Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2014, 11:11   #11
 
Wurg's Avatar
 
Reputacja: 1 Wurg nie jest za bardzo znanyWurg nie jest za bardzo znany
Gedan ruszył w stronę Izydir, gdy ta zaszarżowała na niego. W zamiarze miał pochwycić ją i uspokoić, w końcu była to tylko mała potyczka, która miała pokazać małej, jak może wyglądać walka za murami twierdzy strażników. Oderwał na chwilę wzrok od Izydir, ale miejsce pod drzewem było puste. Ta jedna chwila wystarczyła, aby jej pięść solidnie potraktowała szczękę Gedana, a kobieta mimo nikłej postury miała wyćwiczone, techniczne rąbnięcie, jakiego nie powstydziliby się niektórzy zawodnicy walk na pięści.

- Uspokój się, wojna skończona. - Mruknął, łapiąc kobietę za ramiona i z lekka potrząsając. Mimowolnie zapach jej włosów wdarł się do jego nosa i tylko przez sekundę przemknęła mu jedna myśl: Ładny zapach... - Twoja uczennica znów gdzieś uciekła. Jeżeli tak samo będzie zachowywać się za murami, jak tutaj, nie wieszczę jej kariery doborowej strażniczki. Ani długiego życia. - Powiedział przez zęby, właściwie wyszeptał do Izydir, wciąż trzymając ją w metalowym uścisku, dopóki nie dokończył swojej przemowy. Był sfrustrowany tym, że teraz nie odsiewa się nowych adeptów tak surowo, jak dawniej. Bynajmniej nie miał nic przeciwko tylu dzieciom w twierdzy.

Ale żal, gdy ginęły.
 
Wurg jest offline  
Stary 28-02-2014, 22:06   #12
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
- Fhrrrrr! - zapiszczała gniewnie, wierzgając lekko rękoma i zarzucając nimi, odtrącając gdzieś kij na bok. gdy tylko ścisnął ją za ramiona, pisnęła cichutko i wierzgnęła rękoma. Po jej policzkach gęsto płynęły łzy, które usilnie próbowały usunąć piach z oczu.
- będę ci to wypominać, zobaczysz! - jęknęła i zaczęła wściekle pocierać oczy. Gdy tylko wspomniał o jej Uczennicy, znieruchomiała na chwilę, opuściła ręce i spojrzała na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą była dziewczyna.
- Chcę dać jej chwilę swobody. I tak się nacierpiała i wyleżała, a tu jest bezpieczna. Myślę, że jak trochę pobiega, to poprawi też jeszcze kondycję. Przyda jej się. Chociaż w starciu z Bruxą mało kto ma szansę. Mogłam jej wtedy nie brać. - pokręciła strapiona głową, będąc świadomą swojej winy. - mogła tak zginąć...
Westchnęła drżąco. Gdzieś od strony budynków rozległ się głośny dzwon, wzywający Kadetów na posiłek. Kobieta westchnęła i zarzuciła włosy do tyłu. - chodź, zjemy coś w jadalni Strażników. - mruknęła i odłożyła kij, po czym ruszyła do gmachu, dyskretnie pocierając załzawione jeszcze oczy.
 
Izydir jest offline  
Stary 01-03-2014, 11:43   #13
 
Wurg's Avatar
 
Reputacja: 1 Wurg nie jest za bardzo znanyWurg nie jest za bardzo znany
Nie protestował w żaden sposób i poszedł za Izydir na posiłek. Nie zamierzał też w żaden sposób jej pocieszać ani prawić komplementów, był to tylko przyjacielski pojedynek, zakończony zresztą remisem.
Patrząc jednak na przekrwione oczy Izydir w jadalni, zmusił się do grzeczności i sam jej podał posiłek i nalał wina do kielicha.
- I co dalej? Wiesz, gdzie wyruszamy tym razem? - Zagadnął młodszą strażniczkę, samemu pałaszując wręcz w świńskim stylu posiłek złożony z połowy kurczęcia.
 
Wurg jest offline  
Stary 01-03-2014, 13:35   #14
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
wiem. - kiwnela glowa, palaszujac zadowolona obiad. Nie jadla moze w tak sprosny sposob jak on, jednak nie przejmowala sie kultura przy stole. Upila chetnie wina, po czym odetchnela zadowolona. - ruszamy na północ, w strone Padoku Śmierci. Podobno Korsarze wypuszczaja sie coraz dalej. Bedziemy wiec trzymac sie brzegu Audriel, a napewno cos sie znajdzie. - mowila spokojnie, wpychajac sobie kawalek kurczaka do buzi. Pomimo, ze byla w bogato i dobrze wystrojonej jadalni, siedziala rozwalona polbokiem na krzesle, z noga załozona na noge. Wytarla zadowolona buzie, po czym odetchnela i oproznila kielich do dna.
- ide sie obmyc. Potem pewnie sie polenie. Do zobaczenia. - kiwnela mu glowa i poszla spokojnym krokiem do siebie. Coniektozy Straznicy obejzeli sie za nia i zaczeli mruczec miedzy soba o jej ksztaltach.
 
