Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2014, 18:41   #26
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
- No to tym razem raczej nie pogramy sobie w karty, Herr Fryderyku. - powiedział Winkel z pewnością siebie w głosie. - Oszukał mnie Pan. Podejrzewałem kim może być Pani Gerti jak również to, że mógł ją Pan wynająć, ale… aż tak zawiłej historii przewidzieć nie mógł nikt. Zatem zabójczyni została wynajęta aby bronić członków Pana rodu przed przeciwnikami, tak?

Fryderyk ziewnął.

- Zagrajmy. - nalegał. - Lepiej rozmawiać mi się będzie. - Przetasował talię, a Bert zauważył wystający z rękawa rąbek asa.

Szybkim ruchem ręki gawędziarz wyciągnął kartę z rękawa mężczyzny.

- Oszukiwać to trzeba umieć, Herr Fryderyku. - powiedział dwuznacznie. - Dlaczego zlecił Pan zabójstwo kapłana? Aha. Niech Pan uważa na słowa, bo każde od tej pory trafia do raportu mości kapłana… Samo wynajęcie zabójcy aby chociaż podróżował w towarzystwie wysokiego kapłana Sigmara jest ogromnym przestępstwem więc radzę uważać na słowa. Więc jak to było? Czym zawinił ojciec poza chęcią pogodzenia rodów co, rzecz jasna, było Panu nie na rękę?

Po ośmieszeniu szlachcica wyciągniętym asem z rękawa arystokraty, Bert od razu zauważył zmianę w nastawieniu i zachowaniu Cruztenbacha, który choć młodym mężczyzną był, to wszak i tak niemal dziesięć lat starszym od Winkela.

- Ojciec najął Gerti. Ja z tym nic wspólnego nie mam prócz słuchania jego rozkazów. - odrzekł chłodno i nieprzyjemnie.

- Niestety Pana wcześniejsze kłamstwo skreśla Pańską wiarygodność i mimo iż bardzo chciałbym Panu pomóc to niestety nie mam takiej możliwości. Skąd mam wiedzieć, że faktycznie tak jest? Pana ojciec jest osobą starszą, doświadczoną, a ostatnio ponoć nie najlepiej u niego ze zdrowiem. Nie sądzę aby dokonał takiej decyzji. On mógłby potwierdzić Pana słowa, ale ta sprawa musi zostać zamknięta na tym trakcie podczas tego postoju. Fakty są, niestety, takie, że podróżował Pan z wynajętą przez Pana ród zabójczynią, która posiadała dmuchawkę, pociski do niej i chemikalia, którymi mogła je zatruć. Co więcej jednej z igieł brakuje. Ja z całego serca chciałbym rozwiązać tę zagadkę, ale jak mi się nie uda… Może być obecnie bardzo potężnej rodzinie niezwykle ciężko wyjść z tego w całości nie mówiąc o reputacji. Proszę mówić prawdę i tylko prawdę, a może, jakimś cudem, uda nam się Pana i Pańskich bliskich uratować.

- W rzyci mam chłopku czy mi wierzysz czy nie. Zabójczynie najął ojciec. Jakub zakazał zabijania. Jest teraz Gerti ochroniarzem. Sigmaryta zabity, kultystka oskarżona. Sprawa rozwiązana. - wzruszył ramionami. - A jak Gerti zabiła to nie z naszego zlecenia. Coś jeszcze?

- Tak. Chciałem się zapytać jak Pan odkrył, że Pani Brygida jest czcicielką chaosu? - zapytał Winkel zaciekawiony.

- Pogłoski, rozwiązły styl jej prowadzenia się. - wzruszył ramionami. - Zdziwiony chyba nikt nie jest, że się plotki potwierdziły. - uśmiechnął się z satysfakcją.

- Z tego co wiem to, że na Państwa ziemiach panoszą się mutanty pogłoską nie jest. Sam Pan z Mości Adamem nie tak dawno ponoć kilka ubił chociaż… Dlaczego skoro ponoć Pan Jakub jest ich zwolennikiem? Słyszałem, że niektóre sztuki nawet do zamku przyprowadzał. - powiedział Winkel ciekaw reakcji Fryderyka.

- Bzdura, ze Jakub miałby tak zrobić i niedorzeczne, desperackie kłamstwo Brygidy. - wzruszył ramionami. - Byłem z Adamem na polowaniu wtedy. Własnoręcznie zabiłem jednego mutanta tego dnia. - odrzekł sucho.

- Chwila moment. Pani Brygida nie powiedziała dokładnie, którego dnia Pan Jakub przyjął w Państwa progi mutanta. Teraz Pan mówi, że to było tego samego dnia co był Pan z Mości Adamem na polowaniu? Cóż… - Bert uniósł brew. - Dziękuję za szczerość. Coś jeszcze może Pan wie na ten temat? Uprzedzam, że same pogłoski to za mało aby za cokolwiek winić Panią Brygidę. O każdym można rozpuścić podobną plotkę.

- Nic podobnego nie powiedziałem. Tego samego dnia co polowanie zabiłem mutanta, który był na naszych ziemiach. - Franciszek postukał się palcem po głowie. - Nic mnie nie obchodzi co sobie myślisz o plotkach.

- Chwila, moment. - powiedział Winkel. - Jeszcze chwilę temu była mowa o kilku mutantach zabitych wspólnie z Herr Adamem. Gubi się Pan w zeznaniach w arcyważnej sprawie. A poza tym… Pan sam ślepo wierzy plotkom od razu po ich usłyszeniu rozsiewając je mając całkowitą pewność. Jak to, że Pani Brygida jest czcicielką Bogów Chaosu… Czemu nie mamy mieć tej samej pewności, że, dla przykładu, Herr Jakub paktuje z mutantami aby obalić rywalizujący z waszym ród?

Fryderyk ziewnął.

- Eh... Trzech było mutantów. Ale ja zabiłem jednego. Co za różnica czy trzech czy dwóch czy pięciu. - wzruszył ramionami. - Coraz głupiej mi się z tobą rozmawia chłopcze. Jakubowi na zgodzie najbardziej ze wszystkich tu obecnych zależy. Zanim zaczniesz oskarżenia niedorzeczne wobec brata wysuwać, to najpierw pokaż dowód inny niż pomówienia kultystki chaosu. Inaczej skórę Ci oćwiczę nim na gałęzi zawiśniesz. Pytania miałeś zadawać i słuchać, a nie sądy o pomstę wołające i mój ród obrażające głosić wiejski pleciugo. Na Sigmara, co za tupecik!

- Wypraszam sobie. - powiedział Bert. - Ja nikogo nie oskarżam, a jedynie powtarzam to co usłyszałem z ust kogoś innego. Tak samo jak Pan z resztą oskarżając znaną nam niewiastę. Dobrze. To koniec pytań chociaż muszę rzec, że ciężko u Pana o dobrą współpracę. Miłego dnia życzę i… więcej szczęścia w kartach. - dodał Winkel z lekkim uśmiechem.

Fryderyk odszedł bez słowa.

***

- Witam, Panie Jakubie. Bert Winkel. - przedstawił się grzecznie gawędziarz. - To nam się porobiło na tym postoju problemów… Chciałem Pana zapytać czy miał Pan styczność z tym, że Pani Brygida paktowała ze sługusami chaosu? Znaczy coś więcej niż plotki i słowa Pana Fryderyka?

- Nic mi o tym wiadomym nie było, prócz pogłosek, które krążyły już od dawna. Od dwóch lat prawie. - odrzekł Lord.

- Dobrze. Zna Pan może dobrze ojca tej białogłowy? Jaki to jest człowiek? - zapytał Winkel.

- Lord Dutchfelt? Schorowany. - odparł Jakub Crutzenbach. - Chodzi Ci o to czy jesteśmy dobrymi sąsiadami? Znam Dutchfeltów od dziecka. Jak każdy w moim rodzie, ale stosunki mieczy rodzinami są niestety napięte i raczej wrogie, co już wiesz.

- Tak, ale czy Pana zdaniem zarządza on rodem w sposób dążący do pokoju czy wręcz przeciwnie, pragnie wojny? - zapytał Bert spokojnie.

- Cóż... Niestety przyznać muszę, że od kilku lat, na starość lord Dutchfelt zdecydowanie bardziej otwarty jest do ugody. Tak myślę. Dlatego moim zdaniem wybrał na swą następczynię Brygidę. Nie wiem czy oby nie dlatego, żeby Rupertowi prowadzenie wojny uniemożliwić lub chociaż, aby przyszłość ich rodu z bardziej lordowi temperamentem na stare lata związana była córka. W przeszłości jednak lord Dutchfelt pierwszy najgłośniej orędował za wojną i naszym pogrążeniem. Nadzieje mam, że to się zmieniło i rokowania pokój w końcu przyniosą.

- Dobrze, że chcecie zgody, ale obecne sprawy mogą odwlec jakiekolwiek rokowania. - zmartwił się Winkel. - Co Pan powie na pogłoski jakoby tworzył Pan armię mutantów aby zaatakować przeciwny wam ród? Ponoć jednego mutanta rannego zabrał Pan nawet na zamek. Ludzie mówią nawet, że za atakiem mutantów na karawanę wy Panie stać możecie. Co Pan na to raczy rzec?

- Dutchfeltówna albo desperacka jest lub naprawdę w takie raporty wierzy. - żachnął się. - Czyż nie jest rzeczą szlachetną, godną prawdziwego szlachcica, pomagać tym przez los poszkodowanym w potrzebie? Nie jeden raz udzielałem i udzielać jej będę chorym, zwłaszcza na mych włościach. - odrzekł dumnie. - O mutantach nic mi nie wiadomo.

- Pomagać biednym, chorym i pokrzywdzonym jest zaprawdę czynem szlachetnym, ale nie zapominajmy Herr Jakubie, że paktowanie z mutantami jest srodze karane. A chyba zgodzi się Pan ze słowami swojego brata oraz Herr Adama, że na waszych ziemiach ostatnio przybyło potworów? - zapytał Bert.

- Owszem. Zakazałem nawet polowań w części lasu z uwagi na możliwe niebezpieczeństwo z tym związane. - przytaknął.

- Pewnie Pana pytali już co Pan robił w trakcie ataku. Siedział Pan razem z bratem w pojeździe w czasie, gdy atakowali karawanę?

- Owszem, pytano. I tak.

- A jakie było Pana stanowisko jeżeli chodzi o podróżowanie z całą grupą wynajętej zabójczyni? Słyszałem, że był Pan przeciw jakiemukolwiek zabijaniu, ale jednak zgodził się Pan na jej obecność. Można wiedzieć dlaczego?

- Oby ojciec mój myślał, że plan idzie zgodnie z jego pragnieniem i aby innych kroków nie podjął krzywdę mogących wyrządzić Dutchfeltom, a których ja już bym nie mógł powstrzymać.

- Godne pochwały to zachowanie. - Bert się chwilę zastanowił. - Dobrze ja słyszałem, że chce Pan się ożenić z którąś z Pań rodu Deuchfelt? - zapytał z niedowierzaniem.

- Owszem. Z Dorotą Dutchfelt z którą łączy mnie miłość wzajemna. Zaręczyny ogłosić chcieliśmy na zamku Reikguard, ale to już zapewne też wiesz. - powiedział z przekąsem.

- Niestety. - Bert uśmiechnął się. - Magia plotek i ploteczek, a cała sprawa też wzmożyła moje zainteresowanie pogodzeniem się obu rodów. Tu już nie chodzi tylko o wasz spokój, ale też ludzi was otaczających Mości Jakubie jak widać po tym co spotkało świętej pamięci kapłana. Póki co dziękuję. Jakby coś się Panu ważnego dla sprawy przypomniało proszę mnie znaleźć i o tym bez zwłoki powiedzieć. - Winkel skinął z szacunkiem głową i odszedł.

