- Szlag, szlag, szlag...
Nim jeszcze walka na dobre się skończyła Neth opadła na kolana i szurając po kamienistej podłodze z chyżością jaszczurki pokonała dystans dzielący ją od Agrada.
Jucha z rozwalonego gardła tryskała widowiskowo jaskrawym odcieniem czerwieni i dziewka czuła w trzewiach, że trzeba coś zrobić teraz, zaraz, natychmiast. Neth nie zamierzała pozwolić żeby jej kompan sobie tak mógł zemrzeć głęboko pod ziemią, w czarnej dupie, zostawiając ją z hałastrą obcych i niespecjalnie rozgarniętych chłopów.
Z plecaka wyciągnęła kilka bandaży i wpierw przycisnęła mocno do rany aby zatamować upływ krwi.
- Który się zna na leczeniu?! - krzyknęła ewidentnie przejęta czując ciepłą posokę przemykającą między palcami. A do Dudy dodała z groźbą. - Nie waż mi się zdychać psi synu, rozumiesz? Nie waż się albo zostawię tu twoje truchło i koboldy cię zeżrą. A później strawią. A na końcu wysrają na kamulce! - głos jej drżał podszyty nutą typowej kobiecej histerii kiedy emocje brały prym nad rozumem.
Neth niespecjalnie znała się na pierwszej pomocy i powoli także popadała w panikę ale podejmowała wszelkie wysiłki aby w pierwszym rzędzie choć zatrzymać upływ Agrodowej juchy. |