Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2014, 23:46   #8
Ferr-kon
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
[media]http://www.youtube.com/watch?v=C4qANNjH0Xg[/media]

Długi płaszcz zawirował na dziedzińcu, razem z długim kijem, który przeciął ze świstem powietrze. Chłopak, który pod brązowym płaszczem miał tylko szczątkowy, nieograniczający ruchów skórzany pancerz uśmiechał się szeroko w obrocie, po czym zastygł, wyprostowując jedną nogę i zginając ją, opuszczając kij równolegle do wyprostowanej dłoni. Rozczochrane włosy falowały spokojnie na wietrze, gdy Strażnicy przyglądali się Bryantowi, którego - jeśli słuchać by głosu rozsądku - nie powinno tu w ogóle być.

Patrzcie państwo, jak głos rozsądku czasem się myli.

Zamachnął się znowu kijem, szerokim ciosem odtrącając otaczających go, wyimaginowanych przeciwników, po czym poderwał się płynnym ruchem na nogi. Przeskoczył z jednej nogi na drugą, unikając ciosu, zaś kolejny zbijając kijem, który zaraz oparł o ziemię i odbił się za jego pomocą w powietrze, wyskakując w przód kopniakiem. Przez moment wydawało się, że leci, jednak nie była to magia. Kij oderwał się od ziemi w momencie, gdy chłopak na nią opadł, zaraz potem prawie że tanecznym ruchem wyrzucając kij do przodu. Gdyby ktoś tam stał, prawdopodobnie padłby na ziemi z ogromnym bólem brzucha.

Jego drewniana broń odbiła się w bok i Bryant zaczął powoli wstawać z kucnięcia, okręcając go wokół siebie w tak widowiskowy sposób, że co młodsi kadeci aż zaczęli wzdychać i pokazywać go sobie palcami. Chłopak zaśmiał się, jakby był niewiele młodszy od nich, po czym nagle zatrzymał swój kij w samym środku ciosu, zastygając w pozycji, przypominającej rysunki starożytnych mistrzów sztuk walki.

Maeurden. Elfia sztuka, wymagająca niezwykłej siły woli, panowania nad swoim ciałem i szybkości, rzadko przynależącej do kogoś innego, niż do elfów. A Bryant widać śmiał się z tej zasady. Bryant O'Connell był pośmiewiskiem kadetów swojego pokolenia. Uczył się powoli, był niezdarny, słaby, ale nigdy się nie poddawał, ani razu. Nie było momentu, by kiedykolwiek się załamał. I teraz ukończył swoje szkolenie szybciej, niż wielu jego rówieśników, chociaż sceptyczni nadal zrzucali to na przyjaźń ze swoim mistrzem, Randirem, jednym z najstarszych Strażników.
- Bryant, wołają cię! - usłyszał zawołanie, po czym prychnął ze śmiechu i znów zakręcił swoim mieczem.
- To poczekają! Nie powinno się przeszkadzać w treningu, tak nas uczono! - odpowiedział, nie dbając o to, czy wołał go jakiś adept, czy może któryś ze starszych Strażników. Bo jaka była między nimi różnica?
 
Ferr-kon jest offline