Izydir jest offline  
Stary 01-03-2014, 21:42   #15
 
Ferr-kon's Avatar
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
Atharna po dłuższej pogawędzce ze strażnikiem postanowiła wrócić. W końcu mogli zacząć ją szukać, ale to i tak nie spowodowało, że zmieniła swój spokojny spacerowy krok. Wtedy, znikąd, bez żadnego ostrzeżenia, gdy tylko przechodziła przez wrota na dziedziniec, przed nosem przeleciało jej coś długiego i zdecydowanie niezbyt bezpiecznego, po czym uderzyło w ziemię tuż u jej stóp. Uświadomiła sobie, że prawie coś zdzieliło ją z ogromną prędkością w głowę.
- Aaaa! PRZEPRASZAM! - stojąc na jednej nodze, chłopak o rozczochranych włosach zachwiał się i stanął na obu nogach, jakby w samym środku przeprowadzanego​ manewru. Oparł się na kiju i wyszczerzył zęby w zakłopotanym uśmiechu - Przepraszam! Naprawdę! Mistrz Randir mi powtarza "bądź ostrożniejszy, nie popisuj się" a ja jestem głupi i nie słucham.
Uniósł dłoń i uderzył się kilka razy pięścią w głowę.
- Głupi! Głupi! Głupi! - zaśmiał się - Nic ci nie jest?
Dziewczyna również zaśmiała się, niespodziewając się takiego zachowania. Przeważnie w takich sytuacjach padało krótkie "przepraszam" i nic więcej lub nawet właściciel broni marudził, że przeszkadza mu się.
- Jasne, że nie. I wiesz, jeśli ma się czym popisywać to czemu z tego nie robić?
- Gdzie tam mam, po prostu lubię sobie pomachać kijem - zaśmiał się nerwowo i uniósł nagle brwi, uświadamiając sobie, że rozmawia z elfem. Pal licho z elfem, szybkie spojrzenie tu i ówdzie przypomniało mu, że rozmawia z ELFKĄ.
- A! - zakrzyknął nagle, jakby się przestraszył i faktycznie podskoczył w miejscu, chociaż zaraz wyprostował się jakby dumniej, trzymając kij luźno i bardziej reprezentacyjnie​ - Jestem Bryant! Tak, swoją drogą. Chociaż mówią na mnie Burza... Chyba... Możesz się domyślić czemu.
Na krzyk sama Atharna niespodziewanie poskoczyła po czym uśmiechnęła się zdając sobie sprawę jak głupio to musiało wyglądać.
- A miło mi - odparła z nieschodzącym uśmiechem. - I no tak, tak można się domyśleć. A ja nazywam się Atharna - dodała wyciagająć rękę. - Przezwisko ni ci nie powie raczej o mnie, ale proszę bardzo, Randa.
Gdy odpowiedział uściskiem zdała sobie sprawę z tego, że jego dłoń jest większa niż jej. Lekko marszcząc brwi szybko przeleciała wzrokiem po chłopaku kalkulując wiek. Połączywszy to z niezaprzeczalnym​ faktem, że trenował i wspominania mistrza wyszła jej piękna całość, która układała się w:
- Jesteś Strażnikiem? - zapytała nie bawiać się w jakieś tam podchody.
- Hej Randa - uśmiechnął się, chociaż głos nieco mu zadrżał, gdy nieśmiało uścisnął jej dłoń - Tak! Od paru dni. Mają mnie przydzielić do jakiejś grupy i jestem ciekaw co z tego wyjdzie. Do tej pory podróżowałem tylko z mistrzem... A ty? Jesteś elfką, także... Ten... Możesz być nawet osiem razy starsza ode mnie.
Bryant wyraźnie nie grzeszył manierami.
- A gdzie tam. Wegług mojego poprzedniego mistrza to w życiu Strażnikiem nie zostanę. Porzucił mnie twierdząc, że sił już na to nie ma - zaśmiała sie. - Teraz chodzę z nowym a raczej nową Strażniczką, ale pierwsza wyprawa długo nie trwała - nawijała nie przejmując się czymkolwkiem machając przy tym żwywo rękoma, mimo iż gestykulacja tutaj wydawała się być całkowiecie zbędna. - No nie uwierzysz, nowy opiekun a ja już przy nim wyladowałam w szpitalu. No, ale jaka atrakcja. Raczej szpitali od tej strony nie zwiedziałam. A co do wieku to nie przesadzajmy. Na babcie to ja raczej nie wygladam, biorąc pod uwagę, że ty wyglądasz na jakieś 20 lat.
Ale myślałem, że wy elfy możecie żyć nawet i dwieście... Ech, nie mów mi, że znowu ktoś robił sobie ze mnie żarty! - zgarbił się i skrzywił, zawiedziony że wiedza jaką zdobył mogła być kłamstwem. I dopiero zorientował się, co dziewczyna do niego powiedziała.
- C... Co? Ale... Nie znasz mnie? To znaczy... - zarumienił się nieco - Wszyscy mówili, że ja nawet Uczniem nie zostanę i teraz... Patrz. Twój poprzedni mistrz był skończonym idiotą, jeśli powiedział takie coś i ciebie porzucił, nie zasługuje na swój tytuł. Musisz mu pokazać, to przemówię mu do rozsądku!
Bryant brzmiał, jakby nie żartował. Nawet zaczął się rozglądać i zacisnął mocniej dłonie na kiju, jakby był gotów ruszyć i przemówić jej poprzedniemu mistrzowi do rozsądku.
- Spokojnie, spokojnie - oznajmiła szczerze rozbawiona impulsywnością chłopaka. - Przecież teraz mam nowego, więc po co niepokoić poprzedniego? Z reszą było minęło nie liczy się w rejestr. - Wyszczerzyła się przyjeźnie. - A co do wieku to nikt cię nie okłamał. Żyjemy bardzo długo, ale nikt nie powiedział, że od razu musimy niewiadomo ile mieć lat. Ja mam dopiero dziewiętnaście? Więc pewnie ty masz więcej niż ja.
