Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2014, 18:39   #30
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Safe Haven nie wywoływało w nim żadnych emocji. Nie przywoływało wspomnień, które zakręciłyby łezką w oku czy zmusiły usta do małego uśmiechu. Odbył tu kilkanaście lub kilkadziesiąt spotkań z przeróżnymi ludźmi, tak samo ciesząc się jak i narzekając na wprowadzone tu zabezpieczenia i ograniczenia. Zadziwiająco dużo ludzi uznawało je za w pełni skuteczne. Coś takiego nie istniało, udowodniła to częściowo Felipa podszywając się za pracownicę. Więcej hakerowi do wydania osądu potrzeba nie było. Przyszedł trochę wcześniej, siadając na wygodnym krześle. Zanim zamówił, pojawił się Shelby i wyjechał z ratowaniem porwanego syna, z początkiem tyczącym się odszyfrowania zastrzeżonego numeru.
Współczuł mu, ale nie uważał, że to sprawa dla niego. Jeśli syn został porwany, gliny miały tu większe możliwości. James nie wyjaśnił niczego dokładniej. W tego typu "sprawy rodzinne" wolał się nie mieszać, o ile powód nie był dobry. Ani nie miał na to czasu, ani chęci do łamania prawa. Ostatnio za dużo patrzono mu na ręce i wolał unikać potknięć. Białas emocji nie ukrywał, kto go tam jednak wie. Za mało się znali.
Pojawiła się Daniela, wyrywając go z zamyślenia.

- Całkiem sporo dało się wyczytać z sieci - Remo przeszedł do konkretów równie sprawnie jak kobieta. Wyświetlił na stoliku większość tego, co udało mu się znaleźć o Dzieciach. - Najważniejsze wydają się: siedziba na Bronxie, którą musimy sprawdzić oraz uczelnia. Chciałbym również prześwietlić bliżej sylwetkę Izaaca White'a. Skoro był w szpitalu, to muszą tam przechowywać dane. Do diabła, gościa trzymali w śpiączce dziesięć lat, nie wierzę w cuda. Ann skojarzyła jeden z numerów, które uzyskaliśmy od Alexa. Na razie niewiele jesteśmy w stanie z tym zrobić, aczkolwiek ten kontakt może się jeszcze przydać. Imiona, które nam podesłano razem z numerami mogą być błędne. Być może po wstąpieniu do sekty dostają nowe - potarł policzek, wyginając wargi w cierpkim grymasie, przypominającym taki następujący po wgryzieniu się w cytrynę. - Porąbańcy.
- A więc trzeba by porozmawiać z tym Rickiem Bauerem. Jak na razie to chyba jedyny człowiek o jakim wiemy, że był wewnątrz sekty, powinien znać Amandę z tych czasów i ma na tyle… Hmm… Nietypowy umysł… Że nie uległ wpływom sekty a nawet postanowił wystąpić w sądzie przeciw nim. Zapewne więc odsetek ludzi którzy oparli się na jakimś etapie podobnie do niego jest większy ale o nich w tej chwili nie wiemy. Powinniśmy więc zacząć od niego. - zamilkł i skupił się na przeglądaniu danych jakie mieli o tym gościu. Miał nadzieję, że jakiś kontakt do niego w “papierach” był i farciarsko dla nich Rick nie ucierpiał zbytnio podczas wybuchu i nadawał się do zeznań. Sekcie mogła się nie podobać w końcu jego postawa i mogli chcieć coś z tym zrobić.

Daniela zastukała palcami o blat stolika. Jej wypielęgnowane, długie paznokcie wydały charakterystyczny dźwięk.
- Pozostałe tropy także powinniśmy sprawdzić. Najlepiej się podzielić. Trochę przeraza mnie wizja chodzenia po Bronxie podczas tych zamieszek i dopytywanie o siedzibę. Sprawdzę czy uda mi się jeszcze coś dowiedzieć o kontach bankowych i Ricku. Panie Shelby, możemy się udać do niego wspólnie, gdy znajdziemy adres. A co z miejscem zbrodni i śledztwem policyjnym? - spytała, patrząc na Jamesa.
Kye podążył za jej przykładem i jego spojrzenie także przesunęło się, z pewnym żalem, na Shelbego. Odezwał się jeszcze zanim były glina odpowiedział kobiecie.
- Ann pojechała właśnie do znajomej z Bronxu, może uda się jej załatwić nam przewodnika po tamtej okolicy. Ja być może zdążę jeszcze dzisiaj odwiedzić tę uczelnię, sprawdzę co uda mi się tam dowiedzieć.
- Ktoś z wewnątrz by nam bardzo pomógł, bo faktycznie dzielnica ostatnio jest bardzo… Hmm… Aktywna. Oczywiście likwidacja kolejnych posterunków w tej okolicy nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. - pochwalił pomysł Ann i Remo ale nie zdołał nie powstrzymać się od kąśliwej uwagi na temat dzisiejszych czasów.
- Co do śledztwa to rozmawiałem z detektywem Ramonem prowadzącym tę sprawę. To bardzo dobry i sumienny detektyw, więc myślę, że śledztwo jest w dobrych rękach. Miejsce zbrodni jest w tej chwili niedostępne mimo wszystko. Pojawiła się opcja… Hmm… Szerszego dostępu do badanej sprawy, ale to potrwa i na pewno nie da się załatwić tego ani na wczoraj ani na dzisiaj. Takie rzeczy zajmują trochę czasu. - rzekł spokojnie zupełnie jakby zdawał standardowy gliniarski raport poszkodowanym.

Kobieta pokiwała głową na ich słowa, nie komentując ich w żaden inny sposób.
- W takim razie wypada się tylko zabrać do pracy. Zechce się pan ze mną jeszcze dziś przejść do Ricka, panie Shelby? Poprzez adwokatów spróbuję się dowiedzieć dokładnego adresu.
- Skoro na razie nic nie wiadomo z oficjalnego śledztwa, to trzeba podążyć własnym - Remo dopił wodę i wstał, płacąc firmową kartą i zamawiając fakturę na korporację. - Zbieram się, uczelniany rektorat pewnie nie jest otwarty zbyt długo. Następne spotkanie o tej samej porze, tutaj, jutro?
- Szczerze mówiąc nie mogę pani zapewnić swojej pełnej dyspozycyjności dzisiaj. Jeżeli będzie to możliwe to będę pani towarzyszył. Da mi pani znać jeśli złapie pani do niego kontakt. - rzekł po chwili zastanowienia z wyraźnym wahaniem w głosie. Podobnie jak Remo zaczął się zbierać do wyjścia uznając zebranie za zakończone.
- Dobrze, zadzwonię, gdy się czegoś dowiem - Daniela także wstała i pożegnała mężczyzn delikatnym uściskiem dłoni.

***

Pace University na dolnym Manhattanie sprawiało wrażenie miejsca starego, w mało pozytywnym tego słowa znaczeniu. Remo zdążył po drodze zerknąć na witrynę uniwersytetu i przejrzeć co o nim mówiła wikipedia. Na kolana go nie rzuciło, większość sam wiedział. Nowy York nie miał wielu słynnych uczelni, ta do nich się nie zaliczała. Podjechał na parking, wyszukując miejsce pośród wozów studentów i wykładowców, jednych i drugich najwyżej średniej klasy. Wysiadł i nie namyślając się ruszył do wejścia. Dopóki nie było trzeba, nie chciał kombinować. Potrzebował informacji oficjalnej, zaraz się okaże, czy w tym zasranym świecie można jeszcze dostać coś za darmo.

Wszedł do holu, mijając znudzonego strażnika. Wszędzie kręcili się młodzi ludzie, bez pudła studenci. W większości biali lub żółci, co sprawiało, że co jakiś czas ktoś się odwracał i patrzył na Remo, który sprawdził rozpiskę pięter, rektorat odnajdując na pierwszym, podobnie jak część dziekanatów i bibliotekę. Ten pierwszy zamierzał odwiedzić jako pierwszy, biblioteka musiała wymagać legitymacji.
Rektorat otwarty był do siedemnastej, żeby dostać się do środka wystarczyło odczekać w kolejce złożonej z dwóch młodzieńców, z których jeden wydawał się ekstremalnie nerwowy, pocierając spocone dłonie i rzucając spojrzeniami na boki. Po jego wyjściu Kye znalazł się w pomieszczeniu, usadawiając się przed nie za młodą, wyglądającą na zirytowaną kobietą, która uniosła wzrok po dobrych dziesięciu sekundach, mierząc murzyna badawczym spojrzeniem.
- W czym mogę pomóc? - miał wrażenie, że warknęła bardziej niż spytała.

Usiadł i czekał. Fajnie się było poczuć jak studenciak. Wyszczerzył się do sekretarki. Już spory czas po studiach czytał wywiad z taką kobitką. Twierdziła, że musi pozostać suką, bo inaczej studenci weszliby jej na głowę i nie dali żyć. Może miała rację, może nie, Remo za to już nie miał mleka pod nosem. Postanowił zachować spokój, chociaż druga część natury mówiła mu, że lepiej było dać w łapę jednemu ze studentów, żeby wypożyczył w bibliotece kopię tej pracy.
- Witam. Nazywam się Kye Remo i prowadzę dochodzenie w sprawie… nieszczęśliwego zdarzenia w sądzie, kiedy wysadziła się w nim młoda dziewczyna. Nie była absolwentką państwa uczelni, ale stała się członkiem grupy zwącej się "Dzieci Rajneesha". Osiem lat temu jeden z państwa absolwentów napisał pracę dyplomową o tym tytule, chciałbym się z nią zapoznać i poznać autora. To może być bardzo ważny dowód w śledztwie.

Kobieta nie na takich rzeczach zęby połamała. Nawet nie mrugnęła, wpatrując się w hakera.
- Jest pan z policji? - spytała z mało zachęcającym grymasem na twarzy.
- Nie, pracuję dla Corp Techu - Remo odpowiedział z tym samym profesjonalnym spokojem. Wyciągnął swój identyfikator. Wolał ten staromodny od holograficznych, bo ten mógł pokazać w taki sposób, aby patrzący widział wyłącznie zdjęcie, imię i nazwisko oraz "Kierownik Wydziału Bezpieczeństwa", gdy dalsze słowa w nazwie stawały się niepożądane. - Wydaje się, że finansujemy część projektów i wydziałów państwa uczelni? - spytał retorycznie. - A nie proszę także o żadne utajnione informacje, zgadza się?
Sekretarka już nie wyglądała jakby popsuł jej dzisiejszy dzień. Teraz usiłowała sprawić wrażenie, że zjebał jej doszczętnie cały tydzień albo i miesiąc. Spojrzała w bok, jakby szukając wsparcia u koleżanki, lecz ta ciągle zajęta była jakimś studentem. Wreszcie westchnęła.
- Proszę chwilę poczekać… - wstukała coś w klawiaturę, kliknęła w ekran i ze zmarszczką na czole coś odczytywała. - Mógłby pan przeliterować..?
Trwało to minutę lub dwie, wreszcie jej oblicze minimalnie się wypogodziło.
- Faktycznie, istnieje taka praca. Niestety zgodnie z prawem nie mogę jej udostępniać w całości, mogę przesłać część materiałów. Być może powinien pan po prostu skontaktować się z autorem. Artur West, robi u nas doktorat. Dziś już skończył, ale ma jutro zajęcia od ósmej do dwunastej, a po nich dwugodzinne okienko.
Uśmiechnęła się, co jednoznacznie oznaczało: "idź sobie wreszcie".

Nie zamierzał zabierać jej więcej czasu. Odebrał te materiały, które zechciała mu dać i zanotował imię i nazwisko autora pracy. Nie mówiło mu nic, nie pozostało nic innego jak tylko go odwiedzić. Wyszedł z rektoratu i skierował kroki do wyjścia. Jakiś pryszczaty wskazał go ręką, mówiąc coś podekscytowanym tonem. Do uszu murzyna dotarło tylko
- … to musi być on…!
- Kurwa - skomentował pod nosem i przyspieszył kroku. Dowiedział się tym samym, że mieli tu i kierunek informatyczny.
Wrócił do samochodu i wybrał numer Ann. O osiemnastej musiał być w Queens, miał jeszcze czas by zajechać do Bronxu.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 01-03-2014 o 19:33. Powód: Nie wiadomo dlaczego "kopię" zamieniła się na "kobietę"
Widz jest offline