Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2014, 18:37   #120
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Po kolacji
Nowiccy jak za zawsze w takich chwilach przeszli między sobą na Piastiański.
[I]-Spełniliśmy dzisiaj dobry uczynek, aby miłość rosła wokół nas. To takie wzruszające…[/i] –Stasiek potarł kącik oka.
-Tylko mi tu nie becz… Jesteś mężczyzną, do cholery!- Stefan podkreślił karcenie stając na stopie starszego.
-A co mam płakać nad tym, że ma jakieś 18 lat i nawet się pewnie porządnie nie wyszumił?
-Po… Prostu… Nie… Rycz… Chłopie! A w ogóle tak po prostu powiedział, że wiszą nam przysługę, a nawet nie powiedział, czy to po jednej na łebka, czy mamy jedną wspólną?
-Zapowiada się na mądrego przywódcę. Już się zreflektował, że powinien zwiać kiedy mowa o przysługach z tobą.
-I jak inaczej mam spytać tych Xingijskich kucharzy jak smacznie przyrządzić psa?
-Stefan… Obiecano nam cesarską przysługę... I ty chcesz ją wydać na przepis na psa po Xingijsku? Ty?!
-Bo co? Jadłem psy, były jadalne. Jesteśmy wiecznie spłukani, a mamy takie tendencje, że kto wie, czy znów nie będziemy musieli jeść psy. Niech będą chociaż smaczne.
-Najlepiej spytaj Samuela jak jego matka je przyrządzała
-No wiesz, co?!
-A teraz mój umysł nie może się pozbyć widoku niedzielnego obiadu u Brokenów. Takiego z wazą z rosołkiem sąsiadującą z pieczonym psem na talerzu.
-Pfff…
- Młody parsknął, po czym dodał już poważniej.: -Coś się tak jego uwziął?!
-Na nikogo się nie uwziąłem. I ty mi to wypominasz, że jestem dla kogoś wredny?
-Żeś się przyznał… Ledwo znamy faceta, a ty już…
-Ja nie…
-Uwzględnij, że facet załatwił nam robotę i nowe lokum.
-To się jeszcze okaże. Ze wszystkich osób co żeś akurat jego?
-Jest z tych osób tutaj którym nie chce przywalić. Może to solidarność narodowa, bo jeszcze pani Scieżka. No może jeszcze pan Perro, Breda, Riza. Shao i tą małą z czarno- białym miśkiem to bym najwyżej potrząsnął.
-Ach tak…
- I o co biegało z tym ich „kompromisem”?
-Dobre małżeństwo z reguły polega na kompromisach- nikt nie jest szczególnie zadowolony, ale żadna ze stron też bardziej nie ucierpi. Ech, a liczyłem, że spełniłem dobry uczynek dla siania miłości i pokoju…
-Zamilcz, dziecię miłości.
-No weź! Ciebie rodzice też kochają.
-Chodziło mi, że ja w przeciwieństwie do ciebie... Ze wszystkich dzieci Papy ja na pewno byłem w planach. O! I dlatego romantyzm jest mi obcy, a podoba mi się podejście Shou.
-Bawimy się w nieczułego drania, co?-
potarmosił młodszemu włosy. Ten jednak nawet nie przestał marszczyć brwi.
-Ty mi lepiej wyjaśnij po cholerę to kupiłeś?!- wskazał na karton, który wyglądał jakby próbowano go przekształcić w wachlarz.
-A bo w sklepie, gdzie kupiłem wachlarz na przeprosiny dla Qinxiang to znalazłem to. Według tej tabliczki to się nazywa Harrisen.
-No i?
-Służy do powstrzymywania głupoty. To chciałem zobaczyć o co w tym…

Młodszy mu wyrwał kartonowy wachlarz z ręki po czym go nim zdzielił po głowie.
-Za ile?- podana suma doprowadziła, że Sten zdzielił Staśka jeszcze raz: -A ja jestem głupi, bo poprosiłem panią Rizę o pomoc w odwróceniu pecha- i jeszcze raz.:- To przynajmniej wiemy, że takie rzeczy wytrzymuje.
-To skoro jeszcze tutaj jesteśmy pora przeprosić Qinxiang
- Stasiek rozmasowywał obolałą głowę.
-Hęęę?!
-Nie „hękaj” mi tu-
starszy Nowicki dla podkreślenia swojej roli opiekuna nieletniego skrzyżował ramiona na piersi.- To ty go zaatakowałeś. A skoro udało się nam z zadaniem od Shou to trzeba korzystać, że ten jest dzisiaj w dobrym humorze. Jakby coś poszło nie tak…
-Niby co…
- Żadnego przepraszania typu „Przykro mil, że jesteś głupi”. Masz być super uprzejmy! Żadnego obrażania, sarkazmu, przewracania oczami. I żeby cię broń Boże ręka nie zaświerzbiła! Bo inaczej nie wiem, czy nawet cesarska przysługa pozwoli ci uniknąć więzienia, czy uszkodzenia ciała! Zrozumiano!?
-Ta jasne…
- łypał na bok.
-Stefan…- starszy Nowicki głośno wypuścił powietrze. Trochę się rozluźnił:- Mi też się to nie uśmiecha, ale nie ma innego wyjścia. Niech chociaż będzie szybko, raz i dobrze. Jak z wyrwaniem zęba. To nie będziesz musiał się z tamtym więcej zadawać.
Młodszy skinął głową, że rozumie. Starszemu Nowickiemu też trochę ulżyło, że chyba jednak do tamtego dotarło.
I tak Stefan skłonił się przez kuzynem Qinxiang i wystawił ręce z ustawionym wachlarzem:
-Proszę o jaśnie oświecony o wybaczenie za me karygodne zachowanie. W ramach mych uniżonych przeprosin proszę o szlachetny Qinxiang o przyjęcie tego zacnego daru.

Stefan myślał, że się porzyga po czymś takim, ale wolał zacisnąć zęby. Żeby było po wszystkim…

U Samuela
Stanisław Nowicki po raz kolejny się zastanawiał jakim cudem wylądował na noc u pół- Xingijczyka Brokena. W sumie to brzmiało nieźle zobaczyć dom innego alchemika niż Znachorka. Choć na serio nie miał ochoty teraz oglądać faceta i zarabiać u niego kolejną przysługę. Jak na jeden dzień zarobił ich za dużo, a jeszcze trzeba odpracować ten u Mustanga. Mniej się Stanisławowi uśmiechały długi u mieszańca.
Im bardziej jednak analizował sytuację tym bardziej stawało się jasne, że wyjścia nie było.
Nie było jak wracać do mieszkania, a w Rezydencji Mustanga każdy nie- Xingijczyk i tak by się rzucał w oczy. Skoro obecna Naczelnik nie zamierzała zakończyć swojej wizyty lepiej było już iść. Zresztą Stefan jeszcze by coś chlapnął do Płomiennego, a kto wie jakby to się skończyło? W ogóle bez protestów, by się nie obeszło u młodego. Lepiej było unikać spełnienia się takich możliwości. Nawet jeśli i tak pewnie rano będzie się trzeba zgłosić u eks- prezydenta. Pójście tak od razu do Greedowców zanim odzyskają rzeczy Nowickich też się nie uśmiechało. W ogóle starszy Nowicki miał w ciągu ostatnich 2 dni za dużo wrażeń, a za mało snu. A do opieki stale zbyt pyskatego dzieciaka, żeby chcieć jeszcze zaczynać nową pracę i zastanawiać się jak Stefan się zachowa.
Ta kąpiel, wyrko i ewentualna kolacja- to wszystko czego Stanisław chciał na resztę dnia. I może papieros lub dwa. Stefanowi zaś się gęba cieszyła jak szczeniakowi przed miską z mlekiem.
Nashrindach- stary jak świat, a mimo to budzący szacunek. Po prostu tytuł „Mistrz” cisnął się na usta. Starszy Nowicki w którymś momencie zauważył, że kruk nie przestaje się gapić na Stefana. Jakby go obserwował. Młodego bardziej interesowały przedmioty w pokoju, zwłaszcza fotel na kółkach. Aż Stasiek zakaszlał, żeby zwrócić mu uwagę.
-No co?!- obruszył się młody.
-Zachowuj się…- strofował go po Piastiańsku.
-Przecież nic nie zrobiłem…
-Jeszcze…

Po prezentacji mistrza, Stasiek przyłożył rękę do piersi jak do dworskiego ukłonu, czy jak to robili lokaje na filmach.
-Stanisław Nowicki, to zaszczyt mistrza poznać. Dziękuje za udzielenie nam noclegu. A…- Młody nie zareagował, więc go z lekka szturchnął, żeby się przedstawił: -… to mój młodszy brat…
-Pierwszy syn z drugiej żony. Stefan Nowicki. I nie jestem alchemikiem, tylko mechanikiem. Z góry mówię.
Stasiek znów odkaszlnął ostrzegawczo.
-A pan to… po jakimś wypadku?

Starszy Nowicki w pierwszym momencie miał chęć przejechać sobie ręką po twarzy za gadkę młodszego. Zamiast tego dał mu kuksańca w ramię.
-Najmocniej za niego przepraszam! Stefek! Takich pytań się nie zadaje tak z…
-A kiedy mam pytać, żeby kiedykolwiek nie było „niezręcznie”? Jak mistrz chce to za nocleg mogę ten fotel poddać pod remanent. Oczyścić, podkręcić. Za friko.

Znów trzepnął młodszego.
 
Guren jest offline