Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2014, 08:32   #20
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
O browarek! Ten tego, gdzie to ja byłem? Aaa tak, mówię ci przyjacielu drogi, ta noc była jedną z przekomiczniejszych w moim życiu. Gdy już spiesznie, acz dostojnie, oddaliłem się od Świńskiego Chwosta, no co się śmiejesz zbereźniku jeden,?! No, przez chwilę jechałem sobie lasem układając wszystko w głowie i trzeźwiejąc nieco, nie to żebym był specjalnie jakoś, nie. Jechałem więc sobie chwilkę, w świetle księżyca oglądając karteluch z knajpy. Była to jakaś mapka. Wskazywała ona, o ile mogłem rozeznać się w tak słabym świetle, jakąś polanę mniej więcej w kierunku mojej obecnej podróży. - W sumie co mi szkodzi – pomyślałem - Może spotkam tam jakieś hoże dziewoje rumiane jak chleb? EJ dobra, masz rację wiedziałem, że to propozycja spotkania w sprawie roboty ale to moja opowieść nie? I hoże dziewoje będą kiedy chcę! Eh, jechałem sobie aż dostrzegłem światło ogniska a że jeszcze gorzałka we mnie trochę buzowała postanowiłem wjechać z przytupem. A co! – Prr szalona – zawołałem ściągając lejce aż biedna szkapina dostała wytrzeszczu. Elegancko i zgrabnie, jak zawsze zresztą, zeskoczyłem z kobyłki i sprężystym krokiem podszedłem do ogniska. I wtedy właśnie tak naprawdę zaczęło się to wszystko.

Samael ze zdziwieniem i lekką ciekawością przyjrzał się orczycy gdy na polane wjechał żołdak rozpostarł ręce.
- Zapraszamy. Szczególnie kogoś kto pamięta że wypada się przedstawić a w tych czasach to rzadkość. Siadaj żołnierzu. Nazywam się Samael, mój niebieski przyjaciel to Simon Petrikov. Nasz czarny gospodarz nazywa się Laron i zleca przypadkowym osobom bardzo tajne zadanie.. Z ciekawością przyjrzał się orczycy gdy ta wkroczyła w krąg światła.
- Widocznie Samaelu jesteś wyjątkiem wśród młodzieży, mającej w głowie ideał zamaskowanego rycerza czy pięknej nieznajomej. Ale nie martw się, chwali się to. - ten nazwany smerfem ponownie zdjął binokle by przetrzeć je raz jeszcze. Widocznie dym z ogniska z uporem leciał na błękitne szkła. - Jestem aż ciekaw, ilu jeszcze w najbliższym czasie spotkamy rycerzy z mroczną przeszłością oraz kobiety ukrywające swe lico pod kapturem, a miano milczeniem. – Po chwili zwracając się do nowo przybyłych rzekł
- Miło mi pana poznać, kapralu. Miło mi i panią zobaczyć, pani...?
- Dziękuję za zaproszenie. Tajne misje zlecane nieznajomym hmm. Znów czuję się jak w czterdziestym pierwszym. – Powiedziałem siadając na pieńku. Obok położyłem zdobyczne sakwy i zacząłem je niespiesznie przeszukiwać. - Domniemuję zatem iż pomimo nowonawiązanej znajomości mogę posłuchać? – zapytałem z uśmiechem.
- Nhyan Luthain z plemienia Złotego Węża – odpowiedziała niebieskiemu spokojnym dźwięcznym tonem, nie tracąc zainteresowania kotem. Wyciągnęła ku ognisku dłoń z mapką, by pozwolić tejże upaść w płomienie.
Laron przez chwil parę zdawał się być nieobecnym. Może zajęło go coś innego, może chciał dać Wam chwilę na wymianę grzeczności.
- Odpowiadając na wasze pytania. Tak sposób rekrutacji odbiega zdecydowanie od standardów do jakich przywykłem… ale cóż, nie mam wystarczającego czasu, a mój kolega dał dupy przy poprzednim “podejściu” wsypując nas w obecne szambo. Ale ponoć kumpli się nie wybiera. Stwierdził patrząc gdzieś daleko w czerń lasu. Jakby na kogoś czekając. - Co do istoty samego zadania. Pewien karczmarz z przybytku znajdującego się nieopodal sprzedał informacje na nasz temat. Sam ten fakt wystarczy, aby skrócić go o głowę. Problem polega jednak na tym, że trzeba dać znać innym, że podobne działanie jest wysoce...hmmm… niepożądane. Zatem karczmę trza spalić, córkę mu zgwałcić i zabić, a na samym końcu skrócić jego męki. Pytania o dalsze haczyki?
- I jak mniemam jest to dopiero preludium do naszego zadania? – rzekł powoli i cicho błękitny człowiek. Nie tak niebieski, gdyż Simon widocznie pobladł na myśl o czynach jakich miał by się dopuścić.
- Nie zajmuje się gwałtami. Spalenie, powolne ubicie jak najbardziej. Będą o tym mówić przez najbliższe pół roku. – zaoponował młodzieniec.
- Dziękuję Samaelu – Simon rzekł do siebie w myślach. Uśmiechnął się nieznacznie, wręcz niezauważalnie - A jeśli podlotka przeżyje, widząc zemstę waszą na oczy własne… przez całe życie nie zapomni i ze zgrzytem zębów opiewać to będzie… Czy nie lepiej by świadek właśnie pomsty tej ostał przy życiu by głosić mógł, że nie warto zadzierać z wami? Swoją drogą… Z kim nie należy zadzierać? Wojsko konkretnej armii? Mafia? Wywiad? Czy może prywata?
- Nie za wiele chciałbyś wiedzieć od razu? Zapytał drow z odrobiną irytacji w głosie. - Banda panienek mi się trafiła. Płacę, więc wymagam. Karczmę spalić, gówniarę jeśli nie wychędożyć to zabić na oczach ojca. Potem jego ubić… albo lepiej zostawić. Problem?
- Warto czasem wiedzieć, kto wróg, kto przyjaciel. Choćby po to by na czyj widok brać nogi za pas, a na czyj szykować się do przyjemnej rozmowy. – odrzekł spokojnie niebieskoskóry nie wybijając się z równowagi podirytowanym tonem rozmówcy.
- Dziś nie wiadomo kto wróg, a kto przyjaciel. Kto po stronie Morkhota, a kto za Cesarstwem stoi. Wszędzie pieniądz rządzi. Taka już jego potęga. Nie na darmo, ktoś kiedyś powiedział, ze światem nie będą królowie rządzić, a ich księgowi. To co mogę powiedzieć bez ogródek, to ze za Cesarskimi nie przepadam… i powiedzmy sobie szczerze, że oni za mną też nie. Starczy?
- Musi. – odparł krótko Simon.
- Jeden rozsądny… a kolega co nie gwałci, a pali i zabija w uporządkowanej kolejności?
- Kolega odmawia. Nie zabijam i nie gwałcę dzieci. Jeżeli to jest warunek to uznaje ze ta rozmowa nigdy nie miała miejsca a ja nikogo z tu obecnych nie widziałem. Liczę na wzajemność. – Samael uważnie lustrował otoczenie i ruchy drowa.
- Ja tam jakichś szczególnych oporów nie mam. Jeśli toto pełnoletnie rzecz jasna – powiedziałem oglądając z uwagą znalezione w torbie krzesiwo. - Z gwałceniem to faktycznie może być problem. Jestem zbyt przystojny żeby jakaś mi odmówiła. He he.
- Ja mogę zająć się dziewką… chociaż, szkoda by zaraz po tym miała zginąć, nie pamiętać tej nocy do końca długiego jeszcze życia. – uśmiech kobiety poszerzył się, kły naparły na usta w taki sposób, że wyglądał na nieco krzywy. W oczach zaś miała lekkie rozbawienie.
Kot skończył swój posiłek już jakiś czas temu i przysłuchiwał się rozmowie. Trudno rozpoznać emocje na kociej twarzy, jednak ci którzy dysponowali wystarczająco dobrym wzrokiem mogli zauważyć na niej niesmak. Opowieść po którą tu przybył miała się rozpoczynać od czegoś tak małostkowego? No cóż, zamierzał się dostosować, na szczęście nikt od niego czegoś tak barbarzyńskiego nie będzie wymagał. W końcu jest tylko miłym, futrzastym dodatkiem. Istniało dla niego w tej chwili coś ważniejszego, od momentu w którym pochwycił spojrzenie zielonoskórej, dlatego to właśnie w jej stronę ruszył. Wypadało w końcu mieć dobre stosunki ze wszystkimi potencjalnymi podajnikami smakołyków.
Nhyan przykucnęła wyciągając zielone łapki w stronę Kota. Nie miała w nich póki co nic smakowitego, jednak wyglądały na chętne do pieszczot.
-Kici, kici. – powiedziała to co należało w tejże sytuacji. Znów patrzyła nań w ten charakterystyczny, wymowny sposób w stylu “podaj łapę, a zostanę Twoją mamusią”.
Laron nie skomentował zapędów orczycy, czy tez przymilnego zachowania kota. Miast tego wysłuchał logicznych argumentów Samaela i Simona.
- Zróbmy tak. Najistotniejsze jest dla mnie spalenie karczmy i danie przykładu tym, którzy chcieliby w przyszłości odstawić cos podobnego. Gwałt na córce wydawał mi sie odpowiedni i... zabawny. Jeśli macie cos lepszego, nie będę sie upierał, ba, zapłacę nawet ekstra. Drow uśmiechnął sie do siebie i swych myśli.
- Skoro tak, postaramy się zrobić to… po królewsku – uśmiech który tym razem zagościł na ustach niebieskoskórego wydawał się być, tylko i wyłącznie, ciepły. W rzeczywistości skrywał chłodną nienawiść do takiego rodzaju humoru.
- Ależ nie wątpiłem w to nawet przez chwile. Część z Was ma takie referencje, ze brał bym was w ciemno i tak...

Ech widzicie kamraci, z chwili na chwilę stawało się coraz ciekawiej. Nasza drużyna nie była wtedy jeszcze tak zgrana jak obecnie. Gorące temperamenty dochodziły co i rusz do głosu, ba nawet żelazo poszło w ruch na tamtej polance …. Jakie żelazo pytacie? To już wam opowiedzą moi przyjaciele, ja idę pogadać z naturą. Tylko do piwa mi nie pluć!
 
__________________
Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść.
cb jest offline