Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2014, 20:40   #52
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Przez dłuższą chwilę stały naprzeciw siebie, niepewne, jak powinny się zachować. W końcu ich spojrzenia spotkały się, a obie kobiety zobaczyły w oczach tej drugiej odbicie swoich własnych myśli i uczuć… strach, niepewność, zrozumienie…
- Emma…
- Susan…
Padły sobie w objęcia, jak serdeczne przyjaciółki z dzieciństwa, choć przecież spotkały się dopiero drugi raz w życiu. A jednak czuły się tak, jakby znały się od wieków… choć “tamta Emma” i “tamta Susan” miały zdecydowanie więcej lat, promieniowały tym samym, zapamiętanym z dzieciństwa ciepłem.
- ...cieszę się, że przyleciałaś. - wokalistka uśmiechnęła się do kobiety, próbując dodać jej otuchy - Susan, to jest Anton. Mój… chłopak. - zarumieniła się lekko, spoglądając na fotografa. W sumie nie zdążyli jeszcze przedyskutować tej kwestii, więc była ciekawa jego reakcji - Anton, to jest Susan… opowiadałam Ci o niej. - Emma uspokajająco położyła dłoń na ramieniu tłumaczki i dodała cicho - On wie.
Anton przywitał się serdecznie, ale Susan uścisnęła jego dłoń z wyraźną rezerwą. Jakoś nie ufała słowom: ”On wie.” Zapewne to było dla niej za mało. On… wiedział, ale czy wierzył, czy rozumiał? Susan nie potrafiła tego pojąć. Widać było, że nie czuje się komfortowo, mając mówić o tym w obecności osób trzecich.
- A więc… Czym się zajmujesz, Emmo? - zmieniła więc temat.
- Śpiewam. - uśmiechnęła się w odpowiedzi - Niedługo wydaję moją pierwszą płytę… za dwa dni mam ostatni koncert promocyjny. Zostaniesz do tego czasu?
- Mogę zostać. Praktycznie urwałam się z pracy na urlop zdrowotny. Mój przyjaciel Matt pomógł mi to załatwić.- odparła Susan, sięgając po podręczny bagaż. - Co teraz?
- Sesja zdjęciowa… Powinienem teraz robić zdjęcia bielizny, do katalogu mody. - przypomniał Anton.
- A, tak. W wolnych chwilach pozuję. - Emma uśmiechnęła się do fotografa - Myślę, że najlepiej będzie, jeśli podrzucisz nas do mnie, a sam dokończysz sesję. Albo… podrzuć nas do tej kamienicy, zabiorę w końcu mój samochód. - przeniosła spojrzenie na Susan - Jesteś głodna?
- Trochę… - rzekła Susan, a Anton przemyślał sprawę. - Ok, to proponuję się wybrać po samochód.
- W takim razie jedźmy. - Emma cicho podążyła za nimi, a potem zajęła miejsce obok Susan, by po drodze do kamienicy opowiedzieć trochę o okolicy. Kiedy dojechali do miejsca, gdzie zostawiła swój samochód, była wyraźnie zdenerwowana, choć starała się to ukryć. Lekko machnęła ręką na pożegnanie Antonowi, przesyłając dyskretnego całusa… i przypomniała sobie, że na siedzeniu pasażera ma sporo zbędnych rzeczy, które zabrała ze sobą z… z Koszmaru. Zbladła, ale dziarskim krokiem ruszyła do samochodu, by przerzucić wszystko do bagażnika. W końcu obie wsiadły do środka i Emma ruszyła.
- Wolisz pizzę, czy idziemy do knajpki? - zapytała lekko, usiłując zająć myśli czymś innym, niż przeżyciami sprzed kilku dni.
- Chyba pizzę. - rzekła Susan pewnym siebie głosem. A Anton pożegnał się z Emmą obiecując, że zazdwoni wkrótce i wyruszył do pracy. Gdy tylko się oddalił, Susan spytała po chwili. - Znasz… Jeremy’ego? Perriera Jeremy’ego?
- Jeremy Perrier… - Emma powtórzyła w zamyśleniu - Ten… rehabilitant? - zapytała w końcu niepewnie.
- Jeremy… mój chłopak. - mruknęła Susan i westchnęła. - Pojechał do swej matki w Silver Ring. Ostatnio nie mogę się do niego dodzwonić.
Wokalistka zbladła i przez dłuższą chwilę nie odzywała się ani słowem. W końcu przystanęła na chwilę przy pizzerii, by złożyć zamówienie i po krótkich negocjacjach dotyczących składników, ruszyły dalej. Nawiązała do tematu dopiero, gdy obie siedziały na kanapie z kieliszkami wina w dłoniach.
- Kim… kim była… jest... ta Emma… którą znasz? - zapytała w końcu z wahaniem, bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- Służącą… potem nianią… ukochaną ciocią, choć nie spokrewnioną. Była… dużo starsza od ciebie. - odparła Susan, jedząc pizzę drobnymi kęsami. - Ja… się z nią pokłóciłam, przed wyjazdem do Francji. i wtedy ostatni raz ją widziałam. A to było… kilka lat temu. A ja?
Emma pociągnęła długi łyk wina.
- Wiesz, to zabawne... Susan, którą znam, jest też dużo starsza, niż Ty. Straciła męża i nie ma dzieci, ale dla wszystkich w miasteczku była ciocią… potrafiła słuchać jak nikt i robiła najlepsze na świecie rogaliki z ciasta francuskiego z marmoladą wiśniową. - uśmiechnęła się do wspomnień - Nawet nie wiem, czy jeszcze żyje… czy w ogóle żyła… to wszystko jest strasznie dziwne. W całym Silver Ring była tylko jedna Susan Chatiere. - w głosie Emmy pojawiły się nieproszone nutki paniki.
- W całym Silver Ring była tylko jedna ciocia Emma. - odparła nerwowo Susan. Sięgnęła po wino i nerwowo łyknęła jednym chaustem. W końcu spojrzała na Emmę, pytając. - Co to wszystko ma niby znaczyć? Jak mogą istnieć dwa Silver Ring?
- Nie mam pojęcia. - Emma zadrżała lekko - A jak to możliwe, że znalazłyśmy się… w tym… Koszmarze? - nerwowym ruchem sięgnęła po butelkę i szczodrze dolała im obu, próbując za wszelką cenę zachować spokój - Mówiłaś… mówiłaś, że zginęła... Laura. Jaka Laura? - zapytała w końcu.
- Laura Clark... znasz może? - zapytała Susan i nie czekając na odpowiedź Emmy, kontynuowała. - Laura dorobiła się kasyna w Las Vegas i… niedawno czytałam jej nekrolog.
Emma skrzywiła się mimowolnie.
- W moim Silver Ring nie należały do osób, które warto było znać. Ani ona, ani jej siostra bliźniaczka, Annabell. - westchnęła - A znasz… Erica? Eric Roberts, niedawno był w telewizji reportaż o nim…
- O komendancie policji w Silver Ring? Chyba powinien być już na emeryturze, prawda? - rzekła zdziwionym tonem Susan.
- Nie, tutaj był moim przyjacielem z dzieciństwa… młodym i uzdolnionym malarzem… malował MOJE obrazy. Dokładnie takie same, jak ja... - Emma pociągnęła kolejny łyk wina - Skontaktowałam się z nim, ostrzegał mnie przed Koszmarem… powtarzał, że tylko karta pozwoli z niego wyjść… on też zginął. Nie… nie zdążyłam... - w jej oczach pojawiły się łzy.
- To wszystko nadal wydaje się… Koszmarem. Nawet tutaj. Nagle… - Susan próbowała ubrać swoje myśli w słowa, ale język ją zawiódł. Upiła nieco wina i rzekła. - Ty też coś znalazłaś po powrocie?
- Tak. - wstała nieco chwiejnie i wyjęła z torebki owo tajemnicze zdjęcie na kliszy, które czekało na nią na siedzeniu pasażera - A Ty?
- Czek na sporą sumkę… szkoda, że lata temu zrealizowany. - odparła nieco sarkastycznie Susan, po czym wzięła owo zdjęcie w dłoń i skomentowała. - Ładna… Twoja matka, ciotka?
- Nikogo takiego w rodzinie nie mam. - odpowiedziała z ponurą miną Emma.
- Ciekawe czemu więc… - zamyśliła się Susan, przyglądając się zdjęciu. - Co właściwie mają oznaczać te pamiątki?… Jak sądzisz?
- Nie mam pojęcia. - kieliszki znów były puste, a co gorsza, butelka także. Emma z westchnieniem ruszyła do kuchni po kolejną butelkę… a po namyśle zabrała jeszcze jedną. Ta była już ostatnia. - Wygląda na to, że na tym zdjęciu jest ktoś z jeszcze innego Silver Ring. Skoro nie znam jej ani ja, ani Ty… może gdzieś jest ktoś, kto ją rozpozna? - zastanawiała się na głos, mocując się z upartym korkiem. W końcu pyknęło i w kieliszkach pojawiła się kolejna porcja pocieszającego napoju.
- To co proponujesz? - Susan wzięła kieliszek i drobnymi łykami upajała się smakiem wina. - Masz dobry gust, jeśli chodzi o trunki. Przypominają lata we Francji.
- Dziękuję, choć nie zasłużyłam na tę pochwałę. Większość moich zapasów to prezenty… a moje ulubione niestety już się skończyło. Może poproszę Antona, żeby kupił nam po drodze… - Emma zamyśliła się - Może powinnyśmy wybrać się z wizytą do Silver Ring? Może na miejscu wszystko się wyjaśni...
- To jest...dobry pomysł. - odparła po chwili wahania. Upiła trunku. - Powinnam uprzedzić matkę, że się zjawię. Boję się… - dłoń Susan nagle zadrżała, rozlewając wino. - ...Jeremy pojechał do Silver Ring i od tego czasu nie mogę się z nim skontaktować. Nie sądziłam, że… kiedykolwiek będę się bała pojechać do rodzinnego domu.
- Ja też się boję. - szepnęła Emma. Od tak dawna nie dzwoniła do rodziców… czy ucieszą się, że przyjedzie? Zakręciło jej się w głowie, więc odstawiła kieliszek i ostrożnie wyjęła drugi z ręki Susan, a potem zdecydowanie chwiejnie ruszyła do kuchni na poszukiwanie papierowych ręczników, by zetrzeć rozlany trunek. Postanowiła sobie, że zadzwoni do matki... jak wytrzeźwieje…
Susan zaś została w pokoju, zamyślona i nieco pobladła. Najwyraźniej alkohol zamiast stłumić lęki, nieco je wzmocnił. W końcu jednak rzekła spokojnym głosem. - Kiedy planujesz… Kiedy pojedziemy?
Przeczesała włosy palcami, dodając nerwowo. - Boże… Przecież ja porzuciłam całe moje życie, od tak.
- Nie mogę odwołać koncertu… - Emma jęknęła na samą myśl - ...więc… za dwa dni? Co masz na myśli? - dodała, gdy dotarł do niej sens ostatnich słów Susan.
- Jeszcze dzień temu, miałam bardzo prominentną robotę tłumacza przysięgłego w sądzie. Dziś jestem u… obcej… No, dopiero poznanej osoby. To równie szalone, co koszmar. - uśmiechnęła się blado Susan i rozejrzała po pokoju Emmy. - Właściwie, to… nie wiem, gdzie będę u ciebie spać. Bo chyba nie wyprawisz mnie do hotelu, co?
- W żadnym wypadku! - Emma zareagowała może zbyt gwałtownie, ale szczerze - Możesz spać w moim łóżku albo na kanapie… jest wygodna. Albo na materacu… jak wolisz. Możesz też spać ze mną w łóżku, jest duże… - wypaliła, nim zdążyła dobrze pomyśleć, co mówi.
- Nie zajmę tam czyjegoś miejsca przypadkiem? - zapytała Susan, figlarnie wystawiając język. Po czym dodała speszonym głosem. - Łóżko… z tobą, brzmi całkiem… świetnie. Nie zrozum mnie źle, mam chłopaka. Ale śnią mi się koszmary ostatnio. I wolę nie spać sama.
- Anton… ja… - Emma wyraźnie się zmieszała - Tak naprawdę to nawet nie wiem do końca, czy jesteśmy parą. Spędził tu dopiero jedną noc… - próbowała tłumaczyć, ale ostatecznie się poddała - Może zadzwonię i zapytam, czy w ogóle zamierza u mnie dziś nocować… - westchnęła, rozglądając się za telefonem.
- A… zamierzacie nocować razem? - zapytała Susan i zachichotała cicho. - Nie martw się. Jestem dużą dziewczynką i pogadanki o kwiatkach i motylkach mam już za sobą. Dyskretnie się ulotnię, gdy… będziecie oboje w nastroju.
- No coś Ty… - Emmie też udzielił się wesoły nastrój i chichotała razem z nową przyjaciółką - Łóżko mam duże… mogę spać w środku… - parsknęła śmiechem na widok miny Susan i przygryzając końcówkę języka, wybrała nr do Antona.
- Halo? - spytał wesoło Anton i dodał żartobliwym tonem. - Emma, co u ciebie? Wpaść, by zrobić kilka fotek w bieliźnie? Mam tu taki zestaw czarnej koronki i niestety murzynkę za modelkę.
- A nie będę wam przeszkadzała? Nie mów mi, że sypiasz z harcerzem. - odparła Susan, wystawiając język.
- Nie… - niekontrolowany śmiech owładnął Emmą, która dopiero po dłuższej chwili uspokoiła się na tyle, żeby odpowiedzieć Antonowi - ...dobrze, wszystko dobrze. - wierzchem dłoni otarła łzy z kącików oczu - Nie wiem co na to Susan… w czarnej koronce wyglądam zabójczo… ale skończyło nam się wino więc możesz kupić kilka butelek po drodze… a, właśnie… zupełnie bym zapomniała, po co dzwonię… - zerknęła na nadstawiającą ucha kobietę, by pokazać jej język i mrugnąć porozumiewawczo - ...bo Susan pytała ...czy Ty dziś śpisz ze mną?
- Dużo żeście tego wina już wypiły? - zapytał ostrożnie Anton, a Susan zachichotała pijacko.- Czyli sprawa ustalona, skoro… omawiasz już z nim swoją bieliznę na noc?
Nadmiar alkoholu niewątpliwie rozluźnił napięcie i uczynił atmosferę spotkania bardziej wesołą.
- Eeeee… dwie butelki… i trochę. A ta bielizna to nie na noc, tylko do sesji zdjęciowej... Masz ochotę popozować? - równoczesne rozmawianie z Antonem przez telefon i odpowiadanie stojącej obok Susan trochę ją dezorientowało, zwłaszcza, że gdzieś w głębi gardła narastał szalony chichot.
- Ja? - spytał Anton i… - Ja? - spytała Susan.
Fotograf dość szybko odpowiedział. - Myślę, że koronkowy stanik i pończochy jakoś do mnie nie pasują.
Susan zamyśliła się i szybko pokręciła głową. - Nie… nie ośmieliłabym się rozebrać przed obcym facetem.
- Anton, pakuj się i przyjeżdżaj, tak się nie da rozmawiać… - jęknęła Emma - ...i weź tę bieliznę, może faktycznie dam sobie zrobić kilka fotek… - roześmiała się do Susan, która akurat teraz zaczęła robić głupie miny.
- Powiedz mu o winie… się skończyło. Ale może być whisky… jest jakieś?- zapytała żartobliwie Susan.
- Hmmm… nie. Ale lepiej… nie mieszać. - Emma po belfersku uniosła palec wskazujący, używając go jako ostatecznego argumentu w tej kwestii.


Anton zjawił się po kilkunastu minutach. I przypominał wielbłąda obładowanego sprzętem. Nie wziął samaego aparatu i bielizny. Zabrał także lampy oświetleniowie i cały sprzęt związany z profesjonalnym robieniem zdjęć. Uświadamiając tym Emmie, że to nie będzie zwykła fotka do albumu, ale całkowicie poważna sesja fotograficzna.
- Gdzie się z tym wszystkim roz...stawisz? - przyjemnie szumiało jej w głowie… sesja zdjęciowa zapowiadała się nader zabawnie - Pomóc Ci z czymś? Jesteś… głodny?
- W dużym pokoju. A co masz? - rzekł Anton, rozkładając swoje graty. Podczas gdy Susan zainteresowała się najciekawszym pakunkiem, po winie oczywiście. Wyciągnęła z torby komplecik czarnej koronkowej bielizny i oglądając ją gwizdnęła z podziwem. Nie była to Victoria’s Secret, ale i tak robiła wrażenie. To nie był na pewno katalog do supermarketu.



- Pizzę... Ale zrobiłeś tej murzynce zdjęcia, co? W razie, gdyby moje nie wyszły… - Emma zerknęła na czarną koronkę i oblała się szkarłatnym rumieńcem - ...nie mów, że miałeś tylko jedną modelkę, przecież to się nie zdarza… jakaś biała z pewnością też Ci dziś pozowała… - zmarszczyła komicznie nosek w oskarżycielskim wyrazie - ...to był podstęp, prawda?
- Jeśli byś się nie zgodziła, to musiałbym użyć tej samej modelki. Ba, zrobiłem jej nawet w niej zdjęcia, ale uważam, że w takich katalogach lepsza jest różnorodność - wyjaśnił Anton, a Susan ze śmiechem zaczęła się domagać pokazania owych fotek.
- Jak długo potrwa ta sesja? Może faktycznie zrzucisz zdjęcia na mój komputer, żeby Susan mogła się czymś zająć w międzyczasie? - nagle pozowanie przy drugiej kobiecie wydało jej się zbyt… intymne.
Anton się zgodził i ruszył do komputera by zrzucić fotki z pamięci aparatu. - To zależy… godzina, półtorej… nie więcej. A może i mniej.
Susan pochwyciła butelkę wina i razem z nią udała się za Antonem.
A Emma chwyciła koronkę i poszła do łazienki, by się przebrać. Wyszła po kilku minutach, z powątpiewaniem dociągając tasiemki gorsetu.
- To na pewno mój rozmiar? Jest trochę ciasny… - skupiona na poprawianiu stroju, nie zauważyła, jak oboje wbijają w nią spojrzenia - ...mam do tego założyć… - dopiero teraz podniosła głowę i ze zdziwieniem dokończyła - ...szpilki? O co chodzi… jest aż tak źle?
- Eee… nie… jest bardzo... dobrze… bardzo… - odparł Anton, wpatrując się z zachwytem pomieszanym z innymi uczuciami w postać Durand. Susan zachichotała, przygryzając tylko dolną wargę. - Leży na tobie dobrze. Antona trochę zatkało… więc efekt właściwy.
Fotograf odchrząknął i dodał. - Szpilki raczej nie. To w końcu prezentacja bielizny. Nie będą konieczne.
- Widziałam w katalogach modelki na szpilkach. - Emma wyglądała na zawiedzioną - Trudno… zaczynamy? - jej oczy rozbłysły łobuzersko.
- To znaczy… masz pasujące? Bo mnie dostarczono tylko bieliznę. Żadnych butów. - odparł Anton, zaś Susan dodała. - To ja wam gołąbki nie będę przeszkadzała w zabawie. Popatrzę na te sesje Antona w komputerze.
I przysiadła się w salonie do komputera.
A Emma skoczyła do garderoby, skąd przyniosła dwie pary czarnych szpilek - czółenka i sandałki. Obie zdobycze zaprezentowała Antonowi, pytając - Będą pasować?
- Eeee..chyba? - Anton wzruszył ramionami w geście desperacji. Susan obejrzała się za siebie. - Czółenka za grzeczniutkie, załóż sandałki i wyglądaj jak żyleta. Niech się mężowie do ciebie ślinią. - zawyrokowała szybko.
