Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2014, 14:46   #22
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Ishtar z niedowierzaniem patrzyła, jaki los bywa kapryśny, a jego tryby po raz kolejny chwytają wydarzenia i wypluwają je zupełnie zmienione. Zbrojni, pożar, lekkie spóźnienie zakończone obławą i jednocześnie szansa na zysk… może zapłaciliby za mapkę?

Szkoda, że się zdezaktualizuje zanim uporają się z pożarem.

I szkoda półorka, byłby z niego dobry niewolnik… a może nie szkoda? Takie dryblasy nie umierają łatwo, te kilka bełtów może nie wystarczyć. Dla pewności Ishtar skoncentrowała się na potencjalnym truchle i wysłała nitki kontrolującej magii, starając chwycić wolę półorka w kluczowych punktach, szukając, czy jeszcze jest co chwytać...

Nie dało rady. Po pierwsze dlatego, że kusznicy byli dobrze wyszkoleni. Precyzyjne trafienia spowodowały, że siły życiowe zielonoskórego wyparowały zeń dość szybko, po drugie gdzieś w okolicy był ktoś, kto dość wydatnie i skutecznie przeszkadzał Ci w przygotowaniu zaklęcia.

W takich chwilach jak ta żałowaliśmy, że nie poznaliśmy tajników nekromancji… A blokada mocy to wredna rzecz. Niecodzienna. Ciekawe czy jej źródłem jest ten, kto dowodził jeźdźcom? Bycie obcym ma swoje wady. Spytamy tych dwunogów, którzy wpadli jak śliwka w kompot razem z nami.

- Potrzebujemy informacji - celowo ominęliśmy zwyczajowe i absolutnie naturalne “żądamy” - Kim jest ten, który nas najechał i jakimi mocami włada? Pozwalamy, abyście udzielili nam informacji.

Powiedzieliśmy to w stronę Augustusa, Tilyel i Egharoda… choć wówczas nie wiedzieliśmy jeszcze, że tak się nazywają.

Augustus spojrzał na zbliżającą się osóbkę. Słysząc jej słowa, skrzywił się lekko. Najwyraźniej ostatnio miał szczęście do kobiet z olbrzymim ego… zerknął na mroczną elfkę. Ta przynajmniej nie miała tego irytującego tonu i maniery. Prychnął w odpowiedzi na pytanie. Jak gdyby mógł znać odpowiedź… znał ją, w tym konkretnym wypadku, ale nie miał zamiaru dzielić się nią z byle przejezdnymi.

- W tym świecie, by uzyskać coś tak cennego jak informacje potrzebna jest waluta. A ty jej nie proponujesz. - wiele można było o Augustusie, ale na pewno nie był filantropem. Zwłaszcza wobec kompletnych nieznajomych. Rzucił ponownie okiem na elfkę… no, prawie zawsze. Zawrócił konia, podjeżdżając do drowki, zatrzymując go tuż przy niej i mówiąc dość cicho by nie mogły usłyszeć go pozostałe osoby na dziedzińcu.

- Co powiesz? - zapytał - Z jednej strony to dla nas okazja by pozbyć się tamtego elfa, i postawić mur zbędnych rycerzyków pomiędzy nami a naszymi wrogami… - powiedział - Ale z drugiej strony mieszamy się w sprawy które nas nie dotyczą, a mogą sięgać wysoko. I mieć nieprzyjemne konsekwencje. - dodał, patrząc na nią uważnie. Ciagle ją testował, chciał wiedzieć jakie decyzje podejmuje pod napięciem… choć niekonieczne mogła to być ta o której on sam myślał. - Tyle samo zalet co i wad… Wolisz dziś polować, czy uciekać? - zapytał, a ona nie mogła mieć wątpliwości że on wolałby to pierwsze, słysząc jego ton. Gdyby zaś znała jego myśli, słyszałaby tylko głośny chichot z własnej głupoty.

(Ishtar wryło, jakby ją ktoś obuchem walnął. Czasem co prawda zdarzyło się że ktoś głupi lub potężny jej nie docenił, ale żeby aż tak zignorował? Gdyby kaptur był podniesiony, na pewno zobaczylibyście jej głupią minę)

- Zawróć i słuchaj potężnej Ishtar! Odwracając się od nas ignorujesz szansę stanięcia u naszego boku, gdy będziemy wyrąbywać sobie własny kawał tego świata od tych, którzy mają go teraz. To droga krwi i trupów, a na końcu jest moc dla mnie i moich sojuszników. Oto co oferujemy. Także i Tobie, Szara Damo, jeśli jesteś dość odważna i ambitna by mnie wesprzeć. I tobie nieznajomy też. - Tu odezwaliśmy się do Egharoda.

Elfka zatrzymała swoją klacz już nieco wcześniej, z zainteresowaniem przyglądając się nieudanej próbie ucieczki przed zbrojnymi. W ręce trzymała już łuk, lecz z oczywistych względów nie uniosła go do strzału. Jedną z zalet tej broni było to że póki z niego do nikogo nie mierzyła, póki w drugiej dłoni nie trzymała strzały gest ten nie był uważany za wrogi. Ot, właśnie tak często tą broń się nosiło.

Długie uszko dziewczyny aż nastroszyło się gdy doszły jej słowy Ishtar, jak określała się do tej pory nie znana jej osoba. Nie dość że akcent kobiety był inny niż tutejszych, że mówiła o sobie w liczbie mnogiej, to słowa brzmiały obłąkaniem. Tilyel nie odezwała się na razie, bo miała większe problemy niż jakaś nieznana wariatka. Pilnowała jej jednak kątem oka, bo z takimi nigdy nie wiadomo kiedy zaszlachtują Cię w imię czczonego przez nich niczym boga pędu bambusa.

Poszukiwania drowa były jej wybitnie nie na rękę, ponieważ sama była ciemną elfką. Gdyby przejrzeli to Ci zbrojni mogliby uznać że z nim trzyma. Tacy już byli ludzie z tego czego się nauczyła. Wierzyli w zabobony, bali się nocy i wszystkiego co nieznane. Gotowi nieopatrznie porwać się z motyką na słońce w imię swojej wiary czy lęków. Co stałoby się wtedy? Zapewne wzieli by ją na tortury i starali się wyłudzić informacje których nawet jakby chciała, nie ma.
Przez chwilę zaczynała wierzyć że słowa Augustusa nabierają sensu, nim usłyszała ostatnią jego teorię. Westchnęła cicho nad jego logiką, bo zaczęła obawiać się że to ona będzie musiała go niańczyć. Postanowiła mu tego jednak na razie nie wytykać.

Miała ważniejsze problemy, jak choćby drowie dokumenty u boku. Było pewne że ludzie nie będą w stanie ich odczytać, lecz nie zdziwiłaby się gdyby okazało się że chcą mimo to położyć na nich swoje blade łapska. Ucieczki nie było, nie miała wielu asów w rękawie lecz sytuacja zaczęła rozwijać się w taki sposób jakby miało jej się upiec. Wystarczyło tylko tak jak mówił Augustus trzymać się w milczeniu na drugim planie.

- Na sztuce wojny to Ty się nie znasz, prawda? - Zapytała Augustusa takim tonem że było niemal pewne że jest to retoryczne pytanie. Nawet jeśli akurat wojaka mogło zaboleć. - Zastanów się chwilę.. - Zaczęła gestykulować wolną, opiętą przez cienką rękawiczkę dłonią, a przypominając sobie jak łatwo było ją jeszcze niedawno podsłuchać postanowiła zmienić nieco swoją wypowiedź. - Poszukiwany jest inteligentnym, zaradnym i możliwe że potężnym przestępcą, a Ty pragniesz z nim konfliktu zanim czegokolwiek się o nim dowiesz? Nigdy nie walcz z wrogiem którego nie znasz. Do tego.. - Kobieta zachichotała cicho jakby wciąż bawiła ją decyzja Augustusa i przyłożyła swoją dłoń do serca. - Pragniesz wejść w usługi i przyjąć konflikty ludzi których nie znasz. Nie wiesz ani dla kogo miałbyś pracować, ani z kim walczyć. Niczym bezmyślne narzędzie. Robisz to dla pieniędzy? Dowiedz się ile płaci druga strona.. Poza tym co reprezentują sobą ci ludzie? Jak zdesperowani muszą być by szukać pomocy wśród obcych włóczęgów? Powiem Ci. Oni nie mają nic. Podczas gdy tamten spryciarz skutecznie planuje swoje posunięcia i ma gdzieś moralność, zasady… Ci tutaj liczą tylko na to że ktoś odwali za nich brudną robotę. O ile nie zginie, za co Ci nie zapłacą. Nie mam zamiaru wchodzić drogę drowowi, o którym nic nie wiem. To podłe istoty, uwierz mi... - Tu elfka jakby sama do siebie uśmiechnęła się kącikiem ust.

