Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2014, 14:42   #21
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Krótki pobyt w bazie Kartelu okazał się bardzo pracowity. Sara doskonale organizowała czas Team Six organizując treningi, strzelanie, sprawdzanie sprzętu. I znów treningi. Szybkość i intensywność była odpowiednia. Po treningach udało się Marcusowi wygospodarować nieco czasu na przekazanie nieco teorii. Legion Ciemności był siłą której nie można było lekceważyć – na szczęście baza Kartelu miała sporą kolekcję prezentacji, materiałów poglądowych, nawet makiety i modele do zagadnień taktycznych, co Marcus skwapliwie wykorzystał na przedstawienie najczęściej stosowanych metod walki z Legionem. Wiedza o Mrocznej Harmoni, darach, opętaniach,stygmatach i herezji była nieco bardziej abstrakcyjna, ale Marcus miał nadzieję, że zaczną chociażby reagować na jakieś dziwne sygnały i w odpowiednim czasie dadzą mu znać. Wykłady zakończył dowcipem, że jest zawsze jest chętny do wyspowiadania aspirującego heretyka. Chętnych oczywiście nie było. Jeszcze nie.
Spięć z żołnierzami Mishmy mimo pierwszych tarć nie było. Młody dowódca samurajów, Tatsu był raczej ambitnym i bardzo dumnym typem, co początkowo wróżyło nie najlepiej. Do rękoczynów na szczęście nie doszło, głównie z powodu braku czasu bo po dającym się zauważyć braku presji administracyjnej można było wywnioskować, że czas godziny 0 jest bliski a roboty wszyscy mieli pod dostatkiem. Samuraje również ćwiczyli do granic wytrzymałości. Tatsu może i wyglądał na pozera i zachowywał się jak primadonna, ale tak jak Sara wiedział doskonale jak wybić agresję na treningach ze swoich podkomendnych. Baza pogrążona była więc w przygotowaniach i biurokracja została przywalona starym dobrym wojskowym pragmatyzmem.

Dostarczony sprzęt działał bez zarzutu. Dobrze było znów słyszeć metaliczne zawodzenie AC-41 i widzieć tarcze strzeleckie rozpływające się pod długimi seriami Czyściciela. Broń Mishimy znał, ale dla pewności powtórzył ćwiczenia. Nigdy nie wiadomo co się zdarzy. Kensai był dobry i całkiem celny, Shogun był świetnie wykonany i bardzo poręczny. Z resztą sprzętu Mishimy wolał nie mieć za bardzo do czynienia, bo okazały się albo tandetnie wykonane, albo bardzo nieporęczne. Zawsze pozostawał jeszcze niezawodny P-60, a jak zabraknie amunicji lub zrobiłoby się wybitnie ciasno – Krzywdziciel. Ciężkie, wypolerowane niemal na lustro ostrze przywoływało ciekawe wspomnienia. Najgroźniejszą bronią Marcusa pozostawała Sztuka i trzeba było dokładnie wyregulować najważniejszy element ekwipunku – sześcio-tubowy stabilizator mocy, przypięty na plecach do pancerza niczym ogon pawia. Ilość i kolor tub stanowiły prawdziwy wyznacznik statusu i prestiżu w bractwie, niezależnie od ilości i wysokości zajmowanych stołków, co czasami prowadziło do bardzo zabawnych sytuacji natury kompetencyjnej. Najlepsi, dochodzili do siedmiu, osiągając niebywałe mistrzostwo w operowaniu sztuką jednak takich ludzi Marcus znał jedynie kilkunastu, wyłączając oczywiście kardynałów. Wyregulował stabilizator tak, by pominąć jedną z dyscyplin której nie znał zbyt dobrze – dwie najkrótsze tuby miały więc kolor niebieski, operując jak jedna. Gruntowne sprawdzenie pancerza i hełmu zaowocowało wymianą wkładów w filtrze powietrza – dostarczone wyglądały staro, więc wolał nie ryzykować, zwłaszcza, że o czyste powietrze w dusznych jaskiniach Merkurego będzie ciężko. Marcus zdziwił się, kiedy Braxton nie wykrył w jego sprzęcie żadnych pluskiew. Nie bardzo było wiadomo, co o tym myśleć – albo to kolejna próba zdyskredytowania go przed Team Six, albo protektor czuwał. Zanotował sobie w pamięci aby przy pierwszej sposobności odwiedzić starego znajomego i podziękować za uprzejmość. Tak....teraz mniej lubiane zajęcie Pomyślał patrząc na akcesoria do golenia. Ale jak stabilizator miał działać na sto procent wydajności, włosy były jedynie zawadą.

Odprawa poszła szybko. Klasycznie, korporacyjny projekt dotarł zbyt głęboko. Zapuszczono się na tereny zajęte przez przeciwnika bez należytej ostrożności i bez wsparcia Bractwa. Po stracie ludzi, dotarło do decydentów, że jednak wsparcie się przyda. Cele misji powinny być odwrócone. Po takim czasie na ratunek było już stanowczo za późno – jeśli rzeczywiście ktoś wdepnął na teren kontrolowany przez Legion bez wsparcia, to większość z wysłanych tam ludzi zasiliło już jakąś kohortę i jedynym wybawieniem będzie dla nich miłosierna kulka w głowę. Może i kogoś da się uratować, ale Marcus nie za bardzo na to liczył. Decydujące są nawet godziny - a wychodziło na to, że kontakt urwał się więcej niż kilkanaście dni temu. Wolał zachować to dla siebie i nie straszyć żołnierzy przed akcją. Drugi cel misji, czyli zwiad był jak najbardziej sensowny. Namierzyć, potem zniszczyć, najlepiej przy zmasowanym użyciu broni ciężkiej i lotnictwa – oto recepta na rozwiązanie problemu Mayamy. Ludzkość pozbyłaby się kilku wrogów, konsorcjum uratowałoby projekt, wojskowi postrzelaliby sobie z armatek, żołnierzy więcej by przeżyło, i wszyscy byliby zadowoleni. Oczywiście, to byłoby za proste – Mishima kocha obłudę i tajemnice jak samuraj swój miecz i niemal na pewno komplikowali sprawę by wydusić z problemu jak najwięcej korzyści. Nawet kosztem własnych ludzi, bo złudna subtelność musiała być kosztowna. Tatsu został dowódcą polowym całego zespołu. Spodziewane posunięcie. W końcu to teren Mishimy, woleli mieć więc swojego człowieka jako dowódcę. Wątpliwe, aby zniewaga honoru kilku samurajów i jednego pozera kogokolwiek z decydentów Mishimy obchodziła – raczej chodziło o to, aby nie prosząc o wsparcie je dostać i nie być zmuszonym dzielić się nagrodą. Marcus zapoznał się z przygotowanymi wcześniej mapkami. Część korytarzy wydała mu się znajoma, część nie. Cóż, lata przerwy i bezustanne przebudowy korytarzy weryfikują wiedzę. Nie wszystko jednak się zmieniło. Widział jednak gdzie prowadzą mapy i pokręcił głową. Jak można było być tak głupim?



Zbiórka na dziedzińcu poszła sprawnie. Widział rozbawione miny lekko opancerzonych samurajów wytykających Corteza w pancerzu bojowym. I chyba nie tylko Corteza ale całe Team Six. Podobnie zareagowali na niego kiedy szedł w stronę zgrupowanych na dziedzińcu żołnierzy – bojowy pancerz mistyka z charakterystycznymi, szerokimi naramiennikami, hełm bojowy i wystające zza pleców tuby stabilizatora niemal zrównywały Marcusa wzrostem z Cortezem. Ciemnogranatowe szaty zdobione ornamentami Bractwa nałożone na pancerz dodatkowo poszerzały całą sylwetkę, której bynajmniej nie łagodził niesiony pod ręką na uprzęży AC-41 i wystająca spod szat rękojeść ciężkiego miecza. Ironiczny uśmieszek na twarzach samurajów ustąpił jednak szybko, kiedy Marcus stanął obok jednego z samurajów który uświadomił sobie, że sięga mu najwyżej do piersi. Cortez musiał mieć jeszcze więcej radochy patrząc na wszystkich z góry. Marcus kiwnął głową do Corteza wyrażając aprobatę dla jego przezorności. Porównanie obładowanych sprzętem i opancerzonych po zęby członków Team Six z lekko odzianymi samurajami Mishimy nie miało sensu. Różnice było widać gołym okiem. „Zobaczymy jak będą się śmiać pod ogniem w ciasnym tunelu w tych swoich lekkich pancerzykach. Wyglądają jak banda dzieciaków idąca na strzelnicę” Przed odlotem Tatsu rzucił coś o wiecznej chwale cesarza. Źle to wyglądało i Marcus posępniał z każdą chwilą.
Podróż koleją podziemną minęła szybko i niezauważalnie. Zaskakująco, nie przerywano podróży checkpointami co pozwoliło na spokojną regenerację umysłu w czasie medytacji. Duszne powietrze na stacji końcowej nie było zaskoczeniem. Przezornie sprawdzony w bazie filtr działał bez zarzutu. Kenshiro zgodził się na asystowanie Marcusowi jako operatorowi broni wsparcia – co oznaczało mimo szumnie brzmiącej nazwy niesienie dodatkowych taśm z amunicją do Czyściciela i przejęcia go w razie ewentualnego zejścia Marcusa z doczesnego padołu. Kilka kilogramów więcej nie zrobiło na rosłym żołnierzu zagłady absolutnie żadnego wrażenia, a nawet jak miał coś przeciwko, to niewiele dało się wyczytać w stoickiej postawie wojownika.

„Team Six” wysłano na szpicę. Ktoś musiał prowadzić i z reguły nie był to dowódca. Wydrążony korytarz był ciemny, podobny do kopalnianej sztolni. Na noktowizor zainstalowany w hełmie było za jasno, na pełne rozkoszowanie się widokiem tego podziemnego zadupia zbyt ciemno. Pozostało poleganie na słabym oświetleniu korytarza. Skupił się na pracy stabilizatora, który potrafił wykryć wszelkie zakłócenia mocy. Zajął swoją pozycję w środku kolumny i powoli wraz z Team Six schodził w głąb korytarza.

Ciemny fragment korytarza pachniał zasadzką. Braxton nagle przystanął węsząc jak ogar rzucając grupie ostrzeżenie. Szmer i odgłos czegoś dużego, zsuwającego się z sufitu ostrzegł o ataku o wiele za późno. Marcus otrzymał solidne uderzenie w plecy i przez moment nie widział nic, upadając do przodu, przygniatany sporym ciężarem walącym się na niego z sufitu. Pierwsze wrażenie było właśnie takie, jakby strop korytarza walił mu się na głowę. Stukot jakby odnóży w pancerz uświadomił mu pomyłkę podpowiadając, że coś właśnie po nim przebiegło, było całkiem spore i miało zbyt dużo nóg. Zdołał podnieść się jednak na tyle szybko by podziwiać ogromną, długą jak limuzyna Bauhausu skolopendrę, która zdążyła już opleść cielskiem Darrena i próbowała właśnie skonsumować nogę „Puszki”, sądząc po chrobocie szczęk na pancerzu. Nie było miejsca na broń ciężką i Sztukę, pozostawała walka wręcz. Szybko zbliżył się do wija między unieruchomionym przez odnóża skolopendry Darrenem a miejscem, gdzie prawdopodobnie mogła być jej głowa . Płynnym ruchem dobył Krzywdziciela i celując między segmenty pancerza z pełnego zamachu ramion opuścił ciężkie ostrze w dół. Klinga wbiła się między płyty pancerza z głośnym chrzęstem. Zaśmierdziało ozonem i palonym mięsem, kiedy ładunek elektryczny uwolnił się z miecza z głośnym trzaskiem.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 13-03-2014 o 15:43.
Asmodian jest offline