Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2014, 17:39   #105
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Fabien Dante z trudem utrzymywał nerwy na wodzy. Spotkanie z policją a potem brawurowa ucieczka osłabiły jego wiarę w sukces ich szaleńczego planu. Nadal jednak nie widział innego rozwiązania. To, że chłopak odzyskiwał świadomość mogło być sygnałem negatywnym – jak go odbierał, jak również pozytywnym, – w co chciał wierzyć.

Młody theurg niewiele zapamiętał z ucieczki, poza jękliwym zawodzeniem sygnału karetki, piskiem opon ścieranych na asfalcie, pędem maszyny. Nie cierpiał tego. Wręcz czuł obrzydzenie do tych wytworów Tkaczki, kiedy tak pokazywały, jak można urągać prawom natury, prawom Gai, i przemieszczać się w przestrzeni szybciej, niż jakiekolwiek żywe stworzenie.

Kiedy samochodu wjechał na bezdroża i Aotea wyłączyła sygnał Fabien zacisnął zęby. Pojazd podskakiwał na wybojach, a wilkołak cały wysiłek wkładał w to, by porwanemu chłopakowi nie stała się krzywda, osłaniając go własnym ciałem.

W końcu przydarzyło się im to, co było nieuniknione. Aotea straciła panowanie nad pojazdem i wjechała do rowu. Przez chwilę zapanowała cisza.
Fabien potrząsnął głową, rozchlapując krople krwi naokoło. Najwyraźniej albo uderzył w coś podczas wypadku, albo coś spadło mu na głowę. Warknął cicho, zmieniając formę w gabro i pozwalając, by jego ciało uzdrowiło się z tych potłuczeń.

Spojrzał na chłopaka. Ten wyglądał na całego, chociaż nadal jego stan wydawał się być poważny. W takich momentach, jak ten Dante żałował, że nie zna daru uzdrowienia. W tej sytuacji Dotyk Matki byłby czymś, co mogło zdecydować o tym, czy chłopak będzie żył, czy umrze. W gruncie rzeczy Fabienowi było to obojętne. Jako wilkołak i na dodatek Patrzący w Gwiazdy wierzył w cykl żyć, w koło reinkarnacji i w wędrówkę duszy, zarówno ludzkiej, zwierzęcej jak i wilkołaczej. Podchodził do tego spokojnie, jak do wyroku Wielkiej Matki. Jeśli młodzieniec przeżyje – taką będzie wola Gai. Jeśli umrze – widocznie to przeznaczyła mu Matka Wszechrzeczy. Ich rolą było wypełnienie Jej woli – niezależnie od tego, jakie będą konsekwencje ich czynu.
Gaja bierze i Gaja zabiera.

- Ponieważ w życiu-i-śmierci jest budda, nie ma życia-i-śmierci - powiedział mędrzec Chiashan – mruknął pod nosem Fabien wychodząc na zewnątrz karetki, gdzie – jak przekonał się z ulgą, stała już Aotea.

- Nic mu nie jest? – zapytała wilkołaczka.

- W porządku, na ile to możliwe – odpowiedział Fabien i po kolejnych trzech oddechach dodał: - Ponieważ w życiu-i-śmierci nie ma buddy, nie ma błądzenia pośród życia-i-śmierci powiedział mędrzec Tingshan.

Aotea spojrzała na niego zdziwiona, ale nic nie powiedziała.

- Ta karetka już dalej nie pojedzie – Fabien przyglądał się krytycznie dymowi unoszącemu się znad silnika. – Daleko jeszcze jesteśmy od wyznaczonego miejsca?

- Kilkanaście kilometrów stąd – odpowiedziała Aotea.

Fabien pokręcił głową oceniając szanse.

- Może nie przeżyć. Twoja starszyzna musi nam pomóc. Musi się włączyć. Nie mogą stać na uboczu. To zbyt ważne i oni dobrze o tym wiedzą.

Nie skomentowała. Milczała wpatrując się w niego z uwagą.

- Wezmę go w dżunglę. Ale nie pójdę na wyznaczone miejsce. Odejdę kilka kilometrów stąd i znajdę miejsce, które wyda mi się odpowiednie. Wilkołaki z twojego szczepu nie powinny mieć problemów z moi wytropieniem. Tam zacznę rytuał. Nie będę czekał do świtu. Matka zdecyduje, czy chłopak ma żyć, czy umrze i on i jego matka.

- Matka?

- Tak. Matka. Twój znajomy policjant. Każdy, kto będzie w stanie powiązać ciebie lub mnie z tą sprawą. – Fabien mówił powoli, głosem bez emocji. – Nie zrobię niczego, co uniesie Zasłonę. I albo znajdziecie sposób, żeby zamknąć usta ludziom, wymazać im wspomnienia, albo trzeba będzie pozbyć się świadków.

W tym momencie, gdyby Aotea spojrzała w oczy łagodnego theurga zobaczyła by tylko to, że myśli, to co mówi. Szanował Życie. Ale był wilkołakiem. I kiedy trzeba był gotów je odbierać.

Może teraz prawniczka żałowała, że zdecydowała się zaufać Patrzącemu w Gwiazdy, ale jak mawiali mędrcy, nie ma życia i śmierci. I jeśli nawet czyny odcisną piętno na jego karmie, to i tak będzie trzeba chronić społeczność. Będzie trzeba chronić Garou. W razie czego Goniący Ćmy Marzeń był gotów porzucić Tellurię i zamieszkać pośród Królestw Umbry. I tak bardziej lubił duchy, niż ludzi.

- Idź. Zawiadom starszyznę, niech spróbują zatuszować sprawę i nam pomoc. A ja znajdę kryjówkę.

Młody theurg ponownie przyjął postać gabro. Dzięki sile mięśni mógł bez trudu nieść prze jakiś czas bezwładne ciało chłopaka. Niezbyt daleko. Kilka kilometrów w dżunglę, byle oddalić się od karetki.

Fabien szukał wody – strumienia, rzeki, czegokolwiek. Miał zamiar przejść nią kawałek, a potem zatrzymać się, rozpalić mały ogień i rozpocząć rytuał oczyszczenia. Był gotów zabrać się za niego szybciej, gdyby okazało się, że chłopak traci siły zbyt szybko lub dzieje się z nim coś paskudnego.

- Matko, nie opuszczaj mnie w potrzebie – szeptał młody theurg znikając w dżungli. – O Wielka Gajo, stworzycielko mej rasy, Pramatko, Prastwórczyni, Krynico Życia, proszę ciebie, ja, Goniący Ćmy Marzeń, twoje Male szczenię, twój kwilący kapłan. Daj mi siłę, natchnij mnie swoją mądrością i ześlij mi swoje duchy, by pomogły mi ocalić te niewinne szczenię przed trucizną Wymru, przed Mackami Węża Zniszczenia, przed toksyną Żmija. Przyjmij proszę, o Wielka Matko, słowa pokornej modlitwy i przysięgi twego dziecięcia. Za ocalenie tego życia i żyć powiązanych z nim węzłami Twej dobroci, za łaskę, którą racz mi Matko wykazać, przysięgam Ci, o moja Matko, że zapolują w Umbrze na zmory bez strachu i w intencji tych, których pozwolisz mi ocalić.

Fabien szedł. Wąskie usta zaciśnięte miał w kreskę a oczy zamglone, jakby wypatrywały jakiegoś znaku od Wielkiej Matki. Sygnału, który pozwoliłby jemu, młodemu theurgowi, zrozumieć intencje Gai.
 
Armiel jest offline