Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2014, 12:07   #27
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wij zaatakowany ze wszystkich stron w końcu uległ. Pocięte mieczami, postrzelane pociskami cielsko znieruchomiało na dobre. Marcus wraz z Braxtonem rzucili się aby pomóc rannemu w nogę Cortezowi. Noga nie wyglądała najlepiej. W międzyczasie przybyła drużyna dowodzenia, rzucająca kretyńskie uwagi, które miłosiernie zignorowano. Po krótkiej naradzie z medykiem, Markus przywołał małą kulkę żywiołu ognia i zaczął bawić się nią tak, jak Cortez swoją zapalniczką. Oczy żołnierza zrobiły się wielkie jak spodki, kiedy zdziwiony zapatrzył się w pląsający na dłoni ogień. Niewielka hipnoza podziałała znieczulająco i wątpliwe było, aby Cortez czuł cokolwiek, nawet gdyby czołg przejechał mu po nodze. W tym czasie Braxton spokojnie pracował nad nogą Corteza, wbijajac kolejne strzykawki i korzystając z chwili nieuwagi. Kiedy skończył, Marcus zmienił kulkę ognia w bryłkę lodu, wciskając ją do ręki zaskoczonego żołnierza.
- Przyłóż do rany. Obrzęk szybciej zejdzie.
Należało się ruszyć, w końcu nie wiadomo czy wij nie miał towarzystwa. Zabiegi medyka doprowadziły jednak szybko Corteza do stanu używalności Team Six wrócił na szpicę.

Jaskinia była ogromna. Wielka, kilkudziesięcio metrowa skała na którą według wskazówek Tatsu należało się wspiąć stanowiła dość poważną przeszkodę dla obciążonych sprzętem i ciężko opancerzonego Team Six. Nie byli przygotowani do forsowania takich przeszkód, więc należało poszukać innego rozwiązania i te szybko się znalazło.
- Przypnijcie się czymkolwiek do mnie. Nie musi być mocno, ale nie zrywajcie kontaktu.
Mistyk uniósł ręce do góry, przywołując moc telekinezy. Ledwie dostrzegalny słup czerwonego światła skapał mistyka, który następnie poszerzył wiązkę, obejmując całą drużynę. Stopy mistyka, a potem całego Team Six oderwały się od ziemi. Moc niosła ich do góry i Marcus czuł jej przepływ przez tuby stabilizatora. Ogromna dawka energii kanalizowała się jednak doskonale, żmudne godziny spędzone na regulacji zaczęły się spłacać. Przez chwilę mogli podziwiać z góry piękno kolorowej jaskini, wielkość ściany na którą planowali się wspinać, i zaskoczone miny drużyny dowodzenia, która z determinacją podjęła wspinaczkę normalnie. Jedynie Braxton dygotał i sprawiał wrażenie niekoniecznie zadowolonego z takiej formy transportu. Cóż, nie wiadomo jak na Sztukę zareagowały wszczepy którymi niewątpliwie był nafaszerowany, jednak o ile nie było to zaklęcie bojowe, nie powinna stać mu się żadna krzywda.
Kiedy docierali już do szczytu na którym czernił się otwór kolejnej jaskini, Marcus odpiął każdego z osobna i łagodnie sterował mocą posyłając ich po kolei na szczyt ściany. Po krótkiej chwili cała drużyna bezpiecznie wylądowała na skalnej półce wieńczącej przeszkodę.
- Można zameldować, że jesteśmy na górze. Może potrzebują pomocy?
Markus przysiadł na sporawym kamieniu aby chwilę odpocząć.
- Kołki jakieś.... - Mruknął do siebie Marcus słysząc przekazaną przez Sarę odmowę samurajów. Uniesieniu sześciu ludzi nie było łatwe i wymagało sporego wysiłku i wydatku mocy. Za to pozwalało oszczędzić czas, wysiłki kilku ludzi kosztem jednego i ustrzec ich przed urazami i niezdolnością do walki z nimi związaną. Każdy dobry dowódca pewnością mógł zrozumieć korzyści z prostej ekonomi. Z korytarza czerniącego się przed nimi wiał mroźny wiatr.
Nie tylko wiatr. Stabilizator wykrył znaczne zakłócenie mocy – a to oznaczało tylko jedno. Byli blisko terenu spaczonego przez Mroczną Harmonię i kontakt mógł nastąpić w każdej chwili. Marcus momentalnie zajął się nowym zagrożeniem, próbując zidentyfikować natężenie i aurę. Daremnie, zbyt daleko lub cel rozsiewający plugawą moc sprytnie się maskował. Nie spodziewał się aż takiej subtelności, może plotki nie były prawdziwe.
- Wyczuwam obecność Mrocznej Harmonii. Z korytarza przed nami. Zachowajcie ostrożność. - Rzucił w eter. W międzyczasie zbadał platformę i uszkodzony dźwig, szukając śladów walki lub widocznych oznak działań Legionu.

Drużyna dowodzenia w końcu wdrapała się na górę. Padali z wycieńczenia. Na własne życzenie. Jednak sama odmowa nie była jeszcze najgorsza. Dla własnej sławy i z powodu głupiej dumy zrezygnowali ze wsparcia, i osłabili zespół. Nie najlepiej współpracowali i Marcus modlił się, aby walka nastąpiła w korzystnym momencie. Pierwszy test jako dowódca Tatsu właśnie oblał. Widząc lekceważące i pogardliwe miny Team Six kiedy patrzyli na półżywych ze zmęczenia samurajów, wiedział , że młody samuraj nie wzbudził też potrzebnego do dowodzenia szacunku. W krytyczniej chwili pójdą za nim jedynie jego fanatyczni podkomendni. Opinia o Mishimie ponownie się potwierdzała. Mogli produkować świetnych wojowników, ale marnych żołnierzy.

Z korytarza wiało mrozem i Mroczną Harmonią. Niemal dawało się ją wyczuć przez skórę. Kręty i ciasny korytarz wkrótce rozszerzył się, aby wyjść w ogromnej, skutej lodem i ośnieżonej jaskini. Śnieg chrzęścił pod okrytymi pancerzem butami, a szron szybko zaczął osadzać się na naramiennikach i szatach. Przecierając oszronione szkła w wizurze hełmu, skoncentrował wzrok na wskazywanej przez Braxtona sylwetce.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 13-03-2014 o 15:52. Powód: korekta czytelności wypowiedzi.
Asmodian jest offline