- Obiecuję, że spróbuję - powiedział w Doktor gdy weszli do sterowni.
Gdy Władca Czasu pokazywał Amadeuszowi jak dokończyć procedurę lądowania. Stark już z powrotem w zbroi wyjaśnił pozostałym co zamierza zrobić Doktor.
- Będąc niemal że jego działania mogą go zabić i tak uratował ludzkość - powiedział Steve. - Z jego zachowania można wnioskować, że robił to nie raz... zdecydowanie nie powinien się poświęcać w taki sposób.
- Może po prostu jest głupi? - Zasugerował Flint. - Zdecydowanie ma samobójcze skłonność. Jak jeden miliarder jakiego znam.
- Ja myślę że powinniśmy uhonorować jego wolę. - odezwał się Thor.
- Thor ty sam chciałeś raz dać się pożreć pewnemu wężowi - powiedział Flint. - I skończyło się na tym że ratowaliśmy twoje nordyckie cztery litery, więc się nie odzywał.
- W razie czego można go obezwładnić i zamknąć gdyby upierał się przy swoim - powiedziała Natasza.
W końcu rozegoł się głośne tąpnięcie i Doktor pobiegł do drzwi.
- No i tak mili państwo dotarliśmy bezpiecznie do miejsca przeznaczenia! - zawołał radośnie Władca Czasu i wyszedł na zewnątrz.
Znów byli we wnętrzu Avengers Tower. Na balkonie leżał sobie korpus Daleka. Miasto było ciche, nigdy już nie było dymu i widać było że wszystko wracało do normy. Nowy York miał w zwyczaju szybko podnosić się z kataklizmów jakie go dotykały.
- Sir, Dyrektor Fury zostawił osiemdziesiąt trzy wiadomość. W większość z pytaniem gdzie znajduję się pan i inni Avengers - odezwał się Jarvis.
- Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią - powiedział Flint z westchnieniem.
- Od momentu wyruszenia na statek obcych aż to teraz minęło dwadzieścia dziewięć godzin - dodał Jarvis.
Wszystkie oczy zwróciły się ku Amadeuszowi i Doktorowi.
- Czy jest jakiś egzamin na latanie tym czymś?- Spytała Wdowa wskazując TARDIS.
- Oczywiście - powiedział Doktor.
- I pewnie miałeś minimum punktów?
- Nie, wcale nie zdałem - Władca Czasu uśmiechnął się rozbarwiając. - A właśnie coś mi się przypomniało, poczekajcie chwilę
Doktor wszedł do swojego pojazdu zamykając za sobą drzwi. Lampa na szczycie niebieskiej budki rozbłysła i rozległ się odgłos startowania. Thor jako jedyny przytomny chwycił za młot i z całej siły uderzył w drzwi pojazdu. Wyładowanie prześlizgnęło się po znikającej budce i... nic się nie stało. TARDIS zniknął bez śladu.
- Ładnie, wykiwał nas - powiedział Amadeszu. - Kto mnie podwiezie do domu?
PS: To nie zakończenie, Doktor jeszcze wróci. Tyle że będzie to za tydzień. Chcę żebyś opisał co Stark będzie to tego czasu robił.
PPS: Chciał bym jeszcze tą przygodę kontować z nowym przeciwnikiem. Oczywiście jeśli tylko masz jeszcze ochotę.
__________________ Gallifrey Falls No More! |