[..] Hmmm, cuję tu woń mocnego trunku. Zed cysbyś miał ze sobą butelcynę?
Na dźwięk tych słów Zed ocknął się z zamyślenia.
~ A ten co sobie wyobraża? ~ z oburzenia aż go zatkało.
Jednak po chwili zdołał się opanować, poczuł nawet pewną dumę. ~ No... Nos on ma nie tylko dla ozdoby i wie co dobre.
Nieco udobruchany odpowiedział:
-Taa.... - i po krótkiej, acz zażartej walce dodał z wysiłkiem – może miałbyś ochotę?
Czując na sobie pełne wyrzutu spojrzenia obecnych, doznał olśnienia, a wszystko wreszcie zaczęło układać się po jego myśli.
- I ja pójdę.
Odpowiedziała mu cisza i zdziwione miny. - Zastanawiacie się pewno, na co mógłby się wam przydać taki, hm, nie najmłodszy towarzysz?
Prawdę mówiąc sam też się zastanawiał.
- Znam się na kamieniach, a na kryształach zęby zjadłem. Wiele dziwnych rzeczy w życiu widziałem i uczestniczyłem w wielu walkach, potrafię maszerować bez ustanku wiele dni, zjem to, czym koza...
Zed nakręcał się coraz bardziej, ale widząc zdumione twarze, przystopował i zakończył z triumfem:
- Przyda się wam też ktoś z doświadczeniem, a tego, z racji wieku mi nie brakuje.
Teraz przez chwilę napawał się efektem swoich słów i zanim ktokolwiek zdołał zareagować powiedział:
- Tymczasem wybaczcie, oddalę się. Mówiąc to dyskretnie kiwnął do Brimbusza. |