Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2014, 03:35   #41
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Melis Sunprism wstał krótko przed świtem
I nie chodzi o to, że był wyspany, ot klasztorna rutyna. W domu (wciąż myślał o klasztorze jako o domu) zbudziłby go brat dzwonnik, zaklęciami poruszając klasztorny dzwon i pukając po kolei do każdej z cel. Tutaj nie było nikogo takiego, ale rytyna została. Jeżynowe wino wypite dnia wczorajszego zaowocowało lekkim bólem głowy i pragnieniem, co przegnało kilka mantr medytacyjnych które odruchowo zastosował zanim otworzył oczy.

Już czas na jutrznię.
Nie wypadało chwalić Bogini jako nieprzytomny ochlapus, Melis poczłapał więc do studni, wyciągnął wiadro wody i nalał do kopani. Zakończywszy poranne ablucje, ubrał się i wyszedł przed dom, gdzie mógł zobaczyć gwiazdy znikające powoli z nieboskłonu. Zaśpiewał cichutko, nie chcąc mącić odpoczynku, którego nieliczni jeszcze zażywali.

Kiedy ranne wstają zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki,
Bądź pochwalon, Splocie wielki!

Ledwie oczy przetrzeć zdołam,
Wnet do Ciebie, Mystro wołam,
Do Bogini mej na niebie,
Coś mi Mocy dała z siebie.

Mystro w Splocie niepojęta,
Matko Magii, Pani Wielka!
Tobie chwałę oddajemy,
I dla Ciebie czarujemy!

Po czym pokłonił się kolejno każdej z siedmiu świętych gwiazd.

W chałupie rozpalił palenisko by zagotować wodę na napar i owsiankę. Gdy jedno i drugie dochodziło, jeszcze raz sprawdził bagaż - to co chciał wziąść ze sobą. Wodoodporne płótno, w które zawinięty był jego ornat (spoczywający teraz w rzeźbionej skrzyni) świetnie nadało się na tobołek, który mógł zawiesić na kiju.

Właśnie, kiju.
Podróżny kij, używany przez kapłanów Mystry był gruby, solidny, na obu końcach okuty brązem. W połowie długości oraz ćwierci długości jednej strony był owinięty misternie rzemieniami, przypominając jak należy ów kij trzymać, gdyż była to broń. Braciszkowie potrafili zrobić z nią cuda, ale chudy Melis, w dodatku zdeklarowany pacyfista nie najlepiej sobie z tym radził. A to prowadziło do kolejnej rzeczy...
Melis wyciągnął na stół drewnianą kasetę i otworzył. Wewnątrz, na niebieskim materiale spoczywało siedem stalowych gwiazd o różnych kształtach. Wirujące Gwiazdy Mystry, święta broń jej kapłanów. W świątyni każdy codziennie ćwiczył rzucanie nimi do tarczy, co stanowiło popularną rozrywkę mnichów, zresztą ćwiczoną w różnych wariantach, na różnych tarczach. Melis lubił tą rozrywkę i był w niej nienajgorszy... ale rzucając do drewnianych tarcz można było zapomnieć, że służą do robienia krzywdy.
Powoli wyjmując jedną za drugą z kasetki, umieszczał je w skórzanych pokrowcach zawieszonych na bandolierze przecinającym pierś.
Ośmioramienny Wiatr Mocy, najprostszy w obsłudze, od niego nowicjusze zaczynali ćwiczenia, a jednocześnie najmniej niebezpieczny. Sześcioramienny Blask Splotu, kolejny etap nauki. Ci, którzy nauczyli się nim rzucać, z łatwością opanowywali trudniejsze. Podstawowy, czteroramienny Strażnik. Najbardziej zbalansowany, najchętniej używany do codziennych zawodów w klasztorze i pozostałe czteroramienne - Szalone Szydło, delikatnie wyglądające, ale dające szansę na przebicie przeszywanicy, skórzni lub kolczugi. Żelazna Kometa, najcięższy z shurikenów, przypominający kwadrat o wklęsłych rogach, odpowiednio rzucony potrafił rozczepić drzewiec łopaty na dwoje. Orli Pazur, praktycznie nie uzywany do rzucania w tarcze, ale do przecinania sznurów na których wisiały ciężarki. Lub gardeł wrogów, jak mówił jeden z braci... Melis myśląc o tym przełknął ślinę i włożył Pazur do bandolieru.
Ostatnia była trzyramienna Kara Mystry. Rzucało się nią najtrudniej, ale wbijała się głęboko i równie trudno się ją wyciągało.

Siedem Wirujących Gwiazd Mystry. Kij. Łaski, o które poprosił wczoraj boginię, jakże różne od tych codziennych... czy wystarczą by uchronić go przed niebezpieczeństwem?

Woda zagotowała się, owsianka równierz. Zjadł szybko, pozwalając by ciepło z żołądka rozlało się po ciele. Ugotował więcej owsianki, by włożyć ją do dwojaków. Grube gliniane ścianki, drewniana pokrywka i dodatkowo szmaty, którymi je owinął powinne śmiało utrzymać ciepło potrawy przez kilka godzin. Wygasił palenisko i sprzątnął po sobie, po czym wziął tobołek i wyszedł.
Już na zewnątrz obejrzał się za siebie, chcąc zatrzymać w pamięci ten obraz.
- Mamo, Tato - rzekł cicho - Do widzenia! - a po krótkim wachaniu dodał jeszcze uśmiechając się - I życzcie mi powodzenia, bo Splot mi świadkiem, że będzie potrzebne.

Na miejsce spotkania dotarł jako jeden z pierwszych i od razu zorientował się że wczorajsze plany odprawienia mszy za pomyślność wyprawy spełzną na niczym. Przywitał się ze wszystkimi obecnymi i zaczął cichutko się modlić, przesuwając paciorkami modlitewnymi między palcami, nie tracąc jednak kontaktu z rzeczywistością. Teraz, gdy wyruszą, rzeczywistość może go zabić, o czym łaskawie przypomniała mu Bogini wczoraj, prowokując upadek świętego wisiora.
Gdy Yarkiss dał sygnał by ruszać, Melis głośno pobłogosławił wyprawę

Chroń nas Pani od zła wszelkiego
Które na drodze spotkamy

Całą drogę którą pokonamy
Ścieżki które przebędziemy
Wozy które będziemy mijać
Ludzi z którymi się spotkamy
Wszystko to ogarniam i pieczętuję
Mocą Splotu i Magii Twojej
O Pani Tajemnic Najświętsza
I Twoją Miłością do ludzi

Wszystko spowijam w płaszcz Twój gwiaździsty
Niech gwiazdy drogę wskazują
Chwała niech będzie Tobie i Splotowi Wiecznemu
Który jest i będzie
Moc z przodu, a My za nią.

Mawiają, że najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Pora zatem go zrobić!
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 01-03-2014 o 03:40.
TomaszJ jest offline