Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2014, 15:27   #126
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
- Powinnaś chyba zamawiać inną herbatę, ta w ogóle nie ma smaku. -zauważył w odpowiedzi Borys, odstawiając filiżankę. Odchylił się na krześle i spojrzał w to samo miejsce co Nu - w górę.
- Patrz tylko w górę, nigdy nie zerkaj w dół. -stwierdził wyciągając dłoń ku nieskończonemu niebu. - To mi zawsze powtarzał ojciec. By zawsze iść w stronę szczytu i dopiero gdy będzie się na nim spojrzeć w dół. Zobaczyć ile przeciwności się pokonało i z triumfem patrzeć na tych którzy nie wierzyli. -dodał wyraźnie zamyślony Borys. - Jak sądzisz Nuu… uda się nam?
- Nam...nie. Tobie. Tak. - odparła zagadkowo, równie zamyślona co Borys. - W takim razie nigdy nie patrz w dół. Nie ma szczytu. To góra bez końca.
- Wieczna wspinaczka? -zaśmiał się cicho pod nosem Rusek. - Leże własnie na stole swoich wrogów, którzy wzmacniają moje ciało. Komiczne prawda? -uśmiechnął się do samego siebie. - Potrzebuje jeszcze trochę czasu… wszystko powoli się układa. -dodał sam do siebie, po czym opuścił wzrok na swoją duszę. - Ta Nikita… zostawiła mi swój numer? -zdziwił się wracając do bardziej typowego dla siebie stylu rozumowania.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Zostawiła nam numer. Z tego co wiem, równie dobrze może prowadzić do domu pogrzebowego. - oceniła. - Ona chyba zajmuje się tym całym Deusem. Na każdego księcia w końcu przypada gargulec, a oni obaj są w tej dziczy. - wyjaśniła. - Jeżeli ma swojego faworyta to nie wiem czy ma jakikolwiek zamiar ci pomagać.
- Ona jest...była żoną tego kolesia o którym mówił Yakuza. -zauważył Borys. - A gdzie jest mój gargulec? -dopytał się nagle chłopak.
Nu zaśmiała się lekko - Kiedy ty zmądrzejesz do diabła? Kandydatów może być nieskończenie wielu. To ty musisz sobie znaleźć gargulca.
- To może być trudne, skoro gargulce zniknęły. -westchnął Rusek. - A ten zielony stworek od Rolanda… miałaś z nim jakiś kontakt? Wydawał się dziwnie przydatny.
- Sam do mnie nie przyszedł. - zadeklarowała.
- W ogóle jakim cudem gargulec może przebywać w świecie rzeczywistym? - Borys skakał z tematu na temat.
- A jak ty możesz przebywać w nierzeczywistym? - spytała. - Też nie wiem. - wyjaśniła nagle. - Musieli przejść z jednego do drugiego. W sumie kto im broni?
- Lepiej byłoby dla nich, gdyby zostali tutaj. -uśmiechnął się Rusek zaciskając i rozprostowując palce. - Potrzebuje tego biocore… -mruknął do siebie. - Ale chyba nie będę wstanie pokonać Arnolda na jego terenie… -zamyślił się kiwając na krześle.
- Powiedz mi, ten koleś który możliwe że wysłał mnie wtedy na lotnisko. Slyszałaś o nim?
- Który? - zdziwiła się. - Ten od cytatu? On miał niby skoczyć w przyszłość, tak? - przypomniała. - Równie dobrze mógł postradać zmysły zanim tu wrócił.
- Przyszłość? Bo ja wiem. Wiem że niby się hajtnął z Nikitą. Pojeb jakis pewnie… - odparł mutant. - Dlaczego ty właściwie nie masz oka Nuu? -zadał intrygujące go pytanie. - I czemu jesteś kobietą?
- Jesteś zbyt głupi aby widzieć prawdę i zbyt brutalny aby spostrzec swoje słabości. - oceniła Borysa szybkim zdaniem. - A ja to sobą prezentuję.
- Oh… -mruknął Rusek. - Czyli, że niby powinienem być mniej brutalny i więcej myśleć? Nie będzie o to łatwo. -zaśmiał się pierwszy bohater.
Kobieta spojrzała na niego jakby powstrzymując się od komentarza. W końcu westchnęła.
- Mówię ci o tym odkąd mnie słuchasz. Dopiero dotarło?
- To nieskuteczne metody. -Borys machnął ręką. - Patrz co dzięki mojemu sposobowi rozwiązywania problemów mamy. Znamy swój cel, wiemy gdzie iść i znamy twarz wielu naszych wrogów. A co wiedzą Ci którzy siedzą na tyłkach i planują wszystko w przód? Najczęściej tak mało, że pierwszy lepszy zdrajca, wbija im nóż pod żebra. -przedstawił swój punkt widzenia Rusek.
- Jak sobie chcesz. - wzruszyła ramionami.
- A przede wszystkim… -Borys wstał od stołu. - Większość z nich zapomina że wszystko ma drugie dno. Nie pamiętają, że wy - dusze, wiecie czasem o wiele więcej niż my. -dodał ruszając przed siebie. - Idę ponownie do Zielonego, idziesz?
Dziewczyna podniosła się i ruszyła za Borysem.
Szli długo. I nic nie znaleźli. Okolica robiła się biała i pusta. Pozbawiona czegokolwiek. To nie była ich domena. To była domena która należała do Rolanda, a więc również i do zielonego. Nie było go jednak widać.
- ...o co tu chodzi? - spytała równie zgubiona co Borys Nu.
- Czy to nie oznacza że Roland zmarł? Przez co zniknęła jego dusza i on? -wysnuł teorię Borys.
- Wtedy nie byłoby jego domeny. - wyjaśniła Nu. - Nie moglibyśmy odejść od naszego miejsca.
- Nooo.... - echo zabrzmiało w przestrzeni, nie znając kierunku. Głos poznali natychmiast. "zielony" ciągle tu był. - A jednak doszliście.
- A ty gdzie siedzisz?- krzyknął Borys mrużąc oczy… niepodobało mu się to. - Co tu tak czysto, znowu coś dziwnego nawyprawiałeś?
- Saa...dusza ma reprezentować właściciela, nie? - zakpiła istota. - A mój jest martwy.
- Ostatnio jakoś nie był. -prychnął Borys. - Coś kręcisz zielony!
- Sądzisz, że Roland żyje? - spytała Nu, starając się przekrzyczeć przedziwne echo powtarzające zdanie “kłamstwa, wszędzie kłamstwa!”
- Sama przed chwilą mówiłaś że gdyby był martwy to byśmy tu nie trafili. -dodał Borys. - Zresztą nie pozwalam mu umrzeć, póki sam go nie załatwię. A TY SIĘ ZAMKNIJ! -ryknął Rusek w stronę narastającego echa.
Echo posłuchało. Potem odezwało się znów. - To po co tu jesteś, skoro nie chcesz rozmawiać?
- Chce rozmawiać, ale nie z drącym ryja echem. -mruknął Borys masując skronie. - A więc mówisz że Roland nie żyje? Kiedy niby zmarł?
- Kiedy stracił życie. - odparł głos. - To się zwykle dzieje gdy mózg przestanie funkcjonować. To często następuje po tym jak serce przestanie bić.
Zęby Ruska delikatnie zazgrzytały, ale starał się opanować. Na pewno był sposób by zielony stwór się wygadał. Było to trzeba dobrze rozegrać. - Tak masz racje, głupi jestem, że o tym nie pomyślałem. I co siedzisz teraz zupełnie sam?
- Nie. - zaprzeczył. - Chociaż...wy stoicie. Ja ani jedno, ani drugie. Powiem tak: Nie, nie siedzę. Nie, nie jestem sam.
- Nie jesteś sam bo my tu jesteśmy, prawda? -domyślił się Borys. - Znasz dusze tego, kto pozbawił Rolanda życia
- Nie. Nie odwiedziła mnie. Choć wiem, czyja jest. - odparł. - Należy do Tanu. Nie? - słychać było jak istota próbuje powstrzymać się przed śmiechem, wypuszczając tylko chihot. - Ty tak przypadkiem, czy poważnie?
- Przypadkiem to ci mogę wp.. -Broys zacisnął jednak zęby i pohamował temperament. - Jakim cudem Tanu dała radę go zabić? Dobrze wiem, że nie był wcale taką ciota za jaką się podawał.
- Ano nie był. Plecy miał szerokie. Dość na nóż, huhuhu. - zaśmiał się głos.
- Zielony… co ty masz z tego że udajesz kretyna? - Borys zapytał wprost.
- Mogę rozmawiać na twoim poziomie. - odparł dość zimno. - A ty?
- Mogę sprawiać by inni rozmawiali na moim poziomie. -odparł z uśmiechem Borys. - Jak widać, działa to bardzo skutecznie, prawda?
- hohoho, prawda! - radośnie przytaknęło echo.
Nu wyglądała za to na zawiedzioną. Przypatrywała się Borysowi z uniesioną brwią. - Jak ty to znosisz? - spytała.
