Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2014, 21:51   #29
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gnom zaczął przygotowywać swój obiad i tym samym przypieczętował koniec zebrania. Edgar został z masą pytań, lecz najwyraźniej to co niezbędne zostało już powiedziane. Nie pozostawało nic innego jak dołączyć do pozostałych i przypływie grzeczności zebrać dupę w troki. Powiódł wzrokiem po wychodzących śmiałkach, którzy podobnie jak on zadeklarowali udział w misji. Miał wrażenie, że była to arcyprzypadkowa drużyna podobnych do niego życiowych wykolejeńców, którym łatwiej podjąć decyzję o rzucenia życia na szalę, niż wieść „spokojny”, viseński żywot.

Początkowo chciał zaczepić krasnoluda - Khogira, czy jakoś tak - ale tamten wyglądał na niezbyt chętnego do pogadanki. Reszta prędko rozpłynęła się po okolicy.
Gdy tylko przekroczył próg starego młyna, podbiegł do niego czarny wilczur, którego grzywę przecinały srebrne pasma.
- Tu żeś się podziewał bydlaku - Edgar uśmiechnął się pod nosem i zaczepnie poklepał go po pysku. Zwierze nie pozostało dłużne i capnęło go w buta.
- Chcesz żebym szedł na wilkołaki boso - druid odciągnął wilka za ucho. Grzywacz otrząsnął się i wywalił różowy jęzor.
- Nie zachowuj się jak pies. Poza tym dobrze słyszałeś - zapolujemy na wilkołaki.
Odpowiedział mu cichy warkot.
- Jasne. Będzie dużo zabawy i też nie mogę się doczekać. Chciałem cię tylko ostrzec przed łakowilctwem. To taka sama franca jak wilkołactwo, tylko w odwróconym układzie. Wolałbym, żebyś podczas pełni księżyca nie zamieniał się w gołego, obrośniętego faceta.
Zwierzęcy towarzysz przechylił łeb; najwyraźniej jemu też nie spodobała się ta wizja.

Dwaj przyjaciele ruszyli w stronę Zewnętrznej Osady. Czekał ich długi marsz, jednak Edgar doskonale znał większość okolicznych skrótów. Spędził całe lata szlajając się po dziczy, a niewidoczne dla laików leśne ścieżki, były dla niego przejrzystsze od bitych dróg Królestwa. Odnalazł bród prowadzący przez Wartką, pozwalając Grzywaczowi pierw wykąpać się rzece, a później wytarzać się w piachu. Samemu zdjął buty, podkasał spodnie i w ten sposób się przeprawił.

Kiedy ruiny młyna znikły mu z oczu, zatopił się w lesie. Tu wreszcie wyraźnie rozluźnił się i rozpromienił. Grzywacz biegał sobie swobodnie, wtykając nos do każdej napotkanej nory. Edgar z uśmiechem zauważył, że nawet po tylu latach, myśliwi wciąż zastawiali wnyki w tych samych miejscach. W jednych z nich znalazł uwięzioną sarenkę. Miała wieeeeeelkie czarne ślepia, którymi przerażona spoglądał na wilka.

Edgary przykucnął obok niej, przytrzymując warczącego towarzysza za wsiarz. Z pyska Grzywacza zwisały długie strużki śliny.
- Biedactwo - mruknął i pogłaskał spłoszoną sarenkę po pyszczku.
- Jesteś głodny? - zapytał wilka, który obnażył sterczące niczym rzędy noży kły.

Szybki cięciem sierpa uwolnił sarenkę z wnyków. Zwierzę wstało i zerwało się do desperackiej ucieczki. Gdy tylko wróciło mu pełne czucie w giczkach, Edgar wypuścił Grzywacza. Wstał, żeby móc lepiej przyjrzeć się odwiecznej rywalizacji. Trochę oszukiwał - wilk był wypoczętym i doświadczonym łowcą, zaś sarna nieopierzonym podrostkiem. Gonitwa nie trwała długo. Przyroda zatoczyła swój krąg, równowaga została zachowana, a Edgar otrzymał swoją rozrywkę.

***

Po paru godzinach marszu dotarł do Zewnętrznej Osady. Zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku domu, w którym się wychował.
 
ObywatelGranit jest offline