Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2014, 15:15   #1
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Arrow [D&D] Opowieści z Królestwa Pięciu Miast. Skarb Viseny II [WL]




- Podsumujmy więc co wiemy - rzekł Korenn, niecierpliwie postukując nogą w kamienną posadzkę młyna. Bohaterowie rozpuścili wici o ponownym spotkaniu w ruinach gnomiej budowli, ale przyszło zaledwie kilkanaście osób.



Dorośli dobrze pilnowali potomstwa, zaś widmo głodu spowodowane brakiem zapasów z centrum Królestwa sprawiło, że każdy, kto mógł ruszył do pracy, by przed zimą złowić, upolować i zebrać jak najwięcej żywności.
- Raz, wilkołaki urządziły zasadzkę na karawanę, zabiły część ludzi, uprowadziły resztę, co do tego się zgadzamy, tak?
- Na to wygląda; gobliny przyplątały się potem i też dostały od nich łupnia, a do tego porwano im szamana - stwierdził Jarled. Pozostali pokiwali głowami.
- Ale skąd wiedzieli, że karawana będzie szła akurat teraz? - spytał Fernas. Bał się odpowiedzi, jaką mógł usłyszeć.
- Co roku o tej porze jadą, sklerotyku - burknął Korenn. Spowodowana przez nadrzeczne skrzaty amnezja młodego barda irytowała go nawet po tylu dniach wspólnej podróży. Fernas dyskretnie odetchnął z ulgą. - Dobra, dalej.
- Habu… znaczy wilkołaki porwały dhram… im szamana - podpowiedziała Eillif.
- Szamana i naszych ludzi, tak. Potem poszli do jaskini z magicznymi kryształami i odłupali kilka. Pewnie przepłoszyły ich stamtąd pająki; porzucili kapłana Justusa i swoich na żer, i uciekli.
- Justus twierdził, że chcieli złożyć ich w ofierze, ale chyba nie pająkom, prawda? Że potrzebowali więcej… - dodała druidka.
- Więcej czego? Ludzi? Kryształów?
- Nie wiem, sam wiesz, że umierał i ledwie mówił - zirytowali się dziewczyna. - Chciał żebyśmy odzyskali coś za wszelką cenę. “Ruiny w... Grobow... Visena... Odzyskajcie za... cenę... ten ...elf…”, sam słyszałeś.
- Jesteście pewni, że nie bredził? W końcu ledwo zipał, no i był na wpół strawiony przez pająka - spytał Fernas.
- Byś nie zwiał to byś mógł sam ocenić - ofuknął go Yarkiss. Nadal czuł gorycz z powodu rejterady barda i złodzieja. Jedynie to, że Saelim porzucił później i Fernasa poprawiało mu nieco samopoczucie. To, że chłopak zaginął bez wieści już nieco mniej. - Zresztą sam widziałeś na wiosnę rozkopane groby. A nie, bo nie pamiętasz, wygodnie...
- Pokłócicie się później - uciął Rafael. Korenn skinął mu głową w podzięce i kontynuował.
- Dobra, a Lamariee mówiła co? Że coś chroniło Visenę, ale najprawdopodobniej już nie chroni, stąd tegoroczne nieszczęścia. Że wilkołaki gromadzą moc, parają, czy tam mogą parać się magią, choć zwykle tego nie robiły, i że mają jakiś cel - chcą się zemścić na Visenie.
- Rokrocznie zabijamy tyle wilków, że na prawdę mają za co - szepnęła do siebie Eillif.
- … że te kryształy, które zabrały z jaskini pająków gromadzą energię Splotu… Magiczną znaczy - wyjaśnił im zaklinacz uczenie jak wiejskim tłumokom.
- No dobra, a co to ma wspólnego z porywaniem magów i Viseńczyków w ogóle? Niech se zbierają magię, ale co, mają zamiar składać nas jako ofiary dla Splotu? - spytał jeden z nowoprzybyłych dzieciaków. Te kilkanaście osób, które udało się zebrać we młynie patrzyło w “bohaterów” jak w obraz, ale z kompletnym niezrozumieniem tego, o czym rozmawiali. Nic zresztą dziwnego, oni sami posiadali tylko skrawki informacji, niekoniecznie łączących się w sensowną całość.
- Kto wie - poważnie odparł Korenn i mruknął ciszej - Gdyby tylko ta stara elfia wiedźma, zamiast pleść androny o równowadze powiedziała nam o co tu chodzi… Jarled, twój ojciec jest grabarzem, może wie co było w grobowcu Viseny i Hararda, albo pod tym pomnikiem Hideusa...
- On kopie świeże groby, a nie rozkopuje stare - burknął Grobokop, ucinając temat.
- Ale zapytań możemy, nie zaszkodzi - łagodnie rzekł Rafael. - W ogóle trzeba popytać, ktoś musi coś wiedzieć.
- I tak od razu nam powiedzą, co?
- Chyba lepsze to, niż być zeżartym przez wilkołaki,
- Przecież widzisz, że nam nie wierzą.
- Nawet jak wierzą to co z tego? - Jarled zerwał się i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu, wzbijając obłoczki kurzu. - Jedną trzecią naszych wojów wybiły wilkołaki przy karawanie. Reszta musi zostać bronić wsi i Osady w zimie; teraz zresztą też. Polować też musi być komu. Poza tym tak czy siak muszą iść po resztki z wozów, a to zajmie im dekadzień jak nic. Nie możemy tyle przecież czekać z wyprawą na południe. A nawet jak strażnicy pójdą do ruin i ich tam zeżre to co stanie się z babami i dzieciarnią? Byle banda goblinów spali Visenę do imentu. Za to z ludźmi Knuta, za ostrokołem i z Alvenusem u boku Visena ma wieksze szanse niż przy wyprawie wszystkich sprawnych mężczyzn w nieznane.
- Bez przesady z tymi wszystkimi - zaprotestował Korenn, ale jakoś tak niepewnie, przeliczając szybko w myślach ile osób zginęło przy wozach, a ilu ich jest tu teraz.
- Eee, przyznaj, że tchórz cię obleciał! - parsknął Fernas.
- Nie tchórz, tylko myślę mózgiem, a nie bohaterskimi opowieściami. Zresztą gdybyś widział Justusa i te na wpół przetrawione wilkołaki to byś inaczej śpiewał. A raczej rzygał. - Jarled zacisnął pięści.
- To po co tam chcecie iść, skoro mówicie że nie ma szans? - szepnął nieśmiało jeden z nowoprzybyłych. Bohaterowie spojrzeli po sobie zmieszani. Chcąc nie chcąc doszli do dosyć ponurych wniosków.
- Pójdziemy na zwiad - twardo rzekł Yarkiss, nie po raz pierwszy obejmując przywództwo. - Znany wróg, to wróg o połowę mniej niebezpieczny. Poza tym to w połowie zwierzęta, a my swój rozum mamy. Nie musimy się z nimi bić, by odzyskać to coś, co ukradli ze wsi, co ją strzegło. Tam gdzie nasi woje nie podołali siłą, my podołamy podstępem. Wiemy gdzie i po co iść - tropiciel uważnie rozejrzał się po zebranych. - Teraz pytanie tylko: kto idzie?
 
Sayane jest offline