- Jest mądrość w twoich słowach, słyszymy ją. Ale z drugiej strony... Ci tutaj mają więcej oręża niż mózgu, drow odwrotnie. Dla nas to, na wykorzystaniu której ze stron wyjdziemy lepiej jest oczywiste. Tym bardziej, że przychylność tych tu możemy kupić od razu. I pojechać kupą na północ zgarnąć niedoszłego pracodawcę i kilku pechowców. Nawet nie będzie trzeba ryzykować przy tej liczbie żołdactwa. A potem... a potem się zobaczy. - Ishtar splotła ręce i uśmiechnęła się spod kaptura. - Trzeba tylko złapać dowódcę i kazać mu zebrać tą żałosną zbieraninę dwunogów do kupy.

- Droga wolna, nie będę Cię powstrzymywać.. - odparła głośniej, już wyraźnie ku Ishtar choć zdziwiło ją że usłyszała jej rozmowę z Augustusem. Widać miała dobry słuch. Tilyel była pewna że to właśnie nieznany jej drow ma przewagę. Poczynając od tego że to najeźdźcy musieli go szukać, a on mógł zastawiać pułapki. Tym, że w jej mniemaniu tylko zaradny drow, mógł pracować poza ich rodzimym, odległym domem. Poza ich wyspą. A kończąc poczuciem ludzkiej niezdarności, której to uczono jej za czasu dzieciństwa. Niespodziewanie, nawet mimo że wcześniej miała ją za wariatkę, zaskoczyła ją dalsza część wypowiedzi nieznajomej.

- Dwu… nogów? - Elfkę zatkało. - Kim Ty właściwie jesteś?
- Nie człowiekiem. I nie orkiem. Elfem też nie, skoro o tym mowa. Pochodzimy z prastarej rasy, ale po świecie dwunogów podróżujemy od kilku lat ledwie. Na mój rodzaj dwunogi polują, więc wybacz maskaradę. Nie mam ochoty robić za trofeum na tarczy jakiegoś potężnego poszukiwacza przygód.

- Na pewno nie rozważysz tej opcji? Drow ma przewagę owszem. Ale ta
nacja jest znana z przebiegłości, jest groźnym przeciwnikiem... ale chyba najgroźniejszy jest jako sojusznik. A ci tutaj są jak glina, surowy materiał, który można urobić do kształtu, jaki tylko sobie wymarzysz.

Dostaną mapkę, jeżeli udamy się tam natychmiast z nimi, może go dorwą. Wtedy będziemy mieli ich złoto i wdzięczność, a stąd już tylko krok do ograniczonego zaufania... i pola do snucia własnych planów. Z drowem by to nie przeszło. Dostałabyś złoto za zadanie. Lub sztylet.


Augustus, przysłuchując się przez moment, rozmowie dwóch kobiet, zaśmiał się krótko. Był wyraźnie rozbawiony.

- Przepraszam, przepraszam. - rzucił, dalej się uśmiechając - Gdybym wiedział że odrobina głupiego gadania tak rozwiąże ci język, spróbowałbym tego wcześniej. - jego uśmiech się poszerzył - Ale obiecuję poprawę, piękna pani. - skłonił się delikatnie w stronę elfki. - Ściganie mrocznego elfa, w rzeczy samej, jest złym pomysłem. - zaczął, spokojnym, rzeczowym tonem - Nie tylko wiemy niezwykle mało na temat jego… zdolności, wiemy że rekrutował w tej karczmie. “Osoby władające unikalnymi zdolnościami”, napisał. Nie wiemy ilu dokładnie się skusiło, a ilu do niego dotarło… ale stanowią oni kolejną niewiadomą, która może okazać śmiertelna dla nas. - wskazał dłonią w kierunku rycerstwa - Oni również… tylko dziesięciu, ale konno, i w pancerzach. I zdolności i czas reakcji wskazują na weteranów. To nie są tanie rzeczy… sugeruje to że są oni gwardią przyboczną kogoś znaczniejszego. Jako tacy, najprawdopodobniej mają pana, badź dowódcę w stosunku do którego są lojalni. To nie są ludzie których łatwo moglibyśmy wykorzystać. - parsknął śmiechem - Mało tego, jest ich zaledwie dziesięciu. Za mało by przeprowadzić obławę w tych okolicach. Zwłaszcza jeśli tamten mroczny jest tym kim myślę że jest. Biorąc pod uwagę że już go tu nie ma, prawdopodobnie spodziewał się pościgu. To zmniejsza szanse powodzenia jeszcze bardziej. I jest jeszcze coś… - wskazał dłonią na płonący budynek - Kto wystrzelił strzały, które tak wygodnie opóźniły pościg i rozproszyły uwagę rycerzy? Możliwe że drow, albo jego towarzysz… ale co jeśli nasi “przyjaciele” pomylili się w ocenie swoich przeciwników? Co jeśli posiadamy w tej jakiegoś nieznanego gracza? - pokręcił przecząco głową - Gdyby rycerzyków było pięćdziesięciu… ale nie ma. To jest czysty hazard, i nie mamy pewności czy znajdziemy się po stronie zwycięzców. Sugeruję żeby zignorować całą sprawę i odjechać. Istnieją lepsze sposoby na zdobycie pieniędzy… jak i potęgi. - uśmiechnął się pod nosem. - A sztuka wojny jest mi dobrze znana… tak samo jak i kilka innych. - rzucił z tym uśmiechem do elfki, podjeżdżając do niej bliżej. Nie chciał żeby Ishtar ich podsłuchała - Opuśćmy to miejsce póki skupieni są na karczmie. Nie mam ochoty odpowiadać na ich pytania. Chyba że chcesz zabrać ją ze sobą jako zwierzątko? - uniósł delikatnie brew.

- Po co? Mam już Ciebie. - stwierdziła cicho, ze złośliwością Tilyel. - Nie sądzę aby dali nam tak łatwo odjechać, poczekajmy aż sami wyruszą, a potem… - urwała, przypominając sobie że ktoś mógłby podsłuchiwać ich nawet gdy szepczą. Resztę swoich planów przedstawi mu gdy tylko wojsko i tajemnicza Ishtar odjadą. Uniosła głos tak by Ishtar słyszała.

- My podziękujemy. Przelewanie krwi i ryzyko to coś czego wolimy unikać na szlaku, chcemy wieść proste, spokojne życie. - Kłamstwo nie było wcale najgorsze mimo że wojak cały okuty był stalą a ona miała w ręce łuk. Mimo to mogła być łowczynią polującą na zwierzęta, a wojownik weteranem wojennym który zamierzał osiąść i się ustatkować. Opcji było wiele.

Augustus uśmiechnął się pod nosem, słysząc jej słowa. Podobała mu się ich ironia.

- W rzeczy samej… podróżująca dziewczyna i jej wierny wilk. - mruknął pod nosem - A do spokojnego życia musimy zbudować sobie domek… - parsknął niemalże niezauważalnie. Tylko ktoś kto znał go od lat mógłby cokolwiek zauważyć. A nie było już takich osób na tym świecie. Nie można było wywnioskować co tak naprawdę myśli.

- W takim razie życzymy powodzenia. Nasza oferta jest dalej aktualna, gdyby nasze losy kiedyś jeszcze się skrzyżowały.

- Tak, tak. Potęga, władza nad światem, te rzeczy. Będziemy pamiętać. Jeśli najdą nas ciągoty do podbijania miniaturowych nacji. - odpowiedział, a jego ton był wyraźnie sarkastyczny. Biorąc pod uwagę co on widział w swoim życiu, Ishtar wyglądała niczym nic nieznaczący pyłek, a nie ktoś kto mógłby zdobyć dla siebie kawałek świata.

Poza tym, jego ambicje były o wiele większe.

Ishtar poszukała wzrokiem komenderującego wojskiem, które tak niespodziewanie ich zatrzymało pod karczmą i podeszła do niego.
Dowódca wykrzykiwał to na prawo, to na lewo obelgi i rozkazy, na twój widok nie zmieniając wyrazu twarzy krzyknął:

- Chcesz pracy i wynagrodzenia? To łap się za wiadro i pomóż ugasić ten syf!*

- Ten syf nie jest warty by na niego splunąć. A wewnątrz dawali wskazówki gdzie udać się do jakiegoś szemranego typa. Przy odrobinie szczęścia jeszcze go tam zastaniemy i będzie to ten, którego szukasz. Zostaw to pogorzelisko, i zbieraj ludzi. Jesteśmy pewni, że masz wystarczająco jaj i możliwości by wiedzieć co jest ważniejsze i by dopaść tego, czego chcesz - skłamała - jak go dostaniesz, pogadamy o nagrodzie dla nas… lub obustronnej wymianie nagród.

Mężczyzna spojrzał na Was jak na obłąkanych, zaraz potem powrócił do wydawania poleceń kompletnie nic nie robiąc sobie z tego co powiedzieliście.
Skoro nie udało się w sposób łatwiejszy, trzeba będzie inaczej, wielomyśl Ishtar wygenerowała taką teorię, a ona sama oddaliła się na północ nic nie robiąc sobie ani z parki, która pogardliwie potraktowała jej godność, ani z tego idioty, nie umiejącego dostrzec korzyści. Idąc drogą, oświetlaną jeszcze przez odległą łunę zatrzymała pierwszego samotnego jeźdźca - Jesteśmy zmęczeni, oddaj nam wierzchowca - wzmocniony mocą rozkaz powinien załatwić sprawę.
Załatwił. Rycerz zamrugał oczami, spojrzał na swojego władcę po czym sprawnie zsiadł z konia i oddal Wam lejce. Mieliście wierzchowca i wolna drogę, pytanie gdzie miały Cie ponieść kopyta.

Augustus podjechał bliżej do elfki, widząc że Ishtar się już oddaliła.

- Masz mnie? - zapytał z uniesioną brwią - Ale obróżki nie dam sobie założyć, od razu ostrzegam. - dodał ze śmiechem. Myśl że mógłby służyć komukolwiek była dla niego niezwykle zabawna. Choć… no, z pewnością potrafił sobie wyobrazić gorszy los niż to.

Maeva’inn spojrzała na Augustusa również unosząc wysoko brew, czego jednak nie mógł zobaczyć.

- A po co miałabym to robić? Już słuchasz moich poleceń.. - usta mrocznej wygięły się minimalnie, w skrytym uśmiechu.

- Więc tak to wygląda z twojej strony…- wyszeptał niemalże niesłyszalnie pod nosem - Miałaś jakiś plan, nieprawdaż? - dodał głośniej, dalej się uśmiechając. Wyglądało na to że uciekło z niego co nieco obecnego w nim od samego początku napięcia. Był dużo bardziej spokojny.

- Oczywiście.. ale powiedz mi, czemu tak ślepo za mną podążasz? Czemu mi
pomagasz?
- Elfka zerknęła przez moment na ich niedalekie towarzystwo, by znów wrócić spojrzeniem do Augustusa. Uniosła głowę na tyle że mimo zapadającej ciemności mógł dostrzec zarysy jej twarzy. Ruszyła, powoli krążąc konno dookoła niego raz w jedną, potem drugą stronę. Ciągle się mu przyglądając.

Augustus zastanawiał się przez moment nad odpowiedzią.

- Ślepo…? Nie robiłem niczego ślepo od lat… - potarł podbródek, ciągle się zastanawiając - Ponieważ jest to jakiś cel… - zaczął wyliczać - Ponieważ potrzebowałaś pomocy, a ja mogłem jej udzielić… - zaśmiał się krótko - Ponieważ obudziłem się dziś rano, i zrozumiałem że wygram albo umrę. A następnie postanowiłem cieszyć się pełnią życia. - spojrzał na nią intensywnie - A dlaczego ty podążasz za mną? - zapytał w odpowiedzi.

- Oczywiście. - zakpiła. - Nie masz pojęcia nawet kim jestem i bezinteresownie mi pomagasz, biorąc pod uwagę każde moje zdanie? Ufasz mi? - Ton mrocznej nieco się zmienił, zabrzmiał nieprzyjemnie. - Póki co podążamy za mną i dobrze o tym wiesz. A może nie? - sądząc po głosie zdała się jakaś spłoszona. Zatrzymała konia zaraz obok niego.

- Tyle pytań… - uśmiechnął się Augustus - Biorę pod uwagę każde twoje zdanie… Hmm. To będzie ponieważ do tej pory wykazałaś się inteligencją, a cenię inteligencję. Bezinteresownym też bym tego nie nazwał… - zmierzył ją dokładnie wzrokiem, co nie uszło jej uwadze. Wbrew pozorom zupełnie ją to zaskoczyło, bo wcześniej nie wydawał się jakkolwiek nią zainteresowany i już zaczęła nawet w to wierzyć. Jej koń zawiercił się niespokojnie.

- Aah… więc o to chodziło od początku… - rzekła sama do siebie, jakby rozwiązała właśnie zagadkę. Oblizała nerwowo usta i uniosła głos, marszcząc brwi. - Jeśli myślisz że jestem Ci to winna, to.. - urwała nagle i zamilkła pilnując Augustusa wzrokiem.

- To...? - zapytał spokojnie Augustus. Na tym etapie, był szczerze ciekaw jej odpowiedzi. Nie uczynił żadnych ruchów w jej stronę, tylko na nią patrzył. Przez moment w jego umyśle pojawiła się jej sylwetka, wygięta w łuk, oddychająca głęboko pod wpływem przyjemności którą jej sprawiał… skarcił się mentalnie za wybieganie zbyt daleko do przodu.

- To chrzań się. - Rzuciła równie ostrym tonem, lecz ciszej by nikt nie usłyszał.

- I właśnie dlatego cię lubię. - powiedział w odpowiedzi Augustus. Wyglądało na to że takiej dokładnie odpowiedzi się spodziewał. Biorąc wszystko pod uwagę, nie było to nic czego by się nie spodziewał. Był ciekaw jak szybko uda mu się zmienić to zachowanie... Kontynuował swoją wcześniejszą wypowiedź jak gdyby nigdy nic.

- Nie ufam nikomu, siebie wliczając. A podążamy, tak właściwie, za szlakiem, a nie za kimkolwiek - zakpił delikatnie - Czemu miałbym mieć jakiś szczególny powód? No… - zamruczał - W zasadzie jest jeden… - powiedział. Wiedział co przyszło jej do głowy po tych słowach.

- Nie prześpię się z Tobą. - Rzekła prawie przez zęby, wyraźnie wciąż dotknięta tym co odkryła.

- Nuda. - powiedział po prostu Augustus - Wyobraziłem sobie o ile bardziej ciekawa będzie moja podróż jeśli wezmę cię ze sobą… i przyznaję że jak do tej pory, nie rozczarowujesz. - uśmiechnął się szeroko w jej stronę. Do głowy przychodziło my tyle różnych sposobów na które posiadanie pięknej elfki przy boku mogło zabić nudę… Widział już jak zabijała. Był ciekaw czy w innych dziedzinach również posiadała taką… zwinność.

Taka odpowiedź zupełnie ją zaskoczyła, aż elfkę zatkało. Patrzyła się tylko bez słowa, aż po chwili zwróciła twarz gdzieś na bok, jakby w zamyśleniu.

- Nie prowokuj mnie bym zrzuciła Cię z konia i zaciągnęła między te płomienie. - elfka wskazała dłonią za siebie, w miejsce gdzie niedawno stała karczma. - To tyle w kwestii rozrywki…

- Och? Nie wyglądasz na osobę która odrzuciłaby użyteczne narzędzie z powodu takiej małej prowokacji… - rzucił do niej, uśmiechając się przekornie. Nie uważał się za jej narzędzie… nie większym stopniu niż ona była jego. - A walka ze śmiercią też może zostać uznana za rozrywkę… może powinien zacząć spisywać te moje mądrości? - zapytał się powietrza, pocierając brodę z zamyśleniem.

W czasie wymiany zdań podszedł do Was staruszek ubrany w mnisze szaty. Na nogach miał zaledwie sandały, głowę zaś łysą miał juz nie przez fakt, że ją golił… a ze włosy od wielu wiosen nie chciały na niej rosnąć. Jego twarz pobrużdżona była wieloma zmarszczkami, jedyna część ciała, która najwyraźniej sprawiała wrażenie działającej poprawnie to oczy.

- Darujcie memu panu. Skłonił się Wam delikatnie wyrażając szacunek. - Jest młody i nie wszystkie zasady dobrego wychowania wykorzystuje na co dzień. Na imię mam Viktor. A z nim... tu starzec wskazał dowodzącego oddziałem i aktualną akcję przeciw pożarową. ...Zgadzam się co do kilku spraw. Otóż faktycznie potrzeba nam osób wprawionych w walce z umiejętnościami innymi, niż te oferowane przez rębajłów. Gotowi jesteśmy za to zapłacić dobrą cenę… Co ryzykujecie?

- Śmierć. I wmieszanie się w sprawy dalece ponad nasze możliwości. - Uniósł delikatnie brew. - Ale żeby ród Arkhanusa poszukiwał pomocy na gościńcach… wojna aż tak bardzo w was uderzyła? - Zaśmiał się lekko, a jego postawa nieco się zmieniła. Wydawał się urosnąć w oczach, jego cechy nabrały więcej szlachetności - Co zakon róży chce mieć z nami do czynienia? - należało być bezpośrednim. Jeśli potrzebowali pomocy aż tak bardzo… mogli okazać się użytecznymi sojusznikami. Ich wpływy były znaczące… tak samo jak ich potęga i fortuna. Należało być ostrożnym z robieniem sobie wśród nich wrogów.

W elfce już zaczęło się coś gotować, gdy jej uwagę odwrócił nieznajomy starzec. Augustusowi się upiekło, bynajmniej na razie. Nie wiedziała kim jest mężczyzna starający się ich przekonać, a i ostrożność warto było zachować dlatego nie spoglądała w jego stronę trzymając się na swej klaczy nieco za Augustusem. Miała nadzieję że nikt jeszcze drowa w niej nie rozpoznał. Pojawiło się nowe rozwiązanie, nad którym w międzyczasie się zastanawiała.
- Na imię mi Lairiel.. - Powiedziała cicho, jak najkrócej by nie obnosić się swoim akcentem. Było to oczywiście kłamstwem, ale elfce wszystko jedno było jak będą się do niej zwracać. Ważne jednak wydawało się by nie używać tego samego imienia w różnych środowiskach. - Ile to “dobra cena”?
- Dobrej ceny nie wyraża się tylko moneta. Czasem to informacja, czasem schronienie, a czasem coś co dla jednego jest bezwartościowe, a dla innego ma wartość wyższą niż życie. Wymień swoja cenę, a ja postaram się ja zapłacić.... jeśli oczywiście Twoje umiejętności są coś warte. Mnich przeniósł wzrok na rycerza. - Ciekawe, ze kogoś biegłego w heraldyce i umnego w symbolice zdobień zakonnych na trakcie spotkaliśmy... zaiste ciekawe. Przykuliście państwo moja uwagę. Jestem zainteresowany współpracą.

Tilyel była w kropce. Nie wiedziała czego mogłaby chcieć. Problem był taki że w zasadzie jej ucieczka z rodzinnego miasta była bardzo spontaniczną sytuacją, nie zdążyła się przygotować i przestudiować ksiąg dotyczących królestwa. Kiedyś uczyła się polityki i ekonomii ludzkich włości, ale było ich tak wiele na całym kontynencie że przykładała się tylko po części. Miała swoje życie, które wydawało się ważniejsze. O co mogła prosić? O pieniądze? Nie wiedziała jaką wartość mają w tej krainie monety. O tytuł szlachecki? Nie wiedziała czy był jej potrzebny. O schronienie jak powiedział mężczyzna? Nonsens.. to potrafiła sprawić sobie sama, gdyby chciała. Przez chwile pomyślała nawet że przydałoby się jej troszkę ubrań z jej rodzimych stron, ale przecież nie chciała by wiedzieli że jest drowką. Najsensowniejszym co przyszło jej do głowy były kamienie szlachetne. Rubiny, ametysty, szafiry, diamenty, granat, onyks, opale i perły kusiły drowkę najbardziej gdyż jak sądziła najlepiej wyglądają na jej ciele. Jednak by wycenić swoją pracę musiała poznać więcej szczegółów, dlatego lekko pchnęła dłonią Augustusa w kierunku starca, jakby chcąc mu dać do zrozumienia że to on ma załatwiać tą sprawę. Opanowanie nie przyszło łatwo bo gdy już dotknęła pleców mężczyzny miała ochotę użyć nieco więcej siły..

Ostatecznie w kwestii zatrudnienia zabrnęła myślami troszkę za daleko, bo przecież miała zupełnie inne plany.

Informacje, moneta, schronienie… wszystko to było bezwartościowe dla Augustusa. Oczywiście, pieniądze zawsze były przydatne, ale można je było zarobić w mniej samobójczy sposób. Nie miał żadnej gwarancji że Róża pozostanie im przychylna… zwłaszcza biorąc pod uwagę jego przeszłość. A sam ród Arkhanusa nie wyszedł z wojny w najlepszej kondycji, biorąc pod uwagę sytuację… z drugiej strony, możliwe że była jedna rzecz warta wmieszania się...

Wtem, poczuł delikatne pchnięcie w plecy. Odwracając wzrok, zobaczył elfkę. Spojrzał na moment głęboko w jej rubinowe oczy… po czym wrócił z westchnięciem do Viktora. Wyglądało na to że główny ciężar tych negocjacji spadnie na niego. Szkoda… był ciekaw jak Tilyel poradziłaby sobie z uzyskaniem jak najlepszej ceny.

Zwykło się mówić że ludzie formowani są w ogniu. Augustus wierzył głęboko w tą zasadę, dobrze mu bowiem służyła. Możliwe że należało wskoczyć w te płomienie… był ciekaw czy zdoła pociągnąć drowkę za sobą. W końcu, pasowało mu jej towarzystwo… przynajmniej dopóty dopóki nie planowała mu wbić noża w plecy. A na to się nie zanosiło…co niezmiernie cieszyło Augustusa. Rzucił jeszcze raz okiem przez ramię, w jej kierunku, po czym zaczął mówić do staruszka.

- Nie oczekujesz że weźmiemy taką robotę w ciemno, prawda…? - zapytał retorycznie. Jego ton był rzeczowy, taki którego używał głównie do interesów. - Nie zapuścilibyście się tak daleko z taką małą ilością wojsk gdyby chodziło o sprawy oficjalne. Wynagrodzenie, wynagrodzeniem, ale wygląda to raczej nieciekawie jeśli chodzi o szanse powodzenia. - parsknął śmiechem, wskazując dłonią na palącą się gospodę i gaszących ją żołdaków - Twoi ludzie zajmują się takim oczywistym odwróceniem uwagi, zamiast ściganiem twojego celu. Ktokolwiek tam u was dowodzi, ma za miękkie serce na te okolice. - rzucił bezlitośnie.

Starzec spojrzał przez kilka chwil na swego rozmówcę. Taksując go wzrokiem, oceniając na ile jest w stanie zrozumieć, na ile może sobie pozwolić, na ile wprowadzić… na ile po prostu zostaniesz zrozumiany.

- Nie oceniaj tego młodego człowieka, po chwili jaką z nim spędziłeś. Wbrew pozorom to mądry człowiek, który sporo nauczył się na błędach swego ojca. To co robi teraz, jest niczym więcej jak naprawianiem błędów jakie w przeszłości popełnił Cesarz. Książę zdaje się rozumieć, że jego siła nie tkwi w bogactwie, a w poparciu jego ludu… i to stara się osiągnąć. A, że podróżuje bez obstawy? Zaufaj mi, jeśli zdarzyła się taka potrzeba, jesteśmy w stanie zdziałać sporo. Zdajesz się w jakiś sposób znajomy… czy Ty, lub ktoś z Twojej rodziny nie bywał przypadkiem na dworze? Przeniósł spojrzenie na Kobietę i uśmiechnął się, ciepło i bez złośliwości.- Młoda damo, zależy mi na współpracy z Wami. Dlaczego? Ponieważ bardzo zależy mi na pojmaniu Larona, a na ugaszenie ognia nie zawsze najlepsza jest woda… nieprawdaż?
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli

Ostatnio edytowane przez Darth : 03-03-2014 o 09:09.
Darth jest offline