Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-02-2014, 17:55   #91
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Przyrodnicze przygody w egzotycznych lokacjach ściągały na wycieczki całe stada obładowanych prowiantem turystów. Były przekomarzania, dowcipkowanie, włóczenie się w niewłaściwych miejscach, przed którymi pan przewodnik surowo ostrzegał i inne takie figle. Dziecięta w ciałach dorosłych. Zdawałoby się, tu będzie inaczej. Tu zuchy nie lada ruszają w ziemi otchłanie, objuczeni bronią i pancerzem, gotowi rżnąć po rzeźnicku. Ale gdzie tam!

Rżnięcie wyszło na plan pierwszy, a jakże, ale w tematach wzajemnych rozmówek i przepychanek. Sodomizowany miał być karzełek aligator, sodomizowany miał być brodacz Borys, a w centrum wszystkiego grać miał swą rolę, wyposażony w nagle podejrzane naszyjniki z kulek, mnich Vilgax. Niepomni na mocno podziemne okoliczności, a może właśnie owym skryciem przed cywilizowanym światem napędzani, poszukiwacze przygód zabrali się za poszukiwanie przygód po kątach. W dziwacznych rozmówkach, żartach i półsłówkach. Niby obok ważyły się losy koboldziej istotki, bywalca tych niebezpiecznych przestrzeni, ale gdy fantazja brała górę, nic się nie dało poradzić na dzikość serc awanturników.

- ”Odszczekaj to!” - warknął skrzywdzony dowcipkowaniem Borysa mnich. Był hardym zawodnikiem, ale w czasie klasztornych medytacji musiał bankowo podrzemywać, bo kontrola agresji bardzo mu szwankowała. Wycelowany w Borysowe lico cios zawył w powietrzu, jak harpun na wieloryby, pewnikiem podobnej mocy narzędzie. Niestety, mimo najszczerszych chęci, masa Borysa dalej stała w miejscu, więc zagrażający waleniom i innym morskim ssakom cios, chybił sromotnie. I zrobiło się przykro.

- „O… O, o, o !” – zaskamlała zaaresztowana gadzina, ale na kolejną porcję popiskiwania stwora mało kto zwrócił uwagę. Może poza Dudą, aktualnie pełniącym funkcję klawisza. Ale i on nie wyczuł, co się święci. Nie mógł odmówić sobie popatrzenia na wewnątrzdrużynowe przepychanki.

Tak czy inaczej, dużo do oglądania nie było. Chybiony cios odsłonił Vilgaxa, wybił z rytmu i zostawił otwartym na kontruderzenia. Blondbrody łysol wparował w czarnobrodego łysola szybkim skrętem sztyletu, wciskając się między kości i mięśnie niemal po rękojeść. Kręcąc i gmerając w bebechach dla czystej już tylko przyjemności krzywdzenia. Quinn, niezastąpiony druh miecznika, spróbował zakończyć sprawę szybko i pragmatycznie, ale mnich nie planował dać za wygraną. Jeszcze nie, nie tak od razu.

Uniknął sztychu szybkim skrętem bioder, uwalniając się z zasięgu rażenia Borysa, uchylając przed potencjalnym zagrożeniem, które mogło nadejść od prawej. I od lewej. I od… Cóż, wszystkich stron mieć pod kontrolą było nie sposób, a Grunald tylko czekał na kolejną okazję do kulturystycznych popisów. Ścisnął młot, o mało, co nie łamiąc trzonka, napiął wyżyłowane mięśnie i rąbnął. Rozbite żebra Vilgaxa zaskrzypiały jak nienaoliwiona furta. Albo to i co innego skrzypnęło, dźwięk w każdym razie pochodził od brodacza. Chwilowo leżącego na ziemi. W bezruchu. Zdolnego ledwie do kaszlu i serii ciężkich, bolesnych westchnięć.

