Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2014, 01:02   #23
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Terror House


Shelby roześmiał się gdy usłyszał pomysł Latynosa o zmianie specjalizacji. Własciwie to tak własnie było ale po prostu przyjemnie zobaczyć "na żywo" tego hałaśliwego i trochę chaotycznego szturmowca.

-A co przerabialiście tym razem? - spytał z zaciekawieniem któremu nie był się w stanie oprzeć wskazując na drzwi prowadzące na poligon. - I jak wam poszło? - dodał prawie od razu. Żałował jak jasna cholera, że nie może być tu teraz razem z nimi. Nawet robota szeregowego szturmana była w jego opinii lepsza niż to czym się teraz zajmował. No ale musiał najpierw rozwiązać sprawę by móc tu wrócić i pokazać tym gryzipiórkom, że roboty i cyborgi jednak nie są w stanie zastąpić prawdziwych ludzi, zwłaszcza gliniarzy.
- Serio myślisz, że was gdzieś wyślą? Dzisiaj w nocy? - po prostu nie mógł nie spytać. Miał nadzieję, że żadnemu z nich nic się nie stanie ale wiedział, że ryzyko jest nie do uniknięcia. Można je było jedynie zminimalizować a jego oddział nadawał się do tego doskonale.
- A chuj wie co oni chcą mi zmienić. Na razie mam się pobawić w detektywa. - rzekł James do starego druha z uśmiechem nieco jedynie podszytym irytacją.

Carlos na pierwsze kwestie kręcił głową. Nie żeby strasznie wzbraniał przed mówieniem. Widać było, że ta ich gadka to zgadywanie.
- Stary, nie mam zielonego pojęcia co z nami zrobią. Trenowaliśmy przeczesywanie bloków, ale to standardowy scenariusz. Chciałbym, kurwa, wiedzieć, czy ma jakiś związek z tym co może się wydarzyć. Coś się święci, to czuć. Odetchnął i być może nawet z ulgą przyjął zmianę tematu.


-Na pewno słyszałeś o tej młodej Tomkinsównie co się wysadziła w sądzie? No własnie tym mam się zająć. Sprawdzić co, kto i dlaczego. I w ogóle dorwać tego kto ją do tego namówił. Słyszałeś coś o Dzieciach Raajnesha? Prawdopodobnie oni za tym stoją, Co prawda to poszlaka w tej chwili ale dość silna i całkiem rozsądna jak dla mnie. Przydałoby mi się zobaczyć tę salę sądową, coś co zostało z ciała no i coś co można wygrzebać o tej sekcie. Zresztą, sam wiesz jak to u nas działa. - uśmiechnął się do niego.

- O tej lasce słyszałem, było w wiadomościach. O jakichś dzieciach ni chu chu. Kto by pomyślał, dowódca detektywem. Lupę już masz? - zażartował, klepiąc Shelbiego w ramię. - Skoro pracujesz dla garniturków, to nie mogą cię do tej sali podrzucić? Zdawało mi się, że wszystko mogą - wzruszył ramionami. - Wiesz jak nas traktują detektywi. Jak kawałek ściery, którą można pozamiatać. Zwłaszcza, gdy się coś zjebie. Nie tak łatwo się z nimi dogadać.


James chwilę przemyślał relachę byłego podwładnego a teraz po prostu kumpla. Właściwie to spodziewał się czegoś takiego. W końcu byli szturmowcami a nie detektywami. Jednak musiał od czegoś zacząć prawda?
- Widzisz Carlos, na co mi przyszło na stare lata? A pomyśl co ciebie czeka boś w końcu młodszy… - rzekł parodiując ton starego tetryka i klepiąc go przyjaźnie w ramię. W końcu te parę lat różnicy sprawiało, że byli właściwie rówieśnikami.
- Wiesz, może i mogą ale nie na moim szczeblu i nie teraz. Poza tym sprawdzają mnie. Wiesz, podczas rozmowy kwalifikacyjnej parka krawaciarzy gadała ze mną jak z jakimś małolatem więc powiedziałem im co o nich myślę. Więc doczepili mi metkę szajbusa i takie tam klimaty. Teraz jestem w teamie z następną parką i też mi patrzą na ręce. No ale generalnie mam im udowodnić, że prawdziwy glina jest lepsiejszy od superrobota. Bułka z masłem. - uśmiechnął się na koniec i lekceważąco machnął ręką. Carlos znał ten gest tak samo jak jego cały oddział. Zawsze przed akcją to robił trochę dla dodania otuchy a trochę jak talizman na szczęście.
-Hmm… A u nas z detektywów nie wiesz kto by się tym zajmował? Może ktoś od nas z koronera albo labów się załapał? - spytał kumpla o ich stary posterunek. W końcu sporo rzeczy było powiązanych między poszczególnymi komisariatami a może nawet i coś trafiło na jego stary komisariat. Wówczas tam mógłby spróbować pogadać z kimś kto jest znacznie bliżej sprawy. Wciąż miał jeszcze trochę kontaktów tu czy tam bo w końcu nie spędzał całego mundurowego życia w “Terror House”.

