Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2014, 00:47   #45
Halad
Banned
 
Reputacja: 1 Halad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodze



Fliza

Zasiedli przy suto zastawionym stole. Widać nowi towarzysze musieli niezle szarpnąć się na tę kolację. A to znaczyło że im na Marco zależało. Krasnolud gestem wskazał miejsca na ławie po czym na pierwszy ogień poszła polewka piwna z serem i flasza okowity, ot taka niewielka.
- Ale więcej nie pijemy, jutro czeka nas robota - zastrzegł Devreux.
- Ależ skąd - huknął się Olter potężnie w pierś - przed robotą ? Nigdy, jesteśmy zawodowcami przecież.
Potem był węgorzyk ciut słonawy i musieli popłukać go dzbanuszkiem piwa, potem kawał szynki dobrze wędzonej (przyprawiona na fest stwierdził Olter - trzeba popić bo zgagi dostaniemy), mówili, jedli, pili... Potem...

Potem około północy dwaj kompani objęci ramionami siedzieli nad zasłanymi resztkami kolacji stołem i zgodnie ryczeli :

- Jestem sobie paaaaaanem
gdy siedzę nad dzbaaaanem...


Marco wstał chybotliwie zatoczył się i oparł o ścianę
- Olll...Olterku mordo moja... a ta trucizna ... to pewna ?
- Na wszystkich bogów rrr..ręczę - wybekał raczej niż powiedział krasnolud.
- Nie wierzę- zaoponował Marco - po prostu nie...wierzę
- Jak mówię... to wierzę... że mówię... - plątał się Olter
- Wiem... - przerwał mu olśniony nagłą myślą Devreux - wypróbujemy
Zaczęli zatem szukać kuszy za szynkwasem (gospodarz bowiem zainkasowawszy z góry zapłatę wolał się z izby wynieść), ale znalezć broni nie mogli.
- Ukradli... - zajęczał Marco - ukradli... Moja kuszę kochanienką... ukradli...
- Znalazłem !!! ... Jest !!! - rozdarł się radośnie krasnolud wynurzając zza baru z butelką trzymaną triumfalnie w łapsku - Jest...
- Ale tylko po łyczku... - zaprotestował mężczyzna.
- Po łyczku... - zgodził się krasnolud opróżniając jednym haustem ćwierć flaszy i oddając ją Devreux - po jednym...

Obudził go poranny chłód i ziąb rosy.
Poruszył delikatnie głową i ramionami i stwierdził że leży przyszpilony do ziemi. Nie mógł się podnieść. Delikatnie otworzył jedno oko. Cały świat zasłaniał mu ruda mgła. W głowie dudniło.
- Ciemność... ciemność widzę... - chciał krzyknąć, ale tylko cicho zacharczał.
 

Ostatnio edytowane przez Halad : 14-02-2014 o 01:42.
Halad jest offline