Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2014, 17:46   #31
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Z ust Tynci wymsknęło się lekkie westchnienie. Zdała sobie bowiem sprawę, że w wyniku zamieszania, którego ona sama była przyczyną, stanęło na tym, przy czym tak uparcie obstawała. Ona fajerwerków wyrychtowania dopilnować będzie musiała... bowiem Apostołowie ramię w ramię, wszyscy jak ich czterech było, będą tarzać po wichackich rynsztokach jakowyś złodziejaszków. Wyszło na to, że Tyncia wygrała, tyle że nijak jej radości to zwycięstwo nie przyniosło. Tymczasem zaś odrzekła panu Wasilewskiemu:

- Jako już rzekłam, najłacniej koło północy, gdy książę i rajcy ucztę przerwą, by sztucznymi ogniami oczy uradować - złożyła ręce jak do modlitwy. - Skoro Jan i bracia jego dopilnować widowiska nie mogą teraz, jako pan Gregovius prosił - zwróciła się do pani Hanny - ja to zaraz uczynię. Ale pana Wasilewskiego z gościny do północy nie wypuścimy, choćby i siłą go przytrzymać nam przyszło - przyobiecała szlachcicowi, mrużąc ciemne oczy. - Rzeknij mi waćpan, nim do obowiązków ucieknę, czy w twych ważkich sprawach pomóc ci jakoś z panią Hanną możemy.
 
Asenat jest offline  
Stary 19-02-2014, 17:56   #32
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Imić Wasilewski ze zrozumieniem pokiwał głową. Do północy daleko, ale w tak miły towarzystwie czas szybko zleci.
- Pomóc to ja waćpani mogę przy ogniach, co je chcesz waćpani w niebo posyłać. Nigdy żem, co prawda czegoś podobnego nie robił, ale harmaty nie raz mi przyszło nabijać, więc i z tym sobie poradzę. Takie ognie to męska rzecz i lepiej, żeby waćpani nic się przypadkiem nie stało, bo bym sobie nie darował.
Pan Michał wąsa podkręcił i uśmiechnął się do swojej rozmówczyni.
- A siła mnie też nie trzeba tutaj trzymać, bo tak miło tutaj, jako w niebie. Jeno na nabożeństwo chciałbym się udać, coby panu Bogu za tak cudowny dzień dziękczynienie złożyć. Nie dość, żem dobry uczynek wykonał i waćpanią z tarapatów wybawił, to jeszcze w tak gościnnym domu przyszło mi się stołować. Doprawdy za wiele tego dobrego naraz i mus, to Boga zasługa, że mi się tak darzy.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 20-02-2014, 16:09   #33
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Sama prawda z ust waszmości płynie - zapewniła Ałtyn z powagą i godnością bardziej królowej przynależnej niż podlotkowi, co ledwie miesięcy temu parę musiał porzucić zabawy lalkami. Coś w słowach pana Wasilewskiego podbić musiało do reszty dziewczęce serce, bowiem patrzyła mu w twarz z sympatią i szacunkiem wielkim, i znowu do całowania dłoni starca się zabrała.
W drzwiach tymczasem stanęła matrona w latach już posunięta, w czarnej sukni wdowiej i czepcu pięknie koronkami obszytym. Waćpani ta z łoża podnieść się musiała niedawno, na policzku bowiem ciągle pozostał jej odcisk kwiatów z poduszki haftowanej, na której niewiasta głowę strudzoną wspierać musiała.
- Cóż ja słyszę?! - zakrzyknęła nowo przybyła. - Służba mi tu powiada, że bisurmany jakoweś Tyncię w biały dzień pod ratuszem napadły!
Matronę zaraz Ałtyn przedstawiła jako waćpanią Celinę Grzegorzewską, sąsiadkę swoją, a gdy tylko stateczna białogłowa przy stole miejsce zajęła, pan Wasilewski powtórnie relację zdać musiał ze sprawy całej i peanów na cześć swoją wysłuchać.
- Nie masz w tych smutnych czasach tylu rycerzy prawdziwych - westchnęła pani Grzegorzewska rozdzierająco i spojrzenie w panu Wasilewskim utopiła. - Cóże za szczęście, że Tyncia na człeka honorowego i bogobojnego trafiła.
- Pan Wasilewski wielce w Bogu ufność pokłada - rzuciła na stronie Ałtyn takim tonem, jakby tajemnicę jakowąś wielką zdradzała. Znać było po pani Grzegorzewskiej, że stary szlachcic urósł tym w jej oczach. Zaraz też o kościołach wichackich i obrazach świętych, a także o źródełku cudami słynącym, w którym pewien ksiądz przez Tatarów umęczony potem przed wyprawą na Dzikie Pola nogi obmył opowiadać zaczęła mu ze szczegółami. Tyncia zaś znikła i pojawiła się po długim czasie. W ręku dwa rogi wydrążone, żubrze zapewne, srebrem i drutem miedzianym ozdobione przyniosła. Gdy zaś zasiadła i igłą nad świecą opalaną jakieś znaki na rogach czynić w cichości i skupieniu poczęła, służba wniosła i z dala ode stołu drewnianą skrzynkę niewielką w kąkole malowaną postawiła.
Niebawem też cała sprawa wyjaśniła się. Tyncia misterne igłą dłubanie zakończyła i do skrzyneczki przeszła, którą otworzyła kluczykiem na łańcuszku na piersi zawieszonym. Szczupłymi swymi plecami widok zasłaniała, ale dla ucha żołnierza szelest ten znajomy był jak dźwięk własnego oddechu: oto się ziarna prochu w róg jeden za drugim toczyły z drewnianego czerpaka, ze skrzyneczki, nie z beczki dobywane, zatem zapewne z osobistych Tynciowych zapasów, nie na handel przeznaczone.

- Dla waści, i dla chwata owego młodego, waścinego bratanka - rzekła Tyncia, podając Wasilewskiemu rogi z prochem. Na obydwu czernił się znak spalonej do połowy twarzy. - Wyście żołnierze... da Bóg, a dar ten z serca w potrzebie wielkiej nie zawiedzie was i przewagę da, gdy Rzplitej bronić będziecie. Waści prawdę rzekłeś: wszystko od Boga przychodzi. Ogień przychodzi od Pana - zakończyła cichutko, a takim tonem, jakby czary jakoweś czyniła.
Pani Grzegorzewska pokiwała głową, jakby niczego niezwykłego nie usłyszała.
- Tyle tylko rzec mogę, że bardziej cenna owa zawartość, niż rogi, w które ją wsypano.
Tyncia uśmiechała się serdecznie. Na jej zielonym rękawie odznaczało się zagubione ziarno prochu. Nie czarne jak smoła, jak to porządny proch miał w zwyczaju. To pobłyskiwało jak bursztyn, jak żółta iskra w oku polującego kota.
 
Asenat jest offline  
Stary 20-02-2014, 17:07   #34
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Pan Michał był w siódmym niebie. Zjawiła się kolejna białogłowa i stary szlachcic zachęcony przez Ałtyn, po raz kolejny jął opowiadać, jakim to bohaterstwem się wykazał.
Z każdym kolejnym razem szczegóły nowe do historii dokładał i coraz większym bohaterem się w niej czynił. Śmiało można, by rzecz że jeszcze dwie nowe osoby przyjdą, którym imić Wasilewski przygodę na runku będzie musiał opowiedzieć i wyjdzie na to, że stary szlachcic samojeden przeciwko bandzie hultajstwa stawał i o mało przy tym śmierci nie poniósł. A z życiem uszedł tylko dzięki wielkiej biegłości w szabli, sprytowi i odwadze niezwykłej.
Gdy Ałtyn w podzięce mu dwa rogi, prochem nabite wręczyła, oczy szlachcica zaszkliły się chciwie.
- Oj nie godzi się to - rzekł jednocześnie rogi do torby podróżnej chowając, co to u jego boku na ławie leżała - Nie godzi się. Ja żem przecież nie dla korzyści waćpanią z opresyi wybawiał, jeno ze szlachetności i dobroci serca. Tak mi sumienie nakazywało, a tu takie podarki. Oj będę ja musiał wielkie vota w podzięce Bogu złożyć, że mi się dał wykazać tak miłosiernym uczynkiem i krok na drodze do nieba poczynić znaczny. I to jeszcze takie dobra w nagrodę na mnie spływają. Nie wiarygodne. Pozwólcie zatem drogie panie, że na okoliczność naszego spotkania toast wzniosę i za zdrowie i pomyślną waszą wypiję.
Pan Michał wstał i kielich w dłoń chwyciwszy ryknął niczym niedźwiedź przez nagonkę goniony.
- Pokój temu domowy i wszystkim gościom jego. Niech tu nigdy nie zabraknie jadła znakomite i trunków najprzedniejszych. Żeby wszyscy w zdrowiu i pomyślności żyli i opieką bożą się cieszyli. Salut!
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 21-02-2014, 10:19   #35
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Trzy jakże różne białogłowy uśmiechnęły się w zaskakująco jednaki, zadowolony sposób. Toast spełniły nie ociągając się: pani Grzegorzewska kordiałem z wódki i rokitnika, któremu wielką moc zachowywania urody niewieściej p[rzypisywano, gospodyni McGregerowa słodkim miodem, a Tyncia winem z wodą przemieszanym. Zaraz też polano po raz kolejno, i za zdrowie, powodzenie, a także wiktorie przeszłe oraz przyszłe miłego gościa wypito. Potem zaś Tyncia klasnęła w ręce.
- Mości Wasilewski, tedy umowę mamy. Ja zaraz służbę skrzyknę i czekać będziemy, aż waści Imię Boże wysławi należycie i z nabożeństwa powróci. Może I waćpani Celina panu się zgodzi towarzyszyć? Nikt od niej lepiej waszmości o świętych obrazach nie opowie!
 
Asenat jest offline  
Stary 23-02-2014, 19:08   #36
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Pan Czermiński całkowicie stracił już umiar w swoich opowieściach. Nie był typem gaduły, ani gawędziarza, któryby zawsze swoimi historyjami pociągał tłumy, jednakże gdy już się raz rozkręcił, a i alkohol mile szumiał we łbie, to mógł prawić i do białego rana. Resztki skromności też z niego łacno wyparowały, to i wyolbrzymiał straszliwie swoje dokonania i mało brakowało, a zacząłby prawić jak to skacząc po kulach armatnich wdarł się do zamku i niemal samemu Felin zdobył. Nie przeszedł do tego punktu opowieści jednak, gdyż drzwi do karczmy otworzyły się a wszyscy goście skierowali swój wzrok w stronę łachmyty, który to właśnie wparował do środka. Pan Paweł nie lubił zaś gdy mu uwagę słuchaczy ktoś kradł, a zwłaszcza gdy to czynił jakiś cham, toteż z ust mu się wydobył jadowity syk:

- Pludrak waszmościowie jakiś...

To zdanie okazało się przysłowiową iskrą na beczkę prochu, którą stanowiła podpita szlachta. Zaraz ozwały się ze wszystkich stron okrzyki, jedni atakowali wyznanie drugich, aż w końcu stało się co miało się stać i w ruch poszły kufle, kielichy i stołki. Pan Czermiński, czerwony na twarzy, zarówno od alkoholu jak i ze złości z powodu popsutej biesiady, nie wziął udziału w tym harmidrze. Mało go obchodziły kwestie wiary, a i zbyt długo przebywał w obozie pośród luteranów, kalwinów i prawosławnych by miał jakieś pretensje wobec ludzi odmiennego wyznania.

Pretensje jednak miał wobec tego wstrętnego pludraka, który wziął i to wszystko popsował. Czermiński wypatrzył go, jak rzucił się schodami na górę.

- Tuś mi bratku – wyszeptał i uśmiechnął się pod wąsem. Zaraz też wstał i szybkim, acz niezbyt równym krokiem ruszył za nim. Choć pewnie nie był teraz w stanie prosto dotrzeć do wygódki, to jednak lata obozowego życia, a więc też nauka żołnierskiego picia, zrobiły swoje. Z niezwykłą zwinnością przedostał się pomiędzy walczącymi i dostał się na schody. Kątem oka zauważył jak Bartek zmierza w jego stronę, ale go zignorował. „Sam sobie z jednym chłyskiem nie poradzę?”, pomyślał, choć pacholik pewnie tak naprawdę próbowałby powstrzymać swojego pana niż mu pomagać w biciu się.
Kiedy wszedł już na piętro zauważył, że pludrak skłonił się lekko i oddech łapał, jednak gdy usłyszał jak ktoś się do niego zbliża to automatycznie się wyprostował i wyciągnął przed siebie sztylety, w obu rękach dzierżone. Po chwili się jakby rozluźnił, zmiarkowawszy, że to nie przed tym szlachcicem uciekał, lecz tego już Paweł nie zauważył. „Chcesz się bić, co?”, pomyślał pan Czermiński i błyskawicznie wyciągnął swoją kochaną batorówkę, prezent od wuja, i stanął w dosyć chwiejnej pozycji do walki. Szumiało mu we łbie, co tylko dodawało animuszu, a i nie raz po pijaku do walki stawał i wygrywał, więc był pewien swojego rychłego zwycięstwa. W dodatku walczył teraz tylko z jakimś miejskim zbójem.

- No, Niemczyku, zobaczymy jak skóra z ciebie pasami schodzi! Nikomu nie uchodzi płazem obrażanie pana Czermińskiego!- krzyknął do łachudry młody rycerz, któremu przerwanie opowieści urosło już do rangi śmiertelnej zniewagi. Wzniósł prawicę, w której ściskał szablę i rzucił się do ataku.
 
Earendil jest offline  
Stary 24-02-2014, 20:02   #37
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Podpity szlachcic, na salę opowiadający swoje wojenne przewagi w Inflantach zwrócił uwagę Wojciecha. Nie wdawał się jednak w rozmowę, choć twarz kojarzył, choć nie mógł spamiętać skąd. Zapewne spotkali się gdzieś w jakimś obozowisku albo na jakimś szańcu, ale nazwiska owego szlachcica z czynami jakich wg niego dokonał nie mógł połączyć. Wniosek mógł być tylko jeden, szlachcic ów łgał. Stary Michał pochylony nad miską polewki, burczał coś pod nosem, ale Krotoski mógł pomiarkować co dokładnie. Jedynie w chwili gdy głosy na chwilę ucichły, zrozumiał wychrypiałe z gardła starego wojaka słowa… „ łże psi syn…”. Wojciech uśmiechnął się ale nie podejmował tematu. Nie miał ochoty na bijatykę, a że grono słuchaczy owego chwalipięty powiększało się, to i mordobicie mogło być sążne.

Tego nie chciał, zwłaszcza, że zapowiadało się, że w tej ziemi osiądzie na dłużej. W międzyczasie wrócił Przemko , który spisał się nad wyraz dobrze. Odpowiedź rajcy wyraźnie ucieszyła Wojciecha, bo podkręcił wąsa i uśmiechnął się do towarzyszy. – Panowie, dziś późnym popołudniem spotkam się z onym rajcą Morstenem, w takim razie idę się nieco wywczasować i zmienić odzienie. Wrócił do swojej izby na piętrze zajazdu. Pomieszczenie może nie było bogato urządzone, ale nawykłemu do wojskowego życia i spania z głową na kulbace przy obozowym ognisku Krotoskiemu zupełnie to nie przeszkadzało. Poluzował pas i chciał zdejmować wierzchnie odzienie, kiedy w karczmie harmider i rajwach nastał niepomierny. Po odgłosach łamanych krzeseł, tłuczonego szkła i kamionki młody porucznik zmiarkował, że na dole trwała bijatyka, chwycił pistolet i wybiegł z pokoju.

W dole na Sali tłum kotłował się i burzył, wylatywały w powietrze naczynia, części mebli i siarczyste przekleństwa. Spojrzał czy przypadkiem jego pocztowi nie zaangażowali się w to nieszczęście. Mieli jednak dość rozumu i wiedzieli, że ściągnęli by tym na siebie jego gniew. W porę się ulotnili. Na schodach prowadzących na dół stał ów Czermiński, który tak przedtem wysławiał swoje przewagi. Wyraźnie już podpity, na lekko chwiejących się nogach zamierzał się szablą na dzierżącego dwa krótkie ostrza cudzoziemca. Ten dyszał ciężko ale nie zamierzał się poddać.

Krotoski wycelował na wszelki wypadek do pludraka z pistoletu, sumitując, że to on większym zagrożeniem jest niż pijany szlachciura: - Waszmościowie!!! – krzyknął – Co tu się dzieje? Kim jesteś? – machnięciem wylotu lufy pistoletu wskazał na cudzoziemca.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 24-02-2014 o 20:06.
merill jest offline  
Stary 24-02-2014, 22:30   #38
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Być może należało się zatrzymać i zadać sobie pytanie, kim właściwie jest człowiek, którego gonił. Z pewnością odpowiedź na nie, mogłaby okazać się pomocna, zwłaszcza iż nie był to pierwszy oprych, z ulicy małego miasteczka, gdzieś na skraju Europy.

Ich starcie było krótkie, ale postawa jego przeciwnika, jasno pokazywało, iż gdzieś nauki pobierał. Oczywiście nie był tak dobry jak pan Jerzy, nie mógł być, nawet lepszy od tych jegomościów, z którymi sprawę miał pewnego razu w Rzymie.

Jednak ostrożności nigdy za wiele, nawet najlepszy szermierz, mógł zginąć z powodu głupiego błędu, dlatego w walce należało głowę zachowywać. W momencie, w którym wpadł do karczmy, zobaczył swojego przeciwnika, po schodach na piętro pędzącego. Pewnie ruszyłby na niego biegiem, gdyby nie to, że jakaś awantura, kroiła się w karczmie. Nie zwracał jednak na to uwagi, ponownie skupiwszy się na Niemcu.

Ten widząc, iż na piętrze wpadły na ludzi wybiegających z pokojów, praktycznie nie tracąc rytmu, zawrócił na jednej nodze, przebiegając obok zdziwionych szlachciców i zwinnym susem, znajdując się ponownie na parterze, wśród ciżby.

Jeden z szlachciców, odwrócił się do niego natychmiast z szablą, gotową do ciosu. Był jednak za wolny, zbir użył jednego z dwóch noży, przekłuwając tamtemu bok. Zraniony szlachcic głośno wypuścił z siebie powietrze i upadł na podłogę, obficie krwawiąc z ranny.

Rossowski, nie patrzył co dalej może się zdarzyć, sam doskoczył do przeciwnika, blokując nadchodzący cios swoim pałaszem. A potem wykonując płynny ruch, skrócił dystans, chcąc zaskoczyć swojego przeciwnika. Ta sztuka mu się udała, ale próba wyprowadzenia natychmiastowego ciosu, spełzła na panewce, gdyż nożownik, zbił koniec jego broni, ku podłodze.

Szlachcic odskoczył do tyłu, podnosząc swoją broń i szykując się do kolejnego ciosu. Teraz miał już pewność, że jego przeciwnik był zawodowym zabójcą. Pomyślał, że dobrze byłoby pojmać go żywcem ... jednakże nie dane mu było zrealizować tego planu.

Rana zadana jednemu ze szlachciców, wywołała wściekłość wśród panów braci, zebranych w karczmie. Kilku z nich rzuciło się na Niemca. Ten zdołał odbić dwa ciosy, jednakże trzeciego nie zauważył ... szabla utkwiła, w jego dłoni ... gdy padały kolejne ciosy, Jerzy odwrócił się, jednocześnie chowając swoją broń. Wiedział czym to się skończy.

Gdy ciało upadło na podłogę, niespiesznym krokiem podszedł do niego.

-Panowie, złodziej to był - przyklęknął przy nim, przeszukując go

-Widziałem, jak razem z towarzyszem, zaatakował młodą damę. Chciałem ich powstrzymać, ale jego towarzysz zaatakował mnie od tyłu. Ten uciekł tutaj, więc pobiegłem za nim -

Nie tknął pieniędzy nieboszczyka, nie były mu potrzebne. Przez dłuższą chwilę przypatrywał się skórzanej bransolecie, ze srebrną głową wilka. Czyżby był to znak, jakieś bandy? Cechu jakowegoś? Przyjrzał się również dwóm nożom, dobrej jakości należącym do nieboszczyka. Oprócz tego zabójca posiadał także sakwę z proszkiem i damską jałmużniczkę.

Tą ostatnią rzecz podniósł Rossowski, podnosząc się na równe nogi. Domyślał się do kogo może należeć. Pokazał ją zebranym, jednocześnie mówiąc na tyle głośno, aby wszyscy go mogli usłyszeć.

-Panowie, chciałbym oddać to właścicielce. Może ktoś ją zna? - po tym pytaniu opisał widzianą przez siebie "Turczynkę".

-Wcześniej szła w towarzystwie, pewnego olbrzyma, może przynajmniej jego, ktoś kojarzy? - tutaj Jerzy opisał widzianego przez chwilę towarzysza napadniętej.

