Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2014, 16:51   #16
Izydir
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
- Atharna! Na ćwiczenia! - po posiłku dziewczynę z daleka dostrzegła jej nauczycielka. Pogroziła jej placem, wiedząc, że dziewczyna zapewne będzie się lenić. - śmigaj pobiegać! Potem wieczorem po radzie do mnie! - dodała jeszcze, a sama udała się do swojego pokoju, polenić się w końcu. Wyleżała się w ciepłej wodzie, umyła, ułożyła włosy, wymalowała i wypachniła. Jak kobieta, a nie wojowniczka. Gdy była w końcu gotowa, udała się na Radę Czarodziejów. Po żywych negocjacjach poza salą, ostatecznie zgodziła się na kolejnych dwóch towarzyszy. Szybkim krokiem, podwijając nieelegancko suknię Strażniczki - w ciemnoczerwonym kolorze, i rękawami do łokcia, które dalej przechodziły w bufiaste koloru białego i do tego z czarnym gorsetem - szła szybkim krokiem do jednego z najbardziej poważanych trzech dowódców Strażników - Dúmeriona. Przyjaciel jej zmarłej matki sprawował nad nią pieczę, odkąd jej rodzicielka zmarła. Może on coś poradzi w tej sprawie.... Nie da magom ot tak przykleić sobie ogona, bo nagle czegoś od niej chcą. Po intensywnych próbach wytłumaczenia przyjacielowi jak wygląda sytuacja, poszła zjeść wcześniejszą kolację. Porozmawiała chwilę z innymi wojownikami, poplotkowała ze Strażniczkami, a potem w końcu odbyła się Rada.
Izydir siedziała i rozglądała się znudzona, przypatrując się każdemu przez chwilę. Dużo młodych, stwierdziła, za dużo jak na jeden raz. Czy oni powariowali, chcą postawić zbiorową mogiłę... Takie i inne myśli krążyły jej po głowie, a słowa Dúmeriona jednym uchem wlatywały jej, a drugim skocznie wylatywały.
- ... w Borotchen, podobno spiskowali...
- ... Heimdell proszą o więcej stacjonarnych Strażników...
- ... kilka większych grup....
Hej, że co? Kilka? Więc jednak... jęknęła w duchu i zaczęła uważniej się przysłuchiwać.
- ... ponieważ Korsarze pozwalają sobie na więcej. Na północ od wjazdu do Audriel notuje się coraz więcej napadów. Część wiosek poszła z dymem. Dlatego kilka większych grup Strażników zostanie przydzielonych na tamte tereny. Informacje o kierunku w którym mają dalej udać się grupy, dotrą za trzy miesiące. Do tego czasu w Pokoju Wspólnym Strażników wisi mapa z trasami. Teraz wyczytam owe grupy, reszta przydziałów pozostaje bez zmian...
Izydir poprawiła się nerwowo. Cztery, czy sześć osób... Zastanawiała się, wpatrując się w Dúmeriona.
- Pierwsza grupa, krążyć będą w okolicach Gór Szczytów... Przywódcą zostanie Viezier, z nim podróżować będą Nadya, Maureen, Manuel, Alban....
Izydir westchnęła ciężko, wysłuchując potoku imion, starając się wyłapać któreś z jej towarzyszy.
- Kolejna grupa, przewodniczyć będzie Izydir, podróżować z nią będzie jej Uczennica Atharna, Gedan, Bryant, a także z prośby magów, dołączą do nich Kevin i Advenae....
Izydir przeklnęła w duchu, po czym potarła skronie. Resztę rady przesiedziała, zaciskając ciasno usta i mierząc każdego ostrym wzrokiem. Gdy tylko całe obrady się skończyły, wyszła jako pierwsza. szła, prawie biegła jak poparzona. Oj, nie pożałuje sobie wina... Ale najpierw.. błoga kąpiel. I przekaże informacje Uczennicy.

-Uff... - odetchnęła, siedząc na brzegu balii, zawinięta w kusy ręcznik i podwiązując włosy. - wygląda na to, że nie będziemy podróżować tylko z Gedanem i jego towrzyszem. Dołącza się mag i uczony. - rzuciła niezadowolonym tonem w stronę uczennicy, która pluskała się wesoło w drugiej balii. W powietrzu unosiła się para, przyjemnie skraplając się na ich twarzach. Kobieta wstała i podeszła do wiader z wodą. - niezbytnio mi się to podoba. - parsknęła niezadowolona, po czym dolała zimnej wody do swojej balii.
- Sporo nas - mruknęła zanurzając się głebiej w wodzie aż po sam nos. - Ale przynajmniej wesoło będzie - dodała po chwili podnosząc się troszkę wyżej gdy poczuła, że zaczyna się ześlizgiwać. - A kim oni są?
Kto? - zapytała spokojnie, po czym zsunęła ręcznik, pokazując swoje drobne, półelfie ciało. Pomimo nikłej postury, miała lekko zarysowane, wyćwiczone mięśnie. - ci pozostali? - sama odpowiedziała na zadane pytanie, po czym weszła do balii i odetchnęła głośno. - o bogini, jaka ulga... - jęknęła zadowolona, przymykając oczy. - Gedana już znasz... pomoże ci wrócić do kondycji. Jeszcze jego towarzysz. Bryant, walczy kijem. Oryginalne, ale nieskuteczne. Do tego Kevin, mag iluzji, no i uczony, Wysoki Elf, Advenae. - wyliczyła na palcach. - no jeszcze my. Razem, grupa sześcioosobowa...
- Dużo nas, dużo, ale czemu? Nie żeby mi to jakolwkiem przeszkadzało będzie do kogo gadać, ale to niespotykane? Na wojnę nas wysyłają? - zaśmiała się z bliżej nieokreślonego powodu. W końcu w wizji wojny niczego zabawnego nie ma.
Cóż... Korsarze się wypuszczają coraz dalej. takich dużych grup jest kilka. - westchnęła i oparła się o brzeg balii w jej stronę. - za trzy miesiące dostaniemy wszelkie informacje o celu dalszej podróży. - są coraz agresywniejsi, a większymi grupami mamy więcej szans. - wytłumaczyła jej spokojnie, oglądając swoje paznokcie.
- A dobra. - Wzruszyła ramionami nieprzejmując się wizją starcia z Korsarzami. - Ale czy naprawdę nawet podczas podróży muszę z nim ćwiczyć? - jęknęła przeciągle niezbyt z tego zadowolona. W końcu podczas wyprawy jest tyle ciekawych rzeczy do roboty a treningi raczej widnieją gdzieś na dole listy.
Musisz. - swierdziła twardo. - pomimo, że jesteś moją Uczennicą, będą momenty, kiedy będziesz musiała zrobić coś samodzielne. Chociażby załatwić głupie bułki. a co, jak naskoczy na ciebie kilkoro takich, co będą chcieli cię wykorzystać? Gedan nauczy cię takich sztuczek, że wystarczy sam twój wzrok, żeby im się odechciało. - stwierdziła spokojnie, zaczynając się myć dokładnie.
- E tak. - Machnęła ręką. - Poradzę sobie nawet bez jego sztuczek.
pokręciła tylko głową, patrząc na nią z niedowierzaniem. - tak czy siak, grupa została zatwierdzona. A uwierz mi, nauki Gedana nie pójdą w las. Uwierz mi, wiem to z własnego doświadczenia. - stwierdziła spokojnie.
Wywróciła oczami zanurzając się tak, że robiła bąbelki ustami z miną wyrażającą średnie zadowolenie.
- I tam - rzuciła przeciągając znacząco samogłoski. - Ej! - dodała gwałtownie się prostując. - I tak będziemy w lesie więc nauka sama z siebie pójdzie w las - zaśmiała się.
Zaśmiała się wtedy i pokręciła lekko głową. - będziemy podróżować brzegiem lasu. A potem odbijemy trochę w kierunku Telmy. - stwierdziła spokojnie.
- Ale brzeg ma właściwości wciągające w las - oznajmiła głosem nauczyciela oznajmiającego kadetą najważniejszą rzecz w życiu, po czym znów się zaśmiała.
Zaśmiała się spokojnie razem z nią. - tak, nas dwie będzie ciągnęło. Oni tego nie zrozumieją. - spoważniała, gdy tylko skończyła. - Atharna, kochana, proszę cię jednak, byś nie oddalała się od grupy, gdy tylko ruszymy.... jest naprawdę niebezpiecznie. szykuje się wojna....
- Ta... - mruknęła przeciągle. - Mam się nieoddalać od grupy, słuchać starszych, być grzeczną, nie znikać w nocy, nie rozmawiąc z obcymi, nie głaskać zwierzątek, nie jeść dziwnych roślin, nie łazić po drzewach, nie drażnić reszty drużyny, starać się mniej paplać, nie zapominać zabrać wszystkich rzeczy po upuszczeniu obozowiska, zanim coś wezmę wypada się zapytać o pozwolenie, a wymówka, że chcę się przebrać nie oznacza, że mogę zniknąć na cztery godziny, wszelkie rany od razu zgłaszać, stosować się do zakazów i nakazów oraz pilnować się grupy - wyrecytowała wszelkie możliwe uwagi jakich nasłuchała się w przeciągu swojej już czteroletniej kariery Uczennicy.
Dokładnie. Widzisz jaka jesteś pilna? Znasz podstawowe zasady podróżowania. Gdybyś tylko się ich trzymała... - westchnęła rozmarzona, a potem zaśmiała się ciepło i pokręciła lekko głową.
- Ja się ich trzymam - obużyła się. - Tylko nie zawsze sobie o nich przypominam na czas - dodała znacznie ciszej.
no właśnie. Nie usamodzielnię cię, póki nie będę pewna, że potrafisz się odpowiednio zachować. - pogroziła jej palcem.
- Ale ja się zachowuje odpowiedznio. Przeważnie - dodała szeptem, żeby siebie nie pogrążyć.
Na razie tak nie twierdzę. Nie jesteś jeszcze wystarczająco gotowa, by walczyć sama.
- Ta, wiem. Już to gdzieś słyszałam.
Od twojego poprzedniego mistrza, który odpękał z tobą półtorej roku i nie dał rady? Czy masz na myśli te słowa ode mnie? Bo będę ci to powtarzać do znudzenia, póki nie pojmiesz, gdzie leży twój błąd, by awansować. - powiedziała spokojnie i przymknęła lekko oczy.
- Hym... - mruknęła marszcząc czoło jakby się bardziej nad czymś zastanawiała. - Gdzie leży błąd? - powtarzała. - W braku powagi! - oznajmiła dumnie się prostując. - Cokowliek to znaczy - dodała już bardziej naturalnym tonem głosu.
W tym, że nie skupiasz się na tym, co powinnaś. - wzruszyła ramionami. - i póki tego nie osiągniesz, możesz zapomnieć o byciu Strażnikiem. - wzruszyła ramionami i wstała. - ja już się umyłam. Jutro ruszamy. - oznajmiła spokojnie, wychodząc z balii.
Westchnęła głęboko zanurząjąc się w wodzie nie mając najmniejszej ochoty stąd wychodzić.
- I tam.
Jak zaśpisz, przetrzepię ci uszy. - powiedziała ostrzegawczo, po czym nago przeszła przez łaźnię i sięgnęła po ręcznik.
- Dobra, dobra już wychodzę. - Powoli, bardzo powoli zbierała się do opuszczenie przyjemnie cieplutkiej wody. - Tylko raz mi się zdarzyło zasnąć - dodała.
Tak, a pozostałe razy musiałam cię budzić pół godziny grożąc, że cię zostawię, a karczmarzowi nie powiem gdzie dalej jadę. - zaśmiała się głośno, wycierając dokładnie całe ciało.
- To się nie liczy - mruknęła przeciągając się niczym zesztywniały kot od zbyt długiego leżenia w jednej pozycji.
Liczy. - stwierdziła twardo, wciągając bieliznę. - jak będziesz się tak guzdrać, to obiecuję ci, zostawię cię kiedyś. Żaden Strażnik nie może pozwolić sobie na takie coś... - zaczęła jeden ze swoich pouczających monologów.
- To może być fajne. - Ożywiła się. - Tylko żeby to było jakieś fajne miejsce. O! Najlepiej w jakimś większym mieście, więcej atrakcji.
Nie zostawię ci ani miedziaka przy duszy a jak będziesz spała to zabiorę ci bransoletę. - zagroziła jej, wciągając spodnie na wilgotne nogi. - i zobaczysz, to będzie taka pipidówa, że będziesz cywilizacji szukać kilka dni! - rzuciła ostro, a potem zaśmiała się głośno.
- To se pracę znajdę! - odkrzyknęła wyskakując z wody. - Hym... - zamyśliła się. - Tylko czy ja coś potrafię? - szepnęła do siebie rozważając możliwości pracy fizycznej w jakiejkowlwiek miejscowości.
Uszykuj się, spakuj plecak, i sprawdź czy wszystko wzięłaś. Nie będziemy za tobą czekać. - pogroziła jej palcem,gdy tylko się ubrała. Popatrzyła jeszcze na nią, po czym pokręciła głową i wyszła z łaźni.
Nastepny dzien rozpoczal sie nieciekawie. Zimny, wiosenny jeszcze wiatr dął w okna, zaganiając nad akademię ciemne, deszczowe chmury. Kobieta wstala jeszcze przed świtem, sprawdzila, czy wszystko wziela. Potem ruszyła do stajni, wyczyścić swoją ukochaną klacz na drogę.
 

Ostatnio edytowane przez Izydir : 02-03-2014 o 20:01.
Izydir jest offline