Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2014, 14:51   #2
Aramin
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Kelvin siedział zgarbiony, pochylając się i opierając łokcie o kolana intensywnie żując jakieś dziwne zioła. Mimo skupienia na rozmowie niewiele z tego rozumiał dlatego zanim zdecydował się zebrać głos to zawsze akurat ktoś wtedy się odzywał. Nim zebrał się w sobie by wstać i się wypowiedzieć rozmowa w zasadzie była skończona a on lekko zły na siebie mimo, że nie wiedział czym są "imentu" i czy to one chcą podpalić wioskę z goblinami, czy co...
W każdym razie słuchając "bohaterów" nieco sposępniał bowiem to co mówili nie wyglądało zbyt dobrze, zwłaszcza że osadę trza było wykarmić a w tym roku z polowaniem na dzikiego zwierza było cholernie ciężko. Dlatego miał lekkie wyrzuty sumienia, że myśli o o wyprawie, acz przecież rodzice mieli jeszcze dwóch synów na swoim, a ktoś musiał coś zrobić bo inaczej nie zapobiegną złemu przeznaczeniu zbliżającemu się z każdym nowym świtem. Uderzyło go jednak to, że członkowie dzielnej eskapady w zasadzie wyglądali, jakby sami byli prawie tak zagubieni jak wioskowa młodzież, a on szczerze mówiąc spodziewał się chyba czegoś innego. Sądził chyba, że będą tak dumni, sprytni i elokwentni jak bohaterowie ballad, a tu okazało się, że baśnie przyćmiewały rzeczywistość. "Ech, pora dorosnąć i spojrzeć w oczy rzeczywistości" - pomyślał smętnie ważąc swoje losy i rozglądając się z niemałą tremą po pozostałych, zwłaszcza zatrzymując się na obliczach tych z Zewnętrznej Osady. Czuł, że chyba nie zbierze w sobie krztyny odwagi potrzebnej do zadeklarowania swojego uczestnictwa, ale wtedy pomyślał o swoim przyjacielu, najmłodszym synu Damiela. Pomyślał też, że jak nic nie zrobią i będą bezczynnie stać to niczego to nie rozwiąże, a ich rodziny napadnie głód i wstrętne goblinoidy. Visena potrzebowała męstwa, nie było cudów. Obecnie sam w myślach (bał się na głos) przeklinał Beshabę za nieustającego pecha, ale czy to coś zmieni? Nie. Trzeba radykalnych kroków. Jeżeli wszyscy będą siedzieć tak bezczynnie to ... Dobra! Ktoś musi to zrobić. Z ciężkim, szybko bijącym sercem z trudem i wahaniem uniósł do góry swoją dłoń powstrzymując dziką chęć by zamknąć oczy i zacząć wrzeszczeć. Niektórzy zaczęli na niego patrzeć, a on poczuł się naprawdę dziwnie i głupio, nie zdominowało to jednak uczucia lęku przed nieznanym, poczucia krzywdy (bo dlaczego akurat ja?!) i winy na myśl o reakcji rodziny.
-Pójdę! - wyszeptał drżącym głosem.
Zmusił się by spojrzeć na Yarkissa, który z nich wszystkich imponował mu najbardziej. Wyglądało na to, że był już prawie jak Maeve, poza tym sprawiał wrażenie prawdziwego lidera tej dzielnej zgrai namawiającej ich do działania. I wtedy Kelvin pomyślał, że może być taki sam jak on do tego poczuł w sobie dziwną dumę, że oto Yarkiss, czyli łowca z Zewnętrznej taki jak on, przewodzi drużynie. Był też dumny, że owa grupa poszukiwaczy przygód wzbogaci się o kolejnego myśliwego, który będzie mógł przysłużyć się swoimi świetnymi umiejętnościami strzeleckimi.
Rozemocjonowany jak rzadko kiedy spojrzał kolejno na Eilif i Solmyra niemrawo uśmiechając się do nich, nawet nie zauważył strumyczka potu, jaki utworzył się na jego skroni.
 

Ostatnio edytowane przez Aramin : 12-02-2014 o 14:56.
Aramin jest offline