Wolałby załatwić tę sprawę jak najszybciej, chociaż po prawdzie nigdzie mu się nie spieszyło. Skoro już wpakował się w ten incydent, należało go doprowadzić do końca ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 25-02-2014, 22:52   #39
Banned
 
Reputacja: 1 Halad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodze



Pan Czermiński ciął łachudrę i oczekiwał iż ten po takim pater noster nogami się nakryje, ale ten diabelskim jakimś sposobem wywinął się i przemknął pod szabla. Tu szlachcic jakiś tęgi ucapić go chciał, lecz ten pchnął go zdradziecko i sztylet pewnie wraził w jego serce. Runął ów jak długi i nagła konsternacja nastała. Bo zdarzało się że w tumulcie że ktoś tam po łbie brał szczególnie gdy podchmielono znacznie, ale żeby kto kogo nożem żgał ?

Tego w Rzeczypospolitej nie bywało.

I szlachta jak jeden mąż zapomniawszy o swarach skoczyła ku przybyszowi. Zapewne i strój pludracki miał tu tez znaczenie.
Zwijał się jak fryga zabójca ale i po prawdzie ćwierć pacierza nie zdzierżył jak po łbie parę razy zebrał i legł nieżywy.

Zszedł tedy pan Krotoski z pięterka bo wolał w tłum z pistoletu nie bić, bo mimo iż strzelec znakomity, to jednak taki strzał zawsze mógł więcej nieszczęścia przynieść niż pożytku.
Zbliżył się do cadavera.
Był już kawaler co za Niemcem (ze stroju sądząc) do gospody wpadł i własnie przykląkł, oraz drugi co o wojnach w Inflanciech tak niedawno dużo prawił, no i moc inszych.
- Zna go ktoś ?- spytano z tłumu o mordercę.
- Jezus Maria pan Pawłowski trup na miejscu ! krzyknął inny.
- Nie może być... Zacny to człek był... Zbrodzień przeklęty...- szumieli wokół zgromadzeni.
Podniesiono tedy zamordowanego, na ławie położono i pchnięto zaraz pacholika pod "Gryfa"choć wszyscy widzieli że tu i na księdza już za pózno.
Na razie jednak skupiono się wobec ciała złoczyńcy.
- Waść żeś go gonił - zwrócono się do owego cudzoziemca - za nim mości panie goniłeś znasz go może ? I kim acan jesteś ?
- Panowie, złodziej to był. Widziałem, jak razem z towarzyszem, zaatakował młodą damę. Chciałem ich powstrzymać, ale jego towarzysz zaatakował mnie od tyłu. Ten uciekł tutaj, więc pobiegłem za nim - wyjaśnił zapytany.
- Jerzy Rossowski jestem herbu Trzywdar - dodał.
- Czołem... Czołem waszmości- ozwało się wokół.
- A ja Paweł Czermiński herbu Cholewa, który z Inflant gdziem się bił za Rzeczypospolitą pod Wolmarem i Fellinem,a teraz wrócił do pieleszy domowych - oznajmił szlachcic co pierwszy chciał pludraka łapać.


Trzywdar


Gdy wojak o Wolmarze wspomniał przypomniał sobie go pan Krotoski . Faktycznie bił się szlachcic ten dzielnie i nawet chyba ranny był.
- A ja Krotoski herbu Łodzia namiestnik husarski pana Piotra z Bnina Opalińskiego i takoż z Inflant wracam - oznajmił się i podszedł bliżej.
Obaj weterani spojrzeli po sobie i wnet żołnierz żołnierza jeden w drugiego nawzajem poznali.

Rossowski podniósł się z przyklęku z wyszywaną jałmużniczką.
-Panowie, chciałbym oddać to właścicielce. Może ktoś ją zna ? - po tym pytaniu opisał widzianą przez siebie "Turczynkę".
Wcześniej szła w towarzystwie, pewnego olbrzyma, może przynajmniej jego, ktoś kojarzy ?

- Ja wiem komu ją oddać - przez krąg szlachty przedarł się olbrzymi młody człowiek.
- Jam jest Jan Gregovius znany tu wszystkim - tłum przytaknął.
- Proszę waszmościów w gościnę, sami pannie zacnej której to skradziono oddacie. Lepiej nam będzie na osobności porozmawiać - dodał ciszej pochylając się nad trupem.


Cholewa


- Co tu się waszmościowie dzieje ? - oficyjer z czterema żołnierzami w barwach regimentu księcia Koreckiego dołączył powiększając zbiegowisko.
- Crimen - ozwało się dokoła.
Młody Gregovius wziął jednak żołnierza na bok i klarował mu coś po czym podszedł do szlachciców.
- Raczcie waszmościowie za mną i ugościć się pozwolą w domu mojego ojca wieczerzą. Pannę do której rzecz skradziona należy pod moją opieka była, ale tłum nas rozdzielił. Honorowi by mojemu uchybiło gdybym człeka który w jej obronie szwank poniósł - tu ukłonił się Rossowskiemu - i ludziom którzy pochwycić zbrodniarza dopomogli nie przedstawił - tu skłonił się panom Krotoskiem i Czermińskiemu.


Łodzia



Pan Michał obarczony nową towarzyszką udał się na mszę, w której pilnie uczestniczył, choć pani Grzegorzewska skupić mu się na pacierzach jak należy nie pozwoliła szeptem mu o cudownościach kościoła w Wichaczu opowiadając.
Lecz że w świątyni pan Wasilewski barankiem się stawał (no chyba że w świątyni dyzgusta jakieś obce jako na ten przykład luterskie się odprawowało) tedy milczał i gorliwie w piersi bił za grzechy dawniejsze i ostatnie.

Wrócili tedy prosto z kościoła do domostwa lecz tłum i rejwach tam większy zastali nizli przedtem jeszcze.
Zdumieli się oboje ale służka jedna obrotna zaraz im sprawy i wypadki jakie zaszły opowiedziała, aż pan Michał ledwo nadążyć mógł za słuchaniem, ale towarzyszka jego z wrodzoną kobietom łatwością w tej materii w mig ten nawał wieści pojęła i mu objasniła.


Kościesza


Ałtyn miała już nadzieję że chwile dla siebie znajdzie, ale znowu w drzwi załomotano i wnet nowa kupa do domu się zwaliła.
Pani Hanna z początku ręce załamała mówiąc że w jej skromnych progach nic godnego tak zacnych gości nie ma. Ale była to jedynie zarzekanie się niewiasty skromnej bo dom do najznaczniejszych w mieście należał chyba jedynie burmistrzowemu i mistrzowi Piotrowi ustępował.
Wśród przybyłych Tyńcia z niejaka ulgą zobaczyła Jana górującego nad innymi i ucieszyła się że jeden z przybyszy jałmużniczkę skradzioną niecnie w dłoni trzyma.
 

Ostatnio edytowane przez Halad : 25-02-2014 o 23:18.
Halad jest offline  
Stary 27-02-2014, 08:37   #40
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Ałtyn do sali wieczernej wkroczywszy jakby w środek bitwy wpadła, tak tu rojno było. Goście nowi wedle obyczaju wymawiali się od gościny, gospodyni prośbą a grożbą do stołów, na których, jak się zarzekała, nic godnego tak szlachetnych person nie ma. Rzeczone stoły zaś uginały się pod ciężarem dzbanów, pucharów i półmisków. Służba zwijała się jak w ukropie. Po chwili drzwi się otworzyły, ukazując mości Wasilewskiego i panią Grzegorzewską, z nabożeństwa powracających. Pani Celina z wrodzoną godnością dołączyła do małżonki rusznikarza w dowodzeniu tym bałaganem, Ałtyn zaś wyłowiła z tłumu cudzoziemskiego oficjera, co jej na ratunek pospieszył. Ku niemu też ruszyła, ignorując Jana, rozdzierające serce i straszliwe miny jakieś strojącego. Teraz, gdy już wiedziała, że cały jest i zdrowy, była na niego zła. Miał ją chronić przed złem wszelakim, a w zwykłym tumulcie pogubił się. Zostawił ją, toteż postanowiła ukarać go nieprzystępnym milczeniem.

- Panie Rossowski? Tak? Czym dobrze miano usłyszała? Dzięki waści stokrotne – Tyncia ujęła suknię w palce i dygnęła lekko przed szlachcicem. - Za ratunek i za własności mojej odzyskanie. Wie waści, kim byli owi niegodziwcy? Przyznać muszę, że niewiele w gorączce wydarzeń zobaczyłam i zapamiętałam.
 
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172