- „No, to jedną sprawę mamy wyklarowaną. Teraz…”

- „Nie rusz!” – zaskrzeczał głos za stalagmitem, obok rozwiązującego sprawy Grunalda. Skrzek i klekoto-pisk, albo co to tam było, wydobywał się nie tylko zza bariery obok kowala-zgładziciela. Był wszechobecny. Broń powędrowała w dłonie natychmiast. U jednych szybciej, u innych wolniej, ale reakcja i tak była spóźniona.

W zakamarkach groty, gdzieniegdzie skryci, gdzie indziej widoczni, ulokowali się koledzy karzełka. Podobne mu gady, zbrojne w rachityczne łuki, ale też – co nieco zaskakiwało – kilka ludzkiej roboty kusz. Ale było coś jeszcze. Czy może ktoś, by nie uskuteczniać rasizmu. Ktoś łuskowaty, brudnozielony, dwumetrowy i zębaty. Dwóch ktosiów. Nie, trzech właściwie. Z koboldami dawało to…

- „Osiem… Dziesięć…” – przeliczył szybko pod nosem Colbert. – ”I więcej…”

- „Spokój! Nie rusz! Nie rusz, bo strzał!” – ostrzegł największy z zielonoskórych, krokodylopodobny humanoid z robiącą za tarczę dechą i ludzkiej, znów zaskoczenie, roboty mieczem.

- „To… T-t-to… To szef.” – Pilnowany przed Dudę kobold podzielił się wiedzą mimo wiszącej nad nim zagłady. – ”Szefie… Rozmawiać. Rozmawiać z oni.”

I owszem, w głębokim interesie karypla leżało rozmawiać, bo też i on skończyć miał jako pierwsza ofiara podziemnej konfrontacji kultur. Jeśli przyszłoby co do czego. Póki co jednak…

- „Handel. Chcemy handel” – zwierzył się, uspokajając nieco sytuację jaszczur. – ”Tak, jak oni. Oni dali, poszli dalej. Handel jest, jest iść.”

- „No… No, naturalnie, oczywiście. Czego… Czego sobie życzycie?” – Wyszedł przed szereg Danny, mocno pacyfistyczny po ostatnim poobijaniu w walce.

- „Miecz.” – Stwór pokazał na Grunaldowy młot, upewniając drużynę, że z miłośnikiem militariów nie mają do czynienia. – ”Jeść.”

Tu pazurzaste paluchy jaszczuroczłeka prześlizgnęły się w powietrzu, kursując nad sylwetkami w celu doboru odpowiedniego posiłku.

- „Broń, jeść. Iść. Jak oni iść.”

Dobrodziejstwo wymiany handlowej docierało nawet w najgłębsze groty i jaskinie. Chwała bogom.
 
Panicz jest offline  
Stary 23-02-2014, 00:33   #92
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Mnich miał już dokończyć żywot, gdy nagłym zrządzeniem losu przestał być głównym bohaterem zdarzeń. Grupa zielonych pokrak wyłoniła się zza skał. Grunald zastanawiał się jak mógł ich nie zauważyć. Przecież ślepy nie był. Może dobrym zwiadowcą to on nie był, ale przecież nie robił zwiadu sam. Przecież Borys i Quinn byli z nim. Widać jednak i oni nie mieli sokolich oczu, albo złośliwi bogowie uwzięli się na nich.
Grupa uzbrojonych po zęby pokrak o dziwo wcale nie chciała dołączyć do bitki. Wbrew groźnym miną i obnażonemu orężu, nie mieli ochoty na przelew krwi.
Grunald było to w sumie obojętne. Nie raz przyszło mu się potykać z liczniejszym przeciwnikiem i zawsze wychodził z tego cało i przede wszystkim zwycięsko. Z tym pokrakami też mógłby się zmierzyć.
Jednak to co powiedział szef tych zielonych popaprańców sprawiło, że krew się zagotowała w żyłach kowala.
- Nie ma chuja, żebym mu swój młot oddał! - mruknął do towarzyszy - Prędzej rozjebie mu nim ten jego kwadratowy łeb.
Złość i agresja wzbierała w osiłku i wystarczyła iska, żeby znalazła ona ujście i wybuchła z wielką siłą.
- Lepiej z nim pogadajcie i dajcie mu coś, bo jak nie to nie ręczę za siebie. Może oddamy mu to ścierwo - kiwnął brodą w stronę leżącego na ziemi półżywego mnicha.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 23-02-2014, 13:04   #93
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Impreza się zaczęła, to od razu zlecieli się chętni na darmowe chipsy, piwo i trupa. Nagle się okazało, że Borys z Quinnem omal będą musieli się przepychać do mnicha sodomity, tylu było chętnych skrócić jego grzeszne i zepsute żywota. Cóż, Borys uprzejmość miał w genach, więc mógł się podzielić przyjemnością patroszenia brodacza. A co, nich chamstwo wie, że ma ze szlachtą do czynienia!