Carlos podrapał się po brodzie, robiąc przy okazji kilka krzywych min. Myślał. Wreszcie wzruszył ramionami.
- Nie interesowałem się tym za bardzo, ale mógłbyś spytać Ramona, wiesz, tego z dwudziestego posterunku. Wczoraj miał być w pubie, a nawet nie zadzwonił, że nie da rady. Zawsze tak ma, jak mu dadzą pilną robotę. Odpierdala mu, rzuca wszystko i siedzi przy tym ile wlezie. A jeśli nawet nie będzie wiedział to może skieruje na lepszy trop niż ja jestem w stanie. *



---



20-sty Komisariat NYPD



Gdy James znalazł się na komisariacie w który znał całkiem nieźle znów mu się nie udało przejść nie zauważenie przez niego. Wciąż okazywało się, że sporo ludzi go pamiętało i on pamiętał ich. Więc nawet jak zamienił z tym czy z tamtym tylka kilka zdań to trochę zajęło mu to czasu nim znalazł się przed biurem Ramona. A rozmawiał z ludźmi chętnie gdyż nadstawiał ucha kto co może wiedzieć nad sprawami które go interesowały. Tak na wszelki wypadek jakby jednak nie udało mu się osiągnąć co chce z Ramonem. Ludziom mówił, że przyszedł po trochę swoich szpargałów jakie pozostawił na miejscu co właściwie nawet prawdą było. W końcu już wracając zaszedł do bufetu gdzie zamówił sobie kawę. Miał farta bo natknął się na wychodzącego z niego detektywa zajmującego się sprawą Tomkinsów. Szybko dogonił go i wsiadł razem z nim do windy.

- Cześć Ramon. - rzekł do niego z uśmiechem i zamiast wyciągnięcia ręki stuknął się z nim kubkiem. - Słyszałem, że dostałeś sprawę młodej Tomkinsówny? Prawda to? - spytał pogodnie wciąż po cichu ciesząc się ze spotkania ze swoimi "antyterrorami" jak i powrotu w stare, znajome kąty. Wszystko to całkiem nieźle poprawiło mu humor.

Mężczyzna skrzywił się. Podejście Shelbiego chyba nie bardzo mu się spodobało, pokręcił głową.
- Nawet jeśli, nie mogę o tym gadać. Poza tym, "młodej Tomkinsówny"? Dziewczyna wysadziła się w powietrze, ludzie zginęli. Weź trochę szacunku okaż!

W duchu eksglina się skrzywił. Przez ten cały dobry humor zapomniał jaką cholerą potrafi być Ramon. Czuł się jednak trochę winny bo w sumie miał rację a zaczął gadkę jakby wciąż gadał z Carlosem albo Orlando.
- Wybacz stary, właśnie wróciłem z terror house i gadałem ze swoimi chłopakami ze starej paczki. Wiesz jak u nas jest. Masz rację, trochę może za bardzo się wczułem w stare nawyki. Znasz mnie przecież, jakby było po staremu i się dało to nas by wysłali by ją powstrzymać i może by nam się udało i nikt by nie zginął. To jak? Pogadamy sobie o tym? Jej ojciec mnie wynajął bym dorwał tych co ją do tego popchnęli. W sumie więc pracujemy nad tą samą sprawą. Ty masz swoje możliwości a ja swoje. Ty możesz wejść tam gdzie ja nie mogę i na odwrót. Możemy sobie obaj pomóc. Więc? - zmitygował się od razu. Zdawał sobie sprawę, że wszystko zależy od dobrej woli Ramona i od jego własnych zdolności dyplomatycznych. Niestety ani Ramon z dobrej woli w kwesti naruszania bezpieczeńśtwa dobra sprawy nie słynął ani on sam mistrzostw dyplomacji nigdy nie wygrał.

Ramon w pracy zwykle stawał się sztywniakiem. I służbistą. Ciężko było go wziąć pod włos, zagadać, czy robić ładne oczy, gdy było się facetem. Dlatego nie było dziwne, gdy znów pokręcił głową.
- Jej ojcu mówiliśmy to samo. To teraz sprawa policji, zrobimy wszystko najlepiej jak się da. Nie pracujesz już dla NYPD, James, mam rację? Więc niby gdzie masz dostęp do miejsc, do których ja nie mam? - jego mina jasno dawała do zrozumienia, że uważa to za bujdę.

- Ramon, daj spokój. Wiesz lepiej ode mnie o takich miejscach i osobach. Możesz mieć wszystko i wszędzie co chcesz. Jesli masz nakaz albo zezwolenie od przełożonych. Ile razy czekałeś wściekając się, że to właśnie teraz ci się te cholery wyślizgują a trzeba czekać na zezwolenie? Pewnie tyle samo co ja. Wiem świetnie jak to jest. I w to jest właśnie pole do popisu dla mnie. Znasz mnie przecież, nie jestem jakimś amatorem z ulicy. Wiesz kim jestem i na co mnie stać. Więc może nie jestem już mundurowym ale nadal co nieco mogę, zanm, wiem i potrafię. - szczerze mówiąc miał mieszane uczucia. Z jednej strony jako glina uważał, że Ramon właściwie dobrze robi, że tak chroni swoją sprawę, to wzbudzało zaufanie. Jednak z drugiej, jako człowieka po prostu go to wkurzało bo cholera dobro, dobrem ale trzeba być realistą no i czemu on tak musiał wszystkich wkurzać tym swoim sztywniactwem? Zrobił więc coś co zazwyczaj robił w podobnych sytuacjach: postawił na swoją determinację i upór. Chciał mieć pewność, że zrobi wszystko co tylko możliwe by rozwiązać sprawę ze swojej strony.

Winda otworzyła się i Ramon wyszedł, nie zerkając na Jamesa. Weszli do sekcji biurowej, zatłoczonej raczej, chociaż detektyw miał osobne biuro, które dzielił z dwoma czy trzema innymi. Obecnie nieobecnymi. Usiadł na krześle, dopiero wtedy odpowiadając.
- I wiem też, że jak ci zdradzę utajnione informacje ze śledztwa to stracę robotę - posłał mu wymowne spojrzenie. Odstawił kubek z kawą i przetarł dłońmi twarz. Wydawał się zmęczony. - Może udowodnisz, że coś możesz? Nasz lab ma ograniczone możliwości. Podesłałbym ci próbkę materiałów wybuchowych. To coś na kształt semtexu, ale bardziej zaawansowane. Mamy problem z… ustaleniem pochodzenia. Pomożesz - a wtedy spotkamy się na niezobowiązującej rozmowie. Co ty na to?


Gdy drzwi windy się otworzyły i Ramon bez słowa wyszedł przez jedną przeraźliwą sekundę uznał, że pokpił sprawę i detektyw go spławia. Jednak był zdeterminowany i ruszył za nim. Gdy ten milczał uznał to, że jednak jeszcze nie skończyli rozmowy. Gdy wspomniał coś o semtexie poczuł z powrotem wiatr w żaglach.
- Wiesz, że ja swoich nie wsypuję. Ale może być. Podeślij mi te ustrojstwo a ja zorientuję się co się da z tym zrobić.


- Tu nie chodzi o sypanie. Ktoś się dowie, że był przeciek, ktoś coś zasugeruje, pójdzie śledztwo… to typowy syf tutaj, z nowym burmistrzem mocno sprawdzają. - Ramon skinął głową. - Podeślę ci co znaleźliśmy.
Rozejrzał się, wyjął z szuflady jakąś małą torebkę i rzucił Jamesowi.
- Próbka, schowaj ją. Bez obaw, już po wybuchu, ale może ci się przyda. Odezwij się jak czegoś się dowiesz - dodał na zakończenie, uruchamiając komputer i dając tym samym znać, że rozmowa na tę chwilę jest zakończona.

Shelby przejął niedużą zwykła próbówkę z nie robiącym jakieś specjalne wrażenie drobinami proszku w środku. Schował je do kieszeni i uznał, że w sumie dobili niezłgeo dila. Przysługa za przysługę, info za info. Za ciemnymi okularami nawet powieka mu nie drgnęła. A w końcu większąść porządnych kontaktów z saperami i ich zabawkami miał własnie tutaj. No prócz tej niedużej półazjatki co ją poznał rano. Zdaje się, że C - T powinien mieć coś na tą okazję.
- Dobra, trzymaj się, odezwę się w swoim czasie. - pożegnał się krótko i opuścił biuro Ramona a potem i sam posterunek. Zerknął na zegarek. Miał jeszcze trochę czasu do spotkania z pozostała dwójką.
 

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 23-02-2014 o 12:05.
Pipboy79 jest offline