Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2014, 20:43   #38
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Czy już mówiłem, jak pięknie dzisiaj wyglądasz? I ta sukienka… naprawdę, idealnie do ciebie pasuje, jeżeli mogę tak powiedzieć. Czyżbyś sama ją uszyła? Jeżeli tak, to jesteś niezwykle utalentowaną osobą… chociaż myślę, że to akurat jest oczywiste - zaśmiał się JD.

- Czego chce twoja matka, że tak nachodzi mój dom? - fukneła w odpowiedzi Katarina, po czym dodała - To prezent od księcia.

- Czyżby już znudziło cię moje towarzystwo? - Ashford zmarkotniał, a przynajmniej na to wskazywała jego mina. - Miałaś mi opowiedzieć historię twojego spokrewnienia… a ty nic, tylko o Mary… Pewnie chce mi tylko przynieść torebkę z krwią, którą zapomniałem wziąć z domu, lub coś w tym rodzaju. Przecież wiesz, jakie są matki.

To nieco rozluźniło Katarinę. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo drzwi z hukiem otwarły się, a Matka weszła żwawym krokiem do środka. Wampirzyce stanęły naprzeciw siebie - jakby wyjęte z innych bajek. Mary w swoich glanach i obcisłych ubraniach nadawała sie do taniego filmu akcji, moze nawet s-f, Katarina zaś była żywcem wyjętą laleczką z XVI-XVII wieku.

- Witaj, pani. Przepraszam, ze zakłócam spokój twego domu, ale moja praca wymaga czasem pośpiechu. - powiedziała Krwawa Mary tonem tak obojętnym, że nie było watpliwości, co do jej prawdziwego nastawienia.

Mimo to Toreadorka podjęła grę.

- Ależ oczywiście, twoje śledztwo jest dla nas bardzo ważne i marzę tylko o tym, by udało się zakończyć się je sukcesem przed naszą małą imprezą.

- Świetnie - ucieszyła się Mary, zwalając się ciężko na kanapę obok JD. - W takim razie może opowiesz nam o wydarzeniach z nocy 23 listopada 1946 roku?

Śliczna twarzyczka napięła się, a oczy zaczęły ciskać gromy.

- Nie rozumiem... - Katarina mówiła powoli - Co... to... ma wspólnego... z waszą sprawą.

- Naprawdę? JD, kochanie, a ty jak myślisz, co nasza urocza gospodyni może mieć wspólnego z tą sprawą?

Ashford zmarszczył brwi i podrapał głowę, wpatrując się uporczywie w sufit.

- Jestem przekonany, że 23 listopada 1946 miało miejsce częściowe zaćmienie Słońca. Kiedyś interesowałem się astrologią… a może astronomią. W każdym razie ludzie na mieście mówią, Katarino, że zrobiłaś wtedy coś tak złego, tak bardzo złego… że nawet Słońce się obraziło - JD rozpostarł ręce, po czym przegryzł wargi. - Już dostatecznie Słońce nie lubi Kainitów, po co pogarszać nasze relacje? - zapytał, przenosząc spojrzenie raz na Mary, raz na Toreadorkę.

Włożył rękę do kieszeni, zauważając, jak Katarina momentalnie się spięła. Wyjął komórkę, postukał w klawisze, po czym pokazał zgromadzonym drobny ekran z wyświetloną stroną internetową,


- Nie kłamałem, o. Ja nigdy nie kłamię.

Ashford uznał, że należy mu się trochę rozrywki po dniu spędzonym z kołkiem w piersi.

- Zdałeś - pochwaliła Mary. - Częściowe zaćmienie to okazja do wielu rytuałów. Jeśli mnie pamięć nie myli jeden z nich odbywał się w tych okolicach.

O ile to możliwe, wampirze dziecko zbladło.

- Hrabina Aldona Habsburg odkryła karty - kontynuowała opowieść Archontka - i postanowiła złożyć ofiarę pradawnej bogini z 12 dziewic. Nie wzięła jednak młodych kobiet, choć w tamtym czasie wiano traciło się zazwyczaj dopiero z mężem. Nie, ona sama gustowała w dzieciach - dziewczynkach ledwo 10-12 letnich, tak niewinnych i ślicznych szlachcianeczkach, które...

- Przestań! - Katarina krzyknęła, a w drzwiach pojawił się od razu znajomy służący - Przestań! Moja matka okryła mnie wstydem, skazała na życie w tym... tym ciele. Każdego dnia za to pokutuję, myślisz, że chciałabym kogoś skazać na taki sam los?

- Ty nie, ale... - Matka zawiesiła znacząco głos, JD wychwycił jej ledwo widoczny gest dłonią w kierunku służącego, po czym ich spojrzenia na moment sie spotkały.

- Powiedz mi Katarino, gdy zarządzono krwawe łowy na hrabinę, kto ją zgładził? I kto był świadkiem tej śmierci?

- Nie muszę odpowiadać na twoje pytania - wybuchnęła Toreadorka - Macie się natychmiast stąd wynieść!