***

- Witam, Panie Edwardzie. Bert Winkel. - przedstawił się gawędziarz z ukłonem. - Mój przyjaciel krasnolud powiedział, że jest Pan źródłem ciekawych informacji. Szkoda, że nie powiedział Herr Edward wcześniej o nich odpowiednim osobom, a może udałoby się uniknąć może nawet śmierci świętej pamięci kapłana. Bo czyż nie taką informacją jest wiadomość, że na rozkazy Crutzenbachów była świetnie wyszkolona, zamaskowana pod twarzą towarzyszki podróży, zawodowa, płatna zabójczyni? Możliwe, że to ona jest odpowiedzialna za śmierć Sigmaryty, a jako, że Pan wiedział o tej informacji chyba będę zmuszony wpisać to do raportu Herr Keptze, który trafi w ręce samego jaśnie oświeconego Imperatora i podlegających mu służb sprawiedliwości. - Bert chwilę zaczekał. - Oczywiście nie musi tak się stać o ile powie Pan więcej o truciźnie, w której posiadaniu są Dutchfeltowie, wyjawi informacje o walce Pana Sterntopa z kapłanem Frommem, powie co wie o obu rodach i… odda broń mojego brodatego przyjaciela, rzecz jasna. Myślę, że to powinno wystarczyć aby, w nagrodę za otrzymane od Pana informacje mające na celu przyspieszyć przebieg śledztwa, pominąć Pana wcześniejsze przemilczenie mogące być jedną z pośrednich przyczyn śmierci mości kapłana Baltazara. Dogadamy się, Panie Slatzinger?

Saltzinger zmierzył Berta spojrzeniem, które z początku od zaciekawionego, potem do złowrogiego przeszło, w miarę wywodu gawędziarza.

- Chędożony Khazad, e? - mruknął pod nosem. - Co ty wiesz. Czy ja powiedziałem, że wiem kim jest ta kobieta? Jedynie przekazałem śledczemu krasnoludowi, że nie jest tą za którą się podaje. Tak mi się wydawało, więc sił swych spróbuję o cokolwiek mnie oszczerczo nie oskarżysz przez raportu pisanie, o ile umiesz pisać w ogóle. Wiec nie wiem, czy się dogadamy. Ciebie kosztować będzie dwa razy drożej cokolwiek wiem. Pazerny jesteś zaiste dwa razy więcej ode mnie. - wycedził najemnik.

- Umiem pisać. - powiedział krótko Winkel nie zastanawiając się ani chwili nad słowami rozmówcy. - Widzę, że idzie Pan w zaparte, a zatem powtórzę, że jeżeli nie da Pan mi na tacy, za darmo, wszystkich informacji jakie Pan posiada będzie Pan targował się ze służbami naszego cesarza. Z tego co wiem oszukani łowcy czarownic, bo takiego tu przyślą po ataku mutantów i rozpoznaniu jednej z obecnych jako wyznawczyni złych bogów, nie są raczej skorzy do dalszej rozmowy. Wolą raczej wieszać i palić, ale raczej to drugie. Pamiętam moją pierwszą sprawę… - Winkel wykrzywił twarz w nieciekawym grymasie. - Rozumiem, że nadal woli Pan łudzić się, że ktoś Panu zapłaci za Pańską wiedzę niż ratować to co do ratowania pozostało? - Winkel był raczej spokojny i blefował od początku do końca, a to potrafił robić bardzo dobrze.

