Trzy jakże różne białogłowy uśmiechnęły się w zaskakująco jednaki, zadowolony sposób. Toast spełniły nie ociągając się: pani Grzegorzewska kordiałem z wódki i rokitnika, któremu wielką moc zachowywania urody niewieściej p[rzypisywano, gospodyni McGregerowa słodkim miodem, a Tyncia winem z wodą przemieszanym. Zaraz też polano po raz kolejno, i za zdrowie, powodzenie, a także wiktorie przeszłe oraz przyszłe miłego gościa wypito. Potem zaś Tyncia klasnęła w ręce.
- Mości Wasilewski, tedy umowę mamy. Ja zaraz służbę skrzyknę i czekać będziemy, aż waści Imię Boże wysławi należycie i z nabożeństwa powróci. Może I waćpani Celina panu się zgodzi towarzyszyć? Nikt od niej lepiej waszmości o świętych obrazach nie opowie! |