Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2014, 11:31   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z bardzo mieszanymi uczuciami Kevin opuszczał naradę.
Co do liczebności przyszłej grupy większych obiekcji nie miał, chociaż zazwyczaj Strażnicy nie podróżowali takim stadem. Ale skład tej grupy...
Dawno nie widział tak niedopasowanej kompanii. Źródło niechętne magii, gruboskórny góral, leśne utrapienie, powolny młodzik, pyszałkowaty Wysoki Elf. Całkiem niezłe zestawienie. Wyprawa zapowiadała się nader ciekawie.
Jeśli, oczywiście, plotki się potwierdzą, bowiem Kevin znał wszystkich raczej z widzenia, czy słyszenia (szczególnie Gedana dało się słyszeć), a nie ze wspólnych wędrówek, więc z ostateczną opinią wolał poczekać.

***

Rada, jak to Rada.
Zanim podjęli decyzję minęło nieco czasu, który Kevin postarał się wykorzystać tak na szykowanie sie do wyprawy, jak i korzystanie z dobrodziejstw cywilizacji. Ciepła woda, wygodne łóżko i smaczne 'domowe' jedzenie... przyjemności o jakich trzeba będzie zapomnieć. I zastąpić innymi.

Plecak Kevina powoli się zapełniał.
Parę rzeczy trzeba było wymienić na nowe, jeden czy dwa drobiazgi pobrać z magazynu. No i sprawdzić siodło.
Konieczne też było zabrać Łobuza do kowala. Tylko dureń wyruszałby w dłuższą drogę nie sprawdziwszy, czy jego koń jest dobrze podkuty.
A najlepiej to wymienić podkowy.

Kliknij w miniaturkę

Łobuz najpierw usiłował ugryźć, a potem kopnąć kowala, ale ten, znający pomysły Kevinowego wierzchowca nie dał się nabrać na żaden z numerów konika.
- Grzeczny konik. - Kevin poklepał Łobuza po szyi. - Jak wrócimy do stajni to dostaniesz marchewkę.
Łobuz spojrzał na swego pana, jakby chciał powiedzieć "Obiecanki, cacanki", ale w końcu stanął spokojnie i pozwolił kowalowi na dokończenie pracy.

Kevin odprowadził w końcu Łobuza do stajni, poczęstowawszy go na pożegnanie nie tylko obiecaną marchewką, ale i połówką jabłka, po czym udał się do łaźni, a stamtąd do kuchni, by załatwić trochę prowiantu na podróż.
Każdy co prawda miał obowiązek ugościć Strażnika, ale po pierwsze, Kevin nie przepadał z a nadużywaniem wymuszonej gościnności, po drugie - wioski i miasta nie rosły jak grzyby po deszczu i niekiedy trafiło się odludzie, gdzie łatwiej było napotkać misia, niż chatę.

***

- Już wstałem - powiedział (niemal nie mijając się z prawdą), gdy dyżurny Kadet zastukał do drzwi.
Zmył z siebie resztki snu, pogimnastykował i powalczył troszkę z cieniem, a potem uporządkował nieco łóżko i, z plecakiem na ramieniu i bronią pod pachą, wybrał się na bardzo wczesne śniadanie.
Viola, kucharka, kręciła nieco nosem na "konieczność karmienia obiboków o barbarzyńskiej porze", ale wnet przed Kevinem pojawiła się miska parującej owsianki z miodem i orzechami, oraz chleb i kawał szynki.
- Jesteś słońcem dla moich oczu - zapewnił ją Kevin.
- Taaa, jasne - mruknęła.
- Przywiozę ci wielką muszlę znad morza - uśmiechnął się. - I kawałek bursztynu - dodał.
Viola pokręciła głową z udawanym niesmakiem.
- Mnie nie przekupisz. - Zadarła dumnie nosa.
Kevin ponownie się uśmiechnął. Znali się z Violą od wieków i takie przekomarzanie się był na początku dziennym.
- Pyszne było - zapewnił, gdy w misce pojawiło się dno.
Zgarnął zawiniątko z jedzeniem na drogę, po czym pożegnał się z Violą i ruszył w stronę stajni.
Do wyjazdu pozostało jeszcze trochę czasu, ale i tak nie zamierzał być ostatni.
 
Kerm jest offline