Niestety pojawili się kumple zielonego kundla, w dodatku zaczęli do niech gadać i to o dziwo po ludzku. Jakby i tego było mało, jego kompani zdawali się podejmować z nimi dysputę! Odrażające!

- Pojebało was?! Gadać z nimi chcecie? - zapytał retorycznie kompanów, wszak odpowiedz była mu od dawna znana - Przecież te pokraki broń co mają w łapskach, na poprzednich „klientach” zrobiły i tyle było tego „handlu”. Napierdalać ich trzeba... -

Borys westchnął i uniósł oczu ku schowanemu za tonami skały niebu. Czy naprawdę wszystko musiał robić sam? Spojrzał porozumiewawczo na Qinna i Grunalda, po czym przemówił do „wodza”.

- Chcesz broni? Dam ci ja broń. Popatrz, no tutaj. -

Borys schylił się ku leżącemu na posadzce mnichowi, złapał go za brodę i ciągnąć do góry, postawiał na nogi, po czum złapał za sznur korali wciąż wiszący na mnichu.

- Zobacz! To są potężne magiczne granty. Każdy kto, widział je w akcji, żyje w strachu o własną dupę! -
Schwanz uniósł naszyjnik w jednej ręce, aby skupić na nim uwagę jaszczura.
- A co do jedzenia... -
Borys postąpił parę kroków w stronę „wodza”, chcą zyskać na odległości.
- ... to cały twój! -

Borys złapał za brodacza i praktycznie rzucił nim w wodza jaszczurów. Sam podążył za żywym pociskiem, chcąc jak najszybciej dopaść herszta. Liczył na trochę zaskoczenia i na to, że jak on zdechnie, reszta pewnie spierdoli.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
Stary 23-02-2014, 13:55   #94
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Widząc reakcję Borysa, Grunald również przystąpił do działania. Spodobała mu się reakcja Schwanza i liczył, że inni też się szybką dołączą. Jak mawiał pewien mądry człowiek, a był nim ojciec kowala, "z terrorystami się nie rozmawia"
Gdy Borys ruszył na herszta, Grunald chwycił młot w swoje wielkie łapska i z okrzykiem bojowym na ustach rzucił się w kierunku drugiego z jaszczurów.
Przebiegając obok koboldów zamierzał im wymierzyć solidne kopniaki, tak coby rozbili sobie głupie pyski o twarde skały. Obuch młota znajdował się na wysokości kolan kowala. Skręcone ciało osiłka było przygotowane do wyprowadzenia morderczego ciosu prosto w klatkę piersiową jaszczura.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 24-02-2014, 21:00   #95
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja była o tyleż zabawna co nieprzewidywalna. Neth przykucnięta, z brodą ujętą w dwa palce, buzią po dziecinnemu rozdziawioną w śednio inteligentnym wyrazie i tak kontemplowała przedstawienie, w którym mnich i Borys odgrywali główne role. Wciągnęła się, no. Chłonęła akcję i dialogi i była ciekawa finału kiedy... przylazły te parszywe koboldy! Co za beznadziejne wyczucie czasu!

- No nieee... - jęknęła zupełnie rozczarowana. Ostatnio z taką pasją oglądała trupę cyrkowców na wiejskim jarmarku a wtedy skończyło się, że kretyn łaził po linie zawieszonej między dwoma dorodnymi dębami. Spadł wtedy i kulasy połamał ku uciesze gawiedzi. A teraz miało być nawet ciekawiej! - Ej no! Trup miał być, trup miał być!

Pretensje skierowała bezpośrednio do stojącego opodal Marcela bo zaczynała jakoś podświadomie się z nim zżywać i solidarność czuć jak to bywa między psiapsiółami.

Szybko jednak żarty porzuciła bo jak już brodacz podchodził do gadziny jasne było co się święci. Przykucnęła za zasłoną w postaci większego kamulca.

- Czy chłopy to zawsze tylko do mordobicia się muszą garnąć? - spytała czarodzieja wypuszczając już pierwszą strzałę z cięciwy. I ogółowi wykrzyknęła prośbę. - Nie dobijać rannych co by się dało jakiego potem przesłuchać!

Zmiana celu i kolejne strzały ze świstem leciały w półmrok.
 
liliel jest offline  
Stary 25-02-2014, 00:05   #96
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Nie było czasu na zastanowienie. Choć Danny, od początku nastawiony na cywilizowane rozwiązanie sytuacji, zaczął z nimi rozmawiać to jednak Borys nie zostawił innym szansy na decyzję. Żałując, że nie zdążył się dowiedzieć *jacy oni* odsunął się kilka kroków za pierwszą linię, po czym ściągnął swoją kuszę z pleców i zaczął nakładać bełt. Dawno z tego ustrojstwa nie korzystał, toteż zajęło mu to chwilę, po czym drżącymi rękoma przycelował. Jak dobrze, że jego pobratyme dusze nie przeszkadzały mu w tych czynnościach, bo i tak był dość spóźniony.
W końcu wypuścił bełt w stronę największego jaszczura, najwyraźniej szefa bandy. Jeśliby padł pierwszy, to sytuacja rozwiąże się nawet szybciej, niż za pomocą rozmowy.
 
Demoon jest offline  
Stary 25-02-2014, 13:58   #97
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Spotkania w ramach festiwali odmiennych kultur miewały różny przebieg, ale pełne tolerancji i wyrozumiałości serca ich uczestników, potrafiły pogodzić nawet najbardziej zwaśnione nacje i stworzyć przestrzeń pojednania dla skrajnych organizacji. Borys z kolei, uważał, że takie teksty to jest durne pierdolenie i chuj. Że to gówno warte szczekanie wystrachanych pedałków i trzeba walić w ryj. Aż kurwy spuchną. No i rzucił się walić. Działać, a nie gadać.

Był szybki, trzeba mu przyznać, ale instynkty miał czysto ludzkie. Stępione i słabe w porównaniu z gadzią i dziką naturą stwora, którego planował do cna poharatać. Rzucony jak worek ziemniaków mnich zaprotestował cicho, ale na wykorzystanego w roli pocisku kompana nikt już nie zwracał uwagi. Jaszczur rąbnął brodacza przez łeb swą belkotarczą i nawet nie spojrzał za spadającym na ziemię truchłem, które roziskrzyło cienie czerwienią rozbitej czaszki. Stwór nie patrzył za trupami. Patrzył przed siebie, na Borysa, którego sztuczka zawiodła po całości.

- „Ghaaark!” – ryknął łuskowiec, a minaturowi pobratymcy wzięli się do realizacji wydanej komendy. Raz, dwa, trzy, cztery… I dalej, dalej, dalej. Zwalniane cięciwy kusz i łuków zaświszczały w harmonii, napełniając grotę rozedrganym, śpiewnym echem uderzeń.

Wzięta w dwa ognie drużyna rzuciła się, gdzie tylko się dało. A to kryć za tarczą, komu los dał tarczę, a to wśród skał i za plecami towarzyszy, a to, gdzie innej drogi nie było, na ziemię, przeczekać wystrzały plackiem. Strzały i bełty latały wokół, jak stado rozeźlonych szerszeni, ale wyglądało na to, że mimo poważnego ostrzału wszyscy są cali i zdrowi. Tylko Borys, szarżujący na przedzie, dostał w brzuch i przez myśl przeszło mu, że może czasem jednak warto pogawędzić, zamiast tak od razu brać się do prania po pyskach.

Ale teraz nie było już czasu na rozważania, trzeba było zabrać się do szybkiej redukcji koboldziej populacji. Danny przyszykował kuszę, Neth palnęła z łuku, trafiając łuskowatego wodza watahy, ale najwyraźniej nie dość poważnie, bo stwór ustał niewzruszony, dalej gotów do bitki, a Marcel, magik z głową na karku, spróbował ogłuszenia irytującej bandy. Szokująca spojrzenia feeria barw, która wylała się spomiędzy palców zaklinacza, jak woda z ceberka, spłynęła między koboldy, ale stwory okazały się dziwnie niezainteresowane popisową sztuczką. Jeden ledwie, z czwórki dotkniętej czarem, zapatrzył się w pulsujące światełka i powalony mocą, legł na ziemi, przebierając nogami.

Duda i Yorn, znów ramię przy ramieniu, krew nie woda, natarli na przerośnięte jaszczury, pewni, że uderzać należy w liderów zbiegowiska. Niestety, nawet wsparci przez Quinna nie zdołali przebić się przez parowania mieczy i prowizorycznych tarcz. W dziele spróbował wesprzeć ich bard, tkający naprędce przygotowane zawczasu zaklęcie, ale rzucił je już po starciu Borysa i wodza zielonych, niepewny jak umiejscowić je w tłumie, by dosięgnąć tylko łuskowatą brać. Ostatecznie, czując, że dłużej już nie uda mu się utrzymać na wodzy wzbierającej w inkancie mocy, cisnął czar pomiędzy jaszczury, sięgając również jednego z krasnali. Jego tylko szczęściem khazad ustał na nogach, gdy obaj łuskacze padli na pysk, pochrapując.

Grunald i Danny zaatakowali jako ostatni, i tu, skuteczna okazała się zręczność Księcia, miast brutalnej siły kowala. Młot, chociaż potężny, śmignął nad głową pląsającego płynnie jaszczuroczłeka, ale wymigać się od bełtu z kuszy stwór już nie zdołał. Nawet jednak trafiony, niewiele sobie z tego robił, pewny widać naturalnego pancerza, który połyskiwał zielonkawo w świetle latarni i fluoroscencyjnych grzybów.

Neth robiła dalej, co do niej należało. Tak samo Danny i Eldon, zmuszeni do ostrzału przeciwnika. Pannica obrała na cel herszta bandy i tu nawet kolejne trafienie nie na wiele się zdało. Inaczej niż przy popisie niziołka, który palnął w szykującego się do strzału kobolda, przerabiając malca na pasztetową. Quinn wtargnął między walczących wręcz i zaatakował w swoim stylu, zdradziecko i ze znajomością anatomii godną piątkowego żaka, pakując sztylet pod nerki jaszczurowatego stwora. Wyszło nieźle, ale łotr i tak mocno przeliczył się w swym natarciu, nie doceniając siły naturalnego pancerza.

Duda i Yorn widzieli, że walka, mimo mnogości kryjących się tu i ówdzie stworków, jest już prawie wygrana, ale gigant zaskoczył ich jeszcze. Dobili uśpionych i już mieli dobrać się do herszta, kiedy ten odwinął się ogonem i przewrócił Quinna razem z Grunaldem, doskakując do karłów i zadając Dudzie rąbnięcie, jakiego nie powstydziłby się tur. Uwalony mieczem Agrad, przeorany przez bark i sieknięty w szyję, czując jak ciepło zaczyna sączyć mu się przez zaciśnięte na krtani dłonie, opadł na ziemię, pewien, że w tej walce nie ma już dla niego miejsca. A jeśli ma się zdarzyć jeszcze jakaś następna, szybka pomoc będzie mu niezbędną, jeżeli ma wziąć w niej udział.

