- Ej, kurwa! Zaraz! Nie tak szybko! Trzeba ich wypytać o... Nooo i cały plan w pizdu. – dokończył już pod nosem kiedy Borys ciepnął suchym prowiantem w koboldy. Strzały gwizdnęły, bo Netka przestała już podziwiać szlachtowanie i wzięła się za łuk. Odpowiedź z kusz przyszła szybko, bełt odłupał kamulec koło jego głowy, ale Duda splunął mściwie i łypnął porozumiewawczo na Yorna. Co jest najlepsze na strzelców? Atak frontalny z przytupem i świstem. Wtedy zamiast puszczać szypy zaczynają im puszczać zwieracze.
Ryknęli tradycyjny okrzyk bojowy „Na pohybel skurwysynom i akwizytorom!!” po czym ramie w ramię ruszyli w bój.
Nagle coś oblazło go jak wszy, zaświdrowało w uszach, zalśniło jasnoniebieską poświatą. Magia, warknął w myślach i postanowił sobie że tego chędożonego czaromiota nauczy zaraz rozumu. Skupił się, by pokonać szarm, spokojem ducha i kulturą osobistą po czym wydarł się do tyłu.
- Ja ci kurwa dam!! Sojusznika?! Prądem?!
Gniew krasnoluda ułagodził widok zasypiających w środku boju jaszczurczych synów.
- Hyhy – wyszczerzył koślawe zęby, kiedy Yorn wraził jednemu ostrze w bebechy a jucha trysnęła fontanną do góry. Podskoczył więc zaraz do drugiego i zapukał delikatnie Słomką w jego głowę.
Potem jednak zrobiło się nieco gorzej. Zaaferowany walką, Duda nie zdążył do zastawy, ostrze miecza śmignęło mijając się z blokiem i rąbnęło go w kark. Wpadł na ścianę, kolana złożyły się jak scyzoryki, krew bryznęła jak z wiadra. Chciał ryknąć i zerwać się, zemścić za zdradziecki cios, ale własne ciało odmówiło posłuszeństwa. Żartujesz chyba chłopie, mówiła rozchlastana szyja. Poleżymy tu sobie... aż cię koboldy... wysrają na końcu na kamulce.
Zamrugał oczami i zobaczył nachyloną nad nim Netkę. Po panicznej minie zorientował się, że nie jest z nim dobrze. Bogowie ona za opatrunki się brała! Skończy z bandażem zakitranym w fantazyjną kokardkę i Borys pomyśli nie wiadomo co...
Zarechotał lekko na taką myśl, krztusząc się krwią, przez co zabrzmiało to zupełnie jak
- ...krekhekhe...