- Dziewiętnaście? To tyle ile ja - uspokoił się nieco, chociaż jego plan by spuścić lanie nieuprzejmemu mistrzowi tylko nieco odsunął się w czasie - Myślałem, że elfy też wolniej dojrzewają. Że jak mają dziewiętnaście, to wyglądają na pięć czy coś... Patrz, człowiek się całe życie uczy.
Bryant uśmiechnął się wesoło i rozluźnił nieco, znowu opierając o kij. Zapadła nieco niezręczna cisza, a chłopak wydawał się stracić język w gębie. Zarumienił się też nieco i odchrząknął, starając się tę ciszę w jakikolwiek sposób przerwać.
- My nie wolniej dojrzewamy, tylko wolniej się starzejemy. Mając piędziesiąt będę tak samo wyglądać. Ale czekaj, ty masz
dziewietnaście? - zapytała jakby dla upewnienia się. - To my musimy się znać - dodała po chwili ciszy marszcząc brwi i nieznacznie pochwylając się w jego stronę by mu się lepiej przyjrzeć. - No musieliśmy chodzić na te same zajęcią, więc no muszę cię jakoś kojarzyć. - Wyprostowała się i marszcząc jeszcze bardziej czoło wpatrywała się w prawy kącik swoich oczy z rękami założonymi na brzuchu, zawzięcie próbując sobie coś przypomnieć.
- Uch... Wiesz - pomasował się po karku i spojrzał w bok, marszcząc czoło - Wiesz, albo mnie nie pamiętasz, albo... Kiedyś... Byłem inny. Albo się ze mnie śmiali, albo nie zwracali uwagi. Najwolniej czytałem, byłem najsłabszy, najciężej szły mi treningi, to mnie też wysyłali do najsłabszych grup...
Atharna cały czas intensywnie przemierzała wspomnienia starając się cokolwiek na temat chłopaka sobie przypomnieć, więc cisza zaległa. Po chwili troszkę dłuższej dziewczyna podskoczyła dostając olśnienia.
- Burza! - krzyknęła przypominając sobie coś. - Pamiętam, to ty narobiłeś rabanu w stołówce tłukąc zastawę a potem musiałeś odpracowywać dodatkowymi treningami, racja? Taki mały słodki szkrab, któremu ciągle coś nie wychodziło? Jeśli tak to, coś mi w głowie świta, ale musielismy nie w tych samym kręgach się obracać, stąd nie do końca pamiętam - odparła uśmiechając się z lekkim zakłopotaniem. Raczej wydawało się jej, że wszystkich kojarzy, ale jako małolata niezbytnio nie przywiązywała uwagę do kolegów i koleżanek z klasy, od tak żyła w swoim własnym świecie.
Bryant zapowietrzył się i próbował coś powiedzieć, ale ciężko było skleić mu jakiegokolwiek słowo.
Nie byłem słodki! Byłem nieokiełznanym żywiołem! Byłem młodocianym zabójcą! - oburzył się za taką paskudną obelgę, ale widać szybko puścił to w niepamięć. Był przyzwyczajony do tego, że nikt go tutaj nie znał. Pewnie w oczach wszystkich nadal był tym samym małym nieudacznikiem jakim był kiedyś... Cóż, na reputację trzeba zapracować.
- A... Wybacz, nie pamiętam cię zbyt dobrze... Byłem za bardzo skupiony na treningu i nie za bardzo zainteresowany dziewczynami. To znaczy... Byłaś bardzo ładna, to znaczy jesteś! To znaczy, nie żebym myślał tylko o tym jak wyglądasz, ale tak najłatwiej mi się kojarzy inne osoby i... - chłopak zaczął się plątać.
Dziewczyna przekrzywiła głowę parskając śmiechem, nie rozumiał jej. To raczej często się zdarzało więc przez chwile pozwliła by paplał zastawiając się czy wytłumaczyć mu co miała na myśli, czy darować to sobie. Jednak ostatecznie postanowiła wyjaśnić, w końcu zawsze może się okazać, że jeszcze się spotkają.
- Wiesz nie do końca to miałam na myśli - zaczęła przerywając mu nieskładną wypowiedź. - Słodki nie miało być obelgą. A to, że mnie nie kojarzysz to nic nie szkodzi, każdy był zajęty swoim małym światem. W końcu jak mawiali: treningi to podstawa - oznajmiła przedrzeźniając ton nauczycieli.
- Ale treningi to jest podstawa - powiedział zasmucony, opuszczając nieco głowę, jakby był dyscyplinowany przez nauczyciela. Nastroje skakały u tego chłopaka w ciągu sekund, chociaż prawdopodobnie główną przyczyną tego stanu był fakt, że rozmawiał z przedstawicielką płci przeciwnej. Wtedy też zadzwonił gong na posiłek.
- Hej, tak sobie myślę... Pójdziesz ze mną coś zjeść? - zapytał. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł posiłek ze Strażnikiem innym niż Randir.
Dziewczyn energicznie pokręciła głową.
- Nie mogę, nie jestem Strażnikiem nie pamiętasz. Nie mam wstępu do waszej jadalni. Możemy najwyżej tylko pójść razem do Gmachu Głównego, tam ja skręcam - oznajmiła przyjaźnie się uśmiechając i spokojnym krokiem ruszając w stronę wspomnianego budynku.
 
Ferr-kon jest offline  
Stary 02-03-2014, 16:51   #16
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
- Atharna! Na ćwiczenia! - po posiłku dziewczynę z daleka dostrzegła jej nauczycielka. Pogroziła jej placem, wiedząc, że dziewczyna zapewne będzie się lenić. - śmigaj pobiegać! Potem wieczorem po radzie do mnie! - dodała jeszcze, a sama udała się do swojego pokoju, polenić się w końcu. Wyleżała się w ciepłej wodzie, umyła, ułożyła włosy, wymalowała i wypachniła. Jak kobieta, a nie wojowniczka. Gdy była w końcu gotowa, udała się na Radę Czarodziejów. Po żywych negocjacjach poza salą, ostatecznie zgodziła się na kolejnych dwóch towarzyszy. Szybkim krokiem, podwijając nieelegancko suknię Strażniczki - w ciemnoczerwonym kolorze, i rękawami do łokcia, które dalej przechodziły w bufiaste koloru białego i do tego z czarnym gorsetem - szła szybkim krokiem do jednego z najbardziej poważanych trzech dowódców Strażników - Dúmeriona. Przyjaciel jej zmarłej matki sprawował nad nią pieczę, odkąd jej rodzicielka zmarła. Może on coś poradzi w tej sprawie.... Nie da magom ot tak przykleić sobie ogona, bo nagle czegoś od niej chcą. Po intensywnych próbach wytłumaczenia przyjacielowi jak wygląda sytuacja, poszła zjeść wcześniejszą kolację. Porozmawiała chwilę z innymi wojownikami, poplotkowała ze Strażniczkami, a potem w końcu odbyła się Rada.
Izydir siedziała i rozglądała się znudzona, przypatrując się każdemu przez chwilę. Dużo młodych, stwierdziła, za dużo jak na jeden raz. Czy oni powariowali, chcą postawić zbiorową mogiłę... Takie i inne myśli krążyły jej po głowie, a słowa Dúmeriona jednym uchem wlatywały jej, a drugim skocznie wylatywały.
- ... w Borotchen, podobno spiskowali...
- ... Heimdell proszą o więcej stacjonarnych Strażników...
- ... kilka większych grup....
Hej, że co? Kilka? Więc jednak... jęknęła w duchu i zaczęła uważniej się przysłuchiwać.
- ... ponieważ Korsarze pozwalają sobie na więcej. Na północ od wjazdu do Audriel notuje się coraz więcej napadów. Część wiosek poszła z dymem. Dlatego kilka większych grup Strażników zostanie przydzielonych na tamte tereny. Informacje o kierunku w którym mają dalej udać się grupy, dotrą za trzy miesiące. Do tego czasu w Pokoju Wspólnym Strażników wisi mapa z trasami. Teraz wyczytam owe grupy, reszta przydziałów pozostaje bez zmian...
Izydir poprawiła się nerwowo. Cztery, czy sześć osób... Zastanawiała się, wpatrując się w Dúmeriona.
- Pierwsza grupa, krążyć będą w okolicach Gór Szczytów... Przywódcą zostanie Viezier, z nim podróżować będą Nadya, Maureen, Manuel, Alban....
Izydir westchnęła ciężko, wysłuchując potoku imion, starając się wyłapać któreś z jej towarzyszy.
- Kolejna grupa, przewodniczyć będzie Izydir, podróżować z nią będzie jej Uczennica Atharna, Gedan, Bryant, a także z prośby magów, dołączą do nich Kevin i Advenae....
Izydir przeklnęła w duchu, po czym potarła skronie. Resztę rady przesiedziała, zaciskając ciasno usta i mierząc każdego ostrym wzrokiem. Gdy tylko całe obrady się skończyły, wyszła jako pierwsza. szła, prawie biegła jak poparzona. Oj, nie pożałuje sobie wina... Ale najpierw.. błoga kąpiel. I przekaże informacje Uczennicy.

-Uff... - odetchnęła, siedząc na brzegu balii, zawinięta w kusy ręcznik i podwiązując włosy. - wygląda na to, że nie będziemy podróżować tylko z Gedanem i jego towrzyszem. Dołącza się mag i uczony. - rzuciła niezadowolonym tonem w stronę uczennicy, która pluskała się wesoło w drugiej balii. W powietrzu unosiła się para, przyjemnie skraplając się na ich twarzach. Kobieta wstała i podeszła do wiader z wodą. - niezbytnio mi się to podoba. - parsknęła niezadowolona, po czym dolała zimnej wody do swojej balii.
- Sporo nas - mruknęła zanurzając się głebiej w wodzie aż po sam nos. - Ale przynajmniej wesoło będzie - dodała po chwili podnosząc się troszkę wyżej gdy poczuła, że zaczyna się ześlizgiwać. - A kim oni są?
Kto? - zapytała spokojnie, po czym zsunęła ręcznik, pokazując swoje drobne, półelfie ciało. Pomimo nikłej postury, miała lekko zarysowane, wyćwiczone mięśnie. - ci pozostali? - sama odpowiedziała na zadane pytanie, po czym weszła do balii i odetchnęła głośno. - o bogini, jaka ulga... - jęknęła zadowolona, przymykając oczy. - Gedana już znasz... pomoże ci wrócić do kondycji. Jeszcze jego towarzysz. Bryant, walczy kijem. Oryginalne, ale nieskuteczne. Do tego Kevin, mag iluzji, no i uczony, Wysoki Elf, Advenae. - wyliczyła na palcach. - no jeszcze my. Razem, grupa sześcioosobowa...
- Dużo nas, dużo, ale czemu? Nie żeby mi to jakolwkiem przeszkadzało będzie do kogo gadać, ale to niespotykane? Na wojnę nas wysyłają? - zaśmiała się z bliżej nieokreślonego powodu. W końcu w wizji wojny niczego zabawnego nie ma.
Cóż... Korsarze się wypuszczają coraz dalej. takich dużych grup jest kilka. - westchnęła i oparła się o brzeg balii w jej stronę. - za trzy miesiące dostaniemy wszelkie informacje o celu dalszej podróży. - są coraz agresywniejsi, a większymi grupami mamy więcej szans. - wytłumaczyła jej spokojnie, oglądając swoje paznokcie.
- A dobra. - Wzruszyła ramionami nieprzejmując się wizją starcia z Korsarzami. - Ale czy naprawdę nawet podczas podróży muszę z nim ćwiczyć? - jęknęła przeciągle niezbyt z tego zadowolona. W końcu podczas wyprawy jest tyle ciekawych rzeczy do roboty a treningi raczej widnieją gdzieś na dole listy.
Musisz. - swierdziła twardo. - pomimo, że jesteś moją Uczennicą, będą momenty, kiedy będziesz musiała zrobić coś samodzielne. Chociażby załatwić głupie bułki. a co, jak naskoczy na ciebie kilkoro takich, co będą chcieli cię wykorzystać? Gedan nauczy cię takich sztuczek, że wystarczy sam twój wzrok, żeby im się odechciało. - stwierdziła spokojnie, zaczynając się myć dokładnie.
- E tak. - Machnęła ręką. - Poradzę sobie nawet bez jego sztuczek.
pokręciła tylko głową, patrząc na nią z niedowierzaniem. - tak czy siak, grupa została zatwierdzona. A uwierz mi, nauki Gedana nie pójdą w las. Uwierz mi, wiem to z własnego doświadczenia. - stwierdziła spokojnie.
Wywróciła oczami zanurzając się tak, że robiła bąbelki ustami z miną wyrażającą średnie zadowolenie.
- I tam - rzuciła przeciągając znacząco samogłoski. - Ej! - dodała gwałtownie się prostując. - I tak będziemy w lesie więc nauka sama z siebie pójdzie w las - zaśmiała się.
Zaśmiała się wtedy i pokręciła lekko głową. - będziemy podróżować brzegiem lasu. A potem odbijemy trochę w kierunku Telmy. - stwierdziła spokojnie.
- Ale brzeg ma właściwości wciągające w las - oznajmiła głosem nauczyciela oznajmiającego kadetą najważniejszą rzecz w życiu, po czym znów się zaśmiała.
Zaśmiała się spokojnie razem z nią. - tak, nas dwie będzie ciągnęło. Oni tego nie zrozumieją. - spoważniała, gdy tylko skończyła. - Atharna, kochana, proszę cię jednak, byś nie oddalała się od grupy, gdy tylko ruszymy.... jest naprawdę niebezpiecznie. szykuje się wojna....
- Ta... - mruknęła przeciągle. - Mam się nieoddalać od grupy, słuchać starszych, być grzeczną, nie znikać w nocy, nie rozmawiąc z obcymi, nie głaskać zwierzątek, nie jeść dziwnych roślin, nie łazić po drzewach, nie drażnić reszty drużyny, starać się mniej paplać, nie zapominać zabrać wszystkich rzeczy po upuszczeniu obozowiska, zanim coś wezmę wypada się zapytać o pozwolenie, a wymówka, że chcę się przebrać nie oznacza, że mogę zniknąć na cztery godziny, wszelkie rany od razu zgłaszać, stosować się do zakazów i nakazów oraz pilnować się grupy - wyrecytowała wszelkie możliwe uwagi jakich nasłuchała się w przeciągu swojej już czteroletniej kariery Uczennicy.
Dokładnie. Widzisz jaka jesteś pilna? Znasz podstawowe zasady podróżowania. Gdybyś tylko się ich trzymała... - westchnęła rozmarzona, a potem zaśmiała się ciepło i pokręciła lekko głową.
- Ja się ich trzymam - obużyła się. - Tylko nie zawsze sobie o nich przypominam na czas - dodała znacznie ciszej.
no właśnie. Nie usamodzielnię cię, póki nie będę pewna, że potrafisz się odpowiednio zachować. - pogroziła jej palcem.
- Ale ja się zachowuje odpowiedznio. Przeważnie - dodała szeptem, żeby siebie nie pogrążyć.
Na razie tak nie twierdzę. Nie jesteś jeszcze wystarczająco gotowa, by walczyć sama.
- Ta, wiem. Już to gdzieś słyszałam.
Od twojego poprzedniego mistrza, który odpękał z tobą półtorej roku i nie dał rady? Czy masz na myśli te słowa ode mnie? Bo będę ci to powtarzać do znudzenia, póki nie pojmiesz, gdzie leży twój błąd, by awansować. - powiedziała spokojnie i przymknęła lekko oczy.
- Hym... - mruknęła marszcząc czoło jakby się bardziej nad czymś zastanawiała. - Gdzie leży błąd? - powtarzała. - W braku powagi! - oznajmiła dumnie się prostując. - Cokowliek to znaczy - dodała już bardziej naturalnym tonem głosu.
W tym, że nie skupiasz się na tym, co powinnaś. - wzruszyła ramionami. - i póki tego nie osiągniesz, możesz zapomnieć o byciu Strażnikiem. - wzruszyła ramionami i wstała. - ja już się umyłam. Jutro ruszamy. - oznajmiła spokojnie, wychodząc z balii.
Westchnęła głęboko zanurząjąc się w wodzie nie mając najmniejszej ochoty stąd wychodzić.
- I tam.
Jak zaśpisz, przetrzepię ci uszy. - powiedziała ostrzegawczo, po czym nago przeszła przez łaźnię i sięgnęła po ręcznik.
- Dobra, dobra już wychodzę. - Powoli, bardzo powoli zbierała się do opuszczenie przyjemnie cieplutkiej wody. - Tylko raz mi się zdarzyło zasnąć - dodała.
Tak, a pozostałe razy musiałam cię budzić pół godziny grożąc, że cię zostawię, a karczmarzowi nie powiem gdzie dalej jadę. - zaśmiała się głośno, wycierając dokładnie całe ciało.
- To się nie liczy - mruknęła przeciągając się niczym zesztywniały kot od zbyt długiego leżenia w jednej pozycji.
Liczy. - stwierdziła twardo, wciągając bieliznę. - jak będziesz się tak guzdrać, to obiecuję ci, zostawię cię kiedyś. Żaden Strażnik nie może pozwolić sobie na takie coś... - zaczęła jeden ze swoich pouczających monologów.
- To może być fajne. - Ożywiła się. - Tylko żeby to było jakieś fajne miejsce. O! Najlepiej w jakimś większym mieście, więcej atrakcji.
Nie zostawię ci ani miedziaka przy duszy a jak będziesz spała to zabiorę ci bransoletę. - zagroziła jej, wciągając spodnie na wilgotne nogi. - i zobaczysz, to będzie taka pipidówa, że będziesz cywilizacji szukać kilka dni! - rzuciła ostro, a potem zaśmiała się głośno.
- To se pracę znajdę! - odkrzyknęła wyskakując z wody. - Hym... - zamyśliła się. - Tylko czy ja coś potrafię? - szepnęła do siebie rozważając możliwości pracy fizycznej w jakiejkowlwiek miejscowości.
Uszykuj się, spakuj plecak, i sprawdź czy wszystko wzięłaś. Nie będziemy za tobą czekać. - pogroziła jej palcem,gdy tylko się ubrała. Popatrzyła jeszcze na nią, po czym pokręciła głową i wyszła z łaźni.
Nastepny dzien rozpoczal sie nieciekawie. Zimny, wiosenny jeszcze wiatr dął w okna, zaganiając nad akademię ciemne, deszczowe chmury. Kobieta wstala jeszcze przed świtem, sprawdzila, czy wszystko wziela. Potem ruszyła do stajni, wyczyścić swoją ukochaną klacz na drogę.
 

Ostatnio edytowane przez Izydir : 02-03-2014 o 20:01.
Izydir jest offline  
Stary 02-03-2014, 21:17   #17
 
Alien_XIII's Avatar
 
Reputacja: 1 Alien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie coś
Nie słuchał niczego co działo się podczas zebrania Rady. Lawina myśli zaatakowała jego głowę. Każdy, by powiedział, że gapił się bezczelnie na Izydir. Jednak on zatrzymał na niej wzrok i analizował wszystko co przychodziło mu do głowy związanego ze Źródłem nie przejmując się, że może dziwnie to wyglądać.
Przytłoczył go brak wiedzy w tym temacie.
Gorączkowo przegrzebywał informacje, lecz znajdował tam tylko spekulacje i niepewne fakty.
Tak naprawdę tym tematem zaczął się bardziej interesować stosunkowo niedawno.
Gdy opuścił salę postanowił w końcu ją złapać i zacząć wypytywać, lecz poczuł jak coraz większy kamień powstaje w jego żołądku.
O co miałby zapytać? Jak? Od czego zacząć? Jak pytać, by nie być bezczelnym ,a jednocześnie mieć dokładne informacje.
Nim zaczął jakkolwiek układać to sobie zdążył zgubić ją z oczu. Najwyraźniej się gdzieś bardzo śpieszyła.
Potrzebował spaceru. Świeżego powietrza.
Ogrody były do tego idealnym miejscem.
Postawił wyżej kołnierz swojej szaty i mocniej otulił się broniąc przed wieczornym wiatrem. Wyjątkowo chłodnym jak na wiosnę.
Drugim tematem, który nie dawał mu spokoju była sześcioosobowa grupa.
Wyobrażał sobie, że jedynym zmartwieniem będzie Kevin i miał już poukładany plan działania względem niego, by nie wchodzić mu w drogę, ani nie pozwolić na bratanie się.
Dodatkowe osoby rozbiły ten plan.
Od jutra będzie się musiał mocno skupiać i obserwować zachowania wszystkich nowych kompanów.
To jest test-pomyślał stajac przy pomniku z którego leniwie spływała woda
Czy dam się znowu zgnieść czy może to ja będę górą - uśmiechnął się do swoich myśli
-Odpowiedź już znamy. Teraz tylko nie pozwolić sobie na błędy
 
__________________
Great men are forged in fire
it is the privilege of lesser men to light the flame
Alien_XIII jest offline  
Stary 03-03-2014, 11:31   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z bardzo mieszanymi uczuciami Kevin opuszczał naradę.
Co do liczebności przyszłej grupy większych obiekcji nie miał, chociaż zazwyczaj Strażnicy nie podróżowali takim stadem. Ale skład tej grupy...
Dawno nie widział tak niedopasowanej kompanii. Źródło niechętne magii, gruboskórny góral, leśne utrapienie, powolny młodzik, pyszałkowaty Wysoki Elf. Całkiem niezłe zestawienie. Wyprawa zapowiadała się nader ciekawie.
Jeśli, oczywiście, plotki się potwierdzą, bowiem Kevin znał wszystkich raczej z widzenia, czy słyszenia (szczególnie Gedana dało się słyszeć), a nie ze wspólnych wędrówek, więc z ostateczną opinią wolał poczekać.

***

Rada, jak to Rada.
Zanim podjęli decyzję minęło nieco czasu, który Kevin postarał się wykorzystać tak na szykowanie sie do wyprawy, jak i korzystanie z dobrodziejstw cywilizacji. Ciepła woda, wygodne łóżko i smaczne 'domowe' jedzenie... przyjemności o jakich trzeba będzie zapomnieć. I zastąpić innymi.

Plecak Kevina powoli się zapełniał.
Parę rzeczy trzeba było wymienić na nowe, jeden czy dwa drobiazgi pobrać z magazynu. No i sprawdzić siodło.
Konieczne też było zabrać Łobuza do kowala. Tylko dureń wyruszałby w dłuższą drogę nie sprawdziwszy, czy jego koń jest dobrze podkuty.
A najlepiej to wymienić podkowy.

Kliknij w miniaturkę

Łobuz najpierw usiłował ugryźć, a potem kopnąć kowala, ale ten, znający pomysły Kevinowego wierzchowca nie dał się nabrać na żaden z numerów konika.
- Grzeczny konik. - Kevin poklepał Łobuza po szyi. - Jak wrócimy do stajni to dostaniesz marchewkę.
Łobuz spojrzał na swego pana, jakby chciał powiedzieć "Obiecanki, cacanki", ale w końcu stanął spokojnie i pozwolił kowalowi na dokończenie pracy.

Kevin odprowadził w końcu Łobuza do stajni, poczęstowawszy go na pożegnanie nie tylko obiecaną marchewką, ale i połówką jabłka, po czym udał się do łaźni, a stamtąd do kuchni, by załatwić trochę prowiantu na podróż.
Każdy co prawda miał obowiązek ugościć Strażnika, ale po pierwsze, Kevin nie przepadał z a nadużywaniem wymuszonej gościnności, po drugie - wioski i miasta nie rosły jak grzyby po deszczu i niekiedy trafiło się odludzie, gdzie łatwiej było napotkać misia, niż chatę.

***

- Już wstałem - powiedział (niemal nie mijając się z prawdą), gdy dyżurny Kadet zastukał do drzwi.
Zmył z siebie resztki snu, pogimnastykował i powalczył troszkę z cieniem, a potem uporządkował nieco łóżko i, z plecakiem na ramieniu i bronią pod pachą, wybrał się na bardzo wczesne śniadanie.
Viola, kucharka, kręciła nieco nosem na "konieczność karmienia obiboków o barbarzyńskiej porze", ale wnet przed Kevinem pojawiła się miska parującej owsianki z miodem i orzechami, oraz chleb i kawał szynki.
- Jesteś słońcem dla moich oczu - zapewnił ją Kevin.
- Taaa, jasne - mruknęła.
- Przywiozę ci wielką muszlę znad morza - uśmiechnął się. - I kawałek bursztynu - dodał.
Viola pokręciła głową z udawanym niesmakiem.
- Mnie nie przekupisz. - Zadarła dumnie nosa.
Kevin ponownie się uśmiechnął. Znali się z Violą od wieków i takie przekomarzanie się był na początku dziennym.
- Pyszne było - zapewnił, gdy w misce pojawiło się dno.
Zgarnął zawiniątko z jedzeniem na drogę, po czym pożegnał się z Violą i ruszył w stronę stajni.
Do wyjazdu pozostało jeszcze trochę czasu, ale i tak nie zamierzał być ostatni.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-03-2014, 15:33   #19
 
Wurg's Avatar
 
Reputacja: 1 Wurg nie jest za bardzo znanyWurg nie jest za bardzo znany
Gedan także nie był zadowolony z tak dużej liczby uczestników wyprawy, zwłaszcza z tego, że będą z nimi młodzi, mało doświadczeni strażnicy. Większa grupa ma mniej szans na ukrycie się nawet w lesie, a korsarze nie byli znani z tego, że dawali ulgi dzieciakom, patrosząc ich tak samo, jak dorosłych.
Tej nocy nie mógł spać, obudziwszy się kilka godzin przed wyruszeniem. Nie pakował wielu rzeczy, potrzebne były mu tylko racje żywnościowe, które zabierze z jadalni i właściwie to wszystko.
Pomyślał o swych towarzyszach. Izydir była już doświadczona, choć nadal sprawiała wrażenie nieokrzesanej dziewki z bogatego domu, choć w walce radziła sobie równie dobrze jak on sam. Jej uczennica zaś, ten nieposłuszny i nieskory do nauki bachor nie pozostawiał wątpliwości, że będzie sprawiała trudności w podróży, a nawet może narazić na niebezpieczeństwo całą grupę. I on miał ją szkolić... Dlatego właśnie wolał podróżować samotnie, gdzie mógł liczyć tylko na siebie. Bryant był dobrym dzieciakiem, nie obawiał się, że zawiedzie. Mimo, że był już jego towarzyszem, to nadal myślał o nim jak o młodziku. Maga nie znał, nie interesowały go wpływy w twierdzy strażników, sam też nigdy nie zabiegał o specjalne przywileje. No i Kevin, chłopak z kijem. Trochę słyszał o jego wyczynach, niestety to cały czas była proporcja trzy do trzech - trzech doświadczonych i troje dopiero co mianowanych strażników. Razem szóstka.

Będą mieli szczęście, jeśli wrócą wszyscy.

Ubrał swoją zbroję skórzaną, gotując się do drogi. Pod ścianą stał jego kij, którego także używał w walce, a także zwinięty łańcuch z hakiem, który nie raz ratował mu tyłek w opresji. No i lutnia. Jego wzrok zatrzymał się na niej na chwilę. Chwycił ją w dłonie, miał jeszcze dużo czasu do wymarszu, także więc niemalże w środku nocy, z jego skromnej komnaty w twierdzy można była usłyszeć cichą muzykę i słowa ją uzupełniające:

O mgliste oko podnóża tej góry,
Strzeż uważnie dusz braci mych.
Nawet gdy niebo wypełni ogień i dym
Czuwaj nad swymi synami.

Jeśli to ma się skończyć w ogniu
To powinniśmy spłonąć wszyscy razem
Patrząc jak płomienie
Wzniosą się w noc

Przywołaj ich, Ojcze
Bądź przy mnie, a będziemy patrzeć
Jak płomienie palą się krwawo na
Zboczu naszych ojczystych gór

Jeśli powinniśmy dziś zginąć
Powinniśmy zginąć wszyscy razem
Wznieśmy więc kielich wina
Ostatni raz, jak bracia przed rozstaniem

Przywołaj ich, Ojcze
Przygotuj, by razem
Patrzeć jak płomień krwawo pali się
Zboczu naszych ojczystych gór

Spustoszenie przychodzi z nieba
A razem z nim powstaje wspomnienie

Teraz widzę ogień
We wnętrzu ojczystego szczytu
Widzę ogień
Palący drzewa i braci moich
I widzę ogień
Trawiący dusze moich sióstr
Widzę ognia
Krwisty podmuch
I mam nadzieję, że mnie zapamiętacie
I braci, i siostry moje

Gdy moi ludzie polegną,
Z pewnością polegnę u ich boku
Uwięzieni w płomieniach z nieba
Podeszliśmy zbyt blisko ognia

Przywołaj ich, Ojcze
Wesprzyj i będziemy
Patrzeć jak płomień krwawo pali się na
Zboczu naszych ojczystych gór

Spustoszenie przychodzi z nieba.
A wraz z nim powstaje wspomnienie
Teraz widzę ogień
We wnętrzu góry
Widzę ogień
Palący drzewa
I widzę ogień
Trawiący dusze
Widzę ognia
Krwisty podmuch
I mam nadzieję, że nas zapamiętacie zapamiętacie

I jeśli noc zapłonie
Przysłonię moje oczy
Bo gdy powróci mrok,
Moi bracia zginą
I kiedy niebo runie
Na to samotne miasto
Gdy na ziemi pojawi się cień,
Usłyszę krzyk moich ludzi

I widzę ogień
Wśród gór
Widzę ogień
Palący drzewa
I widzę ogień
Trawiący dusze
Widzę ognia
Krwisty podmuch


Pograł jeszcze kilka podobnych pieśni, które bardzo lubił przed wyprawą, choć jego śpiew przypominał burkliwe mruknięcia. Nie przeszkadzało mu to, muzyka zawsze była pocieszeniem dla niego, mimo że z wyglądu raczej lutnia do olbrzyma nie pasowała.
Wraz z nastaniem brzasku Opuścił swoją komnatę oporządzić konia i zabrać zapasy. Machnął ręką Kevinowi na przywitanie, zajmując się swym wierzchowcem.
 

Ostatnio edytowane przez Wurg : 03-03-2014 o 16:30.
Wurg jest offline  
Stary 03-03-2014, 21:51   #20
 
Akari's Avatar
 
Reputacja: 1 Akari nie jest za bardzo znany
Atharna zwlekła się z łóżka półprzytomna zasypiając niemalże na stojąco. Rozejrzała się po pokoju a kiedy jej wzrok padł na przygotowaną torbę do wymarszu westchnęła cierpiętniczo. Kompletnie nie kontaktując z rzeczywistością chwyciła za ciuchy wcześniej przygotowane, które czekały na krześle. Gdyby nie to, że do późna zbierała wszelkie potrzebne rzeczy i setki razy sprawdzała czy na pewno czegoś nie zapomniała to teraz by tryskała radością z powodu wymarszu. Jednak nie chciała po raz kolejny podpaść, więc starała się zabrać wszelkie przybory. A całe przygotowanie opóźniła jeszcze wizyta w magazynie, bo jak zawsze dziewczyna wybrzydzała i nie mogła dobrać odpowiednich cięciwy. Łucznictwo zaliczało się do tej niewielkiej grupy przedmiotów na których była zawsze i które naprawdę lubiła. Co skutkowało tym, że uważała na nim potrafiąc się skupić.
Ubrawszy się i wziąwszy przygotowaną torbę stanęła przed lustrem gdzie w odbiciu ujrzała niewyspaną, niską dziewczynę z rudymi włosami sterczącymi w każdą możliwą stronę. Ignorując ten fakt schyliła się po kołczan i łuk a następnie ostatni raz nadal mało przytomnym wzrokiem omiotła pomieszczenie. Starając się walczyć z chęcią wskoczenia z powrotem do łóżka gdy tylko na nie spojrzała. Gdy tak obserwowała posłanie przez ułamek sekundy przeleciała jej myśl, aby je zaścielić, lecz szybko to porzuciła obawiając się, że jak się do niego zbliży to ją wciągnie czego skutkiem będzie spóźnienie się. Toteż znów wzdychając chwyciła za klamkę wychodząc z pokoju. Powłócząc nogami w tempie ślimaczym ruszyła ku stajni, gdzie mieli się zebrać, kompletnie ignorując coś takiego jak śniadanie. Miała tylko nadzieję, że nie będzie ostatnia i nie dostanie bury już z samiutkiego rana.
 
Akari jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172