Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2014, 15:34   #40
Wojan
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Sasza Smokrew, Nadia Krysa
Kule dudniły o karoserię starej Łady. Jasne było, że wcześniej, czy później magazynki automatycznych pistoletów zostaną opróżnione. To była ich jedyna szanse. Wszystko ważyło się w ułamkach sekund.
Nadia, jako bardziej doświadczona poczuła się w obowiązku poinstruować młodego krwiopijcę, co do ich planu. I najwyraźniej słusznie zrobiła, gdyż Sasza mimo, że nie żył przecież od jakiegoś czasu wyglądało na mocno przerażonego, a na pewno sparaliżowanego.
Mocne i dosadne słowa szczurzycy, na szczęście podziałały na niego, jak kubeł zimnej wody.
Gdy tylko naziole wystrzelali się i zamierzali przeładować, Nadia i Sasza ruszyli na nich. Kilka metrów dzielących ich od przeciwników pokonali w zaskakująco krótkim czasie. Naziole odrzucili pistolety i przygotowali się do walki wręcz. Ich oczy zalśniły karmazynową czerwienią i stało się jasne, że mają do czynienia z wampirami. Jednak ich akceleracja i poświęcona krew, na nic się zdały. Zaskakujące użycie farby w sprayu sprawiło, że obaj złapali się za oczy i odsłonili na ciosy Saszy i Nadii. Młody wampiry i szczurzyca nie zastanawiali się długo. Kilka szybkich ciosów i kopniaków poszło w ruch. Wszystko tylko po to, aby choć na chwilę ogłuszyć i zdezorientować przeciwników. Gdy ci skulili się pod gradem ciosów, Sasza i Nadia wskoczyli na ich motocykle i pomknęli za Wołgą, która zniknęła za horyzontem.

Wszyscy
Dalsza podróż do Moskwy, ku zaskoczeniu wszystkich minęła bez problemów. Jednak ataki, jakie miały miejsce dały grupie wiele do myślenia. Pytań było bez liku, ale w danej chwili trudno było szukać na nie odpowiedzi, przede wszystkim z powodu braku czasu. Mieli do wykonania zadanie, więc cała reszta schodziła na plan dalszy.

Gdy tylko wjechali w granicę miasta, zatrzymali się przy najbliższej stacji metra. Wsiedli do linii
Filowskaja i ruszyli w stronę Arbatu.
Niecałe dwadzieścia minut później zbliżali się do stacji przed którą mieli wysiąść. Zapewne, gdyby nie nastąpił atak teraz po prostu zaciągnęliby hamulec ręczny i wyskoczyli bezstresowo z wagonu i zniknęli w ciemnościach tunelu. Teraz świadomi, że ich poczynania mogą być obserwowane woleli zachować daleko posuniętą ostrożność.
Jechali w ostatnim wagonie i gdy zbliżali się do miejsca, gdzie mieli wysiąść, otworzyli drzwi siłą i kolejno wyskakiwali z pociągu. Było to o wiele bardziej niebezpieczne rozwiązanie pod względem fizycznym, ale tak przynajmniej mieli pewność, że nikt nie ruszy ich śladem.

Lekko poturbowani zebrali się przy filarze nośnym tunelu. Wokół roztaczał się mrok rozpraszany tylko przez słabe lampy techniczne. Oleg najlepiej był zaznajomiony z podziemnymi tunelami i to on przejął rolę przewodnika. Szli gęsiego uważając na każdy szelest, czy też szum. A tych nie brakowało w korytarzach metra. Wszak to tutaj toczyło się drugie życie stolicy. A życie to było o wiele bogatsze niż to na powierzchni. Podziemny świat rządził się swoimi prawami i trzeba było nie lada sprytu, znajomości i inteligencji, aby nie zgubić się tutaj lub nie stracić życia.
Po około pięciu minutach marszu, Oleg zatrzymał się przed drzwiami komory transformatorów. Otworzył je i wszystkich owiał zapach smażonego mięsa. Zapach przypraw oraz specyficzny aromat wyraźnie wskazywał, że gdzieś w pobliżu ktoś przyrządza jakiś specjał z kuchni hinduskiej.
Ruszyli wąskim korytarzem naprzód, a po kilku metrach skręcili za jedną z ciężki szaf transformatorów. To tutaj znajdowała się dziura w ścianie przez którą wchodziło się do podziemnego Arbatu.
Kolejno członkowie grupy znikali w wybitej w betonowej ścianie dziurze.

Podziemny Arbat
Metalowymi schodkami zeszli na poziom podziemnej ulicy. Wąski tunel wyłożony był brukiem oraz betonowymi płytami. Po jego lewej i prawej stronie wznosiły się prowizoryczne budy, stoiska i stoły na których wszelkiej maści ludzie i nadnaturale oferowali najdziwniejsze i najróżniejsze towary. Można było tutaj kupić wszystko od sznurówek po olejne obrazy, od magicznych amuletów po granaty i święte księgi zakazanych kultów. Jednym słowem, czego tylko dusza zapragnie. Obok stoiska brodatego bukinisty, stała blaszana buda, gdzie wyrośnięty nastolatek sprzedawał starego kasety magnetofonowe. Cała ulica skąpana była w skąpy świetle elektrycznych reflektorów, które przywodziły na myśl górnicze lampy
Jednak nie ulica targowała interesował grupę w tym momencie. Prowadzeni przez Olega wąskimi, krętymi uliczkami dotarli na główny plac Arbatu, który zwany był z nieznanych przyczyn, Gwiaździstym. To na tym okrągłym placu, pod numerem 12, znajdował się przybytek, gdzie rezydował satyr Komos. “Zolotoy rog” to był znany w całej Moskwie dom publiczny. Komos oferował tutaj spełnienie najdziwniejszych i najbardziej perwersyjnych fantazji, jakie tylko ludzie, czy nadnaturale mogli wymyślić. Za odpowiednią ceną można było tutaj dostać dosłownie wszystko.

Gdy grupa weszła do lokalu już od progu przywitała ich ponętna brunetka, ubrana w obcisła, kusa sukienkę. Jej wysokie szpilki zastukały na posadzce niczym kastaniety.
- Witajcie w naszych skromnych progach. Czym mogę służyć? - zapytała uśmiechając się zalotnie.
- Chcielibyśmy zobaczyć się z szefem - odparł bez ogródek Oleg.
- Oj bardzo mi przykro, ale szefa dzisiaj nie ma. Wyjechał z Moskwy w bardzo ważnej sprawie. Czy mimo to mogę czymś państwu służyć?
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline