Jaki miał zamiar tak zrobił. Biegł ile jeszcze miał sił w nogach by zobaczyć czy wszystko w porządku z Elsą. Lejący mocno deszcz sprawił że ziemia w wiosce była cała mokra i śliska. Nie było w wiosce bruku, jak w miastach, dlatego wszystkie nierówności w ziemi szybko wypełniła woda. Konrad tuż przed samą chatą poślizgnął się w kałuży i wywalił się. Na całe szczęście upadł tylko na kolana i pobrudził sobie spodnie i buty jeszcze bardziej niż były. Wstał szybko i zbliżył się do domu. Przez nie domknięte okiennice widział że w pomieszczeniu pali się jakieś światło. Nie miał żadnych złych myśli, nie dopuszczał ich do siebie. Wpadł do domu jak burza i szybko przeczesał główne pomieszczenie wzrokiem. Nikogo tam nie było. Nikogo prócz Elsy. Nie spała, pewnie nie mogła zasnąć czekając na Konrada. Gdy go zobaczyła stojącego w drzwiach momentalnie poderwała się z krzesła.
- Konrad! Już wróciłeś? Jesteś cały i zdrowy. Jakie to szczęście. Ten baron nie jest taki szlachetny jak mogło się wydawać. - powiedziała wyraźnie szczęśliwa z powrotu chłopa do domu
- Tak, wiem. - odpowiedział sapiąc głośno ze zmęczenia - Cieszę się, że nic tobie nie zrobił. Baron musi zasmakować stali. - to powiedział trochę ciszej - Zostań w domu i nie wpuszczaj nikogo, ja idę odnaleźć barona.
Szli powoli, zresztą pogoda nie pozwalała iść szybciej. Mieli nadzieje znaleźć barona. Konrad już zawczasu zdjął z pleców łuk i trzymał strzałę w gotowości.
Baron był na wzgórzach. Był zaskoczony wizytą miejscowych. Konrad napiął łuk gdy tylko go ujrzał i stanął w odpowiedniej odległości do strzału. Widział jak Olaf chce zajść barona, dlatego sam wycelował z łuku i oddał strzał, by być może nie pozwolić baronowi zrobić ruchu a skończyć jego żywot.
__________________ "Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków. |