Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2014, 19:45   #23
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Usta dziewczyny wygięły się w lekkiej niepewności. Poczuła jakby wdepnęła w quel’tal akhan.. jak w jej kraju nazywano podziemne pułapki zastawiane przez pewien gatunek groźnego pająka. Na myśl nie przychodził jej jednak żaden odpowiednik tych słów w ludzkiej mowie. Gdy o tym pomyślała, stwierdziła też że pająki które tu widziała były wręcz śmiesznymi, małymi karykaturami tych które do tej pory znała…

Myśl ta szybko uciekła, bo na wspominki nie było czasu.

Wędrowała z facetem który chciał jej.. i zdało się że od początku o to mu chodziło. Ludzka rasa była nieprzewidywalna. Tilyel uczyła się o tym, ale nie sądziła że aż tak to wygląda. Troszkę więc bała się tych niespodzianek, bo jak miała je zignorować po tym co ją spotkało? Po tym jak została przez nich pojmana, bita i gwałcona. Zdawało się że tylko w tym celu ją trzymano i nic innego ich nie interesowało. Chciałaby móc twierdzić że wie o nich wszystko i uwolnić całą swoją nienawiść. Nie mogła. Wciąż się uczyła i wciąż ją zaskakiwali.
To właśnie Augustus ją uwolnił, przerywając okropny koszmar który prawie złamał w niej ostatnie iskierki godności. Czemu jej pomógł ? Nie dała mu nic w zamian, nic nie obiecywała, ani nie wyglądało na to by ryzykowanie życia było tamtego dnia w jego interesie. Teraz widziała jak na nią patrzy.. jak oczy błądzą mu po niektórych miejscach, szybko uciekając gdy dostrzega jej wzrok. Zastanawiała się czemu nie wziął „tego” gdy była skrępowana, gdy nie mogła się sprzeciwić.

Mężczyźni tutaj, a ci którzy mieszkali w jej ojczyźnie byli zupełnie inni. Nie tylko pod względem wyglądu, ale i charakterem. Mimo całej swojej irytacji i obrzydzenia jakim chętnie obdarzała ludzką rasę gdzieś głęboko, z bólem musiała przyznać że ją fascynowali.
Miała dość nudnych, słabych psychicznie niewolników bo taką rolę pełniło większość drowich mężczyzn. Ludzie zdawali się być tacy pełni energii, śmiali.. i po prostu mieć charakter. Siła była tym co najbardziej doceniała drowia rasa. Siła nie fizyczna, a charakter i spryt, upór. Bo tylko silne jednostki były uważane za godne życia, reszta miała im służyć.
W jej ojczyźnie większość mężczyzn nie ośmieliłaby się nawet na dyskusje z kobietą. Póki co było w tym coś intrygującego. A fizycznie? Niektórzy, szczególnie ci zadbani i czyści przyciągali spojrzenie. Byli inni, nieco dziwni.. szczególnie te krótkie, płaskie uszy i jaskrawy kolor skóry. Nie wydawali się jednak aż tak atrakcyjni. Na pewno nie tak dla niej, jak ona dla nich. Chociaż gdy wspomniała barda z tawerny..

W każdym razie pierwszym problemem był sam Augustus, a raczej to co trzymał, lub próbował utrzymać w spodniach. Było to trochę zabawne, a trochę niepokojące. Tilyel wiedziała że będzie musiała jakoś ten problem rozwiązać, ale nie była jeszcze pewna jak. Przewodnik był jej zbyt potrzebny, a nie zaufałaby żadnemu innemu, nie po tym wszystkim.
Drugim problemem zdawał się napotkany drow. Niby zostawił ją i pozwolił odejść, a jednak był zbyt zainteresowany jej osobą by go zignorować, a teraz kiedy chcąc nie chcąc została wmieszana w tą sprawę. Będzie musiała uważać i podjąć dobrą decyzję gdy przyjdzie czas.
Ostatni szkopuł, czyli książęcy oddział i jakiś podejrzany starzec. Tilyel nie miała pojęcia jak działa ludzka polityka, nie aż tak szczegółowo. Jakim zagrożeniem mogłoby zaowocować sprzeciwienie się władzom kraju? Ludzie na służbie księciu nie wydawali się specjalnym zagrożeniem. Owszem mogli umieć walczyć lecz wydawane im rozkazy i to co usłyszała jakoś nie zabrzmiało dla niej profesjonalnie. Starzec zaś mógł być doradcą, albo.. albo czarodziejem. To ostatnie było szczególnie niebezpieczne bo jeśli tak, czy wiedział kim ona jest?

Drowka wolała pozostać nieco za Augustusem i dać mu rozmawiać w jej imieniu. Musiała wierzyć że nie wyniknie z tego nic pokroju jego wpadki w tawernie. Spięła się nieco bo zaufanie nie było jej mocną stroną. Nasłuchiwała gładząc nerwowo swoją klacz skórzaną powierzchnią jej rękawiczek. Zwierze chyba to lubiło, bo stało się spokojniejsze czego w tym momencie elfka zazdrościła pełnym sercem. Dłoń elfki niespodziewanie zatrzymała się gdy starzec skierował swe słowa ku niej. “Młoda damo”? Skąd ten mężczyzna mógł wiedzieć czy jej kaptur nie skrywa zmarszczek..? Oczywiście elfy ich nie miały, ale nawet jeśli domyślał się że należy do tej rasy po melodyjnej barwie głosu, to też nie wchodziło w grę. Nawet wiekowa elfka nie starzała się w typowy dla ludzi sposób. Wygląd czy melodyka niewiele się zmieniały… jedynie spojrzenie mające w sobie więcej doświadczenia i myśli które przynosiły mniej głupich pomysłów.
Przez chwilę rzuciła kątem oka w stronę starca. Tylko na moment nim odetchnęła z ulgą gdy jej towarzysz najwyraźniej domyślił się że powinien odciągnąć uwagę od jej osoby.

