Walka zakończyła się szybko i sprawnie. Grunald mógł ją spokojnie uznać do udanych, choć tak naprawdę był to rodzaj zaprawy lub bojowego treningu niż prawdziwy bój. Jednak niektórzy z jego kompanów nie podołali jego trudom.
Borysowi się nie dziwił, wszak chłop poszedł na pierwszy ogień. Nie było więc nic w tym dziwnego, że gość leżał teraz na ziemi i przypominał jeża lub poduszkę na igły jaką babka Grunalda trzymała na nocnym stoliku.
Duda jednak dał się zaskoczyć niczym ostatni frajer. Tego się nie spodziewał po bojowo nastawionym i pewnym siebie krasnalu. Widać nie każdy miał tyle umiejętności i pary w rękach, aby wyjść z bitki praktycznie bez szwanku.
Grunald popatrzył na konającego Borysa i już miał zabrać się za jakieś opatrywanie ran i próbę ratowania towarzysza, gdy zjawił się ten mały czaromiot. Bez słowa za to z pewną miną przystąpił do swoich czarów-marów.
Ledwo magiczna esencja spłynęła na Schwanz, ten zaraz zaczął mocniej oddychać i nawet się ruszać.
Wobec takiego stanu rzeczy, Grunald chwycił swój młot i ruszył zbadać korytarz przed nimi. To, że trzeba było ruszać dalej nie budziło żadnych wątpliwości kowala. Nie mogli zostać w tym miejscu, gdyż w każdej chwili banda zielonych kurdupli mogła się zebrać na odwagę i zaszarżować na nich w większej grupie.
- Pilnujcie tyłów! - zarządził, kierując rozkaz nie wiadomo do kogo - Ja idę do przodu obadać, co jest przed nami.
Idąc w głąb korytarz złapał jakąś leżącą na ziemi pochodnie i rozglądał się uważnie. Wzrokiem szukał wszelkich śladów aktywność, czy też ruchów. Rozglądał się też w poszukiwaniu ich małego, zielonego przyjaciela, który tylko dzięki niemu i Borysowi ocalił swoją cnotę przed nadpobudliwym i wyposzczonym mnichem, którego ścierwo leżało obok truchła jaszczura.
__________________ "Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans |