Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2014, 16:06   #11
Andamant
 
Reputacja: 1 Andamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie coś
Marsz i postój w drodze do Jegow

Marsz aż do pierwszego postoju był w miarę spokojny, o ile podróż przez las cieki i dużą grupą świerzych rekrutów może taka być. Wszyscy poruszali się w ustalonym szyku, zaś dowódca całej wyprawy, porucznik Herman von Gendelhausen jechał obok swoich ludzi na czarnym koniu ze stadniny fortu Gendelhausen. Mało kto decydował się na ogiera, jednak Raufer był wyjątkowy. W szyku podczas natarcia potrafił zachować sie jak prawdziwy żołnierz i nie wystawiał nawet pyska poza szereg, a w walce gryzł i kopał przeciwników, którzy myśleli że zachodząc go od tyłu potrafili zaskoczyć konia i jego pana.

W południe zatrzymali się na popas. Żołnierze pojedli sobie, napili się wody z manierek, zaś dowódcy zebrali się na naradzie. Po naradzie Herman poszedł do swoich ludzi i od razu dał swojemu skrybie papier i przyrządy do pisania, oraz nakazał aby ten zrobił w wolnych chwilach spis wszystkich oddziałów, ludzi do nich należących, oraz ekwipuneg i jego stan. Zbyt dobrze wiedział, że podejmowanie decyzji w dużej mierze zależy od znajomości swoich możliwości. Do spisu miała trafić też każda inna zdobyta rzecz, aby w razie znalezienia łupów móc sprawiedliwie to podzielić. Po wszystkim ruszyli dalej do Jegow, przeklętej wioski, która miała być pierwszym noclegiem na drodze do Ferlangen.



Wreszcie Jegow. Żołnierze przed samą bramą zwolnili kroku, ale bez oponowania przesz przez bramę. Jedni chcieli przenocować tutaj, inni chcieli ruszyć dalej od przeklętego miejsca. Rozpętała się sprzeczka. Szamotanina. Śmierć...

Gdy tylko Ekkill usłyszał od jednego ze swych ludzi o tym, że jakiś patałach zadźgał członka jego oddziału, od razu ruszył w kierunku miejsca zbrodni. Przepchnął się przez tłum gapiów i dobył toporka (okrągła tarcza pozostała na plecach). Może i nie darzył swoich ludzi zbytnim szacunkiem (w tym i martwego młokosa), ale to byli jego ludzie. Nikt ich nie będzie bezkarnie zabijał.
- Lepiej podnieś ten nożyk, morderco. Chyba, że wolisz zginąć bez broni w ręku, tak jak twoja ofiara.

-Uspokuj się.- zaszedł mu drogę Galiusz-Rozwiąrzemy to tak jak powinno być, bez samowolki dowódcy- położył rękę na nadziaku i kontynuował -Wiem że to twój człowiek ale wyrok ma wydać
Geldenhausen . Strata kolejnego ochotnika nie będzie dobra jak przyjdzie walczyć.

Co prawda Ekkill miał bliżej to i dotarł do miejsca zdarzenia pierwszy od bosmana ale nie zamierzał on stać biernie jak sprawy zachodziły o jego oddział. - Miarkuj się waść Ekkill! Jak coś masz do kogoś z moich ludzi to pierwej mów ze mną! - warknął ostro na Norsmena spieszony marine wstępując między niego a swojego żołnierza. Nie pochwalał co prawda tego co się stało jednak i nie zrzekł się przeca swoich dowódzczych praw na rzecz Ekkilla czy kogokolwiek innego.- Albert Koppig

-Racja- odpowiedział porucznik- Ekkill zbierz swoich ludzi i zachowaj rozsądek, a obiecuję że zbrodnia nie ujdzie bez kary. Wszyscy zebrać swoich ludzi, niech staną zdala od zwłok! Sierżancie- zwrócił się do Młota- Wyznacz dwóch ludzi i niech odprowadzą podejrzanego na bok, zanim rozbijemy namiot, w którym go przesłuchamy i żeby nie doszło tu do żadnych samosądów.
-Gunter, Engel- zwrócił się do swoich dwóch żołnierzy- rozbijcie mój namiot koło kapliczki! Albrecht, rozsiodłaj mojego konia i zanieś wszystko do namiotu.
-Guido ,Heinman odprowadzić go do kapliczki i pilnować go. Nikt poza porucznikim, sierżantem Carlem i mną nie ma prawa do niego się zbliżyć.- zacisnął mocnij dłoń na nadizaku- Ekkilll badź rosądny nie chemy tu więcej rozlewu naszej krwi po wyroku będziesz mógł to zrobić, jesłi będzie taki.
Norsmen jedynie się skrzywił i splunął pod nogi Galiuszowi. Zawrócił się i ruszył w kierunku grupki swoich ludzi, po drodze pozbawiając jakiś krzak połowy gałęzi gniewnym ciosem topora.
- Gawin - warknął na swego “kaprala” łapiąc go za kaftan. - Zbierz resztę oddziału. Miałeś ich pilnować. Jeśli ktoś jeszcze zginie, ty za to odpowiesz.
Herman popatrzył za swoim odchodzącym, niepokornym podwładnym i powiedział, a raczej krzyknął:
-Ktokolwiek ruszy zwłoki bez mojego pozwolenia, zostanie posądzony o współudział, a teraz dajcie mi tu medyka od Carla!
-Gundolf, słyszałeś? Migiem mi tu i bierz się za badanie zwłok.
Carlowi sytuacja wydała się dziwnie znajoma, lecz może to tylko spaczone, boskie poczucie humoru objawiało się poprzez fakt, że kolejna jego misja zaczęła się od sprzeczki dwóch żołnierzy. Na szczęście tym razem jego ludzie nie byli zaangażowani w wypadek, i nie do niego należało zajmowanie się tym problemem, już prędzej do sierżantów nadpobudliwych szeregowców i szlachciurzyny.
-Dowódco - zwrócił się do szlachcica- uznajcie mnie za szalonego, ale co jeśli to wina tej wsi? Ludzie mówią, że została dotknięta przez Chaos, może bezpieczniej byłoby wyprowadzić oddziały o rozbić się pod osadą zamiast w samym jej środku. Te palisady mogą być tylko pozornie bezpieczne…

Gundolf zbadał dokładnie zwłoki. Po chwili namysłu odrzekł:

-Zmarł dźgnięty nożem dowódco. Nie jestem w stanie nic więcej dla niego zrobić. Proponuję go pochować. Gdzieś przy kapliczce pewnie jest cmentarz…

-Wyślij rycerza żeby sprawdził chaty i świątynie czy nadają się do noclegu- powiedział porucznik do Carla- jeśli zauważy cokolwiek dziwnego albo niepokojącego, to wynosimy się stąd. Niech inni zbiorą się na środku wioski i każ Vorte ich pilnować żeby się nie pozabijali. Wszyscy mają ustawić się w dwuszeregach w odstępach pięciu stóp od sąsiedniego oddziału, potem przyjdziesz do mojego namiotu.
-Mekkel, Gregor, Lodwig!- krzyknął do swoich ludzi- wy idziecie ze mną, a ty Calvin masz pilnować reszty na placu.

Poszedł do swojego dużego namiotu, gdzie podejrzanego pilnowali żołnierze Młota. Kazał go przekazać swoim ludziom i żeby poszli do reszty. Przyjrzał się z bliska mordercy. Popatrzył mu głęboko w oczy, po czym kazał go przeszukać swoim ludziom. Podzedł do siodła ustawionego w kącie, obrócił je by bokiem było skierowane w stronę winowajcy i usiadł na tym prowizorycznym krześle.
-Powiedz mi o wszystkim co zaszło. Od początku i waż każde słowo, bo Mekel zapisze wszystko niczego nie pomijając.
 

Ostatnio edytowane przez Andamant : 28-02-2014 o 20:01.
Andamant jest offline