Zapewne dziwnym mogło się wydawać reszcie, że jeden z ich czwórki już zaraz na samym początku, jak tylko konia dosiadł, odjechał w siną dal, nie tłumacząc właściwie gdzie mu trzeba i kiedy wróci. I choć starawy mytnik nie wyglądał może na koniokrada, to w takiej sytuacji różne nachodzić człeka myśli mogły. Na szczęście, jako na scenie w teatrum, gdy on zniknął, prawie od razu pojawiła się niewiasta w potrzebie, myśli zajmując czymś innym niż ściganiem i wypytywaniem poczciwego męża. Poza tym chyba gadał co o proporcach, więc wiara w dobro w człowieku należała sądzić, iż jego zniknięcie z tym związane było.
Hans przekonywanie (d20)= 19 porażka
"Magazyn straży" i "kwatermistrz" iście zaszczytnymi mianami były i z pewnością rzeczy godne tych nazw w znaczniejszych grodach bywały. W niewielkim Weiler musiał jednak udać się do jednego z ciasnawych, zbitych z koślawej deski zabudowań okalających tutejszą, aż za dobrze im znaną, strażnicę. Problem w tym, że tłum, mimo skończonego naboru jakoś wcale ustępować nie chciał, tedy mimo wyszukania najdogodniejszej drogi dojazdu i tak się przez ciżbę przebijać musiał. W końcu znalazł nawet odpowiednią personę, tyle, że niezbyt wiele z niej wydusił.
- Nie ma, nie będzie. - orzekł dziad. Bo i ciężko było inaczej nazwać ledwo trzymającego się na nogach, zgryźliwego starucha, który chyba li tylko dla dowcipu za strażnika przebrany chadzał.
- Zamówione były i opłacone w szwalni, ale właściciel państwowy grosz sprzeniewierzył i czmychnął nie wiadomo gdzie i kiedy. Reszty też dla was nie ma.
Dziad machnął konsumowanym właśnie, nadgniłym jabłkiem w stronę słupa stojącego na placu przed strażnicą. Przez tłum nawet go wcześniej nie zauważyli, tylko szczyt palika ponad liczne głowy wystawał.
- List gończy tam wisi, ino gagatek niegłupi i gadają, że już za wszystkie granice czmychnął. A teraz wynocha, bo jem.
Niezbyt wiele udało mu się zdziałać, a i nie poszło mu tak szybko, jak to sobie zaplanował, wypadało przynajmniej mieć nadzieję, że reszta w tym czasie do lepszych doszła efektów.