Marcel i Neth znów strzelali, tak jak strzelała reszta, ale tym razem fortuna uśmiechnęła się do podziemnej braci. Pierwszy w plemieniu kobold-kusznik, duma Psich Szczeków, wziął na cel brodatego prowodyra zajścia i wycelowawszy, palnął mu w pierś, przebijając się przez nałożoną zbroję. Zaraz potem dosięgł go kolejny pocisk, a przed oczami zrobiło się czarno. Oj, to nie było spa, ani sanatorium. Mogło być ś.p., albo prosektorium, ale na to nie chciał pozwolić Quinn, ani Grunald.

Pierwszy chybił wprawdzie, znów zmylony sprawnymi uskokami gadziego króla, ale kowal w końcu dostał swoją szansę. Uchwycony pomiędzy napastnikami, coraz wolniejszy po serii trafień, jaszczur został wreszcie rąbnięty Grunaldowym narzędziem zarobku i to chyba był kres jego wytrzymałości. Yorn dopełnił już tylko formalności doskakując do humanoida z przyjacielskim pacnięciem w plecy. Tyle starczyło, by łuskowata zmora podróżników legła na ziemi puszczając soki. Krew też miała czerwoną, jak powierzchniowcy. Dziwne.

Dla koboldów to był koniec. Nie, oj nie. Nie miały ochoty ginąć, ale też i nie musiały. Znały te korytarze lepiej, niż ktokolwiek inny, więc kiedy tylko szef zgrai pacnął w piach, zawinęły się szybciutko i zaczęły znikać w mrocznych zakamarkach. Neth ustrzeliła jednego, gdy pierzchał, Danny trafił jakiegoś, ale choć raniony, stworek parł naprzód dalej. Jeden odważny, został chwilę dłużej, po raz kolejny trafiając Grossa, tym razem nokautująco. Zwycięstwo było jednak pyrrusowe, bo zaraz potem Quinn zakończył snajperską karierę gadziny.

To był już koniec. Na to przynajmniej wyglądało. Część stworów zemknęła między skałkami i naciekami, osłonięta od ścigających je pocisków, część legła trupem. Martwe leżały też wszystkie trzy jaszczury, największe zagrożenie potraktowane z największą starannością. Żyw i pod ręką ostał się tylko gad potraktowany Marcelowym zaklęciem, wciąż nieprzytomny i poza światem, ale według zapewnień Colberta, tylko chwilowo.

No i straty własne. Tu, prócz i tak spisanego na straty mnicha, obyło się bez ofiar. Póki co. Póki co, bo Borys leżał na ziemi bez ducha, naszpikowany strzałami i bełtami, niby kolczatka, albo inny jeżozwierz, a Agrad wykrwawiał się po cichu, świadom, że wołaniem o pomoc może tylko pogorszyć swój stan. A ten był krytyczny. I wymagał natychmiastowych działań. Jeśli zaś idzie o działania…

Koboldy też musiały jakieś podjąć. I jeśli było ich tu gdzieś więcej, bardzo możliwe, że właśnie szykowały się do ich podjęcia.

Gargamela proszę o niepostowanie. Dziękuję za grę.
Malahaja proszę o niepostowanie. Twoje losy w rękach kolegów
.
 
Panicz jest offline  
Stary 25-02-2014, 16:02   #98
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Szlag, szlag, szlag...
Nim jeszcze walka na dobre się skończyła Neth opadła na kolana i szurając po kamienistej podłodze z chyżością jaszczurki pokonała dystans dzielący ją od Agrada.

Jucha z rozwalonego gardła tryskała widowiskowo jaskrawym odcieniem czerwieni i dziewka czuła w trzewiach, że trzeba coś zrobić teraz, zaraz, natychmiast. Neth nie zamierzała pozwolić żeby jej kompan sobie tak mógł zemrzeć głęboko pod ziemią, w czarnej dupie, zostawiając ją z hałastrą obcych i niespecjalnie rozgarniętych chłopów.