- Książe jest tutaj… - zdziwił się głośno Augustus… a następnie na jego twarz wpłynął uśmiech – Jest coś co ród Arkhanusa może mi dać w zamian za moje usługi… zwrot długu, można by powiedzieć. Prowadź do swojego pana, proszę. To sprawa którą muszę omówić z nim osobiście. - powiedział, a z całej jego sylwetki emanowała jakaś… pewność siebie? Widać było że przyzwyczajony był do kontaktów z wysoko urodzonymi, nawet tak wysoko jak ród samego władcy Cesarstwa.

- To nie będzie konieczne. – Odpowiedział Viktor i spojrzał w kierunku Księcia. Ten był odwrócony doń plecami, jednak pod wpływem spojrzenia starca, odwrócił się i podszedł sprawnym krokiem.

- Tak? - Spytał rzeczowo nowoprzybyły mężczyzna, okryty znacznie bardziej bogato.

- Książę… - skłonił się delikatnie Augustus – Z tego co zrozumiałem potrzebujecie pomocy. Jestem gotów ją zaofiarować… w zamian za zwrot mojej własności. - powiedział spokojnie i rzeczowo.

Elfka nadstawiła ucho żywo, zainteresowana nowinkami których to dowiaduje się o swoim towarzyszu i samym księciu. Niezwykłe było dla niej to że ktoś tak nieznaczący może rozmawiać z samym księciem. A może się myliła? Może Augustus jest kimś więcej? Uwadze drowki nie umknęło też to jak starzec przywołał mężczyznę samym spojrzeniem. Nie można było go lekceważyć.

- Czyli? - Głos księcia był chłodny, ale nie pozbawiony uczuć.

- W zachodnim skrzydle pałacu cesarskiego, w jednej z bibliotek, ukryte jest pomieszczenie. Nazwane zostało “Czarnym Emporium”. Jego zawartość należy do mnie. Chcę je odzyskać. - powiedział spokojnie Augustus.

- Zatem jesteś… oczywiście. Jeśli wiesz, o jego istnieniu musisz być. Mój ojciec obszedł się chłodno z Twoim rodem. Naprawię to. Wróć do służby, a wrócisz do łask cesarskich. Dobra wynikające z Twoich tytułów, a także te które otrzymasz w nagrodę zostaną Ci przekazane niezwłocznie po zakończeniu sprawy. Masz na to moje słowo. - Książe wystawił dłoń ozdobioną cesarskim pierścieniem.

- … Możesz pożałować tej decyzji. - powiedział Augustus – Tenebraes są mrokiem cesarstwa. Nie powinniśmy być używani lekko… choć podejrzewam że ród Arkhanusa nie może sobie pozwolić na oszczędność… - był delikatnie rozbawiony ale i zaniepokojony – Wojna uderzyła w nas aż tak bardzo…? - zapytał ponuro.

Książę smutno pokiwał głową.
- Bardzo, ale nie tylko o wojnę chodzi. Te raz wygrywaliśmy, a raz przegrywaliśmy. Tu chodzi o coś innego. Chodzi o zmianę w ludziach, w to jak patrzą teraz na Cesarza, jak patrzyli kiedyś. To, co zaczął Morkhot wraz ze swymi “ludźmi”, to był mały kamyczek. Teraz ruszyła lawina. Nie powstrzymamy tego. Dostosujemy się, albo zginiemy. Ale to temat na rozmowę przy jakimś pokaźnych rozmiarów naczyniu. - Nachmurzył się jeszcze bardziej. - Jakie informacje macie dla mnie?

„Rozmawiają jak równi sobie.. nic już z tego nie rozumiem.” – pomyślała Tilyel i zastrzygła uchem schowanym pod kapturem tak że jego płaszczyzna drgnęła zabawnie.

- Niewiele. Laron był tutaj, rekrutował najemników. Wygląda na to że opuścił to miejsce wkrótce przed waszym przybyciem… - powiedział Augustus, jak gdyby zastanawiając się na głos – Skąd wiedzieliście że tu będzie? - zapytał.

- Przed kilkoma dniami urządził krwawą łaźnię w jednej z pobliskich karczm. Od świadka zdarzenia dowiedzieliśmy się, że bard z którym najwyraźniej podróżuje zamierzał zatrzymać się właśnie tu… Powiedz, a był ktoś jeszcze? Ork? Elf o srebrzystej skórze?

- Było paru orków. Żadnego elfa o srebrzystej skórze, a przynajmniej nie na widoku… - coś go gryzło – Zostawiliście jakiś ludzi u tego świadka? - zapytał, całkowicie neutralnym tonem.

- Tak. Karczmy pilnują moi ludzie. Po cichu... Czy któryś z tych zielonoskórych miał czarne, pozbawione tęczówek oczy? Albo podróżował w zakonnym pancerzu z olbrzymich rozmiarów łukiem?

- Nie według moich obserwacji… - Augustus uniósł brew – Więcej wrogów stanu? - był szczerze zaciekawiony… nawet jeśli on sam również miał się czym martwić.

- Starzy znajomi sprzed wojny z nieumarłymi. To filary siatki wywiadowczej Morkhota. Razem z Laronem, Amadeuszem i kilkoma innymi. Mają tendencję do rekrutowania ludzi z miejscowego elementu, potem wykorzystują ich do kilku “akcji” i pozbywają się świadków. Czysto i bez angażu własnych sił. Wykańcza nas własny margines… Mają w tym pewne doświadczenie. Nasze rycerstwo rozwiązujące konflikty “na ubitej ziemi” było do pewnego momentu bezbronne. Ale uczymy się ….

- A co z innymi? Wiem personalnie że przeszli Cesarze wyznaczyli innym rodom podobne obowiązki do naszego… ale podejrzewam że liczebność odegrała tu rolę, hmm… - wymruczał – Nie próbowaliście dotykać Emporium na własną rękę mam nadzieję...? - zapytał, a w jego głosie pojawiły się niezwykle ostrożne nuty.

„Jakiego Emporium..?” – niespokojna myśl nie dawała elfce spokoju, a jej wzrok zatrzymał się ukradkiem na plecach Augustusa.

- Możesz być spokojny. Po Waszym khym… zniknięciu z dworu, biblioteka została zapieczętowana przez kapłanów Palladine. Nikt nie miał prawa tam wchodzić. Do teraz jak mniemam?

- Tak Viktorze. Do teraz. Cóż, może właśnie karta się odwróciła? Zobaczymy.
- Książę na chwilę się zamyślił. - Powiedz proszę jeszcze, czy drow rekrutował w karczmie? Może coś usłyszałeś? Dokąd mieli jechać? Co robić?

- Rekrutował… ludzi z wyjątkowymi zdolnościami, jak sam napisał. - Wzruszył ramionami – Robota wydała mi się dziwna, więc jej nie wziąłem. Szczegółów, niestety, nie znam. Nie spodziewałem się tak znacznej sprawy… - zamruczał pod nosem, delikatnie zakłopotany brakiem swojej użyteczności – A za zabezpieczenie Emporium dziękuję.

- Powiedzmy, że tyle mogłem z Viktorem zrobić. - urwał na moment – Jak to napisał?

- “Praca dla władających unikalnymi umiejętnościami. Zainteresowani proszeni o zostawienie sztuki złota posłańcowi” - rzucił Augustus z pamięci – Tyle napisał.

- Cóż to faktycznie niewiele. Nie traćmy wiary. Palladine na pewno podsunie nam, jak ich dopaść…

„Oczywiście.. bo bogowie nie mają lepszych rzeczy do roboty..” – zakpiła w myślach drowka.

- Kto wie… kto wie… - wyszeptał pod nosem Augustus. Nie byl tak bogobojny jak większość. Preferował siłę własnej stali.

- Dziś i tak więcej nie zrobimy. My zostaniemy na noc tu. Chłopcy ugaszą pożar, pomogą odgruzować to co zostanie, a potem zdrzemną się choć trochę. Rano zobaczymy co przyniesie świt. - Książe spojrzał chwilę też na skrytą pod peleryną elfkę, po czym skłonił się delikatnie i wraz z Viktorem odeszli do swych obowiązków.

Tilyel odpowiedziała również delikatnie się skłaniając, raczej symbolicznie bo przecież była konno. Nie wypadało ignorować księcia, nawet jeśli tak naprawdę nic dla niej nie znaczył.

Augustus odetchnął głęboko, jak gdyby z ulgą. Dookoła nich krzątali się wojacy, gasząc pożar, i powoli stawiając obozowisko. Wyglądało na to że książę lubił mieć choć minimum wygody, zaczęto bowiem rozbijać namioty.

- To raczej niezły początek… Lairiel. - rzucił z delikatnym uśmiechem do elfki. Może powinien jej powiedzieć że jeśli Książę przyjął jego pomoc, to z całą pewnością nie miał nic przeciwko niej? Po chwili zastanowienia stwierdził że zapewne i tak by mu nie uwierzyła. Nie winił jej. W tych czasach paranoja była zdrowym odruchem… w rozsądnych ilościach, oczywiście.

Elfka podjechała bliżej, zatrzymując się na równi z Augustusem. Najchętniej, gdyby nie zbroja, złapałaby go za fraki i okrzyczała, ale mogła sobie pozwolić tylko na szept by nikt jej nie słyszał. Przynajmniej tyle miał oleju w głowie by wymówić jej fałszywe imię, choć nie wiedziała czemu nawet to ją zirytowało.

- Niezły początek? - powtórzyła bez przekonania. – Niby czego? - Jej głos nie wróżył by była w dobrym nastroju.

- Jesteśmy żywi, mamy pracę, nie umrzemy z głodu, a na dodatek wygląda na to że książę jest dużo bardziej inteligentny od swojego ojca. - wyliczył spokojnie Augustus – W rzeczy samej, niezły początek. Jeśli nie zginiemy, oczywiście. - dodał, z delikatnym uśmiechem na ustach.

Tilyel jakby nieco zakłopotana rozejrzała się czy aby nikt ich nie obserwuje po czym zeszła z konia. Westchnęła nieco, trzymając go blisko.
- Oh, naprawdę dziękuję Ci więc że Twoja mowa nas nie zabiła… - urwała na moment bo gdy wspomniał o jedzeniu elfka poczuła się znów głodna, a miała powody. – Ja nie przyjęłam jeszcze żadnej pracy i jakoś niezbyt mnie przekonują te wasze “wyższe sfery” - rzekła tonem prawie jakby była obrażona. – Nie dowiedziałeś się niczego przydatnego, no może poza swoim interesem który trzymasz gdzieś za bramą pałacu, o “książę” - zakończyła kpiącym tonem.

Augustus westchnął, w odpowiedzi.
- Bardzo mi się podobają twoje wysokie wymagania… - mruknął, delikatnie zirytowany – Żyjesz dzięki mnie, jeździsz na moim koniu, a odkąd dotarliśmy do tej karczmy próbujesz mną manipulować w tak nieudolny sposób że jest to aż śmieszne. Czy okazanie choć odrobiny wdzięczności na moment by cię zabiło? - zapytał kpiąco – Miałem zażądać czego dokładnie? Może zamiast oczekiwać cudów, zdarzyłoby ci się choć jednego dokonać?

Elfka przestała go słuchać już gdzieś w momencie gdy skończył swoje drugie zdanie. Zagotowała się, bo to co usłyszała najwyraźniej dotknęło jej duszy.
- Wiesz co? Chrzań się.. nic od Ciebie nie potrzebuję. Żegnam. - Syknęła prawie, zluzowała swoją klacz i odwróciła się na palcach. Nie patrzyła co robi Augustus, szczerze ze złości tak rozgrzały jej się uszka że nawet nie trudziła się by uważać na ewentualny cios w plecy. Ściskając w dłoni łuk ruszyła w las przed siebie, a myśli miała dosłownie mordercze.

Wtem, doszedł ją głos mężczyzny.
- Przepraszam… nie powinienem ci tak tego wypominać. - powiedział, po czym westchnął – Choć jesteś wolna by odejść, nie sądzisz że dobrze byłoby wcześniej zjeść choć gorący posiłek? - zapytał, idąc parę kroków za nią. Nie wydawał się jej obawiać, mimo broni w jej dłoni.

Postać w pelerynie przystanęła nie odwracając się i uniosła na chwile wolną dłoń do twarzy. Przez chwilę milczała, pochłonięta swoimi myślami którymi się nie podzieliła. Coś w niej pękło. Gdy przypomniał jej o gwałcie, gdy potraktował ją jak nic, prawie tak samo jak Ci którzy ją skrzywdzili. Ból tego czego nie mogła cofnąć, wciąż świeżych wspomnień, tego jak odebrano jej godność, jak nieudana okazała się jej desperacka próba przetrwania, złamał ją. Poczuła tą samą słabość, niemoc jak wtedy gdy klęczała przywiązana do pala robiąc za atrakcje bandy idiotów. Wstydziła się tego nie mniej jak łez które spływały jej po twarzy.


- Udław się.. - rzekła w końcu jakoś tak gorzko.

- Jest to niebezpieczeństwo które jestem w stanie podjąć w zamian za zjedzenie czegoś ciepłego - zaśmiał się cicho, po czym spoważniał momentalnie – Nie lubisz polegać na innych… jest to sentyment który podzielam. Ale takie życie ma więcej wad niż zalet. Uwierz mi.

Humor mężczyzny ani troszkę jej się nie udzielił. Sprawa była dla niej zbyt poważna by jakkolwiek ją to tknęło. Miała ochotę wytknąć mu kilka rzeczy, ale odpuściła. Po prostu ruszyła dalej przed siebie. Mogła sobie poradzić sama, nie wysłuchując jaka to jest beznadziejna od faceta dla którego była tylko ciekawostką którą chciał przelecieć. Nie rozumiał jak trudno jej jest w tym obcym dla niej świecie.

Usłyszała jego kroki tuż obok siebie. Gdy się odwróciła zobaczyła go w odległości mniejszej niż pół metra. Zarówno jego wzrok i jak i twarz były niezwykle poważne. Bardziej niż kiedykolwiek, w czasie jej krótkiej znajomości. Złapała za sztylet pod peleryną.

- Tilyel… - z racji tego że byli już daleko od obozowiska i nikt nie mógł ich podsłuchać użył jej prawdziwego imienia – Jesteś silną kobietą. Prawdopodobnie najsilniejszą jaką spotkałem. I zapewne nie potrzebujesz mojej pomocy. Niemniej jednak… chciałbym abyś ją przyjęła. Czy to zrobisz zależy tylko i wyłącznie od ciebie. - powiedział. Zarówno z jego postawy jak i tonu wynikało że jest całkowicie poważny.

Było na tyle ciemno że nie widział jej twarzy, ani emocji. Przez chwilę obawiała się że będzie chciał się jej pozbyć jak innych którzy wcześniej z nim podróżowali, dlatego dłoń wciąż trzymała rękojeści sztyletu. Augustus usłyszał tylko krótkie pociągnięcie nosem, a jej kaptur zwrócił się w innym kierunku. Milczała.

Mężczyzna podszedł do niej bliżej, w pełni gotów na cios. Bez słowa położył jej dłoń na ramieniu… a następnie przytulił ją, zaskakująco delikatnie, mimo zbroi którą ciągle miał na sobie. – Nie mam zamiaru cię skrzywdzić… ani do niczego zmuszać.

Drowka nie powstrzymała go w żaden sposób, choć mógł wyczuć że jest dość spięta. Zupełnie jakby nie wiedziała co ma ten gest znaczyć. Czuł też jej szybki, nierówny oddech, cała drżała, a po chwili znów pociągnęła nosem. Dłoń zaciśnięta na rękojeści sztyletu nie chciała puścić mimo że nie czuła już potrzeby jego trzymania. Nie widział tego, ale wiedział już że elfka płakała.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu, Augustus nie miał nic do powiedzenia. Trzymał ją tylko delikatnie, gładząc jej plecy, i starając się choć trochę zmniejszyć napięcie które w niej wyczuwał z pomocą tego dotyku.

Wciąż była zła za to co powiedział. Wciąż miała mieszane uczucia, ale była za słaba by cokolwiek z tym zrobić. Przez chwilę przez myśl przeszło jej że byłaby to doskonała okazja by go zabić, a konającemu jeszcze coś wypomnieć. Kopnąć. Splunąć z nienawiścią jak splunęła na tych których ją krzywdzili, gdy leżeli już martwi.


Szybko jednak odegnała to uczucie i zdjęła dłoń ze sztyletu. Coraz bardziej się uspokajała, a wtulona, w jego objęciach zaczynała czuć nieswojo. Nie przywykła do tego, do okazywania uczuć i fizycznej bliskości z obcą jej rasą, osobą. Wiedziała że była słaba, ale nawet nie mogła sobie tego wypominać bo to co przeszła odcisnęło na niej swoje piętno. Delikatne elfie dłonie ostrożnie odsunęły go nieco, tak że mogła się z tego objęcia wyswobodzić. Unikała jego spojrzenia, bo choć on nie mógł jej ujrzeć nie chciała wiedzieć co skrywają w tym momencie jego oczy. Podniosła z ziemi swój łuk. Nawet nie zauważyła kiedy wypadł z jej rąk. Augustus usłyszał jeszcze jedno drżące westchnienie nim elfka stojąca obok zdjęła z głowy kaptur i chyba zaczęła przecierać załzawioną twarz. Nie widział wyraźnie nic poza jej śnieżnobiałymi włosami. Te, w słabym, przesłoniętym koronami drzew nocnym świetle zdawały się mniej połyskujące i jaskrawe, a jednak wciąż błyszczały w ciemności niczym gwiazdka na niebie.

On z kolei był zdziwiony że ujawniła mu swoją tak wrażliwą stronę, nawet jeśli było to tylko na moment. Zauważył również że czuła się nieswojo w jego ramionach. Możliwe że był to pierwszy raz od dłuższego czasu kiedy ktoś okazał jej w jakiś sposób swoją bliskość. Z jakiegoś powodu zasmuciło to Augustusa. W tym świetle, wydała mu się ona jakby… wypalona. Możliwe że to skojarzenie nasunął mu widok jej włosów. Drgnął delikatnie, słysząc jej westchnięcie. Przez moment miał ochotę znów ją przytulić, ale powstrzymał się szybko. Uznał że teraz, bardziej spokojna, mogła nie docenić tego gestu. Co nie przeszkadzało… że czuł się dobrze. Po raz pierwszy od lat, czuł że osiągnął coś poza mordowaniem i swoją pracą. Miał ochotę pomóc tej kobiecie, ponieważ czuł, w jakiś sposób, że nawet taki mały gest dobroci z jego strony pomoże zachować mu zmysły w nadchodzących dniach. Była to dla niego przyjemna odmiana, co przyznawał patrząc w zaskakująco delikatny sposób na Tilyel.

Chwilę przeciągała się ta cisza i o czymkolwiek myślał Augustus, drowka musiała chociaż trochę poukładać sobie w głowie rozbiegane myśli. Gdzieś w duchu cieszyło ją że to wszystko miało miejsce w nocy. Że nie można było zobaczyć na jej twarzy tych słonych dowodów jej słabości. Nie wiedziała na ile chce żyjąc tutaj wciąż trzymać się drowich nauk i zasad. Poznawanie sposobu życia innych ras było ciekawe, choć w tym niefortunnym wypadku bardziej koniecznością niż jej zachcianką. Nie wiedziała co myśleć o Augustusie. Nie dość że trudno było jej zrozumieć ludzkie motywacje to jeszcze mężczyzna nie pomagał jej się rozszyfrować. Uniosła wzrok i zapatrzyła się w jego oczy. Wiedziała że on sam niewiele widzi więc nie bała się w nie zajrzeć. Nie bała się że skradnie przy okazji jakąś jej myśl czy emocje. Może chciałaby porozmawiać o słowach które padły wcześniej? - zastanowiła się na moment, ale zrezygnowała. Fakt że tak odsłoniła przed nim swoje wnętrze był krępujący, bo pokazała mu jakiś ze swoich czułych punktów i być może w kolejnym przypływie złości właśnie tam uderzy? Cisza między nimi nie pomagała.

- Więc.. co w zasadzie możemy zjeść? - Zapytała miękko i nieśmiało, uciekając od tematu wydarzeń sprzed chwili.

- Planowałem przeszukać obóz księcia, wykorzystać to co znajdę. Możliwe że mają nawet świeże mięso które można by upiec… - rozmarzył się na moment –[i] Nie masz nic przeciwko mięsiwu, mam nadzieję?[i] - zapytał z delikatnie uniesioną brwią. Zaskoczyła go nieco tym pytaniem, ale najwyraźniej powoli wracała do siebie, co go cieszyło.
- Nie.. - Westchnęła z lekkim rozbawieniem tym pytaniem. Ludzie tak mało o nich wiedzieli. – My - drowy, jak nas nazywacie nie jemy dużo mięsa, ale nie znaczy to że nie jemy go zupełnie. Tak więc.. spróbuję, mam nadzieję że mi to nie zaszkodzi. - tu troszkę się skrępowała bo rzeczywiście jeśli jadłaby coś pierwszy raz szanse na to były dość spore. Nałożyła ponownie kaptur, przez chwilę wsuwając za niego rękę by podrapać swoje długie ucho.

- Moje jedzenie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, piękna pani. - skłonił się Augustus, delikatnie – Powinni już założyć obóz… miło będzie przespać się pod dachem, nawet płóciennym. - westchnął – Zwłaszcza że pewnie nie będzie za dużo okazji w przyszłości… - zamruczał pod nosem, delikatnie marudnym tonem.

- Zgoda więc, ale trzymajmy się od nich z daleka. Nie śpieszno mi poznawać kolejnych ludzi.. - powiedziała niechętnym tonem i zerknęła na niego. Skinęła głową na zachętę i ruszyła w stronę obozu. Zupełnie zapomniała że w tej ciemności Augustus mógł to przeoczyć, w końcu dla niej widok był lepszy niż za dnia. Śpieszyło jej się, bo miała już dość tej dziwnej atmosfery która między nimi się utworzyła i burczało w brzuchu.

- Czuję się nieswojo, obozując wraz z nimi… - przyznał się jej szczerze, podążając za nią – Przynależę do ciemności, nie do światła. To… - wskazał dłonią dookoła siebie – o wiele bardziej mi odpowiada. Nawet jeśli nie mam oczu elfa… - dodał, delikatnie rozbawiony.

- Ty do ciemności? - Elfka roześmiała się głośno. – Potknąłbyś się o pierwszy wystający niewinnie korzeń. - wyjątkowo niespodziewanie zdała się tętnić energią i dobrym nastrojem. Musiała puścić wszystko w niepamięć, inaczej słabość wróciłaby.

- Metaforycznie, moja droga, metaforycznie. - wymruczał w odpowiedzi – Wolę widzieć gdzie idę, szczerze powiedziawszy. - powiedział, wyczuwając przeszkody bardziej na instynkt, niż faktycznie je widząc.

- Co znaczy “Metaforycznie”? - Zapytała zupełnie nie przypominając sobie by uczyła się tego ludzkiego słówka.

- W przenośni. - odpowiedział krótko – Aczkolwiek dosłowna ciemność też jest użyteczna. Zwłaszcza gdy jeden człowiek walczy przeciw wielu… - wyglądał jak gdyby rozważał gdzie pójść z tą myślą.

- Ah, chyba wiem o czym mówisz.. – odpowiedziała cicho, a pod nosem próbując powtórzyć zasłyszane, nowe słówko.

Niemniej, podążył za nią. Siedzenie samemu po lasach, zwłaszcza w tych okolicach, stanowczo było niebezpieczne. Czaiły się tam watahy wilków… jak i gorszych stworów, jak wiedział z doświadczenia.

Gdy weszli na polanę, ich oczom ukazał się raczej przyjazny widok. Kilka namiotów, ustawionych w pewnej odległości od siebie, z jednym skrajnym. Karczma również została już ugaszona; widocznie nie było ich dłużej niż kilka chwil. Widząc ich powrót, jeden z żołdaków podszedł do nich ostrożnie. Najwyraźniej nie do końca był pewny czego miał się spodziewać. – Ustawiliśmy dla was, i dla waszej towarzyszki namiot na skraju obozu, mój panie. Książę powiedział że zapewne będziecie woleli trzymać się na uboczu… - patrzył tylko na Augustusa, niemalże nie zwracając uwagi na elfkę. Gdy mężczyzna uniósł swój wzrok w jego kierunku, strażnik przełknął nerwowo, cofając się o krok. Augustus pokręcił z zażenowaniem głową, widząc jego reakcję – To będzie wszystko. - powiedział tylko, zbywając go ruchem dłoni.

Ludzki obóz z punktu widzenia drowki wyglądał jednak zupełnie inaczej. Rozpalone ogniska niczym latarnie morskie rzucały się w oczy, a skąpe warty i strażnicy którzy chyba w tych ciemnościach bardziej pilnowali „na słuch” aż prosili się o cios z ciemności. To było żałosne. Tilyel wciąż nie mogła pojąć w jaki sposób ludzka kultura zdominowała kontynent. Chyba rzeczywiście plotki mówiące że jedynie ich wysoka płodność i nieskończona liczebność mogły pasować do tego co zobaczyła. Nocowanie w tym obozie aż prosiło się o śmierć z rąk agentów tamtego drowa. Tilyel westchnęła. Nie miała ochoty ciągle uciekać i się chować. Spojrzała na Augustusa na którego twarzy nie dostrzegła żadnego zażenowania.

- Nie wiem czy obozowanie razem z nimi będzie bezpieczne… mój panie. – Dodała kpiąco, złośliwym tonem. Stawiając zgrabnie kroczki ciekawa namiotu wyrwała nieco do przodu.

- Zasłużyłem sobie na to, prawda? - zapytał retorycznie – Za bardzo się mnie boją by zrobić coś głupiego. - zaśmiał się pod nosem.

- Laie, usstan tlun sokoya zhaunus nind ph'tahta - Powiedziała ciszej, bardziej do siebie co zabrzmiało znów jej kpiącym tonem i roześmiała się.

Augustus szedł we wskazanym przez niego kierunku za elfką, obserwując ją i jej entuzjazm z uśmiechem. – Obawiam się że takie reakcje staną się powszechne… - zamruczał, rozbawiony. Wyglądało na to że zachowanie strażnika kompletnie mu nie przeszkadzało. Namiot, co ciekawe w kolorach srebra i czerni, faktycznie stał na uboczu. Przed nim płonęło niewielkie ognisko, a cienie tańczyły dookoła nich w rytm płomieni. Ich wierzchowce były przywiązane niedaleko.

Tilyel zerknęła jeszcze przez ramię na Augustusa po czym zgrabnie przemykając obok ogniska pochyliła się wsadzając głowę do wnętrza namiotu. Cóż, luksusów tu nie było, ale jakieś resztki komfortu na pewno dawał. Nie licząc faktu że gdyby ktoś chciał ich śmierci bardziej ułatwić zamachu już się nie dało. Uniosła się, wyciągając głowę z wnętrza i poprawiając kaptur odwróciła w stronę “jaśnie pana”.

- Cóż.. prosto, ale schludnie. Powinno wystarczyć. Szkoda że tylko jeden.. - westchnęła cicho i rozejrzała się krótko, siadając przed ogniskiem. Jego ciepło czuła nawet przez rękawiczki i jej skórzane spodnie. Cofnęła się nieco bo zaczęło robić się trochę za gorąco. Po chwili uniosła wzrok na Augustusa. – Więc co masz zamiar przyrządzić?

Ten zaś uniósł dwa płaty mięsa, wyraźnie dziczyzny, nabite na rożen, ciągle jeszcze surowe, które najwyraźniej zwędził gdzieś po drodze do namiotu. Westchnął – Nie będzie tak dobre jak gdybym miał czas przygotować je porządnie, ale… w dalszym ciągu lepsze niż to co proponowali nam w gospodzie. Ale najpierw… potrzymaj na moment. - wręczył jej rożen, sam zaś podszedł do swojego wierzchowca. Pogrzebał w swoich jukach, po momencie wyjmując jakiegoś rodzaju szczelne, drewniane pudełko.

Elfka niuchnęła noskiem mięso i cierpliwie czekała. Chciała być pozytywnej myśli. Naprawdę się starała.

Wrócił do niej, kładąc pudełko na boku, i zaczął zdejmować swoje rękawice. Gdy skończył, otworzył pudełko, i odebrał od niej rożen. Doszedł ją intensywny zapach. – Przyprawy. - powiedział, zaczynając nacierać mięso zawartością jednej z przegródek – Moje własne mieszanki. Dobre jedzenie to jeden z niewielu luksusów na które sobie pozwalam. - zaśmiał się cicho pod nosem, kontynuując pracę, a elfka oddała mu rożen. Przez krótki moment, nim zdążył zauważyć jej oczy nieufnie zmierzyły zawartość pudełka. Zawsze uważała na to co je, bo wiedziała jak łatwo jest kogoś otruć. To co wyjął wyglądało i pachniało jednak niegroźnie.

- Też lubię dobrze zjeść. Powinieneś zobaczyć kiedyś co to jest prawdziwa.. mm “karczma”. - Dziewczyna wstała i przesiadła się troszkę dalej od ogniska. Myślami wspominała bogate drowie przybytki. Ekskluzywne lokale gdzie kobiety mogły dobrze zjeść obsługiwane przez przystojnych, oddanych służących. To przypomniało jej o domie. Odczepiła od pasa swój futerał i starannie wyjęła zeń jakiś pergamin, wczytując się w jego zawartość.

Augustus spojrzał na nią z ciekawością. Było tyle pytań które chciał zadać… Zastanawiał się jak dużo uda mu się dowiedzieć zanim ona przestanie odpowiadać. Postanowił jednak zacząć od tego które było w tym momencie najbardziej interesujące.

- Dlaczego tutaj jesteś, Tilyel? - zapytał, szczerze ciekaw odpowiedzi. Jego motywacja była jasna. Nie przestawał pracować na ich wieczornym posiłkiem. Uniósł delikatnie dłoń – Nie zrozum mnie źle. Twoja obecność mi nie przeszkadza… a nawet jest przyjemna... - rzucił w jej stronę krótkie, acz intensywne spojrzenie – Ale… nie wydajesz się mieć celu. - powiedział po prostu. Faktycznie, z jego perspektywy brakowało jej pewnego ognia… była zbyt ostrożna, zbyt pogrążona w paranoi… Choć może to dało się jeszcze zmienić...

Czerwone oczy elfki uniosły się ku niemu znad rozłożonych zwojów i przez chwilę zapatrzyły w milczeniu jakby zastanawiała się co chce mu odpowiedzieć lub czy w ogóle na odpowiedź zasługuje. Spojrzenie to miało zupełnie inny charakter niż jeszcze przed chwilą, było poważne.

- Dlaczego o to pytasz? Sam nie chciałeś mi o sobie opowiadać. - stwierdziła krótko, zwijając ostrożnie dokumenty i wsuwając do tuby. – Mam swój cel, możesz być tego pewien.

- Ponieważ mamy odrobinę czasu dla siebie, a piękna elfka jest dużo bardziej ciekawa niż ludzki najemnik? - zapytał z uniesioną delikatnie brwią.

Kobieta fuknęła cicho pod nosem. – Tanie gierki..

Zbrojny wydawał się być poważny, choć jednocześnie odrobinę rozbawiony.
- Przyznaję że byłem nieco oschły w moim wcześniejszym traktowaniu… a zatem, proponuję handel. Ja odpowiem na twoje pytania, a ty odpowiesz na moje. A w tym czasie przygotuje nam się kolacja… - odpowiedział, badając mięso z uwagą – Wygląda na to że czosnek jest nieco zwietrzały… odrobinę więcej… - rzucił jak gdyby do siebie, choć nie mogła mieć wątpliwości że poświęca jej większość swojej uwagi.

- Nie! - Wyciągnęła dłoń jakby chciała go zatrzymać, ale zawahała się i zatrzymała ją. – Nie mam ochoty na czosnek, zabije wszelki smak, nie mówiąc już o zapachu z ust..

- Nie jestem amatorem, kochanie. Wiem co robię… w tej konkretnej mieszance to dodatek… - spojrzał krytycznie na mięso – Ale biorąc pod uwagę że masz zapewne bardziej wrażliwy smak ode mnie… niech zostanie jak jest. Poświęcę się dla ciebie… - zaśmiał się cicho pod nosem, po czym obrócił się wyraźniej w jej stronę.

Choć Tilyel tego nie skomentowała, nie uszło jej uwadze jak zaczął się zachowywać. Kilka prostych, rzuconych od tak komplementów nie zrobiło na niej wrażenia, ale nie wytknęła mu tego. Niech wierzy że to cokolwiek daje.

- Jeśli nie będziemy sobie w stanie zaufać w obozie, to jak będziemy mogli to zrobić na polu bitwy? - zapytał retorycznie.

- Chyba nie myślisz że Ci zaufam..? Nie oczekuje też że ty zaufasz mi.. tylko naiwni i słabi wierzą w innych. - rzekła dość sucho, troszkę jakby recytowała słowa drowiej przysięgi czy czegoś takiego.

- Piękne słowa… w tych czasach paranoja jest niezwykle popularna. I przydatna. Ale… - powiedział – Czasem może przynieść więcej szkody niż pożytku.

- To co Ty nazwiesz paranoją ja określę wieloletnim doświadczeniem i nabytą wraz z nim wiedzą. Sam pomagasz mi, a nic o mnie nie wiesz. Mogłam Cię zabić już wiele razy, na wiele sposobów. Chcesz mi ufać? Czemu miałbyś wierzyć choć w jedno moje słowo, tak samo jak i ja Tobie? - Elfka mówiła miękkim, spokojnym głosem.

- Ponieważ alternatywą jest nieustanne patrzenie sobie na ręce, martwienie się czy nie wbijemy sobie nawzajem noży w plecy… Człowiek może mieć tylko pewną liczbę wrogów. Jeśli będziemy podejrzewać wszystkich, w końcu skończymy martwi, bo nie będzie mieć kto pilnować naszych pleców. - odpowiedział, równie cichym spokojnym głosem.

- Może człowiek.. a.. ale nie drow! - uniosła się nieco jakby jego teoria ją poruszyła.

- Jeśli naprawdę w to wierzysz, nigdy byś ze mną nie pojechała… - wskazał błąd w jej rozumowaniu

- Może lubię ryzyko? - spojrzała nieco w bok, jakby chciała wykpić jego argument.

- To co szkodzi zaryzykować trochę bardziej? - zapytał z ciekawością w odpowiedzi Augustus. – Może powinnaś...

Elfka zachichotała cicho, chowając tubę za siebie.

- Jesteś równie ciekawski co ja.. i tak samo brakuje Ci cierpliwości i subtelności by wziąć co chcesz nie dając od siebie nic… - uciekła na chwilę myślami gdzieś daleko. – Kiedyś popełniłam ten błąd i pozwoliłam sobie rozbudzić pewne emocje... Musisz pamiętać że inni tylko na to czekają. Lepiej jest wykształcić w sobie nieczułość.

- Nieostrożność, zaufanie… niekiedy łatwo można pomylić te dwa. - potrząsnął głową, jak gdyby pozbywając się niechcianych myśli – Rozumiem co masz na myśli… niemniej ważnym jest by czasem ryzykować choć odrobinę… inaczej, jaki jest sens życia? Tylko przeżycie? W takim wypadku nasi wrogowie już wygrali, bo udało im się nas przemienić w zwłoki, które noszą tylko pewne znamiona życia. - odpowiedział poważnie.

- Mów sobie co chcesz… Dla mnie przetrwanie nie jest żadnym powodem by czuć się gorszą. Wiele razy w naszej historii ktoś uciekał tylko po to by kiedyś wrócić i dokonać zemsty lub.. W każdym razie metody działania są dowolne, byle skutek odniosły. Pośpiech to domena ludzi i waszego strachu przed śmiercią. - stwierdziła zerkając badawczo po nim.

- Nie twierdzę że przetrwanie jest czymś złym… i znam wartość zemsty. Możliwe że lepiej niż myślisz. - powiedział, po czym zaśmiał się cicho – Możemy zginąć każdego dnia, Tilyel. Nie ma sensu odmawiać sobie przyjemności na każdym kroku. I dla ścisłości, Tenebraes nie mają strachu przed śmiercią.

- A jednak.. najwięksi mistrzowie mojej rasy przetrwali wieki właśnie dzięki powściągliwości i ostrożności. Inaczej oddajemy swoje życie w ręce ślepego losu. - elfka podciągnęła kolana wyżej, obejmując je delikatnie dłońmi w zamyśleniu.

- I byłabyś zadowolona z takiego życia? - zapytał Augustus delikatnie, przenosząc się z mięsem nad ogień – Wieczność ostrożności, podejrzliwości, mordowania się nawzajem na podstawie podejrzeń?

- Nie wiem, ja.. - zająkała się. – Właśnie tak do tej pory żyłam.. prawie.. Teraz to bez znaczenia. - zmarszczyła brwi nieco bo choć znała drowie zasady nigdy nie była za dobra w ich przestrzeganiu.

- Więc może spróbowałabyś mojej drogi, zamiast ich? - zapytał – Moja również jest z tradycjami… służyła mojemu rodowi od tysięcy lat. - dodał, a następnie uśmiechnął się szeroko – A jeśli ci się nie spodoba, zawsze możesz wrócić do starych dróg, i zacząć mnie dźgać. - zaśmiał się cicho pod nosem, obracając mięso.

- Jak będziesz mnie tak ciągle do tego prowokował to w końcu to zrobię tylko po to byś się wreszcie zamknął. - zaśmiała się obracając swoje myśli w żart, choć przecież byłaby do tego zdolna.

- Zalecam wrobienie w to kogoś innego. Powiedziano mi że na moim zabójcy spocznie klątwa. - zaśmiał się w odpowiedzi, choć można było w tej wesołości wyczuć nutę goryczy – Choć kto wie, może mój tragiczny los stopi lód otaczający twe serce… będzie ci mnie żal. - odwrócił głowę w jej stronę, uśmiechając się przekornie. Cieszył się że choć trochę się rozluźniła.

- Wątpię.. moje sumienie jest bardzo wybredne. - Odpowiedziała także patrząc mu w oczy. Wydawała się troszkę bardziej otwarta, choć i niepewna. – Jednej rzeczy nie rozumiem.. - zaczęła. – Czemu ciągle próbujesz?

- Bo leży to w mojej mocy, i już dawno zdecydowałem się żyć pełnią życia. A poza tym… nie dałaś mi żadnego powodu by nie. - odpowiedział. Spojrzał krytycznie na mięso, które od jakiegoś czasu obracał – Niemalże gotowe… - wymruczał pod nosem. Mogła wyczuć jego cudowny zapach, przemieszany z ziołami.

Jego śmiałość była niesamowita, ale.. zauważyła że za każdym razem gdy podejmował taki temat nagle umykał zmieniając go na szykowaną przez niego kolację. Czyżby bał się usłyszeć jej odpowiedzi? Elfkę trapiło jednak coś ważniejszego.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 03-03-2014 o 02:23.
Kata jest offline