- Kiedy niczego nie taiłem. - mruknął łysy kapitan . - Powiedziałem krasnoludowi, że żadna z niej, jak to dobrze podejrzewałem a zwłaszcza po zabójstwie Herr Fromma, kurwa... Khazad słuchać mnie nie chciał, bo mówił, że tego jego ludzie wysłuchać chcą i muszą. Wiec co taiłem? Kiedyś na akcji była ze mną. Cztery lata temu w Księstwach Granicznych. Ale inaczej wtedy wyglądała. Wiedziałem, ze skądś ją znam i że na pewno nie z burdelu... Teraz jak lord Crutzenbach wyjawił jej tożsamość, to już wszystko sobie przypomniałem. - mruknął niepocieszony. - To jest informacja, którą krasnolud kupił ode mnie. Reszta nie związana z zabójstwem Herr Fromma, ani mutantami. A jak chcesz kupić moją opinię fachową co do taktyki tych mutantów, z którymi nie raz styczność miałem mym mieczem, to będzie to kosztowało.

- Nie jestem taktykiem ani strategiem żadnym. - powiedział Winkel wzruszając ramionami. - Nie interesuje mnie ich sposób walki, ale… Proszę o zwrot broni mego towarzysza. Jako, że miał Pan odpowiadać na każde zadane pytanie, a Pan mi tu wylatuje z możliwością kupienia od Pana informacji to, cóż… Pańskie postępowanie zostanie odpowiednio zanotowane, a czy uda się Panu odpowiednio zagadnąć służby cesarza, które zapewne zostaną wysłane to już Pana sprawa. - Bert się chwilę zastanowił. - Chciałbym jeszcze zapytać się dlaczego nie współpracował Pan z mości Adamem jak należało podczas ataku poczwar? Ponoć nie dało się z Panem dogadać kogo ludzie mają zabezpieczać od strony lasu, a kogo na odsiecz ruszyć. Z obstawą flank ponoć uwijał się Pan bardzo wolno. Wręcz niebywale wolno co zwróciło nie tylko moją uwagę. Co Pan o tym powie? - powiedział wyciągając rękę po broń Khazada.

- Jak krasnolud ma ochotę zastaw wykupić niech sam tu przyjdzie a nie dzieci przysyła. Podczas ataku dowodziłem ludźmi sumiennie jak oficerowi przystało. Jak Sterntop twierdzi inaczej, to kłamstwo jest to i prowokacja. - odrzekł złowrogo.

- To już musicie wyjaśnić Panowie między sobą. - powiedział Winkel spokojnie. - Na chwilę obecną mogę Pana z całą pewnością poinformować, że będzie Pan rozmawiał ze służbami cesarza o ile takowe zostaną wysłane. Oby z nimi udało się Panu dobić targu. Przecież nic nie jest tak ważne jak trochę więcej złota w mieszku. - Bert bez słowa obrócił się na pięcie i odszedł.

***

- Witam. Panie Adamie nie powiedział mi Pan, że w przeszłości nie dogadywaliście się z Herr Baltazarem Frommem. Proszę mi to przemilczenie wyjaśnić. - zaczął kulturalnie chłopak.

- Ach tak... - kapitan uważnie spojrzał na Berta. - Mieliśmy różnice między sobą, co do strategii dowodzenia oddziałem. - odrzekł. - Stare dzieje. A co? Saltzinger napuścił Cie na mnie?

- Proszę Pana. - powiedział Winkel z uśmiechem. - Pan Edward nie ma z naszą rozmową niemal nic wspólnego aczkolwiek to dzięki jego pomyślunkowi, bądź jego braku, o tej kwestii zostałem poinformowany. Czy wiedział Pan, że Crutzenbachowie wynajmują płatną morderczynię pod postacią towarzyszki podróży Herr Fryderyka? - zapytał gawędziarz zaciekawiony.

- Nie.

- Dobrze. Jak dla mnie to wszystko. Co do Herr Edwarda miał Pan rację, a nawet ujął to dość delikatnie. - skomentował Winkel. - Jak dla mnie ten człowiek za odpowiednią opłatą mógłby kłamać w żywe oczy, a co za tym idzie może być w tę sprawę zamieszany. To nie są jednak potwierdzone informacje dlatego proszę o dyskrecję. - Bert ukłonił się i odszedł powoli na stronę.
 
Lechu jest offline