- Co? Tego idiotę? -Borys zapytał, wskazując palcem na niebo. - To proste… nie myślę o nim jak o głupcu. Traktuję go bardziej jako cel, nagrodę która ktoś ukrył pod płachtą. Przez ostatni czas, obracałem się w towarzystwie geniuszy, intrygantów i innych popaprańców. On to całkiem miła odmiana… niczym powrót do szkoły. -dodał wesoło Rusek i poczochrał włosy Nu.
- A widzisz zielony! Czyli jednak moje metody czasem dają efekty! -zaśmiał się Jankovic głośniej. - To co powiesz, że na chwilę przestaniemy robić z siebie debili? Fakty kontra fakty. Zejdź tu i porozmawiajmy twarzą w twarz.
"zszedł" ale nie taki, jak Borys się tego spodziewał...chociaż...
Pokój pokrył się zawartością. Z bieli wyszły stare, spróchniałe deski, przed nimi wyrosła ściana z otwartym oknem prowadzącym na ciemność, a po bokach wyrosły ściany.
- To nie tylko pokój. - ostrzegła Nu. - To przedsionek ujemnej części.
Przed nimi stało odwrócone tyłem krzesło. Na nim siedział zaś osobnik.
Oparty rękoma na szczycie oparcia, ubrany w pomarańczowy, lekko rozdarty płaszcz oraz nieco bardziej już znane Borysowi spodnie od garnituru oraz białą koszulę. Jego ukryta w cieniu twarz niesamowicie przypominała Rolanda.
- Yo. - przywitał się ponownie. - Skoro ta pizda dała ci mój numer, to w sumie wszystko jedno. - uśmiechnął się. - Saa...chyba jesteś nieprzytomny, skoro siedzisz tu tak długo. Co ty tworzysz, Borysie?
Borys uśmiechnął się półgębkiem, krzyżując ramiona na piersi. - Co za części ujemnej? -mruknął do swej duszy, po czym cała uwagę skupił na osobniku w pomarańczowym stroju. - Czyżby Pan prezydent we własnej osobie? A może mam zaszczyt poznać męża Nikity? -zapytał Jankovic mierząc swe spojrzenie, z nowym rozmówcą.
- Mąż Nikity przeszedł na moją stronę...zwariował od tego. - uśmiechnęła się postać. - Nie jestem ani jednym, ani drugim. - osobnik wydawał się nieco bardziej złowieszczy czy agresywny od Rolanda. - Mów mi...Okamijin.
- Powiedzmy, że część ujemna to piekło. Ciężko z niej wyjść. - szepnęła szybko Nu.
- Ciekawe…mimo że Cie nie znam, ty wydajesz się znać mnie. -stwierdził bokser, wyraźnie zaintrygowany. - Czyżbym stał w końcu przed jedną z ważniejszych figur, a nie tylko pionkiem? -zagadnął. Co ciekawe im dłużej ta rozmowa trwała, tym pytania Borysa zdawały się sensowniejsze. Jak gdyby w końcu wysilił mózg do pracy.
- Saa...kto wie. - zachichotał lekko pod nosem. - Jeżeli chcesz poznać ważnego pionka, to dam ci jego imię: Albert Einstein. - podpowiedział. - Choć nie jest to jego prawdziwe imię. Po prostu je przybrał.
- Tego to znam. Roland sie z nim kręcił… -Borys zamilkł na chwilę, gdy coś w niego uderzyło. - Ej, chwila. Czy to nie Einstein, chciał przebadać to miasto wysadzone przez matkę? To nie przez niego ja, Henry i reszta wpadliśmy w to gówno? -trudno było powiedzieć, czy było to pytanie czy głośne myślenie. - Dobra, ja już zapytałem o swoje, teraz twoja kolej. Taka była umowa. Fakt za fakt. Czego ty chcesz, więc ode mnie?
Postać wzruszyła ramionami.
- Chcę wiedzieć czego ty chcesz. Z tego wszystkiego. Po co? Nie widziałem większego chaosu nawet jak za młodego wsadziłem gówno do miksera. Idziesz i robisz. Nie wiesz po co i na co. Może wiesz chociaż dlaczego? - zaciekawił się.
Oczy Borysa błysnęły wesoło. - To, że ty nie widzisz w tym sensu, nie znaczy że go tam nie ma. Jestem robakiem, nawet kilkoma. -zaśmiał się Jankovic. - Sieć pająka, nim zostanie zbudowana jest tylko chaotycznymi nitkami. Nic nieznaczącym projektem. -dodał wyciągając dłoń w stronę osobnika, po czym zacisnął ją w pięść. - Im dłużej tacy jak ty, nic nie widza tym większy sukces osiągam. -dodał wesoło.
- Pieprzysz krowie placki na łące, bo nikt tego nie rozumie, z nadzieją, że w końcu zacznie to mieć sens. - zaśmiał się głośno Okamijin. - Dobrze jest wierzyć w cuda.
- A mim oto zdobyłem względnie nieśmiertelne ciało. -odparł Borys przytulając jedną ręką Nu. - W przeciwieństwie do niektórych, którzy zaczęli grać, wciąż żyje. No i mam dużo wrogów, a to ponoć ich ilość definiuje wartość człowieka. Teraz moje pytanie. -dodał, biorąc oddech. - Skoro przychodzisz z piekła, to pewnie wiesz. Czemu w tej linni czasowej wszystko poszło inaczej? - to pytanie nurtowało Jankovica, od momentu zebrania w windzie i wykradzenia maili Rolanda. Mimo, że w dużej meirze poruszał się na ślepo, to miał przed sobą puzzle. Tylko nie zaczął ich jeszcze układać. Najpierw chciał zebrać, wszystkie kawałki
. - Nie jestem z piekła. Tylko siedzę przed nim. - poprawił Borysa. - A w tej linii czasowej...wszystko poszło jak trzeba. To jest ta różnica. To jest świat Alfa, wersji alfa. Wszystkie inne linie czasowe to alternatywy powstałe w wyniku rozdarcia. - uśmiechał się osobnik. - To jest oryginalny bieg wydarzeń.
Borys zaśmiał się głośno. I szczerze. - Naprawdę? Zdziwiłeś mnie! -dodał, nie mogąc powstrzymać radości. - Nizwykłe… jeden z nielicznych światów, gdzie wylazłem z próbówki jest tym prawdziwym! -ucieszył się Rusek. - I może to jest właśnie moja siłą, co? Może tego tak się bał Roland, tym się tak zastanawiasz ty, tego ci wszyscy geniusze nie mogą rozwikłać? Podróżowali w czasie, widzieli swoje odbicia, swe błędy setki razy. A nagle pojawiła się nowa osoba, która miała być nic nieznaczącym żołnierzem. I zaczęła wprowadzać chaos. Czy to nie ironiczne, strażniku piekła?
- Psia krew, czemu ja tu usiadłem? Teraz mi spokoju nie dasz. - Okamijin wykrzywił twarz w nieprzyjemnym grymasie. - Szczęście? Szczęście jest skuteczne, ale to nie siła. Ale powiem ci coś: Ja nie mam nic przeciwko. Chodź sobie, sraj i wij tą pajęczynkę. Możesz nawet biegać z prośbami o pomoc. Ja z miłą chęcią pooglądam co ty wyczyniasz.
- Dalej mi nie powiedziałeś, co ty z tego masz. -zauważył Rusek.
- Ja? Z czego. Z ciebie? Przecież to ty mi wchodzisz pod nogi, a nie ja tobie. - odparł nadając Borysowi funkcji wyłącznie irytującego trzecioplanowca.
- Nie, nie… z tego, że chcesz chaosu. Sam powiedziałeś, że chętnie popatrzysz jak więcej rzeczy rozwalę. -zauważył Jankovic. - Coś z tego więc musisz mieć. No i musi być powód dla którego Nikita, dała mi numer do Ciebie
- Cóż nie konkretnie do mnie. Do Alberta. Chyba chce ci wcisnąć gargulca. - wzruszył ramionami. - Nic nie mam z tego co ty robisz. Ale też w niczym mi to nie przeszkadza, to po co mam ci wchodzić w drogę?
- Oh… logiczne. -zauważył Borys. - A więc co ty robisz? Tak z ciekawości pytam. -zapytął wprost, chociaż nie wierzył iż uzyska odpowiedź.
- Prowadzę na spotkanie z moim. - rzucił niby od niechcenia Okamijin. - Wiesz, chce je rozbić jeden o drugi. O, tak. - uderzył swoimi pięściami o siebie. - Jakby to ten szczyl powiedział, PSShhh. - udał eksplozję, naśladując kogoś.
- Chcesz zniszczyć świat? - przetłumaczył na swoje Borys. - To trochę lamerskie, nie?
- Zawsze mogę stworzyć potem nowy. - zauważył. - Nie wywnioskowałeś jeszcze, że jestem “księciem”?
- Jaki w tym sens? -Zdziwił się Borys. - Niszczyć, by stworzyć na nowo… lepiej przerobić to co już istnieje. Mniej pracy. -zauważył.
- A niby dlaczego mniej? Szukać i dochodzić do tego gdzie były błędy oryginału?
- Bo łatwiej jest znaleźć błędy innych, niż te które sam popełnisz przy tworzeniu.- mruknał Rusek, po czym sie odwrócił. - Dobra...czas wstawać i chyba zadzwonić do Einsteina. Do widzenia diabełku. -pożegnał się z pomarańczowym typkiem machnięciem ręki.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline