Rosalinda, uśmiechając się czarująco, przywitała się z mężczyznami, a potem w milczeniu przysłuchiwała rozmowie. Już miała wyrazić swoja opinię na temat tajemnej wiedzy dawnych Kirdurczyków, kiedy fretka wbiegła jej na ramię, naruszając pazurkami jedwabny materiał koszuli. Kobieta syknęła a potem leciusieńko trąciła umysłem jaźń zwierzęcia. Ostrzeżona fretka skuliła uszy i szybko uciekła do swojego pana. Rosalinda wiedziała, że następnym razem ciekawość zwierzaka powściągnie samo syknięcie.
- Pilnujcie lepiej waszej Lulu – zawiesiła spojrzenie zielonych oczu na Gregorze. – Ja łagodna i spolegliwa jestem, jako ta sarna, ale nie każdy moje przymioty posiada.
Odwróciła się do Symeona. - Ciekawie prawicie, doktorze. Taką tylko wątpliwość mam, czy aby wszystko. Skoro już tam byliście, to zapewne wiecie, czego – poza dzikimi plemionami i zwierzętami – możemy się spodziewać. Lub przynajmniej domyślacie się. Im szczerzej nam opowiecie , tym lepiej się będziemy mogli przygotować.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |