Leuden dawno nie odbywał dłuższej podróży, a konne wycieczki źle znosił, więc przed drogą nabył za resztkę grosiwa butelczynę najpodlejszego samogonu jaki dało się znaleźć i zapijał ból i niewygody. Dzień tak jechali i rausz stopniowo przechodził, aż minął zupełnie i zastąpił go chłód pustego brzucha i suchość języka.
Gunther kiwając się lekko w siodle z pustą butelczyną w jednej garści i wodzami w drugiej przysłuchiwał się od niechcenia wysiłkom Kieski. Nie słuchał specjalnie, skupiony, by nie spaść z siodła. Towarzyszowi najwyraźniej od podróży jęzor się poplątał, bo dyrdymały opowiadał takie, że aż uszy puchły i nawet podchmielone chłopki roztropki nie dały się nimi omotać. Zadek po podróży był już porządnie obity, toteż wykidajło miał ochotę jedynie wychylić kielicha i klapnąć na sienniku. Niestety jego plany mógł pokrzyżować nadgorliwiec z siekierą, któremu nie przypadły do gustu słowne wojaże jabłkowego Hansa.
- Zluzuj, panku. - Gunther zsunął się z Siwucha. Zimne powietrze studziło ból łba, a Leuden nie miał ochoty mocować się z pajacem. - Jak szukasz zajęcia dla siekiery to drwa idź narąbać. -
Drab zajrzał mętnym wzrokiem do pustej butelki, po czym spojrzał spode łba na rozmówcę.
- A może sprawdzimy się na gołe łapy przy dębowym blacie, hę? Jak Cię pokonam to śpię na twojej pryczy. - zmierzyli się wzrokiem - Chyba, że tchórzysz... -
Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 21-02-2014 o 20:19.
|