Z plecaka wyciągnęła kilka bandaży i wpierw przycisnęła mocno do rany aby zatamować upływ krwi.
- Który się zna na leczeniu?! - krzyknęła ewidentnie przejęta czując ciepłą posokę przemykającą między palcami. A do Dudy dodała z groźbą. - Nie waż mi się zdychać psi synu, rozumiesz? Nie waż się albo zostawię tu twoje truchło i koboldy cię zeżrą. A później strawią. A na końcu wysrają na kamulce! - głos jej drżał podszyty nutą typowej kobiecej histerii kiedy emocje brały prym nad rozumem.

Neth niespecjalnie znała się na pierwszej pomocy i powoli także popadała w panikę ale podejmowała wszelkie wysiłki aby w pierwszym rzędzie choć zatrzymać upływ Agrodowej juchy.
 
liliel jest offline  
Stary 25-02-2014, 16:41   #99
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
- Ej, kurwa! Zaraz! Nie tak szybko! Trzeba ich wypytać o... Nooo i cały plan w pizdu. – dokończył już pod nosem kiedy Borys ciepnął suchym prowiantem w koboldy. Strzały gwizdnęły, bo Netka przestała już podziwiać szlachtowanie i wzięła się za łuk. Odpowiedź z kusz przyszła szybko, bełt odłupał kamulec koło jego głowy, ale Duda splunął mściwie i łypnął porozumiewawczo na Yorna. Co jest najlepsze na strzelców? Atak frontalny z przytupem i świstem. Wtedy zamiast puszczać szypy zaczynają im puszczać zwieracze.

Ryknęli tradycyjny okrzyk bojowy „Na pohybel skurwysynom i akwizytorom!!” po czym ramie w ramię ruszyli w bój.
Nagle coś oblazło go jak wszy, zaświdrowało w uszach, zalśniło jasnoniebieską poświatą. Magia, warknął w myślach i postanowił sobie że tego chędożonego czaromiota nauczy zaraz rozumu. Skupił się, by pokonać szarm, spokojem ducha i kulturą osobistą po czym wydarł się do tyłu.
- Ja ci kurwa dam!! Sojusznika?! Prądem?!
Gniew krasnoluda ułagodził widok zasypiających w środku boju jaszczurczych synów.
- Hyhy – wyszczerzył koślawe zęby, kiedy Yorn wraził jednemu ostrze w bebechy a jucha trysnęła fontanną do góry. Podskoczył więc zaraz do drugiego i zapukał delikatnie Słomką w jego głowę.



Potem jednak zrobiło się nieco gorzej. Zaaferowany walką, Duda nie zdążył do zastawy, ostrze miecza śmignęło mijając się z blokiem i rąbnęło go w kark. Wpadł na ścianę, kolana złożyły się jak scyzoryki, krew bryznęła jak z wiadra. Chciał ryknąć i zerwać się, zemścić za zdradziecki cios, ale własne ciało odmówiło posłuszeństwa. Żartujesz chyba chłopie, mówiła rozchlastana szyja. Poleżymy tu sobie... aż cię koboldy... wysrają na końcu na kamulce.
Zamrugał oczami i zobaczył nachyloną nad nim Netkę. Po panicznej minie zorientował się, że nie jest z nim dobrze. Bogowie ona za opatrunki się brała! Skończy z bandażem zakitranym w fantazyjną kokardkę i Borys pomyśli nie wiadomo co...
Zarechotał lekko na taką myśl, krztusząc się krwią, przez co zabrzmiało to zupełnie jak
- ...krekhekhe...
 
Harard jest offline  
Stary 25-02-2014, 20:45   #100
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
~ Oto nadszedł moment twej chwały, królewiczu... ~ - Choć to tylko duchy, Danny lubił je sobie wyobrażać. Sumienie było piękną, smukłą kobietą z okropnie surowym uśmiechem, albo jego brakiem. Tym razem wąskie i poziomie jak linia horyzontu usta zaczęły delikatnie przybierać kształt uśmiechu.

~ Tam-ta-ra-tam, przygotować czerwone dywany, oto... Książę Dusz! ~ - Demon z kolei był zgarbionym stworkiem podobnym do goblina, choć o przyjemniejszej aparycji i dużo jaśniejszej skórze.
Tak, oto nadszedł moment, w którym proszą na kolanach. Danny to uwielbiał, choć czasem uważał że to zbyt błahe słowo na odczucia, których doświadczał gdy umierająca istota spoglądała na niego z tym pięknym błagalnym wyrazem w oczach.

Najpierw podszedł do Dudy, widział, że jemu zostało mało czasu. Wyliczył idealnie. Nie biegł, kroczył niczym ten panicz, niczym bóg, który daje nowe życie. Neth przerażonym wzrokiem rozglądała się po towarzyszach, pytając o leczenie, nieświadoma, że wybawienie dla jej ukochanego towarzysza nie potrzebuje być poproszonym. W swej wspaniałomyślności Książę wiedział, kiedy wkroczyć do akcji. Dał sobie jeszcze pół sekundy, by połechtać mile swe próżne ego, patrząc jak Neth trzęsącymi się rękoma próbuje najwyraźniej udusić Dudę bandażami. Położył jej rękę na ramieniu i odezwał się najspokojniejszym głosem, na jaki było go stać:

- Odsuń się, dziecinko, zrobisz mu krzywdę. - Po tych słowach złapał kontakt wzrokowy z odpływającym Agradem, po czym uklęknął na oba kolana. Zamknąwszy oczy, wzniósł obie ręce ku sklepieniu jaskini, odmówił kilka potrzebnych słów w nieznanych językach, do tego kilka niepotrzebnych aby dodać dramatyzmu i gdy poczuł Moc, złączył je razem i położył je na rozharatanej krtani Dudy. Poczuł wyraźnie, jak grdyka odzyskuje swoje kształty, a cała dwucalowa szyja krępego krasnoluda zaczyna się znów poruszać. Wiedział, że dodał mu tylko trochę sił, może nawet niewystarczająco, żeby się podnieść, ale został jeszcze wielki patolog. A na to czekał od samego początku, koleś miał tutaj nielichy posłuch, warto żeby pamiętał, na czyjej jest łasce.

- Panno Neth, Agrad już żyje. Jeśli się nie podniesie to zaraz będę próbował dodać mu więcej sił. Ale są jeszcze inni, którzy mnie potrzebują. - Nie był pewien, czy udało mu się opanować uśmiech samozadowolenia.

Tym razem nie potrzebował wejścia smoka. Kompanija zajmowała się sobą, a Borys leżał jakoś tak na uboczu. Podreptał spokojnie w jego kierunku. Przykląkł obok, postukał i popukał, rzecz jasna knykciami w różne kości, sprawdzając ich stan. Nie było najgorzej, poza tymi strzałami. Nie mógł się przyznać reszcie, że absolutnie nie znał się na konwencjonalnym leczeniu, umiał uzdrawiać tylko dzięki siłom, które spłynęły na niego wraz z klątwą. Rozejrzał się nerwowo. No nie, reszta też pewnie nie wie jak prawidłowo wyciągnąć strzałę. No cóż, raz patolog żyje...

Skupił się raz jeszcze i znów przyzwał Moc, tym razem po cichu i bez zbędnego efekciarstwa. I tak raczej nikt nie patrzył. Rozłożył ręce na Borysem i poruszał nimi w lewo i w prawo, pozwalając objawionej łasce spłynąć na jego przerośnięte ciało. Krwawienie ustało, część ran zasklepiła się. Ku uciesze Danny'ego te od strzał również, częściowo wypychając je na górę. Potem się pomyśli co dalej, szczególnie że wielkolud poruszył się. Powinien wstać o własnych siłach, toteż Danny odsunął się kilka kroków w kierunku Dudy, obserwując to jeden, to drugi efekt swojego altruizmu. W duchu modlił się, aby były jak najsilniejsze. Nie był pewien, czy zostało mu wystarczająco sił na jeszcze jedno leczenie...

Rzucam po jednym Leczeniu Lekkich Ran na Dudę i Borysa.

 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 25-02-2014 o 20:53.
Demoon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172