Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2014, 13:43   #33
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Spanie na dworze nie było tym za czym z utęsknieniem wypatrywał Gunther, ale skoro pijani awanturnicy nie dali się wziąć pod włos i woleli schować dumę w kieszeń, moralnemu zwycięzcy pozostało klapnąć przy ogniu zawinięty w ciepły koc. Dodatkowym atutem okazało się być tłuste ptaszysko przywleczone z lasu przez drugiego Hansa. Osiłek trochę się gubił w tym, jak na nich wołać. Jeden nazywał się Kieską, drugi chciał być nazywany po swoim drugim imieniu, jednak Guntherowi łatwiej się o nim myślało jak o Leśniku, toteż przez resztę wieczoru tak właśnie się do niego zwracał. Zdobył się nawet na skomentowanie złowionej kuropatwy mianem: "nawet zjadliwego skubańca", co było w jego ustach nie lada pochwałą. Na łeb mu nie padało, toteż rad nie rad poszedł spać.

***

Nazajutrz obudził ich niewąski harmider. Za szopą kotłował się tłumek świeżo upieczonych strażników, pochylonych nad zmaltretowanym ciałem. Nikt jakoś nie kwapił się do działania i Gunther pewnie zrobiłby tak samo, gdyby nie fakt, że mógł w ten sposób ponownie utrzeć nosa tchórzliwemu Łysemu i jego kmiotkom. Poza tym szykował się materiał do raportu. Wykidajło przecisnął się na przód roztrącając skacowanych gapiów, pokrzykując gniewnie.

- Zróbcie mi miejsce, no. Trupa nie widzieliście? Ruszyć się. -

Kiedy już stanął nad zwłokami, widok nie wyglądał najlepiej. Ciało chyba samo się tak nie załatwiło, do tego Leuden miał w pamięci, że szlachciura poprzedniego dnia coś tam chlipał, choć wtedy zdawało się, że sobie jeno w drodze na stronę kuśkę spodniami przyciął. Mimo nikłego w sprawie doświadczenia Gunther zawołał za świątobliwym braciszkiem, używając do tego niewybrednego słowa i rzucił coby ten zmarłego obadał i stwierdził na co temu się zmarło. Następnie odwrócił się do tłumku, który najpewniej jeszcze nie zdecydował co zamierza z fantem począć i zadudnił basem.

- No, nieruchawa bando. Żeśmy są strażą, więc się ogarnijcie. Ty też, mocny w gębie łysolu. Wciągać pory, nie zadeptywać śladów i nie zarzygiwać trupa! - ostatnie ryknął na pijanego szlachetkę o słabym żołądku - Który go znał i co za jeden? To, że błękitnokrwisty to widać, ale kim un był? Kto go zna? -

Dowódca był z niego żaden, ale mocny głos i pewność siebie mogła wystarczyć do poderwania otępiałej zgrai. To było prawie jak wyrzucanie pijanej bandy za próg gospody. Poza tym silnie zakorzenione przez lata pracy w karczmie poczucie obowiązku kazało robić swoje, kiedy wokół nikt nie wiedział co się dzieje.
 
Dziadek Zielarz jest offline