- Katarino, ja tylko żartowałem, nie miej mi tego za złe - nagle wtrącił JD. - Wiemy, że nie ty jesteś winna i nie przyszliśmy po to, by ciebie nękać. Nie jesteśmy twoimi wrogami, choć właśnie tak nas traktujesz… co też jest zrozumiałe. Ja uważam cię za przyjaciółkę i proszę o twoją pomoc. To ty jesteś z nas wszystkich najbardziej… kompetentna, by zakończyć sprawę. O ile kompetentna to dobre słowo. Popatrz na te twarze - rzekł, pokazując na komórce zdjęcia małoletnich ofiar. - Zostałaś skrzywdzona przez twoją matkę, ale i one zostały skrzywdzone. Co czujesz, gdy na nie spoglądasz? Czy w każdej z nich nie tkwi drobne odbicie ciebie? Czy nie chcesz ich pomścić? Katarino, jeszcze raz proszę spójrz na te zdjęcia… - dodał, po czym na chwilę przerwał. - Bardzo cenię ciebie jako sojusznika i właśnie dlatego o sojusz proszę. Oboje prosimy.

Toreadorka niechętnie popatrzyła na zdjęcia, a z każdym kolejnym jej podbródek zaczynał drżeć. Wreszcie opadła na fotel i zakryła twarz dłonmi.

- Myślicie, że moja matka może żyć? Ona... ona obiecała - wampirzyca pękła. - Tak, macie racje. Tamtej nocy to ja, Gregor i książę znaleźliśmy matkę. Mieliśmy ją zgładzić, ale... ona żałowała. Naprawdę żałowała. Obiecała, że wyjedzie... że jeśli zrobi coś takiego, to sama się zabije.

- Widać kiepska z niej samobójczyni - skwitowała sarkastycznie Mary. - Gregor nie żyje, prawda?

- Tak, zginął w 1968 w Wietnamie.

- Więc zostaje tylko książę... albo ty, Kati.

- Katarino, sukienka, którą dostałaś od księcia to idealna kopia sukienki, którą znaleziono w szafie pierwszej ofiary. To na niego wskazuje - wtrącił JD, po czym uświadomił sobie, że równie dobrze wampirzyca mogła skłamać co do pochodzenia części garderoby. Choć Ashford wątpił, by była aż tak przebiegła i właściwie współczuł Toreadorce. - Ale nie rozumiem, dlaczego Aldony Habsburg nie wymieniłaś - zwrócił się do Mary. - Przecież skoro przeżyła, to właśnie ona jest najbardziej prawdopodobnym mordercą.

- Po tym, co powiedziała Kati, jestem pewna, ze to Aldona. W grę wchodzi jednak co innego... współudział. Stara wiedźma nie połapałaby sie w tym świecie. Ukrywane ślady zbrodni, kiepskiej jakości zdjecia policyjnych fotografów... ktoś tuszował ślady i... odpowie przed Radą Camarilli za swoje czyny. - Mary podniosła się i stanęła naprzeciwko drzwi - Z wiadomych względów podejrzenia padna na Ciebie Katarino, bowiem jesteś córką swojej matki. Raz już uszczędziłaś jej życie. Jeśli więc chcesz pozostać poza podejrzeniami, radzę Ci współpracować jak nigdy wcześniej. Jeśli znajdziemy kolaboranta, będziesz czysta, a jeśli to książę Mścisław, kto wie? Może nawet ty sama przejmiesz jego urząd?

Rzucona mimochodem uwaga podziałała jak lep na muchy. Dziewczynce zapaliły się oczy.

- To... możliwe. Jego ród rządził tymi krainami wedle prawa ludzi, jednakże wedle naszego prawa to Aldona była księżną. Mścisław przez lata był jej zastępcą. A gdy nastała Camarilla... no cóż, matka miała zbyt krwawą przeszłośc, by zgodzono się pozostawić ją na tronie, dlatego sama ustąpiła na rzecz Mścisława. On zawdzięcza jej wszystko i... i z tego co wiem, ostatnio dość często wyjeżdza poza miasto. Parenaście lat temu wykupił na wpół zatopioną kopalnię wapienia. Może tam, w tych korytarzach... coś ukrywa. Już wcześniej o tym mysleliśmy z Sebastianem. Coś tam musi być.

Mary okręciła się na pięcie.

- No i to jest całkiem konkretny trop. Jedziemy tam. Kati jedziesz z nami.

- Ja? Ależ!

- Tak, ty. I to bez obstawy. Jeśli mówisz prawdę, nie masz się czego bać, prawda? A stara Aldona Ciebie na pewno nie skrzywdzi.

- Pamiętaj, że nie jesteś naszym więźniem. Twoja obecność jest konieczna i wierzę, że rozumiesz dlaczego - zaznaczył JD. - To po prostu ważne, byś rozumiała dlaczego.

Toreadorka lekko skinęła głową. Wydawało się, że jej usta ułożyły się w uśmiech skierowany do Brujaha, lecz nie trwał on długo - o ile rzeczywiście zaistniał.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 17-02-2014 o 20:49.
Ombrose jest offline