Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2014, 02:16   #30
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
(...) Czy możemy pozwolić, aby panoszyła się rozsiewając zepsucie i herezję, ścigała wiernych jak ta sfora psów zakutych w czarne pancerze?






Rugolo Stern
I Twierdza-Posterunek Adeptus Arbites na Crei


Zawsze mogło być gorzej…
Prawda?
Rugolo siedział pod ścianą w ciasnej celi, w której jedynym źródłem światła było blade, boczne światło, jednak to nie niewygody sprawiały, że Rugolo czuł się niepewnie w tym pomieszczeniu. To nieprzyjazne spojrzenia dwóch siedzących wraz z nim w celi mężczyzn, którzy wyszli z tej strzelaniny żywi sprawiało, że atmosfera była napięta… Może nawet za bardzo… ale czy to tak naprawdę obchodziło przemytnka? Gorszą sprawą było to, że teraz siedział pod kluczem Arbites, a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
Kiedy zostali przywiezieni na posterunek od razu został on zabrany do celi. Oczywiście przeszukali go, zabierając mu tak naprawdę wszystko, jak i zainteresowali się papierami tożsamości, które przy sobie miał. Nie wdawali się jednak w niepotrzebne rozmowy, najwyraźniej zostawiając całą zabawę komuś wyżej. Ta dwójka, z którą teraz siedział w tej małej przestrzeni, najpierw musiała zostać opatrzona przez medyka, bo zostali wciśnięci do tej celi jakiś czas później, a ich obrażenia najwyraźniej nie były na tyle poważne. Fartowne bękarty.
Jeden z mężczyzn poruszył się niespokojnie i patrząc uważnie na Rugolo wzinął dłonie w pięści.
- Jesteś ich informatorem? - warknął. - Ty ich na nas zesłałeś. - w tym zdaniu nie było bynajmniej pytania.
Tak, kategorycznie ich obrażenia nie były poważne.
Zanim jednak sytuacja zaczęła rozwijać się niepomyślnie dla Sterna cała trójka zobaczyła, jak drzwi do celi zostają otwarte i w wejściu pojawia się zakuty w czarną zbroję Arbites.
- Stern. Wstawaj, jesteś pierwszy.

***

Sala przesłuchań nie różniła się dużo od sobie podobnych. Rugolo siedział przy stole rozglądając się ze znudzeniem po otoczeniu, które jednak nie dawało żadnego punktu zaczepienia. Znajdował się tutaj na razie sam na sam z Arbitrem, który go przyprowadził z celi, a teraz pilnował go najpewniej do czasu przybycia przesłuchującego.
Były oczywiście także kamery.
Rugolo spojrzał w stronę jednej z nich nie mając złudzeń, co do ich funkcji. Chodziło tylko o kontrolę podejrzanego nie zaś o zapewnienie mu bezpieczeństwa poprzez kontrolę Arbites. To nie tak działało.
W końcu drzwi do sali otworzyły się i do środka wszedł mężczyzna w sile wieku o jasnych, krótkich blond włosach i bystrym spojrzeniu niebieskich oczu. W dłoni trzymał szarą teczkę, która oznaczona była jedynie cyframi.
Skinął głową znajdującemu się w środku drugiemu Arbites, a ten bez słowa opuścił pomieszczenie. Blondwłosy Arbites natomiast zajął miejsce naprzeciw Sterna i spokojnym głosem o dość ciepłej nucie odezwał się.
- Starszy aspirant Kathan Sven. - przedstawił się uważnie obserwując Rugolo. - Rugolo Stern… Przemyt broni to musi być ciężki kawałek chleba.



Kaus Debonair
I Twierdza-Posterunek Adeptus Arbites na Crei


Kaus słyszał, że ten system pogrążony jest w śniegu, więc i nie zdziwł go klimat Crei. Ul był dosłownie i w przenośni skuty lodem i zasypany śniegiem, ale Kaus nie przywiązywał do tego uwagi… w przeciwieństwie do Colette, która dość szybko zaczęła narzekać na wszechobecne zimno. Problemem był fakt, że w przeciwieństwie do Mandusa, życie na Crei toczyło się normalnie na jej powierzchni, nie zaś pod nią. Z drugiej strony także różnica między temperaturami obu planet była znaczna, ale to nie stanowiło różnicy dla jego siostry.
Od przybycia na planetę wszystko zaczęło przypominać przybycie na Mandus.
Od razu, bez zbędnych opóźnień wrzucono ich w wir zadań. Skierowano się do głównej Twierdzy-Posterunku Adeptus Arbites na Crei. Zawieziono ich przed Twierdzę i tam wysadzono z pojazdu. Lodowaty wiatr przemknął po ich sylwetkach, jakby naśmiewając się z ochrony, jaką stanowiły ubrania. Colette zadrżała i burknęła coś o konieczności zakupienia cieplejszych ciuchów, ale Kaus był pochłonięty obserwacją miejsca.
Znajdowali się na ogromnym placu, który, jak im powiedziano, nosił miano Pola Sprawiedliwości. Po nim krzątali się nie tylko Arbites, ale także naprawdę wielu cywili, którzy stali w jakiejś chaotycznej kolejce bez zasad, najwyraźniej oczekując możliwości na zostanie wysłuchanym przez Sędziów… co wcale mogło nie nadejść nigdy, jeżeli Łaska Imperatora nie spadłaby na nieszczęśników.
Oboje zbliżyli się do wejścia. Nad wysokimi drzwiami widniał napis, jednak jego dokładny przekaz został utrudnony w zrozumieniu, jako że litery zostały usunięte przez zbłąkaną kulę, która weń trafiła.

Cata_ _racta Iustitia
Opancerzona Sprawiedliwość

Kaus i Colette zostali wpuszczeni bez problemów, jak tylko okazali strażnikom pismo informujące o celu ich przybycia i o tym, że są umówieni z komisarzem Avresem Ranui. Od razu zostali poprowadzeni labiryntem korytarzy i schodów. Mijali roztrzęsionych petentów, płaczące rodziny, wściekłych i bezsilnych, obserwowanych przez wizjery hełmów Arbites. Panował zamęt, ale nikt się nie ważył podnieść na nikogo ręki czując spojrzenia wiecznie czujnych Sędziów.
I znając konsekwencje.
Dotarli w końcu do jednego z biur, które należało, jak głosił napis, do Avresa Ranui. Kaus i Colette zostali wprowadzeni do środka.
Wnętrze było… wręcz idealnie uporządkowane. Nie walały się nigdzie akta, biurko nie było pokryte notatkami szaleńca. Wszystko zdawało się mieć swoje miejsce, którego nie opuszczało na długo. Zupełnie, jakby było to jedno z praw Lex Imperialis. Przy oknie stał wysoki, szczupły mężczyzna o ciemnobrązowych włosach, który na dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się w stronę gości obdarzając ich spojrzeniem piwnych oczu.
- Witajcie - odezwał się do przybyłych. - Komisarz Avres Ranui. Usiądźmy. - wskazał na da krzesła naprzeciw biurka, a sam zasiadł na tym za nim.



Gnaeus Naevius, Sybilla Hoeren
Rezydencja świty Inkwizycji w Górnym Ulu, Crea

Sybil była wykończona. Kiedy dopadła do rezydencji noc wciąż panowała na niebie Crei, a psykerka nie marzyła o niczym innym, jak tylko o padnięciu w objęcia ciepłego łóżka. Wymęczona pobytem w kanałach, ucieczką przed Arbites i spotkaniem z bezdomnymi, przemarznięta do szpiku kości. Nawet nie chciała myśleć o tym, że mogłaby spróbować wykorzystać swoje zdolności do czegokolwiek. Teraz jednak była w o tyle dobrym położeniu, że wystarczyło tylko jeszcze trochę zmusić swoje nogi do przejścia, a dotrze do swojego pokoju i da ciału to, czego wymagało.
Była jednak zmartwiona.
Nie wiedzała, co się stało z Asladerem. Czy pochwycili go Arbites? Jeżeli tak, to był w dużych kłopotach, szczególnie że Sybil nie była pewna, czy chciałby się przyznać do swojej przynależności do Inkwizycji. Nie powinni mu w takim razie pomóc? Była oczywiście możliwość, że znalazł on wyjście z tej sytuacji, w końcu nie był nowicjuszem, ale… Może został znaleziony przez tych, których poszukiwali Arbites…?
Musiała porozmawiać z Gnaeusem, ale… Może rano…
Nie było jej to jednak dane.
Kiedy zbliżyła się do swojego pokoju poczuła, że coś jest nie tak. Położyła dłoń na klamce, a drzwi ustąpiła. Sprężając się w sobie, jakby do skoku, z pistoletem w dłoni weszła energicznie do pokoju, aby zastać…
Gnaeusa siedzącego w fotelu i trzymającego broń wymierzoną w siedzącego pod ścianą mężczyznę.
Co do cholery?

***

Gnaeus powrócił do rezydencji wraz z "ładunkiem" i od razu zabrał go do pokoju Sybil. Tej jednak w nim nie było... i jak się okazało miało nie być jeszcze długo. Do tego mężczyzna, którego sprowadził ocknął się w międzyczasie i skryba musiał go trzymać na celowniku broni, aby tym samym wybić mu z głowy głupie pomysły, jak chociażby wołanie o pomoc. Nie spodziewał się, że tak długo zajmie Sybil powrót do rezydencji, ale nic na to nie mógł poradzić.
Mimo położenia sprowadzony mężczyzna był niechętny do współpracy i nie odpowiadał na żadne pytania czy próby rozpoczęcia jakiejkolwiek rozmowy. Mimo tego Gnaeus patrząc na niego widział oznaki strachu. Nie ważne jak bardzo się starał, nie umiał całkowicie wymazać ze swojego oblicza i zachowania nutki tej emocji. Tym lepiej dla nich.
Kiedy Sybil wróciła Gnaeus w duchu westchnął z ulgą. Zaczął już się obawiać, że psykerka nie powróci tak szybko, o ile powróci w ogóle. Czasy na Crei wszak były... niepewne.
Teraz przyjdzie pora na pytania. Dużo pytań.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 14-02-2014 o 02:33.
Zell jest offline