Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2014, 23:57   #22
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dialog kanna & Gothomog

Zwierzęta Gregora wyraźnie jej nie lubiły.

Z wzajemnością zresztą, ona też nie lubiła zwierząt. Mając wybór zawsze preferowała warzywa, owoce, słodkie i słone ciasta, sery w różnej postaci a nawet kasze. Unikała omasty, pieczystego – czy to ze zwierząt hodowany, czy dzikich - i pieczonego ptactwa. Czasem zjadała jajko na miękko lub kawałek pieczonej ryby. Dwór był zadziwiony jej preferencjami, ale miała zbyt wysoką pozycję, aby ktokolwiek głośno wyrażał to zadziwienie.

Mocniej ścisnęła łydkami odzianymi w wysokie buty bok konia i skróciła wodze. Koń parsknął w proteście, zarzucił zadem, bryknął, ale kobieta bez problemu utrzymała się siodle – jeździła od dziecka. Ścisnęła bok zwierzęcia jeszcze raz. Wspiął się na tylne kopyta, utrzymała się i wbiła mu obcas buta w bok. Parsknął i podporządkował się jej dłoniom. Trąciła umysłem jego jaźń w nagradzającym bodźcu. Prychnął zadowolony.
Nagradzała go za każdym razem, kiedy podporządkowywał się jej woli.

Droga płynęła spokojnie, nie rozmawiała wiele ze swoimi towarzyszami, ale bacznie ich obserwowała. Oceniała. Szacowała. Zapamiętywała drobne szczegóły. Ważne było, aby zorientować się w czym każdy z nich czuje się mocny.

--------

Wieczór zapadał szybko, Gedan objął wartę, w pewnym oddaleniu od obozowiska. Słyszała jego muzykę, a on wydawał się nie słyszeć, jak się oddala. Nie robiła wiele hałasu. Noc była ciepła, cicha, spokojna. Sprzyjała jej planom.

Wodę wyczuła z daleka, niewielkie jezioro ukryte pomiędzy drzewami. Podeszła do brzegu, znalazła miejsce, gdzie dawało się zejść bez problemu. Zdjęła ubranie i złożyła je na zwalonym pniu. Noc była ciepła, cicha, spokojna. Sprzyjała jej planom.

Pływała chwilę, rozkoszując się dotykiem wody na nagiej skórze. Potem stanęła w płytszym miejscu, niedaleko brzegu. Znieruchomiała, przymknęła oczy,skoncentrowała się na własnym oddechu i falowaniu wody. Woda wzmacniała jej moce, była dobrym przekaźnikiem. Spróbowała nawiązać kontakt ze Stowarzyszeniem, przekazać im wieść o swoich towarzyszy. Poprosiła o informację.”Dowiedzcie się jak najwięcej się da i przekażcie mi” . Stowarzyszenie prześle jej informację jeśli uzna, że to będzie dla niego korzystne. Lub nie prześle. Nigdy nie było pewności.

Wtedy go wyczuła. Wolała słowo „wyczuła”, bo nie miała pewności który zmysł poinformował ją o jego obecności. Stężała. Poczuła znajome mrowienie w koniuszkach palców a otaczająca ją woda leciusieńko zafalowała. Naga, kompletnie nieruchoma sylwetka odcinała się od ciemnej tafli wody. Opanowała emocje.

- Słyszę cię - powiedziała do człowieka schowanego gdzieś za jej plecami, między wysokimi drzewami nad brzegiem jeziora.

- Niezbyt bezpieczne jest odłączanie się od grupy w tej niegościnnej okolicy - Sabir wyszedł z ukrycia bez jakiekolwiek zażenowania. Starał się ukryć zdumienie.
Przyszedł tutaj nie po to, by podpatrzeć kobietę. Od momentu w którym się poznali zaintrygowała go. Mało kto potrafił wykryć go kiedy się skradał. Zazwyczaj osoba ta orientowała się za późno. Strzepnął parę liści, pozostających na jego ramieniu.

Odwróciła się nieco i spojrzała przez ramię w jego stronę.
- Doprawdy, jestem wzruszona twoją troską. Odwróć się teraz, chcę wyjść na brzeg.
- Nie ma problemu Pani. - odwrócił się, jednak nie całkowicie. Kątem oka nadal mógł obserwować Rosalindę, szczególnie, iż nie przeszkadzał mu otaczający ich mrok nocy. Nie można powiedzieć, iż czułby się bezpiecznie nie mogąc dostrzec ruchów kobiety.

Rosalinda rozluźniła spięte mięśnie i powoli wyszła z wody. Nie krępując się zbytnio ani nie śpiesząc sięgnęła po swoją koszulę i założyła ją. Miękki materiał przylgnął do mokrego ciała. Koszula była krótka, sięgała nieco za biodra kobiety.
- Usłyszałeś mnie, czy wyczułeś? - zapytała.

Zwrócił się do niej od razu po tym jak założyła koszulę. Przez moment mignęło jej odbijające się od jego oczu światło, podobnie jak u kotów.
- Można powiedzieć, iż bardziej zauważyłem twoje zniknięcie, Pani. Szczególnie o tej porze wydało mi się to dziwne.
- Już mówiłam, że jestem wzruszona
… - zaczęła, ale przerwała po chwili. Pokiwała głową. Zrozumiała. Mieli więcej wspólnego niż mogło się w pierwszej chwili wydawać.

- Rosalinda - wyciągnęła do niego dłoń.
Podszedł do kobiety zdejmując rękawicę skórzaną.
- Miło mi poznać Rosalindo, zwą mnie Sabir. - uścisnął jej dłoń, lekko się skłaniając. Był to mocny uścisk dłoni. - Wydaje mi się jednak, że już zostaliśmy sobie wcześniej przedstawieni.
- Miałam na myśli, że nie musisz do mnie mówić pani
- uśmiechnęła się, bo już miała pewność, że to zauważy.
- Kocie oczy… Co jeszcze potrafisz?
- Umiejętności, które posiadam są niezbędne do mojego fachu, Pani. Zważywszy na to, iż najczęściej mam do czynienia z innymi obdarzonymi wiedzą i mocą.
- Powinnam się więc bać
- uśmiechnęła się ponownie, ale tym razem uśmiech nie objął oczu.
- To zależy od tego, czy ma Pani wrogów, których stać na spowodowanie tego strachu. - jego ton nie zdradzał żadnych emocji. - W tym momencie jednak jesteśmy towarzyszami na wspólnej wyprawie i nie miałbym nic przeciwko obopólnej wymianie wiedzy.
- Na pewno mam wrogów, na szczęście moi protektorzy są mocniejsi - powiedziała, zamyślona. - Skrytobójca, tak? Płatny specjalista do wynajęcia. Specjalizujesz się w osobach obdarzonych magicznymi mocami?
- Czyżbym nie mógł zajmować się ochroną osób obdarzonych magicznymi mocami?
- ironicznie odpowiedział - Protektorzy zyskują i tracą władzę niezbędną do ochrony. Zawsze są jednak chętni do wykorzystania innych, by nie pobrudzić sobie rąk.
- Zależy kto więcej zapłaci...rozumiem. Cóż, profesja jak każda inna. Masz rację, teraz jesteśmy po jednej stronie.


Sięgnęła po resztę swoich ubrań i zaczęła je nieśpiesznie zakładać.
- Wracamy, pozostali zaczną snuć domysły. Muszę dbać o swoją… hm... reputację.
- Proszę za mną, jak już zauważyłaś lepiej widzę w ciemnościach - poczekał chwilę na towarzyszkę, a następnie ruszył na przedzie w kierunku miejsca ich postoju. - Wątpię byś straciła w oczach Gregora. Nie wiem czym mu się naraziłaś, jednak nie jest mądre robienie sobie wrogów. W momencie w którym znajdziemy się w Dzikiej Puszczy niezbędna będzie współpraca z Gregorem.
- Masz rację
- westchnęła. - Zbyt pochopnie postąpiłam płosząc jego fretkę.
- Ciekawy z niego człowiek z tym całym zwierzyńcem, który może się jeszcze okazać przydatny. Ponadto można wręcz powiedzieć, iż nie może doczekać się momentu w którym znajdziemy się w puszczy. Nasz ochroniarz za to wygląda na człowieka, który zaciągnął się na tą wyprawę dla zarobku. Pytanie z jakiego powodu taka kobieta jak ty, zdecydowała się na tę wyprawę?
- Zostałam o to uprzejmie poproszona
- brew jej drgnęła, ledwie dostrzegalnie. - Nie przewidziano możlwości odmowy.
- Nie zawsze nam dane decydować o swoim losie.
- odpowiedział ze zrozumiem. Sam wielokrotnie w swoim życiu znajdował się w takiej sytuacji i rozumiał jej położenie. - Zaraz będziemy przy naszym obozowisku. Proponuję, abyśmy nie afiszowali się z magią, gdy nie będzie to potrzebne. Swoją wiedzą możemy się wymienić dyskretnie podczas podróży. Jak by nie było spędzimy, chcąc nie chcą dość długi okres razem.
- Dobry koncept
- ujęła go pod ramię. - Ciemno, prawda? Potknąć się łatwo…

Mężczyzna nie spodziewał się tego. Myślał raczej, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze zachowanie, że będzie chciała pozostawić pewien dystans.
- Na szczęście nie mam z tym teraz problemu. A cóż z zachowaniem Pani reputacji?
- Dziękuję, dobrze
- uśmiechnęła się, ale puściła jego ramię i odsunęła sie o dwa kroki. - Co powiemy pozostałym?
- Nie będzie z tym problemu. Doktor oraz Greogor już spoczywają. Jedynie Gedan został na warcie. Łatwo będzie mu wytłumaczyć, iż zaniepokojony twoim wyjściem w nocy ruszyłem za tobą. Znalazłem Cię i odprowadziłem do obozu, tłumacząc że nie powinnaś odłączać się od grupy. Przecież rolą moją jest strzeżenie naszej grupy badawczej.
- wiedział, że i tak pozostali pomyślą co zechcą - Chodźmy, im dłużej nas nie ma tym gorzej.
- A ja zgodnie z prawdą wyznam iż udałam się na wieczorną toaletę i wyrażę skruchę z powodu mojej lekkomyślności. Chodźmy.


Mężczyźni uwielbiają, jak się im przyznaje rację, znosi pokornie ich łajania a potem przeprasza. Najlepiej w łożnicy, choć w obecnych warunkach nie mogło.oczywiście, być o tym mowy.

---------
Tej nocy spała spokojnie.

Kiedy zaś nad ranem Gedan odezwał się:
- Powinniśmy sprawdzić wczorajszą zagadkę z dymem.
potrzasnęła tylko głową.
- Naszym celem jest jak najszybsze dotarcie do grobowca i odczytanie inskrypcji. Nie powinniśmy tracić bezproduktywnie czasu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 02-03-2014 o 00:09.
kanna jest offline