- Sandałki do pończoch? - Emma z powątpiewaniem spojrzała na opięte czarną siateczką stopy - Anton, to Ty tu jesteś ekspertem, decyduj. - znów ta komiczna minka, na poły groźna, na poły karcąca.
- Masz pewnie rację… Nie pasują. - stwierdził Anton, a Susan zaśmiała się głośno. - Inaczej mówiłby, gdybyś tylko te sandałki miała na sobie.
Emma roześmiała się radośnie.
- Potem mogę zdjąć pończochy i założyć sandałki… żaden problem. - wesołe błyski w oczach tylko się pogłębiły, kiedy wsuwała stopy w szpilki, zerkając przy tym na fotografa.
- No dobrze… to co mam robić?
- Zrobimy obie serie… - odparł Anton, a Susan zaczerwienieła się, zerkając w monitor. - A potem... bez… ubrania? Widzę co… lubisz w Antonie.
I pociągnęła solidnego łyka wprost z butelki. - Wybacz, to było niesmaczne… z mej strony.
- Co masz na myśli? - ukłucie niepokoju z trudem przedzierało się przez otumanioną winem świadomość.
- Nic, nic… - mruknęła Susan, niczym uczniak pod karcącym profesorskim spojrzeniem. A Anton skupiony na swym zawodzie, zaczął mówić Emmie jak ma się poruszać, jak pozować, jak uśmiechać. I robił kolejne zdjęcia.
Kiedy stanęła pod odpowiednim kątem, zerknęła w monitor komputera i aż przystanęła ze zgrozy. Susan znalazła inne... zdjęcia. Te bardziej intymne. Porzucone wszak beztrosko na pulpicie w katalogu o niewinnej nazwie składającej się z daty i numeru serii… Porzucone podobnie, jak oficjalna sesja zdjęciowa Antona. Nic dziwnego, że tłumaczka uznała je za podobną serię.
Nie zdążyła zareagować, zanim na ekranie pojawiła się też ona sama. Cichy jęk wyrwał się z ust świeżo upieczonej modelki, nim udało jej się w końcu wydusić.
- Susan… pomyliłaś… katalogi…
- Acha… no cóż… Jedni filmują, inni robią… zdjęcia. - wydusiła z siebie Susan, siląc się na nonszalanckość. - To nic… niezwykłego, ani… no… gorszącego. Mamy dwudziesty pierwszy… wiek. I rewolucję już za sobą.
- Anton ma aparaty porozstawiane po całym domu… a ja wtedy wypiłam… dużo… whisky… - gorący rumieniec znów zabarwił jej policzki różem, oczy zalśniły na wspomnienie tamtej nocy. Wino odizolowało złe wspomnienia, pozostawiając tylko ciepło ramion i słodycz spełnienia.
- Ja cię nie osądzam. Byłam studentką… we Francji. Nawet nie wiesz, co oni tam wyrabiają. - odparła tłumaczka, unosząc ręce do góry w geście poddania się.
- Ale… widziałaś… - jęknęła cicho Emma, zupełnie zapominając o pozowaniu. Anton też zapomniał o robieniu fotek. Właściwie nie wiedział jak zareagować w tej sytuacji. Pobladł wyraźnie spanikowany.
- I… co z tego. - Susan przerwała oglądanie zdjęć i zerknęła na Emmę w bieliźnie. - Nie jestem mężczyzną. Nie ma się co przejmować. Nawet ładnie wyszły… To raczej on powinien się martwić, że widziałam jego… dzielnego wojaka.
Spojrzała na Antona, pytając ich oboje.- Chyba że jakoś inaczej go nazywasz?
- Eeee… - wyraźnie skrępowany tym pytaniem Anton, rzekł. - Cóż… może tego nie rozstrząsajmy.
Za to Emma wybuchnęła śmiechem, widząc minę fotografa. W końcu wzruszyła ramionami i ze skruszoną miną powiedziała - To moja wina… a w ramach przeprosin zrobię wszystko, co będziesz chciał… - widząc “domyślną” minę Susan, dodała szybko - ...w tej sesji zdjęciowej.
Tłumaczka wyłączyła komputer i nalała sobie trunku. - Mną się nie przejmujcie. Wlałam w siebie tyle… wina, że… wątpię, bym jutro cokolwiek pamiętała.
A Anton zaczął ponownie mówić Emmie, jak ma pozować i jak patrzeć w obiektyw aparatu. A potem przyszedł czas na zdjęcie pończoszek.
Najpierw w kąt poleciały szpilki, a potem artystka przysiadła na brzeżku pufy i pochyliła się, by zsunąć z ud pończochy. Nieświadomie ustawiła się tak, jakby pozowała do zdjęcia… nieco bokiem, trochę tyłem, wysuwając tę nogę z której zsuwała pończoszkę, nieco do przodu.
Nic dziwnego, że Susan chichotała nerwowo, obserwując ten proces, a Anton nie odrywał oczu od Emmy, trzymając aparat. W końcu… zrobił szybkie zdjęcie artystki, będącej właśnie w trakcie przebierania.
Zupełnie nieświadoma tego zamieszania modelka odrzuciła jedną pończoszkę i zabrała się za drugą, którą po nieznośnie długiej chwili również odrzuciła w ślad za poprzednią. Sandałki stały nieco poza zasięgiem jej rąk, więc musiała się mocno wychylić, by je złapać… prezentując tym samym przed obiektywem niemal cały okryty czarną koronką biust.
W końcu sandałki wylądowały na jej nagich stopach, a Emma przeciągnęła się, prostując zgięty kręgosłup i wyciągając ręce do góry. Uśmiechała się radośnie… widać było, że pozowanie zaczyna jej się podobać.
A Anton wpadł w gorączkę fotografowania. Robił zdjęcie za zdjęciem. Susan… upijała się coraz bardziej. Twarz miała już czerwoną, oczy zmącone nadmiarem alkoholu we krwi i myślami niekoniecznie poprawnymi… sądząc po jej minie. Wreszcie wstała i chwiejnie ruszyła do łazienki. Nie można wszak bez końca obciążać pęcherza.
- Chyba powinnam sprawdzić, czy z Susan wszystko w porządku. - Emma zaniepokoiła się wyraźnie, choć nadal grzecznie się ustawiała do zdjęć, nie potrzebując już nawet zbyt wielu wskazówek.
- Jesteś pewna, że… No, może ty sprawdź. - zdecydował Anton. - Ja raczej nie powinienem. Ale… naprawdę myślisz, że powinniśmy przeszkadzać jej w… czymkolwiek, co tam robi?
- Właściwie… może i masz rację… zajrzę za pięć minut, jeśli do tego czasu nie wyjdzie. - zdecydowała po namyśle Emma - Dużo zdjęć zamierzasz jeszcze zrobić?
- Jeszcze… dwa… - odparł Anton, robiąc kolejne dwie fotki. Po czym rzekł. - Powinnaś je obejrzeć, wybrać te, których nie chcesz pokazać. Potem podpiszemy kontrakt, na resztę.
- Mogę to zrobić jutro? - zapytała, rumieniąc się lekko i zachichotała - Dziś… wszystkie będą mi się wydawały śliczne i godne pokazania wszystkim i wszędzie.
- Dobrze… to… - spojrzenie Antona łakomie wędrowało po Emmie, więc łatwo było zgadnąć, o czym myśli. I którego organu używa teraz do myślenia. Zwyciężył w nim jednak profesjonalizm. - To spakuję sprzęt i… mam tu przyjść dziś jeszcze?
- Jeśli chcesz… - w oczach kobiety zamigotała nadzieja.
- Dobrze… wiesz… - podszedł do niej, nie mogąc się już powstrzymać. - ...że chcę…
Usta przywarły do jej ust, dłonie chwyciły za pośladki ściskając je namiętnie i przyciągając ją do niego.
- To spakuj sprzęt... i wracaj... szybko. Możesz wziąć... rzeczy... na kilka dni… - szeptała między pocałunkami, niezdarnie próbując się bronić przed tym niespodziewanym atakiem namiętności.
Czuła, jak z jej talii zsunęły się koronkowe majteczki i zawisły na udach. Czuła pocałunki Antona na swym dekolcie i… zobaczyła wchodzącą Susan. Ta… zaczerwieniła się i dyskretnie wycofując się, zamknęła za sobą drzwi.
- Su… Susan… - jęknęła bezradnie - Jest moim… gościem…
- Su… wybacz Emmo… poniosło mnie. - przerwał pocałunki i rozejrzał się dookoła nerwowo, szukając Susan. Nadal jednak pieścił dłońmi pośladki wokalistki. Anton nie zauważył jednak Susan w pokoju. - O co chodzi z Susan?
- Weszła… i wyszła. - westchnęła Emma - Ona potrzebuje towarzystwa, tak jak ja… nie samotności. Też przeszła przez Koszmar i straciła… kogoś. Wydaje mi się, że zaproponowałam jej nocowanie u mnie w łóżku… - dodała z zakłopotaną miną - ...no i w końcu mi nie odpowiedziałeś, czy zostajesz na noc… - wyraźnie zaczynała gubić wątek.
- Wiesz, że chciałbym zostać, że chcę… ale… nie sądzę by Susan… zgodziła się na dzielenie łóżka… we trójkę. - zażartował Anton. Następnie spytał ostrożnie .- Poza tym… możesz do niej dołączyć później, prawda?
- Albo wymknąć się… jak zaśnie. - Emma uśmiechnęła się promiennie - Tylko spakuj ten sprzęt, żeby się coś przypadkiem nie zepsuło… szkoda by było.
-Dobrze.- odparł Anton, niechętnie wypuszczając Emmę ze swych objęć i zabierając się do pakowania całego sprzętu z dużego pokoju. Ona tymczasem wymknęła się na poszukiwanie Susan.
Tłumaczka siedziała w kuchni słuchając radia i rozkoszując się kolejnym kieliszkiem wina. Jej uśmiech był błogi, a obok niej leżał aparat fotograficzny… który Emmie kojarzył się... z łazienką.
Wokalistka roześmiała się na ten widok. - Mówiłam, że on wszędzie rozstawia aparaty… spędził tu ledwie jedną noc, a już zdążył gdzieś zostawić jedną ze swoich zabawek… chyba powinnam Cię już położyć do łóżka. Będziesz miała jutro potwornego kaca...
- Cholera… masz rację. - zamyśliła się Susan i ociężale pokręciła głową. - Ale wlałam w siebie już tak wiele wina, że nie ma znaczenia… kolejny kieliszek.
Znów wypiła. Po czym wstała chwiejnie i uśmiechnęła się. - Nie mam wielu przyjaciółek. Zawsze wolałam… bardziej… a nie... mam fajną kuzynkę. Załatwiła mi... robotę... gdzie… Gdzie ją załatwiła?
Ruszyła w kierunku Emmy, mrużąc lekko oczy. - Myślałam, że wy… Anton jeszcze ciebie… nie roz… aż się palił… do tego palił. - zachichotała na samo wspomnienie. Po czym popadła w melancholię. - A mój Jeremy… zaginął.
- Nie przejmuj się… na pewno wszystko z nim w porządku… może zasięgu nie ma? - Emma uspokajającym gestem objęła przyjaciółkę i poprowadziła w kierunku sypialni - Chodź, powinnaś się już położyć. Prysznic weźmiesz jutro… potrzebujesz czegoś do przebrania się?
- Hmm… mam jakąś koszulkę nocną spakowaną. - ziewnęła głośno Susan. Opierała się nieco o Emmę, gdy ta ją prowadziła do sypialni. I siadła na łóżku, powoli się rozbierając z koszuli.
Wokalistka zdusiła podpowiadaną winem chęć zaoferowania Susan pomocy przy rozbieraniu, zamiast tego zaglądając do jej walizki. Rzeczywiście, koszulka nocna leżała na samym wierzchu, więc Emma podała ją tłumaczce i nieco skrępowana odwróciła wzrok, gdy ta się przebierała. W końcu jednak Susan wylądowała pod lekką kołdrą i niemal natychmiast zapadła w sen, a Emma cicho wymknęła się z sypialni, zamykając za sobą drzwi.

<...>
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline