Porucznik by szlacheckim palantem, przynajmniej w mniemaniu Ripke. Jak można było na terytorium wroga zachowywać się jak na wojskowej paradzie? Czy dowódca nie pamiętał że w tym rejonie wsiąknęło bez śladu kilka oddziałów i to nie koniecznie gorszych od ich zgrai? Jednak stało się co się stało i Kurt na razie nie zamierzał sprzeciwiać się porucznikowi. Kazał swoim ludziom dołączyć się do tej żałosnej marynarskiej piosenki, by wykorzystać choć jedyny pozytywny jej aspekt, a mianowicie dobry wpływ na morale.
I wreszcie Jegow, morderstwo i burzliwa dyskusja przy zwłokach. Ripke nie był pewien czy sąd nad winowajcą był teraz potrzebny. Owszem nie można było tak tej sprawy zostawić, ale w takiej sprawie wyrok mógł być tylko jeden, a na ludziach przecież im nie zbywało. Kurt przemyślał sprawę i chyba znalazł rozwiązanie, jednak na przedstawienie go postanowił poczekać do procesu.
Rozkaz o byciu w stanie gotowości i wysłanie na rekonesans po domach tylko jednego oddziału inżynier określił, na szczęście nie na głos, jako "kontrowersyjny". Raz że utrzymywał oddziały w ciągłym stanie niepokoju, a dwa że tworzył niepotrzebne wrażenie że do szabrowania wysyła się oddział z wyższym statusem społecznym jego dowódcy. - Stać spokojnie chłopcy! - Kurt krzyknął do swego oddziału, gdy podniosły się głosy że tamta grupa wszystko zagrabi - Pan porucznik to doświadczony żołnierz i wie co robi! Trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, żeby nie okazało się że rozłożymy nocleg prosto w gnieździe żmij.
Ripke puścił swoim ludziom starą śpiewkę jaką karmi się rekrutów, że dowódcy są kompetentni i każdy ich ruch poparty jest fachową wiedzą. Inżynier choć w zasadzie nie podzielał tego zdania, to ważne było żeby szeregowi wierzyli że są dobrze dowodzeni. |