Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2014, 21:21   #44
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Arvandor, choć był boskim dominium, silnie przypominał świat materialny. Naturalnie nie podstawowy materialny, z jakiego pochodził Dotian, a Ostępy Fey. W związku z tym trójka podróżników nawet nie zauważyła kiedy wieczór, jak gdyby w mgnieniu oka, zamienił się w gwiaździstą noc. Miało to swoje estetyczne plusy. Wysokie, eladrińskie wieże, górujące nad miastem Faen Verdaya połyskiwały wewnętrznym blaskiem niczym świetliste kolumny. Port pełen był magicznych kul światła, leniwie lewitujących w powietrzu i wywołujących na okolicznych powierzchniach grę cieni. Romantyczną atmosferę psuły jednak dobiegające z oddali odgłosy wyjących wilków… o ile to faktycznie były wilki. Nocą, na wyspach archipelagu wychodziły na żer przeróżne nocne istoty. Jedne zupełnie zwyczajne, jak wilki, czy pantery, inne jak wiedziała Aedd’aine, były tak dalekie od zwyczajności jak to tylko możliwe. Ta naturalna zmiana warty nie dotyczyła jednak jedynie dzikich ostępów. Już w porcie szybko okazało się, że eladriny, gnomy i hamadriady ustąpiły miejsca innym istotom. Główne ulice przemierzały znane Twinklestarowi z jego rodzimego planu Księżycowe Elfy, ale także firbolgowie, czy krasnoludki (które były znacznie bardziej paskudne i niebezpieczne, niż wskazywałaby nazwa). W bocznych alejkach można było dostrzec banshee, a wdzięcząca się na rogu rudowłosa, ludzka kobieta, mogła być równie dobrze kurtyzaną, jak okrytą iluzją lamią.
I spośród tych wszystkich dziwnych, a często bardzo niebezpiecznych istot, eladrinka zdecydowała o pomoc poprosić kogoś, kogo Dotian odruchowo raczej by zaatakował, niż wdawał się w jakiekolwiek rozmowy - drowa. Obok swych księżycowych kuzynów, drowy były jedynymi elfami jakie dało się dostrzec w nocnym porcie. I kiedy w wojowniku wzbudzali oni niepokój, a u Odłamka ostrożność, Estel wiedziała, że wszystkie mroczne elfy w Arvandorze były równie zaciekłymi wrogami Lolth, jak sama kapłanka. Wyznawcy dawno zmarłej bogini, której pomnik mieli okazję oglądać w Świątyni Piękna w Sigil, byli dobrzy, pomocni i skłonni do zabawy, w przeciwieństwie do Księżycowych Elfów, które były dość arystokratyczne… co można było tłumaczyć, jako oschłe. Gwylyss, tak bowiem przedstawił się drow, zaproponował na nocleg “Kołysankę” - gospodę prowadzoną przez przedsiębiorcze małżeństwo niziołków. Jak sama nazwa wskazywała, przybytek specjalizował się w zapewnianiu smacznej kolacji i dobrego snu, za rozsądną cenę. Ponadto znajdował się w porcie, a to oznaczało, że nie trzeba było obawiać się psychicznej sygnatury elfich bóstw, która wkradałaby się do snów i myśli.




W snach Estel i tak był już dostateczny tłok…

-Żyje? - głos brzmiący niczym szelest liści dobiegał jak przez gęstą mgłę.
-Tylko siłą woli - padła cicha odpowiedź. -I nie przeżyje kolejnego dnia, jeśli nie otrzyma pomocy kapłana… arcykapłana.
Wśród ciemności, nad prowizorycznie zbitym łożem pochylały się trzy mroczne sylwetki. Ta o szeleszczącym głosie wyglądała jak diabeł. Z szarego czoła wyrastały dwa potężne rogi, a oczy miała białe jak mleko - ale oczy te, choć wyglądające jak ślepe, bacznie przyglądały się czwartej sylwetce. Tej, która leżała jęcząc na łóżku. Była na pierwszy rzut oka ludzka, lecz poskręcana jak od najgorszego artretyzmu i podagry.


1

-Nie mamy tutaj arcykapłana. I dobrze wiesz, że żaden z tych tchórzy tutaj nie przybędzie -diabeł po chwili podjął rozmowę.
-Nie, lordzie. Oczywiście, że nie. Ale gdybyśmy przetransportowali go do miasta - to ostatnie słowo było dziwnie zaakcentowane. Jakby nie chodziło o jakieś miasto, tylko o Miasto.
-Nie! - szelest gruchnął niczym wichura. -Nie zaryzykujemy wyprawy do portalu. Nie dla życia jednego żołnierza. Zapytam jeszcze raz, czy możesz mu pomóc?
-Nie. Nie w tym stanie. Prawie nie ma w nim życia. Mogę go napoić gorącym winem i podać leki, by ulżyć w cierpieniu, ale to wszystko.
-Nie kłopocz się tym - wichura zmieniła się w kpiące parsknięcie. -Saever, ty mu ulżyj. Szkoda marnować wina.

Saever!
Estel poderwała się z łóżka i jeszcze długo nie mogła uspokoić oddechu.




Wraz z nadejściem następnego dnia trzeba było załatwić masę spraw - zorganizować transport na Księżycową Wyspę, zakupić zapasy. No i w przypadku Odłamka i Twinklestara wypadało jeszcze odebrać ostatnią wypłatę od Sevenstara. Szczurowatego człowieczka znaleźli, tak zresztą jak sam zapewniał, przy doku w którym rozpoczęły się naprawy Ognistego Szafiru. Brandis nie marudził i nie kręcił nosem, gdy wypłacał byłym najemnikom należność, ale coś w jego świńskich oczkach pobłyskiwało zbyt wielką radością. Uknuł coś konus przez ten jeden dzień. I nie omieszkał z ogromną dozą własnej satysfakcji oznajmić magowi i wojownikowi co.
-Należy się od panów jeszcze zapłata za kwaterunek na żaglowcu i wyżywienie, wynosząca po sto sztuk złota na głowę. - No ale jak to? Przecież umowa podpisana z wezyrem zapewniała pokrycie tych kosztów.


__________________________________
1 - grafika autorstwa cimoart
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:57.
Zapatashura jest offline