Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-02-2014, 12:27   #41
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wydawało pewnikiem się wszystkim, że okolica była ciekawa oraz estetycznie piękna. Zarówno nad wodą, jak pod wodą. Oczywiście taki najnormalniejszy osobnik, jak Dotian, nie miał tego typu wrażeń. Jedynie powierzchniowe, ale kiedy Garion wyszedł na powierzchnię chyba nie wyglądał na jakiegoś podłamanego widokiem. Chociaż właściwie, jak rozpoznać podłamanie takiej dziwacznej istoty, jak ich niesamowitego gatunku kompan.

Sama podróż wydała się pożyteczna z kilku względów. Pierwszym oczywiście było namierzenie jakie takie celu ich wyprawy, czyli Księżycową Wyspę właśnie. Drugim ogólny ogląd okolicy.
- Osobiście widzę to tak – zwrócił się do pięknej elfki oraz kamiennego towarzysza – chodźmy do portu. Tam powinna być jakaś tawerna. Jedzenie oraz nocleg czeka tam na nas. Jeśli jednak nawet by się nie udało, może pokierowali by nas gdzie indziej. Może jakieś prywatne domostwa udzieliłyby noclegu podróżnym przy niewielkiej opłacie. Ponadto właśnie tam udzieliliby nam informacji o możliwości transportu. Kto bowiem, jak nie karczmarze są najlepszymi źródłami informacji dla podróżnych.

Czekał chwilę, co na to powiedzą.
 
Kelly jest offline  
Stary 01-03-2014, 00:44   #42
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Popołudnie z nimfą było niewątpliwie interesujące. Nawet mu się podobało pod wodą, musiał to kiedyś powtórzyć, tam na dole łatwo było zapomnieć o problemach na powierzchni, huku, szumie, rozpraszającym krzyku setek i tysięcy umysłów. Dno było wspaniałym miejscem do myślenia, a także miało sporo innych zalet, głównie natury estetycznej.

Po wyjściu z morza, odebrał swoje ubrania wraz z resztą dobytku. Pomachał zmęczonej wodnej damie i przytaknął wojownikowi. Odłamek w zasadzie podzielał jego opinię.
- Miejsce na nocleg wam się przyda, co do karczmarzy bywa różnie, ale na pewno ktoś coś będzie wiedział. – Przekazał Garion prosto do głów dwójki. Chwilowo miał dość używania głosu.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 02-03-2014, 09:54   #43
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Podróż łódką była doświadczeniem całkiem przyjemnym. Lubiła wodę, a ta w zatoczce była niezwykle pięknej barwy. Ciepło słońca, szum wiatru i fal koiły rozedrgane nerwy i gdyby nie obawy o Gariona byłaby szczęśliwa.
Podzieliła się swym niepokojem z Dotianem, a on jak zawsze potrafił kilkoma słowami i pokrzepiającym uśmiechem sprawić, że stawała się spokojniejsza. Zaczęła mu opowiadać o rodzinnych stronach, które były bardziej dzikie od tych, w których obecnie się znajdowali. Mówiła o tym, że z ogniem należy zawsze uważać, by nie zranić drzew i wspomniała o swojej obawie, iż na Księżycowej Wyspie będą musieli być szczególnie ostrożni, gdyż tam wszystko może być spaczone. Dawno już tyle nie mówiła, ale wojownik był dobrym słuchaczem, więc nie krępowała się. Tak minęła im podróż.

Powrót Odłamka i odejście nimfy przyjęła z ogromną ulgą, a propozycja Dotiana wydała się jej bardzo dobrym pomysłem.
- Tawerny są doskonałym miejscem do poszukiwań. Teraz powinni tam przesiadywać prawie wszyscy. - zgodziła się i ruszyła przy boku wojownika w stronę miasta.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 03-03-2014, 21:21   #44
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Arvandor, choć był boskim dominium, silnie przypominał świat materialny. Naturalnie nie podstawowy materialny, z jakiego pochodził Dotian, a Ostępy Fey. W związku z tym trójka podróżników nawet nie zauważyła kiedy wieczór, jak gdyby w mgnieniu oka, zamienił się w gwiaździstą noc. Miało to swoje estetyczne plusy. Wysokie, eladrińskie wieże, górujące nad miastem Faen Verdaya połyskiwały wewnętrznym blaskiem niczym świetliste kolumny. Port pełen był magicznych kul światła, leniwie lewitujących w powietrzu i wywołujących na okolicznych powierzchniach grę cieni. Romantyczną atmosferę psuły jednak dobiegające z oddali odgłosy wyjących wilków… o ile to faktycznie były wilki. Nocą, na wyspach archipelagu wychodziły na żer przeróżne nocne istoty. Jedne zupełnie zwyczajne, jak wilki, czy pantery, inne jak wiedziała Aedd’aine, były tak dalekie od zwyczajności jak to tylko możliwe. Ta naturalna zmiana warty nie dotyczyła jednak jedynie dzikich ostępów. Już w porcie szybko okazało się, że eladriny, gnomy i hamadriady ustąpiły miejsca innym istotom. Główne ulice przemierzały znane Twinklestarowi z jego rodzimego planu Księżycowe Elfy, ale także firbolgowie, czy krasnoludki (które były znacznie bardziej paskudne i niebezpieczne, niż wskazywałaby nazwa). W bocznych alejkach można było dostrzec banshee, a wdzięcząca się na rogu rudowłosa, ludzka kobieta, mogła być równie dobrze kurtyzaną, jak okrytą iluzją lamią.
I spośród tych wszystkich dziwnych, a często bardzo niebezpiecznych istot, eladrinka zdecydowała o pomoc poprosić kogoś, kogo Dotian odruchowo raczej by zaatakował, niż wdawał się w jakiekolwiek rozmowy - drowa. Obok swych księżycowych kuzynów, drowy były jedynymi elfami jakie dało się dostrzec w nocnym porcie. I kiedy w wojowniku wzbudzali oni niepokój, a u Odłamka ostrożność, Estel wiedziała, że wszystkie mroczne elfy w Arvandorze były równie zaciekłymi wrogami Lolth, jak sama kapłanka. Wyznawcy dawno zmarłej bogini, której pomnik mieli okazję oglądać w Świątyni Piękna w Sigil, byli dobrzy, pomocni i skłonni do zabawy, w przeciwieństwie do Księżycowych Elfów, które były dość arystokratyczne… co można było tłumaczyć, jako oschłe. Gwylyss, tak bowiem przedstawił się drow, zaproponował na nocleg “Kołysankę” - gospodę prowadzoną przez przedsiębiorcze małżeństwo niziołków. Jak sama nazwa wskazywała, przybytek specjalizował się w zapewnianiu smacznej kolacji i dobrego snu, za rozsądną cenę. Ponadto znajdował się w porcie, a to oznaczało, że nie trzeba było obawiać się psychicznej sygnatury elfich bóstw, która wkradałaby się do snów i myśli.




W snach Estel i tak był już dostateczny tłok…

-Żyje? - głos brzmiący niczym szelest liści dobiegał jak przez gęstą mgłę.
-Tylko siłą woli - padła cicha odpowiedź. -I nie przeżyje kolejnego dnia, jeśli nie otrzyma pomocy kapłana… arcykapłana.
Wśród ciemności, nad prowizorycznie zbitym łożem pochylały się trzy mroczne sylwetki. Ta o szeleszczącym głosie wyglądała jak diabeł. Z szarego czoła wyrastały dwa potężne rogi, a oczy miała białe jak mleko - ale oczy te, choć wyglądające jak ślepe, bacznie przyglądały się czwartej sylwetce. Tej, która leżała jęcząc na łóżku. Była na pierwszy rzut oka ludzka, lecz poskręcana jak od najgorszego artretyzmu i podagry.


1

-Nie mamy tutaj arcykapłana. I dobrze wiesz, że żaden z tych tchórzy tutaj nie przybędzie -diabeł po chwili podjął rozmowę.
-Nie, lordzie. Oczywiście, że nie. Ale gdybyśmy przetransportowali go do miasta - to ostatnie słowo było dziwnie zaakcentowane. Jakby nie chodziło o jakieś miasto, tylko o Miasto.
-Nie! - szelest gruchnął niczym wichura. -Nie zaryzykujemy wyprawy do portalu. Nie dla życia jednego żołnierza. Zapytam jeszcze raz, czy możesz mu pomóc?
-Nie. Nie w tym stanie. Prawie nie ma w nim życia. Mogę go napoić gorącym winem i podać leki, by ulżyć w cierpieniu, ale to wszystko.
-Nie kłopocz się tym - wichura zmieniła się w kpiące parsknięcie. -Saever, ty mu ulżyj. Szkoda marnować wina.

Saever!
Estel poderwała się z łóżka i jeszcze długo nie mogła uspokoić oddechu.




Wraz z nadejściem następnego dnia trzeba było załatwić masę spraw - zorganizować transport na Księżycową Wyspę, zakupić zapasy. No i w przypadku Odłamka i Twinklestara wypadało jeszcze odebrać ostatnią wypłatę od Sevenstara. Szczurowatego człowieczka znaleźli, tak zresztą jak sam zapewniał, przy doku w którym rozpoczęły się naprawy Ognistego Szafiru. Brandis nie marudził i nie kręcił nosem, gdy wypłacał byłym najemnikom należność, ale coś w jego świńskich oczkach pobłyskiwało zbyt wielką radością. Uknuł coś konus przez ten jeden dzień. I nie omieszkał z ogromną dozą własnej satysfakcji oznajmić magowi i wojownikowi co.
-Należy się od panów jeszcze zapłata za kwaterunek na żaglowcu i wyżywienie, wynosząca po sto sztuk złota na głowę. - No ale jak to? Przecież umowa podpisana z wezyrem zapewniała pokrycie tych kosztów.


__________________________________
1 - grafika autorstwa cimoart
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:57.
Zapatashura jest offline  
Stary 03-03-2014, 22:59   #45
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Dobór rozmówcy przez kapłankę był specyficzny, ale najwyraźniej wiedziała dobrze co robi. W końcu były to jej rodzinne strony. Drow pokierował ich w niezgorsze miejsce, mogli się wyspać a dwójka jedzących nawet przekąsić coś dobrego. Garion musiał przyznać że podwodny spacer nieco go zmęczył, więc z przyjemnością położył głowę na poduszce i poszedł spać.

Czekało ich teraz już tylko spotkanie z Brandisem, człowiekiem zbyt szczwanym dla jego własnego zdrowia. To że wypłacił złoto bez szemrania było samo w sobie dość podejrzane. Jednak bezczelność do jakiej posunął się przedstawiciel ifryta, nieco poruszyła odłamkiem. Mimo wszystko, wcisnął w dłoń Sevenstara sto sztuk złota, a następnie wyciągnął na wierzch umowę zawarta z właścicielem Ognistego Szafiru. Wskazał podpunkt drugi, drugiego punktu umowy a następnie podpunkt trzeci punktu trzeciego tej samej umowy.
- Niniejszym obwieszczam wszystkim tu zgromadzonym że Brandis Sevenstar, pełniący rolę pełnomocnika wezyra Kareema Abdul-Jabara, Pana Płomieni, Najwyższego Kupca, Admirała Floty Kupieckiej etcetera etcetera, złamał umowę podpisaną przez swego zwierzchnika. Żądając a następnie biorąc ode mnie oraz tej tu osoby, zapłatę za kwaterunek i wikt na żaglowcu w czasie rejsu. Które zobowiązane był zapewnić zwierzchnik. Według tejże umowy, strona łamiąca umowę jest zobowiązana wypłacić na rzecz poszkodowanego trzysta sztuk złota. – Zabrzmiało w głowach wszystkich dookoła, do kogo tylko był w stanie sięgnąć Garion. – Brandis, masz minutę na dopełnienie warunków umowy, albo zawiadomię również tutejsze władze o złamaniu warunków umowy. Zajmie to trochę czasu, ale mi na tym złocie aż tak nie zależy. Za to upewnię się, że tym razem wylądujesz w słonym morzu. Chyba że wolisz, żeby wezyr dowiedział się że narażasz na szwank jego dobre imię oraz dochody z handlu. – Te słowa skierował już wyłącznie do przedstawiciela wezyra i rozbrzmiały wyłącznie w jego głowie. Oczy, patrzące na człowieka, który zapewne był zreinkarnowanym szczurem były zimne. Garion nie miał zamiaru się z nim więcej patyczkować.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 07-03-2014, 18:37   #46
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Noc

Saever! - krzyk rozbrzmiał w umyśle Estel, ale nie wypowiedziała tego imienia na głos. Udało się jej powstrzymać. Jednakże samo wspomnienie odbiło się echem po całym ciele. Drżała próbując się opanować, ale wiedziała, że jest to działanie skazane na niepowodzenie. Czerwień ogarniała ją całą. Nie mogąc się dłużej powstrzymywać wstała gwałtownym ruchem i wyszła z pokoju podchodząc do drzwi, za którymi spali Dotian i Garion. Już, już unosiła dłoń by zapukać, ale ostatkiem sił zrezygnowała. Co by sobie wojownik o niej pomyślał widząc ja na progu w środku nocy? Wzdrygnęła się i zeszła niczym widmo po schodach. Cicho otworzyła drzwi gospody i weszła w arvandorską noc.

Ranek

Towarzysze zastali eladrinkę siedzącą w sali jadalnej gospody. Ubrana była w sukienkę zakupioną w Wielkim Kole i wydawała się być jakby przygaszona. Na pytania czy coś się stało odpowiedziała jedynie, że słabo spała.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 17-03-2014, 09:31   #47
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca Wspólna

Mentalne 'ogłoszenie' Gariona wywarło efekt zbliżony do oczekiwanego. W pobliżu nie było zbyt wiele osób, ale kilku pracowników doku, a także jeden czy dwóch genasi z załogi żaglowca z zainteresowaniem zbliżyli się do tryumfującego Odłamka i Sevenstara... który wcale nie wyglądał na zbitego z pantałyku.
-Złamał umowę? Złamał umowę? - krzyknął, ale nie z gniewu, a jedynie po to, by wszyscy wyraźnie go słyszeli. -Brandis Mikal Sevenstar nigdy nie łamie umów. To lepiej ty magu naucz się czytać! Paragraf drugi, punkt drugi - podpowiedział jeszcze z satysfakcją.
- I - powtarzający czynności czarodzieja Dotian spytał uprzejmie.
-I wyraźnie jest tam napisane, za jaki okres pobytu na statku wezyr płaci. Od wejścia na pokład, aż do zejścia. A wy zeszliście z pokładu prawie natychmiast. Już ja o to wypytałem kapitan.
- Owszem, po zakończeniu rejsu. Paragraf trzeci, punkt pierwszy. Rozejrzyj się dookoła. Twierdzisz że te sto sztuk złota należy się za zakwaterowanie i wyżywienie. Chcesz je naliczyć po zakończeniu rejsu? Nie dyskutujemy tu o uszczupleniu za stosunkowo krótszą lub dłuższą podróż. Mówimy o zakwaterowaniu i wyżywieniu, te zaś po zakończeniu rejsu zapewniliśmy sobie sami. To w jakiej kolejności zeszliśmy na pokład jest tutaj nieistotne w momencie, kiedy rejs jest już zakończony. To z kolei jasno opisuje umowa. Zaprzeczysz? - Odłamek zbliżył się nieco do Brandisa.
-Oczywiście, że zaprzeczę. Umowa jasno mówi, że kwaterunek jest opłacony od wejścia na pokład, do zejścia. Weszliście na pokład we Wspaniałym Kole? Weszliście. Zeszliście z pokładu we Wspaniałym Kole? Zeszliście. Czyli za osiem dni rejsu należy się pełna zapłata. Umowy trzeba czytać dokładnie - nie ustępował Sevenstar, mocno wierząc w literę, a nie ducha, umów.
- Umowa nie wspomina również o jednorazowym wejściu i zejściu na pokład. Wikt i wyżywienie zapewnione więc musi być w czasie każdego pobytu na okręcie w trakcie trwania umowy, nie zaś jednorazowo jak próbujesz to interpretować. Chyba że chcesz zinterpetować to na swój sposób, wtedy ja z kolei zinterpretuję to tak, jakby umowa została zakończona z momentem naszego zejścia z pokładu po raz pierwszy, stawki za ochronę kiedy nie zawieram stałej umowy są z kolei nieco wyższe niż te zawarte w umowie. Mam kontynuować czy dasz sobie spokój zanim się zirytuję na poważnie? - Zapytał zimno i oschle Garion.
-Pańska interpretacja nie ma nic do rzeczy, a Planarne Konsorcjum Handlowe nie renegocjuje raz zawartych umów - odparł równie sucho Brandis. -Okres opłacania pobytu na statku jest jasno zdefiniowany, tak samo jak i okres pańskich usług i zapłata za nie. Jeśli coś się panu nie podoba, zawsze może pan podać wezyra Kareema Abdul Jabbara do sądu w Sigil.
- Tak też się stanie, jako że w umowie nie ma nic na temat opłacania zakwaterowania i wyżywienia na statku, a jako że stawka nie jest jasno przedstawiona, zostanie to podciągnięte pod naciągactwo. Ty jednak pójdziesz najpierw ze mną. - Powiedział spokojnie Garion otwierając pod nogami człowieka wymiarowy tunel prowadzący prosto do morza.
Estel pierwszy raz w tym dniu spojrzała na wszystkich przytomniej.
- Garionie… wywołasz tym tylko więcej problemów…
- Nie zabijaj go - zaproponował Dotian. - Pan oszust przecież wypłaci uczciwie pieniądze, potem, oczywiście jeśli chce, może nas podać do sądu w Sigil.
- Co proponujesz? Jeśli się z nim nie rozprawię, tego samego zażąda od każdego na statku, w tym tych, którzy weszli na statek Githyanki lub pomogli mu się dostać ponownie na okręt na morzu. Na złocie nie zależy mi aż tak, ale to jasne łamanie umów jak dla mnie, jego logika jest błędna. - Przekazał kapłance i wojownikowi udając chwilowe zamyślenie, nie chciał podsuwać pazernemu człowiekowi pomysłów.

Wyobraźmy sobie prostą umowę, która zawiera dwa punkty:
1. Pan Bambibi wypłaci panu Bumpo 100 sztuk złota.
2. Wypłata jest uzależniona od wykonania przez pana Bumpo jakiejść czynności.
Oczekiwania tamtego były równie idiotyczne, jak byłyby oczekiwania pana Bumpo, który nic by nie zrobił, ale przecież punkt 1 mówi wyraźnie: wypłaci. Litera prawa wyraźnie nakazywała czytać dokument całościowo, nie mówiąc nawet o duchu prawa. Tamten nie miał ani argumetów, ani logiki za sobą, ani wreszcie umowy, natomiast pewnie liczył na naiwniaków, ktorym można nawciskać głupot. - Przeszło przez głowe wojownika.
- Proponuję odebrać uczciwie nasze 300 sztuk złota.

Estel podrapała się po nosie. Wyraźnie zgubiła gdzieś sens całej dyskusji. Nieprzespana noc dawała się we znaki.
- Zabijanie nie ma sensu, ani próba normalnej dyskusji… - powiedziała w końcu i zbliżyła się niczym kotka do trzymanego delikwenta. - Tu trzeba użyć innych środków… - nachyliła się do ucha Brandisa i szepnęła.
- Pan zapomni o tych stu sztukach złota, a ja nie połamię panu wszystkich kości… - uśmiechnęła się przekonywująco. - Nie połamię, by je potem poskładać na żywca i znowu połamać… - zawiesiła głos czekając na reakcję.
Sevenstar był wyraźnie przestraszony sytuacją, ale mimo to z trzęsącymi się nogami oznajmił:
-To jest skandal i to jest barbarzyństwo. Planarne Konsorcjum Handlowe się o tym dowie i wyciągnie konsekwencje!
- Przyznaję właściwie panu rację, to co pan wyprawia to skandal i barbarzyństwo - całkowicie potwierdził Dotian. - Dodatkowo jest pan jeszcze łajdakiem, oszustem, złodziejem, krętaczem, zdziercą, kombinatorem oraz paroma innymi równie wrednymi zdziczałymi łajdakami. Dlatego jeśli chcesz pan mieć się na kogo skarżyć, zapłać zgodnie z umową odszkodowanie, bowiem własnie my nie jesteśmy takimi bandytami, bowiem dajemy uczciwie mozliwość przeproszenia oraz naprawienia własnych łajdactw. Powinieneś docenić starania moich towarzyszy, którzy łaskawie usiłuja cię jedynie nakłonić do uczciwości. Szczodrobliwa własnie perswazja dobitnie powinna uświadamiać takim draniom, jakie podłe postępki czynią innym uczciwym istotom. -
Dotian właściwie planował gadać tak długo, aż tamten wypłaci im pieniądze totalnie zanudzony oraz mający dosyć wykładu.
Brandis wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować, czy powinien dostać zawału czy szału. Widząc jednak, że jest w mniejszości, a zebrana grupka gapiów woli przyglądać się przedstawieniu, niż komukolwiek pomagać (a już na pewno nie jemu) zdecydował się na poddanie.
-Macie, macie...wy, wy bandyci! Złodzieje! - utyskiwał odliczając pieniądze. -Bądźcie pewni, że jeszcze będziecie żałować, że się tymi pieniędzmi nie udławiliście. Planarne Konsorcjum Handlowe tego dopilnuje.
- Konsorcjum z całą pewnością się dowie, o tym jak uczciwie traktuje Pan osoby chroniące Pańską głowę i towar wezyra - eladrinka mówiła już normalnym tonem słyszalnym dla wszystkich. - Sam szanowny wezyr z pewnością będzie zachwycony wieściami, że przez Pana chciwość straci dobrych ochroniarzy, bo nikt u oszusta nie będzie chciał pracować i narażać głowy - skinęła lekko głową i odwróciła się od Sevenstara.
- Czekamy na resztę ochroniarzy, by ich ostrzec? - zapytała Estel na koniec.
- Kręcimy się tutaj blisko, tak czy siak, szukając transportu,więc zrobimy obydwa - rzucił propoizycję wojownik.
- Zdecydowanie, dzięki temu dostanie również prztyczka od wezyra, chociaż szkoda że nie będziemy go mogli teraz wykorzystać jako przynęty na mech. - Przekazał pozostałej dwójce.
- Więcej by z nm było kłopotów w czasie podróży niż pożytku z roli przynęty - eladrinka uśmiechnęła się lekko do Odłamka. - To może niech jedna osoba zostanie, a pozostała dwójka pójdzie poszukać łodzi? - zaproponowała patrząc na towarzyszy.
- Całkiem rozsądnie, ja lepiej pójdę, bo chwilowo mam ochotę go utopić. - Przekazał Garion dwójce. Faktycznie tak się to mogło skończyć gdyby miał przebywać dłużej w pobliżu szczurowatego. Skinął na wojownika i ruszył na poszukiwanie łodzi, która przewiozłaby ich na wyspę.
- Wobec tego idźcie. Zostanę, bowiem Estel łatwiej sobie poradzi przekonując kogoś co do wspomnianej łodzi - odrzekł Dotian stojącym obok kompanom.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 17-03-2014, 09:47   #48
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna

Garion ruszył nadbrzeżem w kierunku mniejszych łodzi, zaszczepiając w głowach kształt widzianej z oddali wyspy otoczonej ciemnością. Miał nadzieję ujrzeć jakiś przebłysk zainteresowania, samą negocjację sprawy najmu chciał pozostawić Estel. Przynajmniej wiedział w którą stronę się wybierali.
-Będzie trzeba ją wynająć przynajmniej na dwa tygodnie, lub na podróż tam i z powrotem, musimy najpierw jakoś znaleźć nasze trofeum. Najlepiej żeby czekano na nas przy brzegu, jeśli to będzie możliwe. Miejscowi zdają się nie lubić tamtego miejsca. - Przekazał Eladrince.
- Trudno się im dziwić… Podejrzewam, że możemy się tam spodziewać wszystkiego co najgorsze… - westchnęła cicho. - Może rozejrzyjmy się troszkę dalej niż port? Albo poczekamy do zachodu słońca i w tawernach pozaczepiamy rybaków.
- Masz rację, tutaj nie ma co szukać, przejdźmy się dalej. - Odparł Garion. Musiał przyznać że nie było głębszego sensu wynajmować wielkiej łodzi na małą wyprawę dla ich trójki.

Kapłanka przejęła prowadzenie i pokierowała Odłamka wąskimi uliczkami z portu, w bardziej spokojne rejony. Po chwili opuścili mury miasta, a przed nimi rozciągnęła się piaszczysta plaża. Ze trzysta metrów dalej można było dostrzec drewniany pomost , kilkaset metrów za nim kolejny.



Przy pierwszym pomoście nic się nie działo, ale Estel widziała dalej dwie osoby pochylające się nad jakąś łódką. Wskazała ich Garionowi.
- Jeśli oni nie będą chętni, to możemy tutaj wrócić wieczorem, podejrzewam, że to taki port rybacki - uśmiechnęła się lekko.

Dwójka bez wątpienia nieżywych fey (czy też ruesti, jak zwykło zwać się elfich i eladrińskich świętych), przyjęło pytanie Estel o możliwość dostania się na Księżycową Wyspę spokojnie i nawet z pewną dozą zrozumienia. Niemniej jeden z nich zapytał eladrinki z rozbawieniem:
-Nie za szybko na dołączenie do Wspaniałego Gonu? Twoje życie jeszcze nie przeminęło.
- Mój czas jeszcze nie nadszedł i wierzę, że moje umiejętności i łaska Bogini pozwolą mi pozostać wśród żywych.
-Lepiej, abyś godna była wielkiej łaski. Księżycowa Wyspa jest szczególnie niebezpieczna. Lecz jeśli naprawdę chcesz tam dotrzeć, możemy cię zabrać - zaoferował jeden z ruesti.
- Robię wszystko co w mej mocy, by być jej godna - skłoniła głowę. - Będziemy ogromnie wdzięczni za pomoc - uśmiechnęła się ciepło, kłaniając się.
Garion również się ukłonił, nie miał nic do dodania, zdawało się że kobieta załatwiła sprawę przeprawy. - Byle nie była to podróż w jedna stronę. - Słowa te skierował jedynie ku kapłance.
- Możemy zatem przyjść z jeszcze jedną osobą jutro o świcie? - zapytała chcąc ustalić czas i liczbę osób.
-To zależy, jak wielka byłaby to osoba - odparł rezolutnie, a już na pewno przekornie, umarły.
Estel uśmiechnęła się lekko.
- Z pewnością zmieści się w łódce.

***

Gdy odeszli już trochę od ruesti eladrinka odezwała się do odłamka.
- Przynajmniej wiemy, że jest tam bardziej niebezpiecznie niż sądziłam. Musimy być ostrożni… A, właśnie… Garionie, proszę nie używaj magii ognia na Wyspie, dobrze? - spojrzała na maga uważnie. - W Arvandorze drzewa nie lubią, gdy pali się ogniska w niewłaściwych miejscach… A tam gdzie płyniemy… mogą reagować jeszcze gorzej.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 18-03-2014, 09:30   #49
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Praca wspólna


Sevenstar był wysoce niezadowolony ze swojego darmowego ochroniarza, ale był też zbyt tchórzliwy, by próbować przed Dotianem uciec. Co pewnie miało mu pokrzyżować plany dotyczące reszty ochroniarzy. Ot, chociażby kapitana Silasa, który pojawił się przy doku pół godziny później w towarzystwie swego brodatego kompana.

Tymczasem spokojnie przechadzający się Dotian, kiedy widział potencjalne cele, spokojnie na głos wypowiadał słowa:
- Uwaga, informacje dla wszystkich, którzy chcą podpisać kontrakt najemniczy z Sevenstarem, reprezentującym pewnego ifryta!
Mówił niby na powietrze, ale tak, żeby głos jego słyszano.
-Trochę za późno dla mnie na takie informacje, skoro umowa dawno temu już podpisana. Ale niechaj zaspokoję swą ciekawość: o co chodzi? - Oates chętnie połknął haczyk, za to Brandis mełł pod nosem przekleństwa.
- Chodzi jedynie o to, że goście stosoją kruczki oraz po prostu oszustwa. Umowa jest napisana tak, że osoba nie znająca się na prawie mogłaby czuć się zagubiona. Praktycznie słuchaj pan, jak nas chcieli wrobić … - rozpoczął opowiadanie szczegółowe, zaznaczając szczególnie wredny, choć głupawy chwyt dotyczacy owego wejścia oraz zejścia ze statku powietrznego. - Dlatego jeśli umowę masz podpisaną, sugeruję uważać oraz nie dawać się zrobić w jajo, tylko ostro żądać swojego - dorzucił jeszcze wyjaśnienie, jak oni wyszli ze wspomnianej sytuacji. - Rzecz jasna zrobisz, jak zechcesz, ale nie lubię, kiedy tacy oszuści jak ten dupek usiłują oszukiwać najemnych wojaków. Tacy bowiem jak my, muszą się trzymać razem, bowiem kiedy walka to walka, ale kiedy wypada się wspierać, to wypada, szczególnie przeciwko jakimś łajdakom.
-Dobry z ciebie kompan. Każdy inny zabrałby swoje pieniądze i nie przejmował się nikim innym. Przejmowałbyś się innymi Kildrak? - zwrócił się do krasnoluda.
-Ba - parsknął brodacz - nie przejmowałbym się nawet tobą.
-Otóż właśnie, otóż właśnie - pokiwał głową Oates, po czym skierował swe kroki ku Sevenstarowi, który zdążył już naszykować pieniądze i wręczył je bez słowa dwójce najemników. Kapitan nie drążył tematu, a i Stonepick nie miał jakoś ochoty kopać szczura. Z przyjemnie obciążoną sakiewką Silas złożył jeszcze Dotianowi propozycję.
-Nie wiem czy jeszcze ktoś będzie dziś przychodził po zapłatę. Wiem, że Evan i jego ludzie chcieli otrzymać zapłatę jak najszybciej, to pewnie już dawno rozliczeni. Co do półelfów i tej dziwnej panienki, nie mam bladego pojęcia. Chcesz czekać, to czekaj, a jak nie, to stawiam ci piwo w najbliższej tawernie.
- Dzięki, jednak jestem umówiony ze swoimi kompanami. Trzymaj ostro się oraz powodzenia - odparł wojownik.
-W takim razie pomyślnych wiatrów - pożegnał się Silas.
Im dłużej Dotian czekał w pobliżu doku, tym bardziej nabierał przekonania, że Oates miał rację - żaden z najemników się nie pojawiał. Przynajmniej nie do czasu, kiedy ze swych poszukiwań wrócili Garion i Estel.

- Skoro jest już transport, czas przygotować resztę. Liny, prowiant dla was, wszystko co może być potrzebne, zwłaszcza jeśli nie możemy palić tam ognia. - Rzucił szybko Garion, kiedy już wrócili do wojownika.
- Owszem pewnie słusznie prawisz - odparł Faeruńczyk. - Trzeba odnaleźć sklepy, albo bazar handlowy, gdzie nabędziemy potrzebne liny czy inne jakieś.
- Raczej się znajdzie, jesteśmy w mieście portowym. - Odłamek rozejrzał się dookoła, bardziej się jednak zastanawiał czego zapomniał, czego nie miał i co mu jest potrzebne. Miał skrzynię do wykonania swojej części działania, mogli potrzebować lin, na wypadek przeprawy przez ciężki teren, gdyby magia zawiodła, kolczatki pod nogi też wydawały się rozsądne, gdyby goniło ich coś zbyt dużego.
 
Kelly jest offline  
Stary 18-03-2014, 20:19   #50
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Trio poszukiwaczy przygód po znalezieniu sobie transportu skupiło się na ostatnich przygotowaniach niezbędnych przed wyprawą – uzupełnieniu zapasów i ekwipunku. W porcie nie brakowało sklepików i kramów, które oferowały przybyszom najróżniejsze dobra -od zupełnie powszednich, aż po magiczne. Awanturnicy poprzestali jednak na podstawach, takich jak liny, prowiant, zapas oliwy do lamp, albo gwizdek. Jedynie Estel zdecydowała się zainwestować trochę więcej złota na magiczne odtrutki, przewidując, że potwory z wyspy mogą być nie tylko szkaradne, ale także jadowite. Przyszykowani spędzili jeszcze ostatni dzień w porcie Faen Verdaya, ciesząc się pięknem Arvandoru nim przyjdzie im poznać jego mroczne oblicze.


Estel bała się zasnąć, lecz zmęczenie wzięło ostatecznie górę nad strachem. Nie dane jej jednak było leżeć spokojnie w łóżku. Wkrótce po tym, jak zamknęła oczy pędziła w dół pustej ulicy. Po obu jej stronach pięły się wysoko w górę groteskowo powykrzywiane ściany budynków. Okiennice, przez które sączyło się słabe światło, wodziły za nią spojrzeniami. Wiedzieli gdzie jest. Miasto wiedziało gdzie jest. Wszystko rozmywało się w oczach od szybkości, a pogoni nie było już słychać. Płuca piekły żywym ogniem, ale zatrzymanie się oznaczało śmierć. Oni byli niebezpieczni, gdy się ich słyszało. Lecz dopiero w ciszy byli naprawdę przerażający. A teraz, w tej karkołomnej ucieczce słychać było tylko jedną parę butów na bruku. Trzeba było dotrzeć do światła. Tylko w świetle była szansa przeżycia, umknięcia im. Ale jasność była tak daleko, a nogi ciążyły jak ołów. Oni czekali tylko na jedno potknięcie. Byli tam, z pewnością. Czychali w alejkach, na dachach, w bramach.
Środkiem ulicy, ku światłu. Najszybciej jak się da.
Wtem rumor. Oni nie wydawali dźwięków, nie pozwoliliby sobie na hałas. To kot. Zwykły, czarny kot przeciął drogę ucieczki przewracając jakiś stos śmieci. To tylko przesąd. Uciekać, uciekać dalej. Nie wahać się, nie zgubić kroku, nie zmienić trasy. Jeszcze jeden zakręt. Czerń ulicy ustąpiła miejsca szarości. Widać było światło. Plac. Skąpany w świetle plac. Jeszcze tylko pięćdziesiąt kroków, czterdzieści, trzydzieści. Wtem bez ostrzeżenia z prostopadłej alejki wytoczył się czarny powóz, blokując całą drogę. W uderzenie serca nadzieja zamieniła się w rozpacz. Drzwiczki powozu otworzyły się bezgłośnie. Oni nigdy nie wydawali dźwięków, jeśli nie chcieli. I głos, nie silniejszy niż powiew wiatru dobiegł ze środka.
-To koniec. Nie masz już dokąd uciec.




O świcie Dotian, Garion i Estel stawili się w umówionym miejscu czekając na ruesti, którzy mieli przewieźć ich przez morze. Mieszkańcy Archipelagu byli zazwyczaj kapryśni i nie przywiązywali zbyt dużej wagi do umów, ale na szczęście elfy zaliczały się do tych spośród umarłych, którzy mocniej stąpali po ziemi. Skoro obiecali eladrince przewóz o świcie, to słowa mieli zamiar dotrzymać.
Prosta żaglówka nie zapewniała jakichkolwiek luksusów, ale bez trudu pomieściła pięć osób, nawet jeśli było im trochę niewygodnie i trzeba było uważać na głowę, aby nie oberwać liną, a czasem nawet reją. Zmarłe dusze wydawały się szczerze zainteresowane straceńcami, którzy bez wyraźnego powodu chcieli dostać się na wysepkę, która jak żadna inna w całym Arvandorze ucierpiała w wyniku napaści wynaturzeń i fomorian. Twinklestar, odłamek i Aedd’aine zostali zasypani pytaniami o to skąd pochodzą, czym się zajmują i jakich czynów dokonali w swym życiu, które pozwoliłyby im sądzić, że przetrwają na Księżycowej Wyspie. Szczerze mówiąc całe to zainteresowanie było trochę deprymujące. Wyglądało to tak, jakby ruesti chcieli wiedzieć co komu wyryć na nagrobku: “tu spoczywa Dotian Twinklestar, weteran wojen w Żywiołowym Chaosie”. Atmosfera wcale się nie poprawiła, gdy żaglówka zbliżyła się do celu podróży. Mrok zapadał stopniowo, jakby nad głowami zebrały się ciemne chmury. W rzeczywistości jednak niebo było bezchmurne, to samo słońce jakby bało się zbliżać do wyspy.





1

Zaraz za wąską plażą, do której przybili ruesti, rozciągała się ściana drzew. Były wysokie i rozłożyste, ale mimo tego że zdawały się być w większości martwe, to zeschłe liście nie pospadały na ziemię, przez co w głębi lasu musiało być naprawdę ciemno. A już na plaży wzrok Dotiana i Gariona radził sobie w najlepszym razie przeciętnie, nie bardzo pozwalając odróżnić, czy to co wala się na piachu to wodorosty, gałęzie czy zastygłe w przygotowaniu do ataku węże. Dodatkowo Księżycowa Wyspa rozciągała się na około cztery mile wzdłuż i dwie wszerz - odnalezienie mchu jawiło się jako coraz trudniejsze wyzwanie. Ruesti ze swojej strony dali tylko jedną radę - aby w miarę możliwości trio obeszło wyspę brzegiem. Może uda im się natrafić na miejsce lądowania członków Wspaniałego Gonu? W takim towarzystwie byłoby z pewnością bezpieczniej.


_________________________________
1 - Max Payne - motyw przewodni w aranżacji na pianino, w wykonaniu Petera Johnstona
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:57.
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172