony, ale ostatnimi czasu widziała i napotykała na te same najgorsze. Damaza też nie dawał znaku życia, jakoś specjalnie nie chciała go odwiedzać, on też musiał przycichnąć. Z czasem to zapomni o całej sprawie i będzie tak jakby nic się nie stało. Półelf akurat w tym aspekcie był jak każdy człowiek. Jego też sponiewierało miasto, pewnie nawet mu się to podobało.



Czas do niedzieli dłużył się jej niemiłosiernie. Kiedy jednak nastał ten upragniony dzień, wampirzyca rozpoczęła przygotowania. Najpierw wybrała odpowiedni strój, który był jednocześnie kamuflażem i strojem codziennym. Nie mogła się rzucać w oczy, ale też nie mogła wyglądać jak zwykła wieśniaczka, kiedy zaczepi niziołka. Po drugie wybór odpowiedniego miejsca, gdzie przyczai się na nieświadomego niczego krawca i dowie się w końcu o powód jego niedzielnych przechadzek. Czas tym razem naglił.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline