Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2014, 16:43   #13
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
***

Oddział wyszedł w mgnieniu oka. Marcysia zaczęła krzątać się przy naczyniach nie świadoma niczego. Gdy zebrała ich kupkę, ustawiła na rękach i skierowała się do kuchni, zobaczyła ojca. Stał w drzwiach blady jak ściana. Jego warga podrygiwała nerwowo, a pod okiem zalśniła łza.
- Musimy uciekać…

***

- Myślisz, że zdążyli?
- Nie wiem.
- Może jeszcze poczekać?
- Nie mamy czasu. Cesarscy zaraz tam będą.
- Tak się nie robi.
- Proszę Cię. Wyrzuty sumienia?
- Nie. Po prostu Laron i Amadeusz wciąż tam są…
- Jeden jest mistrzem w pakowaniu się w kłopoty i arcymistrzem migania się od konsekwencji. Drugi… drugi da sobie radę.
- Skoro tak mówisz.
- Strzelaj.
- Nie uważasz, że się w ten sposób podkładamy?
- Jak to?
- A jeśli strzała nie spłonie?
- Uważasz, że ktoś skojarzy strzałę wielkości oszczepu z nami?
- Ze mną na pewno.
- Ty nie żyjesz.
- No tak…


***

Nhyan , Samael, Simon, Sjeler, Taki, Kot, Fred
Na różne sposoby oddaliliście się od karczmy. Jedni konno zachowując godność i dobry smak, inni pieszo, jeszcze inni na nowo zdobytym środku lokomocji z koszmarnym i niespodziewanym bólem głowy. Tak czy inaczej jednak oddaliliście się od karczmy, pozostawiając Świński Chwost historii. I było Wam dobrze z tego powodu. Jedzenie co prawda, jeszcze nikogo nie przyprawiło o choroby układu trawiennego, jednak wiedzieliście doskonale, że macie kiszki na tyle długie, że podobna przypadłość może odezwać się po jakimś czasie.
Czy to zwiedzając las i zbierając grzybki i zioła, czy to podróżując dumnie na grzbietach rączych wierzchowców, kierując się mapkami dotarliście na miejsce spotkania. Tam, jakby nigdy nic, pod jedną ze ścian lasu obozował w najlepsze nieznajomy. Piekąc nad ogniskiem jakiegoś szaraka siedział obrócony tyłem do kierunku z którego przyjechaliście. Patrząc w płomień, nie mógł widzieć co działo się wokoło. Szarówka wieczoru, była bowiem już na dobre wypierana przez czerń nocy.
Byliście ostrożni, nie podchodząc wszyscy na raz. Zawsze jednak jakaś klamra zadzwoniła, zawsze któryś z koni zadrżał, albo jakiś patyczek złamał się pod nogami. Zawsze postać podnosiła się i oglądała w Waszym kierunku nie dając się zwieść żadnymi podchodami.
Gdy podchodziliście bliżej okazywało się, że obozującym był drow.
Drow 7 by iara-art on deviantART
- Witam. Mam dla Ciebie pracę…

Kot, Sjeler
Nie od razu zrozumieliście z czym mieliście do czynienia. Coś Wam nie pasowało w sposobie mówienia i poruszania się rozmówcy. Także aura otaczająca drowa wskazywała na to, że magia w jakiś sposób była użyta… tylko jak? Dopiero po podejściu zorientowaliście się, że macie do czynienia z iluzją…

Augustus, Tilyel, Egharod, Ishtar
Już mieliście się zbierać. Każde w swoją stronę. Niby wieczór, ale podróż w nocy nie była pierwszyzną dla Was. Naraz przed Wami pokazał się zbrojny oddział. Około dziesięciu ludzi, każdy pod bronią, każdy (za jednym wyjątkiem) w pancerzu. Wojsko.
Każde z Was przez krótką chwilę zastanawiało się, czy nie wyciągnąć broni, czy nie zacząć uciekać. Z drugiej jednak strony dlaczego? Żadne z Was nie było ścigane, żadne z Was popełniło zbrodni z którą ścigały by was oddziały Arkhanii. Przynajmniej nie wiedzieliście aby coś takiego miało miejsce.
Jeden z zielonoskórych jednak nie wytrzymał. Półork o gabarytach charakterystycznych dla swojej rasy zaczął wykonywać nerwowe ruchy. Dopadł jednego z wierzchowców i puścił się pędem w kierunku północnym. I prawie uciekł…
Kolejna dziesiątka zbrojnych wyłoniła się bowiem z drugiej strony. Padły jakieś krzyki, na które ork nie zareagował. Potem charakterystyczny świst zwalnianych cięciw… i trup naszpikowany bełtami zwalił się pod nogi wierzchowca… a Wam przeszła ochota na podejmowanie walki.
Owszem mieliście świadomość, że w razie czego jesteście w stanie narozrabiać, ale po co narażać się, jeśli po pierwsze nikt Wam jeszcze nic nie zrobił, po drugie nikt nie wydawał się w jakikolwiek sposób zainteresowany właśnie Wami?
Rycerstwo wypełniło swą masą podwórze przed karczmą, a jeden z nich wyjechał do przodu.
- Witam i przepraszam za to zamieszanie. Nie wykonujcie gwałtownych ruchów, a obiecuje że nikogo nie spotka krzywda. Poszukujemy dwóch mężczyzn. Drowa o imieniu Laron, oraz człowieka imieniem Amadeusz. Będziemy wdzięczni za wszelką pomoc w pojmaniu tych dwóch. Rycerz dobył zza pasa sakiewkę wyrażającą formę wdzięczności. - Jednocześnie poszukujemy chętnych do przeprowadzenia pościgu i obławy na opisanych przestępców. Jeśli chcecie dobrze zarobić proponujemy Wam pracę.
Słowa wypowiedziane były w taki sposób, że mieliście świadomość możliwości odmowy. Odmowa ta, jak rozumieliście nie wiązała się z uszczerbkiem na zdrowiu czy utratą życia.
Naraz na dach karczmy spadły trzy strzały. Każda podpalona. Poszycie wyłożone słomą i drewnem, w suchy i ciepły wieczór zajęło się bardzo szybko w kilka uderzeń serca potem powstało zamieszanie. Każde z Was miało świadomość, że bezpiecznie może opuścić to miejsce. Rycerstwo zaczęło biegać i gasić pożar, żaden z nich już nie był zainteresowany tym, aby Was pilnować… z drugiej jednak strony może warto by było związać się z jakimś dobrze płacącym zleceniodawcą?

Tilyel, Augustus
Kątem oka dostrzegliście niewielki futrzany kształt uciekający z płonącego budynku. Nie był to na pewno pies, ponieważ był na niego zdecydowanie za duży. Wilk? Czarny jak noc wilk uciekł z płonącego budynku. Ponieważ wieczór coraz bardziej zaczynał przypominać noc, zwierzę było widoczne tylko przez chwilę w łunie płomieni.
Wolf by WinterWolf10 on deviantART
Zaraz potem zniknęło wśród drzew.

***

- Wow… trafiłeś!
- Ciężko było nie trafić.
- Co Ty!?! Przecież to dobre 500 metrów.
- My jesteśmy na pagórku, poza tym to jest wielki dach… Maleństwo nie pudłuje.
- Tak, to prawda… co powiesz o tym w blachach?
- Kolejny z Róży. Pełno takich…
- Zobacz jak ludzi organizuje.
- Szczęście początkującego.
- Obyś miał rację. Spadajmy stąd. Nawet takie tępaki zaczną w końcu szukać podpalacza.
 
hollyorc jest offline